Rozdział VI
„Mam
nowy plan”
Był
pełen podziwu dla jej hartu ducha. Musiał przyznać, że całkiem nieźle radziła
sobie z emocjami. Zawziętość malowana na jej twarzy, czasami tylko ustępowała
niepewności. Nie spodziewał się, że Gryfonkę na to stać. Myślał, że zacznie
ryczeć, że będzie natychmiast chciała wszystko wyjaśnić – w końcu lwy zawsze miały serce na wierzchu, co
ich najczęściej gubiło – pomyślał z satysfakcją. Mimo, że wojna dawno się
skończyła i on Draco Malfoy dość wcześnie zweryfikował swoje poglądy, to nigdy
nie uwierzył w to pieprzenie Dumbledore’a o miłości jako uczuciu nadrzędnym. W
tym momencie gratulował sobie swojego rozsądku, bo tylko dzięki temu, mógł na
chłodno planować zemstę na Astorii. Zero sentymentów. Użalanie się do niczego nie
doprowadzi. Będąc Malfoyem miał opanowane do perfekcji zakładanie maski
obojętności. Późniejsze bycie śmierciożercą jeszcze wyostrzyło te cechy, które
do tej pory pozwalały mu przetrwać. Doskonale znał swoje słabości i dzięki temu
nie pozwalał sobie na to, żeby wzięły nad nim górę. Nigdy by jednak nie
pomyślał, że Granger ma z nim aż tyle wspólnego. Obserwował ją ukradkiem,
sącząc kolejną kawę. Wiedział, że niedługo będzie musiał do niej wejść i na
samą myśl o tym, zrobiło mu się weselej. W końcu będzie mógł wieszać na
Weasleyu psy i nikt mu tego nie zabroni. Nie żeby wcześniej przejmował się
opiniami innych. W sumie, to powinien się cieszyć z porażki Granger, ale jakiś
złośliwy głosik podpowiadał mu, że przecież on jest w identycznej sytuacji. Nie
mógł zrozumieć, co skłoniło go do tego, żeby powiedzieć Pani-Ja-Wiem-Wszystko-Najlepej o swoich podejrzeniach względem Astorii. Już wczoraj postanowił, że
sam dowie się wszystkiego. Nie mógł dopuścić, żeby inni wiedzieli o gorzkiej
pigułce, jaką najprawdopodobniej przyjdzie mu przełknąć. Może więc to, że
Granger jechała na tym samym wózku co on, sprawiło, że odstąpił od swego
postanowienia? Może po to się zwierzył, żeby mu zaufała, identyfikując się z
nim? A może jednak ubodła go ta sytuacja bardziej, niż chciał się do tego
przyznać? No cóż, ta chwilowa słabość była niepotrzebna, ale już nie mógł
cofnąć wypowiedzianych słów.
***
Czuł
się dziwnie. Wiedział, że powinien o wszystkim powiedzieć Hermionie, ale bał
się tego co zobaczy w jej oczach. Znał ją aż za dobrze i domyślał się, że
będzie mu chciała odpłacić pięknym za nadobne. Już w szkole pokazała mu, że nie
ma skrupułów jeżeli powoduje nią zazdrość. Do tej pory nosił ślady po tych
piekielnych ptaszydłach, które wypuściła na niego w szóstej klasie, a wtedy
przecież nawet nie byli razem. George nazwał go tchórzem i chyba miał racje. Było mu
wygodnie. On, Ron Weasley, zawsze z boku, zawsze z poczuciem niedoskonałości i
żalu, że nie osiągnął w życiu czegoś godnego podziwu. No, poza przyczynieniem
się do zagłady Voldemorta, ale o tym nikt już nie pamiętał, bo ostateczne
starcie przypadło w udziale Harry'emu, a on sam był tylko jednym z wielu walczących o wolność. Owszem, miał ambicje, czasem nawet
zbyt wygórowane, ale nigdy nic nie wychodziło z tych planów. W jego
rodzinie, jakże licznej przecież, każdy był kimś. Ojciec i Percy robią kariery
w ministerstwie, z czego ten ostatni, pnie się po szczeblach wewnętrznej,
ministerialnej drabiny bez żadnych skrupułów, a pierwszy, choć w mocno podeszłym
wieku, nadal cieszy się ogromnym szacunkiem. Na tym polu Ron był więc przegrany
na starcie, czego doświadczył tuż po ukończeniu szkoły. Skrzywił się na to
wspomnienie. Nigdy nie odznaczał się wybitną inteligencją, a przez lata
małżeństwa przyzwyczaił się, że to Hermiona rozwiązuje ich problemy. Oczywiście
nie przeszkadzało mu to w narzekaniu na taki obrót sprawy, ale sam przed sobą
musiał przyznać, że jej wychodziło to lepiej. Dalej Bill – choć zmasakrowany przez wilkołaka, ma za
żonę najpiękniejszą kobietę w całej Anglii, ba, nawet w Szkocji i dalej. Fleur
z wiekiem nabrała jakiejś dostojności i jaśnieje wewnętrznym blaskiem.
Zapowiadało się, że niedługo zostanie babcią, jednak sama wyglądała, jakby przed
chwilą skończyła szkołę. Poza tym Bill jest sławnym łamaczem zaklęć, nadal
pracuje dla Gringotta i nie zanosi się na to, że odejdzie na
czarodziejską emeryturę. Charlie jest Głównym Poskramiaczem Smoków
oddelegowanym do pracy w terenie, na co się nigdy nie uskarża. Jego skrytkę w
banku, regularnie zasilają stosy galeonów. Ron na jego miejscu, też by nie
narzekał. Wreszcie George. Choć najbardziej przeżył śmierć Freda, to na
pocieszenie zarobił małą fortunę na ich wspólnym pomyśle. Ma fajną żonę,
prowadzi nieustające rozmowy z portretem brata bliźniaka, a Rona ma za pomocnika trzeciej
klasy. Czy to takie dziwne, że on jako najmłodszy z braci chciał się
dowartościować? Nawet Ginny osiągnęła więcej od niego. Pani Potter – to mówiło
samo za siebie. Jest też ścigającą i jednocześnie kapitanem drużyny Armat
z Chudley, więc nie mógł nawet zarzucić jej tego, że wspina się po
plecach Harry'ego. To on, Ron, jest najsłabszym ogniwem – przyznał z
niezadowoleniem.
Czuł coraz większe rozgoryczenie i coraz mniejszą ochotę na wyrzuty sumienia.
Uzgodnili, że swój romans będą trzymać w tajemnicy i Ronowi było to najbardziej
na rękę. Nie musiał na razie z niczego rezygnować. Uśmiechnął się zadowolony ze
swoich konkluzji.
***
– Gotowa? – zapytał uchylając nieco drzwi.
Siedziała na kanapie wpatrując
się w jakiś bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Gdy usłyszała jego głos,
drgnęła lekko i skinęła mu głową.
– Więc co postanowiłaś? – zapytał delikatnie, tonem w ogóle nie podobnym
do jego własnego.
– Nie wiem, nie umiem zebrać myśli, ale
uprzedzę twoje następne pytanie. Tak, wierzę ci. Nie ma sensu się oszukiwać,
moje małżeństwo to ruina – przyznała ze smutkiem.
– Będziesz walczyć?
– A czy to istotne?
– Tak sądzę. Musimy ustalić co trzeba zrobić i
jaki mamy w tym cel. To podstawa. Zakładam, że sama do tego byś doszła, gdybyś
tylko odrobinę się skupiła, Granger.
– Na co byś wtedy narzekał? – zapytała z
ironią – I proszę, oświeć mnie, bo chyba moja inteligencja wyszła na spacer na
smyczy z moja intuicją. Jakie my? Z tego co pamiętam, to swoją żoną miałeś
zająć się sam, więc jaką rolę i dlaczego, przewidujesz dla siebie w mojej
przyszłości?
– Do narzekania zawsze coś się znajdzie, – odparł
wesoło, mrugając przy tym zawadiacko okiem – a to jaką rolę bym widział dla siebie, a jaką
będę spełniał w rzeczywistości, to całkiem dwie różne rzeczy.
– Możesz jaśniej? – zapytała zaintrygowana jego odpowiedzią.
– Granger, siedzimy tu i rozmawiamy na poważne
tematy, nie ma sensu się zastanawiać co by było gdyby…
– Tchórzysz, Malfoy? – zapytała z błyskiem w oku, całkowicie
nieadekwatnym do sytuacji.
– Nie, nie chciałem cię zawstydzać, ale skoro
sama się prosisz… nie myśl, że mówię to, żeby wypełnić twoja próżność, po prostu
staram się być z tobą szczery.
– Do rzeczy skarbie – rzuciła ironicznie.
– Mrrr, mów mi tak częściej, – odciął się w tym
samym tonie – a mówiąc na poważnie. Gdy zacząłem się domyślać, że Weasley robi
cię w trąbę, nieświadomie naśladując moją żonę, która doprawia mi rogi,
pomyślałem, że idealnie byłoby upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, a przy
okazji się zabawić. Krótko mówiąc, miałem zamiar cię uwieść i jeżeli mam być
szczery, to zaczynam żałować, że zmieniłem zdanie, bo cholernie na mnie
działasz…Granger – wyznał, a ona
pomyślała, że dodał nazwisko tylko dla utrzymania pozorów.
– Dobry żart, Malfoy – rzuciła lekko, jednak w środku poczuła coś na kształt satysfakcji i lekkiego niepokoju, bo zdała sobie sprawę, że nie miała by nic przeciwko realizacji takiego planu. – Przecież ty nie dotknąłbyś szlamy, za dobrze cię znam.
– Dobry żart, Malfoy – rzuciła lekko, jednak w środku poczuła coś na kształt satysfakcji i lekkiego niepokoju, bo zdała sobie sprawę, że nie miała by nic przeciwko realizacji takiego planu. – Przecież ty nie dotknąłbyś szlamy, za dobrze cię znam.
– Nie mów tak o sobie – warknął.
– Skąd taka zmiana? Sam przez pół życia wytykałeś moje pochodzenie. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
– Hermiona! Tak, Hermiona – dodał widząc jak jej oczy robią się okrągłe ze zdumienia – nie mam zamiaru udawać kogoś, kim nie jestem. Wiem, że większość nadal określiłaby mnie jako ostatniego dupka, ale ja naprawdę się zmieniłem. Sądzę, że nadal nie dałabyś za mnie złamanego knuta…
– Skąd taka zmiana? Sam przez pół życia wytykałeś moje pochodzenie. Dlaczego teraz miałoby się to zmienić?
– Hermiona! Tak, Hermiona – dodał widząc jak jej oczy robią się okrągłe ze zdumienia – nie mam zamiaru udawać kogoś, kim nie jestem. Wiem, że większość nadal określiłaby mnie jako ostatniego dupka, ale ja naprawdę się zmieniłem. Sądzę, że nadal nie dałabyś za mnie złamanego knuta…
– Przestań – powiedziała, bo nie miała ochoty
wysłuchiwać jego spowiedzi – to nieistotne co ja o tobie myślę, nie wracajmy do
przeszłości. Odbiegliśmy od tematu. Rozumiem, że zrobiło ci się mnie żal skoro
odrzuciłeś plan A, w takim razie jaki masz pomysł na plan B?
Spojrzał na nią zaskoczony.
– Co się tak dziwisz? Nie mam pomysłu co w tej
sytuacji zrobić. Jak powiedziałam, moja inteligencja pognała gdzieś przed
siebie goniąc tę sukę – intuicje, więc czekam na propozycje z twojej strony.
Nie chcę walczyć i ratować tego co było. Może powinnam, ale wiem, że nigdy nie
wybaczę Ronowi tego jak postąpił. I nie chodzi mi o to, że przeleciał jakąś
pannę, kurwę czy mężatkę. Chodzi mi o to, że ja dowiaduje się o tym ostatnia,
jak jakaś gęś, bo nic mi do tej pory nie powiedział. Mógł być ze mną
szczery, myślę, że po początkowym szoku, byłabym w stanie zrozumieć, może nawet
wybaczyć, jednak nie mogę znieść, że mój mąż to oportunistyczny hipokryta, a ja
skończona idiotka.
– Nie bądź dla siebie tak okrutna, w końcu to jego wina.
– No nie wiem…
– Granger, to ta wielka, ruda kupa nietoperzego łajna cię oszukiwała! Ty masz jeszcze jakieś skrupuły?
– Nie bądź taki cyniczny, świat nie jest czarno biały.
– STOP! Znowu odeszliśmy od tematu. Więc decydujesz się na moją pomoc?
– A mam inne wyjście? Biorę cię w ciemno, jednak powiedz mi, dlaczego to robisz? Uratowanie tyłka twojemu przyjacielowi, do którego to uratowania, nie tyłka, się zabrałam, nie jest warte aż takiego poświęcenia. Zachowujesz się bynajmniej dziwnie wygłaszając peany na moją cześć i piejąc z zachwytu na myśl o tym, że mi pomożesz. Ponadto sugerujesz, że masz ochotę mnie przelecieć tu i teraz, nie zważając na to, że złamiesz tym samym swoją główną zasadę, jaką jest wierność małżeńska. Nie uwierzę, że jesteś do tego zdolny z samego pragnienia zemsty. Nie patrz tak na mnie, może i jestem skończoną kretynką skoro dałam się tak podejść Ronowi, ale oczy nadal mam na swoim miejscu. Czy coś pominęłam? A tak, twój apel o to, żebym ja, szlama – nie przerywaj mi, bo jestem dumna ze swojego pochodzenia – nie oskarżała się o całkowite zidiocenie i wzięła się w garść. Widzę, że jesteś zaskoczony, ale pragnę ci przypomnieć, że gdyby nie ty, nadal żyłabym w słodkim przeświadczeniu, że moje małżeństwo jest w TopTen najsłodszych love story wszechczasów. Słucham więc.
– Nie bądź dla siebie tak okrutna, w końcu to jego wina.
– No nie wiem…
– Granger, to ta wielka, ruda kupa nietoperzego łajna cię oszukiwała! Ty masz jeszcze jakieś skrupuły?
– Nie bądź taki cyniczny, świat nie jest czarno biały.
– STOP! Znowu odeszliśmy od tematu. Więc decydujesz się na moją pomoc?
– A mam inne wyjście? Biorę cię w ciemno, jednak powiedz mi, dlaczego to robisz? Uratowanie tyłka twojemu przyjacielowi, do którego to uratowania, nie tyłka, się zabrałam, nie jest warte aż takiego poświęcenia. Zachowujesz się bynajmniej dziwnie wygłaszając peany na moją cześć i piejąc z zachwytu na myśl o tym, że mi pomożesz. Ponadto sugerujesz, że masz ochotę mnie przelecieć tu i teraz, nie zważając na to, że złamiesz tym samym swoją główną zasadę, jaką jest wierność małżeńska. Nie uwierzę, że jesteś do tego zdolny z samego pragnienia zemsty. Nie patrz tak na mnie, może i jestem skończoną kretynką skoro dałam się tak podejść Ronowi, ale oczy nadal mam na swoim miejscu. Czy coś pominęłam? A tak, twój apel o to, żebym ja, szlama – nie przerywaj mi, bo jestem dumna ze swojego pochodzenia – nie oskarżała się o całkowite zidiocenie i wzięła się w garść. Widzę, że jesteś zaskoczony, ale pragnę ci przypomnieć, że gdyby nie ty, nadal żyłabym w słodkim przeświadczeniu, że moje małżeństwo jest w TopTen najsłodszych love story wszechczasów. Słucham więc.
– Mówiłem ci już, że za dużo mielesz językiem?
– Nieustająco mi to przypominasz.
– Pytasz czemu to robię? Bo nie znoszę Weasleya i na samą myśl o tym, że mu dokopię, czuję podniecenie. Najchętniej poszedłbym do niego teraz i stłukł mu ten piegowaty ryj, że wyglądałby gorzej od swojego długowłosego brata. Jednak z doświadczenia wiem, że zemsta najlepiej smakuje na zimno, więc mam zamiar pomagając tobie osiągnąć swoiste katharsis.
– A co z tobą?
– Co masz na myśli?
– Zdradę Astorii. Nic nie mów, widzę, że sam przed sobą jeszcze nie przyznałeś, że ona cię zdradziła. Co zrobisz jak zyskasz pewność? Będziesz działał w pojedynkę?
– Nieustająco mi to przypominasz.
– Pytasz czemu to robię? Bo nie znoszę Weasleya i na samą myśl o tym, że mu dokopię, czuję podniecenie. Najchętniej poszedłbym do niego teraz i stłukł mu ten piegowaty ryj, że wyglądałby gorzej od swojego długowłosego brata. Jednak z doświadczenia wiem, że zemsta najlepiej smakuje na zimno, więc mam zamiar pomagając tobie osiągnąć swoiste katharsis.
– A co z tobą?
– Co masz na myśli?
– Zdradę Astorii. Nic nie mów, widzę, że sam przed sobą jeszcze nie przyznałeś, że ona cię zdradziła. Co zrobisz jak zyskasz pewność? Będziesz działał w pojedynkę?
Milczał.
– Może będę tego żałować, ale co powiesz na to, żebyśmy pomogli sobie nawzajem? Potem będziemy się spokojnie dalej nienawidzić, bo jakoś nie chcę mieć u ciebie niespłaconego długu.
– Może będę tego żałować, ale co powiesz na to, żebyśmy pomogli sobie nawzajem? Potem będziemy się spokojnie dalej nienawidzić, bo jakoś nie chcę mieć u ciebie niespłaconego długu.
– Muszę to przemyśleć, choć w sumie, nie
głupie to co mówisz.
– Nie wiem czy zdajesz
sobie sprawę z tego, że od kilkunastu minut, rozmawiamy ze sobą jak
cywilizowani ludzie. Zamiast spełniać maksymę „wrogowie naszych wrogów są
naszymi przyjaciółmi” wcielamy w życie jej odwrotność.
– Przeszkadza ci to?
– A wiesz, że nie? Wracając więc do meritum. Jaki masz plan?
– Skoro zemsta najprawdopodobniej ma dosięgnąć za jednym razem Weasleya i Astorię, to może jednak plan A po lekkiej modyfikacji?
– Masz zamiar mnie uwieść czy tylko przelecieć w głównym atrium na oczach połowy ministerstwa? – zapytała kpiąco.
– I to jest pomysł – odparował – tak bardzo przeraża cię ta wizja? Uwiedzenia, nie przelecenia, bo to drugie gwarantuję, że pamiętałabyś przez całe życie i prosiła o jeszcze. Możemy sprawić, że ONI pomyślą, że coś nas łączy…
– Uwielbiam twoją skromność. Niby jak? Wszyscy wiedzą, że się nie znosimy.
– Och, o to się nie martw, ściany mają uszy, a ludzie żądni są sensacji. Nie zastanawiają się zbyt mocno nim klepną ozorem, a nam o to chodzi. Nie sądzę, żeby poddawali głębszej analizie nasze stosunki w dosłownym i przenośnym sensie. Wystarczy kilka drobnych zabiegów. Zacząć możemy choćby dziś. Zbliża się północ, w ministerstwie najprawdopodobniej jesteśmy tylko my i Stan. Wiesz, że KAŻDY ochroniarz ma długi język? Wystarczy, że wyjdziemy razem. Gdy drzwi windy się rozsuną, odskoczymy niby od siebie w popłochu. Nie obraź się, ale wyglądasz wyjątkowo niechlujnie, więc łatwo będzie zaaranżować małe bzykanko po godzinach. Do tego ja mam opinię niepoprawnego uwodziciela, co jest niewątpliwie atutem. Lubię też plotki, szczególnie te na swój temat. Gwarantuje ci, że w przeciągu tygodnia wszyscy będą przekonani, że pieprzymy się jak króliki.
– Musisz być taki wulgarny? – zapytała z wypiekami na twarzy.
– Taka moja natura. To jak Granger? Mała próba żebyśmy wypadli przekonująco?
– Zapomnij!
– Tak myślałem. Jeszcze jedno. Weasley tu nie pracuje i być może nasze wysiłki przez pewien czas będą dla niego tajemnicą. Na szczęście Astoria ma tu tłum psiapsiółek, które z ochotą doniosą jej o wszystkim, a nawet więcej. Oczywiście tylko po to żeby jej dokopać i poczuć się lepsze. Wybacz, ale w tym momencie nie mam w sobie grama empatii, bo jeżeli to co podejrzewam jest prawdą, a rzadko się mylę, to ta suka gorzko pożałuje. Wracając do Weasleya. Wątpię czy dotarłoby do niego coś subtelnego więc Granger, musisz się postarać. Wiesz, nowe ciuchy, fryzura, manicure. Codziennie rano starasz się wyglądać tak jakbyś szła na wybieg. Uśmiech masz przykleić sobie do twarzy, choćby zaklęciem trwałego przylepca. Nie mogę stracić swojej reputacji, to po pierwsze. Po drugie, nie od dziś wiadomo, że zakochana kobieta rozkwita, więc nie gub płatków KOCHANIE.
– A wiesz, że nie? Wracając więc do meritum. Jaki masz plan?
– Skoro zemsta najprawdopodobniej ma dosięgnąć za jednym razem Weasleya i Astorię, to może jednak plan A po lekkiej modyfikacji?
– Masz zamiar mnie uwieść czy tylko przelecieć w głównym atrium na oczach połowy ministerstwa? – zapytała kpiąco.
– I to jest pomysł – odparował – tak bardzo przeraża cię ta wizja? Uwiedzenia, nie przelecenia, bo to drugie gwarantuję, że pamiętałabyś przez całe życie i prosiła o jeszcze. Możemy sprawić, że ONI pomyślą, że coś nas łączy…
– Uwielbiam twoją skromność. Niby jak? Wszyscy wiedzą, że się nie znosimy.
– Och, o to się nie martw, ściany mają uszy, a ludzie żądni są sensacji. Nie zastanawiają się zbyt mocno nim klepną ozorem, a nam o to chodzi. Nie sądzę, żeby poddawali głębszej analizie nasze stosunki w dosłownym i przenośnym sensie. Wystarczy kilka drobnych zabiegów. Zacząć możemy choćby dziś. Zbliża się północ, w ministerstwie najprawdopodobniej jesteśmy tylko my i Stan. Wiesz, że KAŻDY ochroniarz ma długi język? Wystarczy, że wyjdziemy razem. Gdy drzwi windy się rozsuną, odskoczymy niby od siebie w popłochu. Nie obraź się, ale wyglądasz wyjątkowo niechlujnie, więc łatwo będzie zaaranżować małe bzykanko po godzinach. Do tego ja mam opinię niepoprawnego uwodziciela, co jest niewątpliwie atutem. Lubię też plotki, szczególnie te na swój temat. Gwarantuje ci, że w przeciągu tygodnia wszyscy będą przekonani, że pieprzymy się jak króliki.
– Musisz być taki wulgarny? – zapytała z wypiekami na twarzy.
– Taka moja natura. To jak Granger? Mała próba żebyśmy wypadli przekonująco?
– Zapomnij!
– Tak myślałem. Jeszcze jedno. Weasley tu nie pracuje i być może nasze wysiłki przez pewien czas będą dla niego tajemnicą. Na szczęście Astoria ma tu tłum psiapsiółek, które z ochotą doniosą jej o wszystkim, a nawet więcej. Oczywiście tylko po to żeby jej dokopać i poczuć się lepsze. Wybacz, ale w tym momencie nie mam w sobie grama empatii, bo jeżeli to co podejrzewam jest prawdą, a rzadko się mylę, to ta suka gorzko pożałuje. Wracając do Weasleya. Wątpię czy dotarłoby do niego coś subtelnego więc Granger, musisz się postarać. Wiesz, nowe ciuchy, fryzura, manicure. Codziennie rano starasz się wyglądać tak jakbyś szła na wybieg. Uśmiech masz przykleić sobie do twarzy, choćby zaklęciem trwałego przylepca. Nie mogę stracić swojej reputacji, to po pierwsze. Po drugie, nie od dziś wiadomo, że zakochana kobieta rozkwita, więc nie gub płatków KOCHANIE.
KLIK
Mam Nowy Plan
Jezu, rozdział boski! Jestem zachwycona, plan Malfoy - Granger jest boski <3
OdpowiedzUsuńCiekawe co z tego wyniknie, jestem baardzo zainteresowana, cieszę się, że rozdziały dodajesz tak szybko :)
Zyczę weny i pisz, pisz <3
http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/
ojej ten plan jest genialny<3 bardzo mi sie podoba, a Draco nie traci na uroku po prostu go uwielbiam, a zreszfa Hermionie nie zaszkodzi jak troche o siebie zadba;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za tak miłe słowa, aż chce się pisać czytając takie zachwyty :)
OdpowiedzUsuńBardzo mocne wejście. Nic dodać, nic ująć. W mojej małej wizji, tak to widziałam. Hermiona, jeżeli chce, dopnie swego. Fajna była ta wspomniana niepewność (ja widzę w tym żal) - jest przecież kobietą, żoną. A Draco... Jest po prostu sobą i to jest świetne. Taki chłodny, bystry, sprytny umysł, mający w planach zemstę doskonałą. "Choć najbardziej przeżył śmierć Freda, to na pocieszenie zarobił małą fortunę na ich wspólnym pomyśle. Ma fajną żonę, prowadzi nieustające rozmowy z portretem brata bliźniaka, a Rona ma za pomocnika trzeciej klasy." Matko, portret Freda... Powiem szczerze, że zatrzymałam się chwilę na tym fragmencie. Tak bardzo mnie urzekł. Jest taki króciutki, a mi przysłonił cały opis zasług Weasleyów.
OdpowiedzUsuńJest plan, bardzo grangerowsko-malfoyowski. Według mnie sporo smaczku, dodały te ironiczne "skarbie", "kochanie". ^^
Cóż mogę powiedzieć-dziękuję i cieszę się z pozytywnego odbioru :)
UsuńBardzo dobrze, że tak się stało. Przynajmniej Malfoy i Granger będą się wzajemnie wspierali. Podoba mi się, że Hermiona się nie poddała i nadal walczy, czyli tak jak prawdziwa Hermiona by zrobiła. Tak jak Ślizgon jestem również pełna podziwu. A czego Ron się spodziewał to ja nie wiem. On zawsze chciałby mieć wszystko podane na tacy, więc niech się nie dziwi, że jego rodzina ma takie osiągnięcia. Oni przynajmniej coś robią. W ogóle ta cała sytuacja w gabinecie Hermiony o zmianie poglądów Malfoya, no ujęła moje serce <3
OdpowiedzUsuńKurde napisałabym coś więcej, no ale opowiadanie znam już na pamięć. Trudno i tak to zrobię. Nie mogę doczekać się tego ich diabelskiego planu i metamorfozy Hermiony.
Buziaki ;*
~Silencio
Czy to znaczy, że czytając po raz, nadal odczuwasz emocje? Jeżeli tak, to cieszę się jeszcze bardziej!
UsuńPozdrawiam i zapraszam na dalsze opowiadania :) <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozmowa Draco i Hermiony była taka naturalna, ludzka, ale jednocześnie taka typowa dla ich relacji, że uśmiecham się jak głupia. Poprawiłaś mi humor, będzie dobry przez cały dzień!
OdpowiedzUsuń