Witajcie. Poniżej zamieszczam prolog nowego
opowiadania. Jeszcze nie wiem, jak często będę dodawała rozdziały, to chyba
będzie zależało od Waszej ciekawości, ale na pewno nie rzadziej niż raz
na miesiąc :) Prolog jest dość krótki, ale rozdziały będą porównywalne
z tymi "Wjn", a może dłuższe. Pomysł na nie zaczerpnęłam z pewnej
książki, więc nie jest zbyt oryginalny, a już na pewno nie autorski, ale wydaje
mi się, że w kontekście dramione, może być całkiem ciekawy. Kto zna twórczość
Margit Sandemo i jej SoLL, od razu zauważy podobieństwo i rozpozna teksty
wzięte z książki, choć nie będą one oznaczone cudzysłowami. Opowiadanie, będzie raczej odtworzeniem głównego
wątku z książki, ale żeby nie był to plagiat (kurcze i tak mam wątpliwości czy mogę sobie tak po prostu bawić się czyimś tekstem, nawet gdy tego nie ukrywam), oczywiście zostaną
wprowadzone potrzebne zmiany JEDNAK ZAZNACZAM, ŻE CZĘŚĆ TEKSTU JEST ZWYCZAJNIE SKOPIOWANA (i dostosowana do mojego opowiadania). Myślę też, że całość będzie raczej miała podobną fabułę, choć ten
szablon jest wykorzystywany w wielu romansach więc tym razem nie bardzo wiem na
kogo miałabym się powołać. Zapewne też najważniejsze fragmenty, będą
żywcem wyjęte z książki, niektóre dialogi, których zmiana wprowadziłaby chaos,
też będą pracą odtwórczą, polegającą na zmianie imion i wprowadzeniu
niezbędnych informacji, mających na celu oddanie charakteru świata o którym
piszę ja. Nie traktujcie więc tego opowiadania jako mój indywidualny pomysł, bo
nim nie jest, ale nie mogę się oprzeć, żeby owo dramione było podobne do
historii z książki p.Sandemo. Ogólny klimat i opisy chwil najpiękniejszych wzruszeń nie należą do mnie i nie mi jesteście winni oklaski. Mam nadzieję, że mimo wszystko opowiadanie Wam się spodoba, szczególnie
osobom, które nie znają zakończenia, bo dopiero w epilogu zamieszczę wszelkie
szczegółowe informacje dotyczące oryginału. Liczę na szczere
opinie. Miłego czytania!
EDIT: 15 lipca 2015r.
Historia zbliża się ku końcowi, więc postanowiłam
również w prologu zamieścić informacje na temat oryginału. Cześć z Was, fanów
Sagi o Ludziach Lodu, już zorientowała się na czyjej historii oparłam swoje
dramione. Tym co zakończenia nadal nie znają, myślę, że ta informacja nie
zrobi krzywdy, bo opowiadanie się powoli kończy, a czytając notkę o mnie,
wiedzą, że będzie to happy end. Wierzę, że nie będą chcieć spojlerów i po
oryginał sięgną wraz z ostatnim przeczytanym zdaniem tutaj. W mojej historii
zostały też wprowadzone wątki tylko moje. Nie umiałam pisać tylko na
podstawie książki, czułam się związana ramami jakich nie znoszę, a czasami miałam po prostu silne wyrzuty sumienia, bo gdy przemyślałam sprawę, to chyba nie spodobał mi się własny pomysł, który na początku wydawał się być genialny (może dlatego, że w Ludziach Lodu niewiele da się zmienić). Wyżywam się
więc w wątkach o Harrym i Petuni. Zmieniłam też trochę fabułę oryginału
wprowadzając postać Tomasa, którego pierwowzorem u p.Sandemo jest Tarjei i
pastor, bodajże Martinius (muszę to sprawdzić). Zachęcam gorąco wszystkich do
przeczytania całej Sagi o Ludziach Lodu, a czytając historię miłości Alexandra
i Cecylii w piątym tomie, pt. Grzech Śmiertelny, na którym oparłam swoje
dramione, pamiętajcie o mnie i mojej pisaninie :)
Prolog
Hermiona Granger stała na dziobie statku i obserwowała jak wpływa on do portu w Tilibury.
Pogoda była paskudna i przez to statek był bardzo opóźniony. Młoda
czarownica przeklinała w duchu, że nie wybrała tradycyjnego dla siebie sposobu
przemieszczania się, czyli teleportacji. Czuła jednak, że jej stan wewnętrzny
nie sprzyjał temu środkowi lokomocji, a na podróżowanie siecią Fiuu po prostu
nie miała ochoty. – W końcu te mugolskie środki transportu nie są takie
złe – myślała decydując się na podróż statkiem. Teraz jednak żałowała
szczerze swej pochopnej decyzji. Lutowy, wczesny zmierzch zapadł już
nad portem i całym miastem, a ona musiała jeszcze dostać się do Londynu.
Pomyślała, że chyba skorzysta z usług Błędnego Rycerza, bo nadal nie czuła
się na siłach korzystać z szybszych rozwiązań. Zgniły, wilgotny chłód sprawiał,
że od czasu do czasu musiała chuchać w palce, by je ogrzać, bo marzła mimo
futrzanych rękawic na które wcześniej rzuciła zaklęcie rozgrzewające. Musiało
już się wyczerpać, bo czuła, że nie jest w stanie swobodnie ruszać rękoma. To
jednak wielka przyjemność czuć na twarzy powiew morskiego powietrza, swoista
magia natury, warto było trochę pomarznąć. Kiedy się tak stoi na dziobie statku
płynącego przed siebie, wydaje się, że człowiek włada całym światem. No cóż,
ona nie władała nawet tą częścią świata, która należała do niej – pomyślała z
goryczą.
Wydarzenia z ostatnich dni wspominała dość
niechętnie. Co ona właściwie zrobiła ze swoim życiem? No, może nie
wszystko było wyłącznie jej winą!
– Nie byłabym w stanie ponownie spotkać Draco Malfoya, – pomyślała chyba już setny raz podczas tej podróży. – Nie mogłabym spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że znam jego sekretne obciążenie.
Czyż mogła przypuszczać, że ta
znajomość będzie dla niej jeszcze bardziej bolesna niż w czasach
Hogwartu? Hermiona nigdy sobie do końca nie uświadomiła, co właściwie
znaczy dla niej Malfoy. Wspominała pierwsze z nim spotkanie, po wojnie. To
był dzień, w którym była wyjątkowo przerażona i smutna, bo otrzymała właśnie z
domu straszne wiadomości. Siedziała w hotelowym pokoju i nie miała siły wracać
na konferencję w której uczestniczyła. Draco Malfoy wszedł do niej
przez pomyłkę i po początkowym szoku i kilku charakterystycznych dla niego
uszczypliwościach, w ciągu dość krótkiej rozmowy zdołał jej przywrócić ochotę
do życia. Była wtedy niesamowicie zaskoczona, bo czuła, że mimo wcześniejszych
uprzedzeń, jest w stanie go polubić. Widać było, że się zmienił. Owszem, nadal
nie przebierał w słowach, ale był jakiś taki – bardziej ludzki?
Musiała przyznać, że to był początek ich dość zaskakującej i szczególnej
przyjaźni. Malfoy potem kilkakrotnie wspierał ją w tym trudnym
świecie intryg i podejrzeń jakim było Ministerstwo Magii. Pomyśleć, że
zgładzenie Voldemorta powinno zbliżyć do siebie ludzi. Nic bardziej
mylnego. Przekonała się o tym na własnej skórze. Na szczęście zwykle obok
pojawiał się były Ślizgon. Jego obecność od czasu tamtego spotkania, zawsze
napełniała ją radością. Był jednym z aurorów, mimo to, pozostał mężczyzną
niezwykle przystojnym, obdarzonym siłą i autorytetem. Jego jasne włosy,
męskie, szlachetne rysy, szare oczy, smutny uśmiech... Och, ten uśmiech który
później w tak groteskowy sposób stał się przyczyną jej upadku!
Draco Malfoy, odkąd sięgała pamięcią, był zawsze zamknięty w sobie i
powściągliwy. Nic się nie zmieniło. Od czasu ich niefortunnego
spotkania, okazywał, że ją lubi na swój przewrotny sposób, lecz nic więcej. Dla
niej był kimś, na kim mogła polegać, prawdziwym przyjacielem, który się o nią
troszczył bez względu na plotki jakie o nich krążyły. Dlaczego więc poznanie
jego szczególnej tajemnicy sprawiało tyle bólu? Czyżby jej, córce mugoli,
przyjaciółce domowych skrzatów, nie starczało wielkoduszności? Dlaczego była
tak wzburzona? To Tomas, czarodziejski przyjaciel, poznany gdzieś w
dalekiej delegacji, interesujący się zawiłościami ludzkiej natury, wyjaśnił jej
zagadkę Malfoya. Podobno Grindelwald i sam Dumbledore też byli podejrzewani o
takie skłonności. Podczas wizyty w domu, Tomas powiedział jej więcej, niżby
chciała wiedzieć.
No, a ona, głupia, jak na to
zareagowała? Była, oczywiście dość zmieszana i nie wiedzieć czemu smutna, ale
to chyba naturalne? Nigdy nie przyszłyby jej do głowy TAKIE rzeczy! Czy jednak
koniecznie musiała rzucić się w ramiona Tomasa, tylko dlatego, że miał
taki sam smutny uśmiech jak Malfoy? I że byli do siebie tak bardzo podobni? O
naiwności czarodzieja! No dobrze, podobieństwo fizyczne w sumie nie było
tak wielkie biorąc pod uwagę, że zwykle ją i Tomasa brano za rodzeństwo, a
Malfoy przecież był całkiem inny z wyglądu. Jednak uśmiech i charakter panowie
mieli bardzo podobny.
Niczego w życiu Hermiona
Granger nie żałowała tak, jak późniejszego, krótkiego, rozgorączkowanego
spotkania z Tomasem. Jakie to było nędzne! Byli dwojgiem ludzi, gorzko
rozczarowanych i niewyobrażalnie samotnych. Oboje tak samo spragnieni
miłości, albo – żeby określić rzecz bardziej brutalnie –
spragnieni fizycznej jej strony. A teraz było jej wstyd. Jeśli
kiedykolwiek wyjdzie za mąż, będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swym
małżonkiem i wyznać mu, że nie jest dziewicą. Może to głupie w obecnych
czasach, ale ona miała swoje zasady i chciała być im wierna. Nie spodziewała
się, że tak ciężko je zachować wystawionym na pokuszenie. Opieranie się Ronowi
było jakieś bardziej proste. Tak łatwo oceniała wtedy Ginny i Harry'ego, tak bardzo
kpiła w duchu z nieostrożnych koleżanek i znajomych, które "znalazły
się w kłopocie". Oj gorzka to była lekcja dla panny Granger.
Ciekawie sie zaczyna nawet bardzo,
OdpowiedzUsuńCzyxby Hermiona zaszla w ciaze po pierwszym razie i teraz ucieka.
Bede sledzila bloga z niecierpliwoscia zreszta tak jak zawsze ;)
Zapraszam pod post z dyskusją nad Sim,K :)
UsuńHermiona w ciąży? nie.
OdpowiedzUsuńTu chodzi o Malfoya. O to COŚ. I o to, że Draco nie będzie miał do niej na koniec żalu, że się przespała z kimś innym (swoją drogą szkoda, że to zrobiła).
Zapraszam pod post z dyskusją nad Sim,K :)
UsuńZapowiada się ciekawie. Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam pod post z dyskusją nad Sim,K :)
Usuńbrzmi ciekawie
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, mam nadzieję, że dalsza część nie zawiedzie :)
UsuńZapraszam pod post z dyskusją nad Sim,K :)
UsuńMiałam wpaść, więc jestem. Zapowiada się ciekawie, chyba będzie co czytać w nocy ;3 Jak chcessz sprawdzić czydobrze mi idzie zobacz: http://dramione-bjjjk-nel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńP.S. Dzięki za rady i pomoc, jesteś super ;)
Witaj. Nie spodziewałam się, że jednak przyjdziesz :) Dziękuję. Wpadnę jak tylko skończę kolejną część miniatury. Pozdrawiam!
UsuńGenialne
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się wątek początkowy :D
Ciekawy, fajnie napisany :)
Bardzo mnie to cieszy, dziękuję :)
Usuń