29 stycznia 2015

Szach i mat, Kochanie Prolog


Witajcie. Poniżej zamieszczam prolog nowego opowiadania. Jeszcze nie wiem, jak często będę dodawała rozdziały, to chyba będzie zależało od Waszej ciekawości, ale na pewno nie rzadziej niż raz na miesiąc  :) Prolog jest dość krótki, ale rozdziały będą porównywalne z tymi "Wjn", a może dłuższe. Pomysł na nie zaczerpnęłam z pewnej książki, więc nie jest zbyt oryginalny, a już na pewno nie autorski, ale wydaje mi się, że w kontekście dramione, może być całkiem ciekawy. Kto zna twórczość Margit Sandemo i jej SoLL, od razu zauważy podobieństwo i rozpozna teksty wzięte z książki, choć nie będą one oznaczone cudzysłowami. Opowiadanie, będzie raczej odtworzeniem głównego wątku z książki, ale żeby nie był to plagiat (kurcze i tak mam wątpliwości czy mogę sobie tak po prostu bawić się czyimś tekstem, nawet gdy tego nie ukrywam), oczywiście zostaną wprowadzone potrzebne zmiany JEDNAK ZAZNACZAM, ŻE CZĘŚĆ TEKSTU JEST ZWYCZAJNIE SKOPIOWANA (i dostosowana do mojego opowiadania). Myślę też, że całość będzie raczej miała podobną fabułę, choć ten szablon jest wykorzystywany w wielu romansach więc tym razem nie bardzo wiem na kogo miałabym się powołać. Zapewne też najważniejsze fragmenty, będą żywcem wyjęte z książki, niektóre dialogi, których zmiana wprowadziłaby chaos, też będą pracą odtwórczą, polegającą na zmianie imion i wprowadzeniu niezbędnych informacji, mających na celu oddanie charakteru świata o którym piszę ja. Nie traktujcie więc tego opowiadania jako mój indywidualny pomysł, bo nim nie jest, ale nie mogę się oprzeć, żeby owo dramione było podobne do historii z książki p.Sandemo. Ogólny klimat i opisy chwil najpiękniejszych wzruszeń nie należą do mnie i nie mi jesteście winni oklaski. Mam nadzieję, że mimo wszystko opowiadanie Wam się spodoba, szczególnie osobom, które nie znają zakończenia, bo dopiero w epilogu zamieszczę wszelkie szczegółowe informacje dotyczące oryginału. Liczę na szczere opinie. Miłego czytania!
EDIT: 15 lipca 2015r.
Historia zbliża się ku końcowi, więc postanowiłam również w prologu zamieścić informacje na temat oryginału. Cześć z Was, fanów Sagi o Ludziach Lodu, już zorientowała się na czyjej historii oparłam swoje dramione. Tym co zakończenia nadal nie znają, myślę, że ta informacja nie zrobi krzywdy, bo opowiadanie się powoli kończy, a czytając notkę o mnie, wiedzą, że będzie to happy end. Wierzę, że nie będą chcieć spojlerów i po oryginał sięgną wraz z ostatnim przeczytanym zdaniem tutaj. W mojej historii zostały też wprowadzone wątki tylko moje. Nie umiałam pisać tylko na podstawie książki, czułam się związana ramami jakich nie znoszę, a czasami miałam po prostu silne wyrzuty sumienia, bo gdy przemyślałam sprawę, to chyba nie spodobał mi się własny pomysł, który na początku wydawał się być genialny (może dlatego, że w Ludziach Lodu niewiele da się zmienić). Wyżywam się więc w wątkach o Harrym i Petuni. Zmieniłam też trochę fabułę oryginału wprowadzając postać Tomasa, którego pierwowzorem u p.Sandemo jest Tarjei i pastor, bodajże Martinius (muszę to sprawdzić). Zachęcam gorąco wszystkich do przeczytania całej Sagi o Ludziach Lodu, a czytając historię miłości Alexandra i Cecylii w piątym tomie, pt. Grzech Śmiertelny, na którym oparłam swoje dramione, pamiętajcie o mnie i mojej pisaninie :)
Prolog

         Hermiona Granger stała na dziobie statku i obserwowała jak wpływa on do portu w Tilibury. Pogoda była paskudna i przez to statek był bardzo opóźniony. Młoda czarownica przeklinała w duchu, że nie wybrała tradycyjnego dla siebie sposobu przemieszczania się, czyli teleportacji. Czuła jednak, że jej stan wewnętrzny nie sprzyjał temu środkowi lokomocji, a na podróżowanie siecią Fiuu po prostu nie miała ochoty.  – W końcu te mugolskie środki transportu nie są takie złe – myślała decydując się na podróż statkiem. Teraz jednak żałowała szczerze swej pochopnej decyzji. Lutowy, wczesny zmierzch zapadł już nad  portem i całym miastem, a ona musiała jeszcze dostać się do Londynu. Pomyślała, że chyba skorzysta z usług Błędnego Rycerza, bo nadal nie czuła się na siłach korzystać z szybszych rozwiązań. Zgniły, wilgotny chłód sprawiał, że od czasu do czasu musiała chuchać w palce, by je ogrzać, bo marzła mimo futrzanych rękawic na które wcześniej rzuciła zaklęcie rozgrzewające. Musiało już się wyczerpać, bo czuła, że nie jest w stanie swobodnie ruszać rękoma. To jednak wielka przyjemność czuć na twarzy powiew morskiego powietrza, swoista magia natury, warto było trochę pomarznąć. Kiedy się tak stoi na dziobie statku płynącego przed siebie, wydaje się, że człowiek włada całym światem. No cóż, ona nie władała nawet tą częścią świata, która należała do niej – pomyślała z goryczą.
Wydarzenia z ostatnich dni wspominała dość niechętnie. Co ona właściwie zrobiła ze swoim życiem? No, może nie wszystko było wyłącznie jej winą!

– Nie byłabym w stanie ponownie spotkać Draco Malfoya, – pomyślała chyba już setny raz podczas tej podróży. – Nie mogłabym spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że znam jego sekretne obciążenie.
Czyż mogła przypuszczać, że ta znajomość będzie dla niej jeszcze bardziej bolesna niż w czasach Hogwartu? Hermiona nigdy sobie do końca nie uświadomiła, co właściwie znaczy dla niej Malfoy. Wspominała pierwsze z nim spotkanie, po wojnie. To był dzień, w którym była wyjątkowo przerażona i smutna, bo otrzymała właśnie z domu straszne wiadomości. Siedziała w hotelowym pokoju i nie miała siły wracać na konferencję w której uczestniczyła. Draco Malfoy wszedł do niej przez pomyłkę i po początkowym szoku i kilku charakterystycznych dla niego uszczypliwościach, w ciągu dość krótkiej rozmowy zdołał jej przywrócić ochotę do życia. Była wtedy niesamowicie zaskoczona, bo czuła, że mimo wcześniejszych uprzedzeń, jest w stanie go polubić. Widać było, że się zmienił. Owszem, nadal nie przebierał w słowach, ale był jakiś taki  –  bardziej ludzki? Musiała przyznać, że to był początek ich dość zaskakującej i szczególnej przyjaźni. Malfoy potem kilkakrotnie wspierał ją  w tym trudnym świecie intryg i podejrzeń jakim było Ministerstwo Magii. Pomyśleć, że zgładzenie Voldemorta powinno zbliżyć do siebie ludzi. Nic bardziej mylnego. Przekonała się o tym na własnej skórze. Na szczęście zwykle obok pojawiał się były Ślizgon. Jego obecność od czasu tamtego spotkania, zawsze napełniała ją radością. Był jednym z aurorów,  mimo to, pozostał mężczyzną niezwykle przystojnym, obdarzonym siłą i autorytetem. Jego jasne włosy, męskie, szlachetne rysy, szare oczy, smutny uśmiech... Och, ten uśmiech który później w tak groteskowy sposób stał się przyczyną jej upadku!
            Draco Malfoy, odkąd sięgała pamięcią, był zawsze zamknięty w sobie i powściągliwy.   Nic się nie zmieniło. Od czasu ich niefortunnego spotkania, okazywał, że ją lubi na swój przewrotny sposób, lecz nic więcej. Dla niej był kimś, na kim mogła polegać, prawdziwym przyjacielem, który się o nią troszczył bez względu na plotki jakie o nich krążyły. Dlaczego więc poznanie jego szczególnej tajemnicy sprawiało tyle bólu? Czyżby jej, córce mugoli, przyjaciółce domowych skrzatów, nie starczało wielkoduszności? Dlaczego była tak wzburzona? To Tomas, czarodziejski przyjaciel, poznany gdzieś w dalekiej delegacji, interesujący się zawiłościami ludzkiej natury, wyjaśnił jej zagadkę Malfoya. Podobno Grindelwald i sam Dumbledore też byli podejrzewani o takie skłonności. Podczas wizyty w domu, Tomas powiedział jej więcej, niżby chciała wiedzieć.
No, a ona, głupia, jak na to zareagowała? Była, oczywiście dość zmieszana i nie wiedzieć czemu smutna, ale to chyba naturalne? Nigdy nie przyszłyby jej do głowy TAKIE rzeczy! Czy jednak koniecznie musiała rzucić się w ramiona Tomasa, tylko dlatego, że miał taki sam smutny uśmiech jak Malfoy? I że byli do siebie tak bardzo podobni? O naiwności czarodzieja! No dobrze, podobieństwo fizyczne w sumie nie było tak wielkie biorąc pod uwagę, że zwykle ją i Tomasa brano za rodzeństwo, a Malfoy przecież był całkiem inny z wyglądu. Jednak uśmiech i charakter panowie mieli bardzo podobny.
Niczego w życiu Hermiona Granger nie żałowała tak, jak późniejszego, krótkiego, rozgorączkowanego spotkania z Tomasem.  Jakie to było nędzne! Byli dwojgiem ludzi, gorzko rozczarowanych i niewyobrażalnie samotnych. Oboje tak samo spragnieni miłości, albo  –  żeby określić rzecz bardziej brutalnie  –  spragnieni fizycznej jej strony. A teraz było jej wstyd. Jeśli kiedykolwiek wyjdzie za mąż, będzie musiała stanąć twarzą w twarz ze swym małżonkiem i wyznać mu, że nie jest dziewicą. Może to głupie w obecnych czasach, ale ona miała swoje zasady i chciała być im wierna. Nie spodziewała się, że tak ciężko je zachować wystawionym na pokuszenie. Opieranie się Ronowi było jakieś bardziej proste. Tak łatwo oceniała wtedy Ginny i Harry'ego, tak bardzo kpiła w duchu z nieostrożnych koleżanek i znajomych, które "znalazły się w kłopocie". Oj gorzka to była lekcja dla panny Granger.

13 komentarzy:

  1. Ciekawie sie zaczyna nawet bardzo,
    Czyxby Hermiona zaszla w ciaze po pierwszym razie i teraz ucieka.
    Bede sledzila bloga z niecierpliwoscia zreszta tak jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hermiona w ciąży? nie.
    Tu chodzi o Malfoya. O to COŚ. I o to, że Draco nie będzie miał do niej na koniec żalu, że się przespała z kimś innym (swoją drogą szkoda, że to zrobiła).

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się ciekawie. Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, mam nadzieję, że dalsza część nie zawiedzie :)

      Usuń
    2. Zapraszam pod post z dyskusją nad Sim,K :)

      Usuń
  5. Miałam wpaść, więc jestem. Zapowiada się ciekawie, chyba będzie co czytać w nocy ;3 Jak chcessz sprawdzić czydobrze mi idzie zobacz: http://dramione-bjjjk-nel.blogspot.com/
    P.S. Dzięki za rady i pomoc, jesteś super ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj. Nie spodziewałam się, że jednak przyjdziesz :) Dziękuję. Wpadnę jak tylko skończę kolejną część miniatury. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Genialne

    Bardzo podoba mi się wątek początkowy :D
    Ciekawy, fajnie napisany :)

    OdpowiedzUsuń