17 stycznia 2015

Wierność jest nudna VII




Rozdział VII

„Ta historia opowiada, że…”

 

***

Wyjść. Jak najszybciej. To było ponad jej siły. Mimowolnie przypomniała sobie słowa piosenki słyszanej kiedyś w mugolskim radiu: „Tak dużo spraw, łączyło kiedyś nas. Myślałam, to ma sens. Już wiem, że kiedy ja, stawiałam domy z kart, nie miałeś do nich wejść. O nie…”*(klik  TO CO NAM BYŁO)

Co za ironia! Chyba cały utwór mogła odnieść do swojego małżeństwa. Nawet teraz stosowała się do pierwszych słów utworu, uciekając wręcz z domu. No cóż, uwagę Rona przyciągnie innym razem. Zastosowała się do rad Malfoya, co prawda nie miała czasu żeby kupić sobie nowe szaty czy iść do fryzjera, ale w końcu jest czarownicą i to piekielnie dobrą jeżeli już ma być szczera. Kilka prostych zaklęć i widziała w lustrze, że wygląda lepiej niż przez ostatnie dziesięć lat. Tylko oczy, w oczach czaiła się gorycz. Na jej szczęście, nikt w oczy jej nie zagląda. Znowu pomyślała o tym, że Malfoy miał rację. Zaskoczona faktem, że ten facet, choć zwykle wzbudzał jej niechęć, miał w sobie jakieś pokłady inteligencji i był dobrym obserwatorem.

 Wczoraj wszystko poszło tak jak przewidział. Zaskoczenie i niedowierzanie na twarzy Stana, było wystarczającym dowodem na to, że ich wspólnie uknuta intryga zaczyna działać. Ciekawa była, czy ochroniarz zdążył już komuś sprzedać rewelacje dnia, a właściwie nocy. No cóż, niedługo się tego dowie –  pomyślała zapinając torebkę i teleportując  się spod drzwi mieszkania do pracy.

***

 

 – Witaj Hermiono! – usłyszała przesłodzony głos swojej asystentki. – Zaparzyłam ci kawę, jeżeli miałabyś ochotę – zaszczebiotała Amanda wsadzając głowę do jej gabinetu.

– Możesz sobie darować, ty wścibska małpo! – pomyślała Hermiona. –  Po pierwsze, nie umiesz parzyć kawy. To co nią  nazywasz, nadaje się, co najwyżej, do  podlania kwiatków, ale  na pewno nie do spożycia –  o ile nie chce się odwiedzić w trybie natychmiastowym, Munga. Po drugie, dobrze wiem, że chcesz wyniuchać co tu wczoraj zaszło. Aż oczy ci wychodzą z ciekawości i nie umiesz się powstrzymać, żeby nie zerkać na bukiet herbacianych róż, które rano zastałam na swoim biurku – dodała w myślach z niekrytą satysfakcją.

 – Dziękuję, Amando – powiedziała na głos Hermiona, tym samym podejmując grę tamtej. – Przyda mi się trochę kofeiny, bo jestem tak koszmarnie nieeeewyyyyspana. – Przeciągnęła się rozkosznie w fotelu z wyczekiwaniem patrząc na zaciekawioną kobietę w drzwiach. Amanda wyglądała jak żywy znak zapytania.  – Zamknij buzię, złotko, bo nie dodaje ci to inteligencji, której i tak nie masz w nadmiarze – pomyślała z kpiną Hermiona.

– Długo wczoraj pracowałaś? – wydukała tamta.

– Och tak, właściwie można tak powiedzieć – odparła Hermiona z uśmiechem, który miała nadzieję, że wypadł przekonująco.

Amanda, nie wiedząc co więcej mogłaby powiedzieć. Musiała z żalem przyznać, że jej szefowa wygląda dziś oszałamiająco, a ona sama nie ma sposobu, żeby się dowiedzieć co było tego powodem. No cóż, będzie musiała zasięgnąć języka w przerwie na lunch, choć dobrze wiedziała, że to głównie ją będą wypytywać. Już dostała dwa samolociki. W pierwszym Caroline Forward z Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof, pytała czy wie, gdzie Hermiona dziś się wybiera, bo spotkały się w windzie i Caroline przetarła oczy ze zdumienia na widok szefowej Amandy. No cóż, Amanda wcale się nie dziwiła takiej reakcji Caroline, ponieważ Granger przyzwyczaiła wszystkich do swoich mało ciekawych garsonek, wyjętych prosto z mugolskiego świata, które nie miały w sobie grama finezji. Dziś za to, miała na sobie bardzo gustowną kreację.

         W drugim liściku, który zmaterializował się na jej biurku, tuż po ósmej, Patrick Wolff z Zarządu Klubu Gargulkowego, donosił, że widział dziś magicznego kuriera, który z samego rana zawzięcie dyskutował z ochroniarzem, na temat dostarczenia do gabinetu Granger olbrzymiego bukietu róż. Nie dziwiła się, że umieszczenie czegokolwiek w gabinecie jej szefowej,  bez wiedzy samej zainteresowanej było niezwykle trudne. Magiczne sprawdzenie bukietu musiało jednak wypaść pomyślnie skoro na własne oczy widziała go stojącego w przezroczystym wazonie, na biurku Granger. Swoim wprawnym okiem dostrzegła, że na załączonym bileciku widniało jedno słowo „Dziękuję”, wypisane zgrabnym pismem, które wydawało jej się znajome, ale za skarby Gringotta nie umiała sobie przypomnieć gdzie je wcześniej widziała. Mając nadzieję za dwie godziny dowiedzieć się więcej, zabrała się niechętnie do pracy.

***

Kiedy ich usta się zetknęły, poczuł, że pragnie go tak samo jak on jej. Świadomość jej gwałtownego pożądania sprawiła, że stracił resztkę samokontroli, którą starał się zachować do czasu aż znajdą się w pokoju. Zdjął z niej szatę i rzucił na podłogę. Kiedy rozerwał guziki jej bluzki, przypomniał sobie, że jej kształtne piersi pasują idealnie do wnętrza jego dłoni.

        Drżącymi palcami usiłowała rozpiąć mu koszulę. Kiedy wreszcie to uczyniła, położyła lodowate dłonie na jego torsie. Dotyk jej zimnych palców sprawił, że przeszedł go dreszcz rozkoszy i cały się napiął z rosnącego pożądania. Popchnął ją brutalnie na łóżko. Jęknęła w oczekiwaniu. Pocałowała jego szyję jednocześnie wbijając swoje szkarłatne paznokcie w jego piegowate ramiona. Zapach jej ciała doprowadzał go do obłędu.

         Jego ciało niecierpliwiło się, dopominając o swoje prawa. Choć próbował jeszcze przez chwilę się powstrzymać, to czuł, że musiał się w nią zanurzyć tak samo jak musiał oddychać. Gdy ją wypełnił, wyprężyła się wciągając głęboko powietrze. Ugięła kolana wysuwając do przodu biodra, żeby mógł w niej zatonąć.

***

 – Nie ma sprawy Wielki De – powiedział Harry i z uśmiechem odłożył słuchawkę. Czuł się naprawdę wyluzowany. Po wczorajszej rozmowie z Ginny wpadł w ojcowską panikę, jednak po głębszym zastanowieniu stwierdził, że faktycznie przesadza. Musiał umówić się dzisiaj z Malfoyem i porozmawiać o zaistniałej sytuacji. Ich dzieci, mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi, darzyły się sympatią i nawet żartowali czasami z Draconem, że jeszcze zostaną rodziną. Scorpius nieustająco pozostawał pod urokiem Lily, a tej małej kokietce najwyraźniej to schlebiało. Jak tak teraz o tym pomyślał, doszedł do wniosku, że niemiałby nic przeciwko takiemu obrotowi sprawy i zamiast rewelacji Brown wolałby usłyszeć jakąś romantyczną historię z udziałem tych dwojga. Tylko nie za bardzo romantyczną, co to, to nie! Lepiej niech młody Malfoy trzyma ręce przy sobie! Niestety zaraz przypomniał sobie, że jego córka ma dopiero jedenaście lat więc było mało możliwe, żeby już interesowała się płcią przeciwną. Ugh, na szczęście! Co też mu przychodzi do głowy. Podniósł wazon z proszkiem Fiuu i wysłał swoją głowę do sekretariatu Malfoya.

– Witaj, Bianko, zastałem Malfoya?

– Dzień dobry, panie Potter. Miło pana, yhm, widzieć. Niestety, pan Malfoy wyszedł na lunch. Nie wiem o której wróci.

– Dobrze, zostaw mu notkę, że chcę z nim porozmawiać. Nie orientujesz się gdzie znajdę Hermionę?

– No, jakby tu powiedzieć. Wyszła. Razem z panem Malfoyem.

– Hermiona wyszła z Malfoyem? Jesteś pewna?

– O tak! Całe Ministerstwo o tym huczy. Wczoraj razem wyszli z pracy. Stan mi mówił osobiście, że zachowywali się dość tajemniczo, wydawało się jakby, jakby między nimi coś się wydarzyło. A dzisiaj rano Malfoy…

– Przestań, Bianko. Wiesz, że nie lubię plotek. Nie życzę sobie wysłuchiwania takich rewelacji na temat moich przyjaciół! – rzucił i zniknął w płomieniach.

 

***

godzinę wcześniej

Wszedł bez pukania.

 – Masz dwie rzeczy do wyboru: albo stąd wyjdziesz, albo się wyniesiesz – warknął do Amandy, która spiorunowała go wzrokiem.

– Trochę kultury! Właśnie, rozmawiam z panią Granger  – zawołała oburzona kobieta.

– Tak, Amanda chciała pożyczyć sukienkę na nadchodzącą maskaradę – przyznała z rozbawieniem Hermiona, bo zdawała sobie sprawę, że powód jej rozmowy ze swoją asystentką jest całkiem inny, a jej zainteresowanie kreacjami Hermiony, to tylko kiepska wymówka.

– Możesz jej pożyczyć co najwyżej ramę od obrazu. Pójdzie na bal jako obraz. Nędzy i rozpaczy – dodał z szyderczym uśmiechem.

Amanda wypadła z gabinetu trzaskając drzwiami. Jej twarz wyglądała jak po spotkaniu drugiego stopnia ze sklątką tylnowybuchową.

– Potrafisz być czarujący – westchnęła Hermiona  – niemniej jednak jestem ci wdzięczna, że pozbyłeś się tej wywłoki.

– Zawsze do usług – ukłonił się malowniczo. – Od kogo to masz? – wskazał na bukiet.

– Od Królika Bugsa – odpowiedziała, nim zdążyła się zastanowić.

– To nowa ksywa Pottera?

– Nie, ale muszę mu ją podsunąć – wyszczerzyła się w uśmiechu.

– Więc?

– Od wdzięcznego interesanta, jeżeli już musisz wiedzieć – powiedziała rumieniąc się uroczo.

– CO?! Dostajesz kwiaty od klientów?

– Petentów, Malfoy, petentów – mruknęła z politowaniem kręcąc głową.

– Wszystko jedno, nie życzę sobie tego! – krzyknął tak głośno, że Amanda odwróciła się ze strachem.

– TY sobie nie życzysz? A co niby masz do tego?! – zdenerwowała się Hermiona.

– Zaufaj mi, nasz plan – szepnął. –  NATYCHMIAST JE WYRZUĆ ALBO JA TO ZROBIĘ! – dodał głośniej.

Teraz na korytarzu, przed gabinetem Hermiony zebrała się już spora grupka zaciekawionych czarodziejów. Malfoy złapał wazon z kwiatami i rzucił przez długość pokoju, tłukąc przy tym szybę dzielącą biuro Hermiony od boksu, który zajmowała jej asystentka.

– Wychodzimy! – warknął tak, żeby wszyscy słyszeli, a ciszej dodał – wynagrodzę ci to.

Wstała lekko zmieszana, machnęła różyczką mrucząc reparo, na co szyba i wazon wróciły do stanu przed wybuchem Malfoya. Z kamienną twarzą sprawiła, że resztki kwiatów zniknęły, wzięła torebkę i stanęła gotowa do wyjścia.

Malfoy podał jej ramię, na co ona z uniesionymi ze zdziwienia brwiami, podała mu rękę.

– Malfoy, musisz pokazywać swoje dziwactwa przed połową Ministerstwa? –warknęła.

– Nie mam żadnych dziwactw! To są "special effects"! – rzucił Malfoy z rozbrajającym uśmiechem i otworzył jej drzwi.

    

*-Słowa piosenki Red Lips „To co nam było”

 
 

15 komentarzy:

  1. hahaha padlam rodzial genialny, nie moge opanowac smiechu ;) Draco to genialny aktor ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I proszę w takim razie o polecanie :)

      Usuń
    2. A zapomnialam zapytac kiedy mozna sie spodziewac kolejnego rozdzialu;) oczywiscie ze polece

      Usuń
    3. Z pewnością jutro a może jeszcze dziś w okolicach północy. Na razie się restartuję i mykam z mężem do kina, ale łapie się na tym, że cały czas w głowie piszę ciąg dalszy więc na pewno będzie coś niebawem :P

      Usuń
  2. Boże, ja też padłam! :D Uwielbiam to opowiadanie, OMG, serio się zakochałam.
    Ale szybko dodajesz rozdziały <3
    Pisz, pisz! <3
    http://w-chmurach-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdy tylko przeczytałam "To co nam było..." zaczęłam nucić i podśpiewywać. Chyba powinnam iść już spać. XD Bardzo wkurzająca asystentka. Taka typowa ciekawska, niby cicha, fałszywa. Uh, irytuje mnie. Początkowo myśli Hermiony dały radę ocieplić sytuację: "– Zamknij buzię, złotko, bo nie dodaje ci to inteligencji, której i tak nie masz w nadmiarze – pomyślała z kpiną Hermiona." - brawo Hermiono! Fajnie wpleciona scena kochanków. Oby był to Ron i Astoria. Chyba będę to shippować. :D Gdy dobrnęłam do końca sceny z Harrym, chyba miałam podobną minę, jaką miała Amanda. ;p
    "– Możesz jej pożyczyć co najwyżej ramę od obrazu. Pójdzie na bal jako obraz. Nędzy i rozpaczy – dodał z szyderczym uśmiechem." Dziękujemy Draco! ;D
    Końcówka już do końca mnie rozbawiła. Special Effects by D.Malfoy były świetne! :D
    Dziś już dalej nie dam rady.
    Wpadnę jutro, mam nadzieję, że będę miała taką możliwość. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, uwielbiałam pisać Amandę, to taka typowa, biurowa kretynka xD zupełnie taka jak ją opisałaś, nie znoszę takich ludzi :P pozdrawiam i zapraszam :)

      Usuń
  5. Ugh... Amanda... w sumie nawet pasowałaby do Rona. Naprawdę taka wścibska, irytująca małpa. Na miejscu Hermiony już dawno zatrudniłabym kogoś innego, tym bardziej, że nie umie parzyć kawy. Masakra! Jejku, ale Ron jest durny. Ma w domu taką piękną kobietę, a szuka nie wiadomo czego. To samo z Astorią, mając takiego faceta jak Draco, nie wypuszczałabym go z domu. No, ale cóż idiotów na tym świecie nie brakuje. Malfoy jak zawsze szarmancki dżentelmen wobec Amandy. Ale tak w sumie, to mu się nie dziwię. Ahh.. ten Draco, taki zazdrośnik :D
    Rozdział jak każdy świetny ;*
    ~Silencio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wspomniałam, Amandę mi się dobrze pisało :D Draco i jego stosunek do "mózgowej ameby" <3. Bardzo dziękuję za kolejny komentarz :*

      Usuń
  6. Ubóstwiam to opowiadanie! A scena z ramą od obrazu jest mistrzowska :D lecę czytać kolejne rozdziały, czeka mnie nieprzespana noc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. A komentarz o ramie od obrazu zasłyszany bodajże w Miodowych Latach lub innym, podobnym sitcomie :) jak dla mnie jeden z lepszych w swoim rodzaju :D

      Usuń
  7. Amanda, nie wiedząc co więcej mogłaby powiedzieć. Musiała z żalem przyznać, że jej szefowa wygląda dziś oszałamiająco, a ona sama nie ma sposobu, żeby się dowiedzieć co było tego powodem.
    Czy to nie powinno być jedno zdanie? xd

    A special effects mnie rozwaliło. XDD

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham cię, a szczególnie to że tworzysz takie boskie opowiadania ���� Draco jest PERFECT!!! �� No i te rozmowy między nimi ❤️��

    OdpowiedzUsuń