25 stycznia 2015

Wierniość jest nudna XIII


Rozdział XIII

Zemsta za zemstę?

***

Był ostatni wieczór przed powrotem do Londynu. Czuła lekki niepokój. To już jutro. Jutro przyjdzie jej się zmierzyć z rzeczywistością. Ten tydzień był jak sen. Sen na jawie – uśmiechnęła się na to porównanie. Było cudownie! I nie chodziło jej tylko o piękno Teneryfy, plażę, piasek, słońce, ale o uczucie, jakie gościło w jej sercu. To ono wyparło całą zgniliznę jaka zalegała w jej ciele od czasu zdrady Rona. Nigdy by nie przypuszczała, że po takim ciosie, tak szybko się pozbiera. Niech sobie inni myślą, że to czas leczy rany, ona wiedziała swoje. Nie, nie żeby zapomniała to upokorzenie, ten żal, tą otaczającą ją beznadziejność, nie. Po prostu teraz już nie bolało, no dobrze, jeszcze trochę ćmiło, ale nie chciała oglądać się do tyłu. Czekała ją przeprawa z Ronem, rozmowa z dziećmi – ta będzie trudniejsza – i z przyjaciółmi. Była gotowa na ciekawskie spojrzenia w pracy i na walkę. Tak, bo to będzie walka, ale ona nie podda się zbyt łatwo. Nie odpuści. Może przy okazji coś zyska?

Z zamyślenia wyrwał ją jerzyk jednobarwny, dobijający się do okna ich sypialni. Wpuściła niecierpliwego ptaszka, który upuścił jej na łóżko zwinięta karteczkę i odleciał, chyba w obawie, że znowu ktoś, gdzieś go wyśle.

„Zapraszam Ciebie na to spotkanie
I wtedy wrócisz ty do domu po dziesiątej
Ale nic Ci się nie stanie.
Czy Ty się zgodzisz  –  ja tego nie wiem,
To nienormalne i nachalne z mojej strony
Ale będzie nam jak w niebie.
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam…”

No dobra, wrócisz do domu jeszcze później. Czekam na Ciebie na zachodniej plaży. Załóż coś seksownego!

D.

Co też on znowu wymyślił –  zaczęła zastanawiać się Hermiona, jednocześnie uśmiechając się szeroko. Draco uwielbiał ją zaskakiwać, a ona musiała przyznać, że lubi jego niespodzianki. Czuła, że poznali się o wiele lepiej niż planowali, ale nie przeszkadzało im to. Codziennie wieczorem szli na spacer wzdłuż plaży na której stał ich domek, lub siadali na pomoście obserwując zachód słońca lub gwiazdy. Tutaj magia była widoczna w każdym podmuchu wiatru, w każdym promieniu słońca. Przypomniała sobie jak pewnego razu, Draco ściągnął ją z łóżka, opatulił w kołdrę i zaniósł wyrywającą się, na pomost. Była ciepła noc, właściwie jej końcówka, dopiero świtało. Nad horyzontem, niebo robiło się lekko różowe.

 – Zobaczymy wschód słońca. Tyle zachodów już widzieliśmy, a ja jeszcze ani razu nie widziałem początku jego drogi po niebie.

 – Jesteś szalony – przestała się wyrywać i mocniej wtuliła w jego tors.

 – Oszalałem na twoim punkcie – szepnął jej do ucha, a jej po plecach przeszedł dreszcz rozkoszy, niemający nic wspólnego z tym, że była w samiutkiej koszulce, okryta jedynie cienką kołdrą.


– Też nigdy nie widziałam wschodu słońca. Nie było jakoś okazji.

– Więc to nasz kolejny pierwszy raz – mruknął i pocałował ją delikatnie.

Kochali się na pomoście. Bez pośpiechu, z czułością. Rytm ich pieszczot dopasowany był do rytmu pojawiającego się słońca…

Otrząsnęła się ze wspomnień. Będzie jej tego brakowało, tej spontaniczności, tej beztroski. Nie spodziewała się, że Draco Malfoy jest taki romantyczny. Cóż, ona też nie myślała, że takie rzeczy ją ujmują. Zwykle uważała to za zbędne głupoty. Jeszcze raz pożałowała swojej zawziętości i naiwności. Czemu nie poznali się wcześniej? A raczej, czemu nie dali sobie szansy na poznanie? No nic,  jeszcze dziś, ten ostatni raz, miała zamiar korzystać z życia na sto procent, niezależnie od tego co miało ją spotkać jutro. Jednym ruchem ręki rozpuściła swoje włosy. Wyciągnęła z szafy krótką, ciętą z koła, białą sukienkę z dość dużym dekoltem. Wiedziała, że jej kolor, podkreśli nabytą opaleniznę – i pomyśleć, że był listopad! W ręce chwyciła białe sandały i wybiegła z ich domku. Wolała przejść się po plaży, ciesząc oko zachodem słońca. Nawet nie zauważyła gdy dotarła na miejsce. Wiedział gdzie kierować swoje kroki, ale mimo wszystko była zaskoczona. W powietrzu unosiły się kolorowe lampiony, tworząc ogromne serce. Pod jedną z palm stał stolik, nakryty dla dwóch osób. Zauważyła chłodzącego się szampana, czekoladową fontannę i truskawki. W listopadzie! Skąd on to wszystko wyczarował. No tak, przecież nie byli w Londynie tylko na jednej z wysp kanaryjskich – pomyślała. Cała sceneria przypominała romantyczną randkę, co ją zaskoczyło ze względu na to, że do tej pory, nie rozmawiali o swoich uczuciach. Cały wyjazd, mimo upojnych chwil, traktowali jako część ich układu. Żadne z nich nie mówiło o tym co czuje do drugiego, czy w ogóle coś czuje. Było im ze sobą dobrze, ale chyba on nie oczekiwał… Jej rozmyślania przerwał tak dobrze znany głos blondyna, który właśnie chwycił ją za rękę.


Zapraszam Ciebie na to spotkanie
I wtedy wrócisz ty do domu po dziesiątej
Ale nic Ci się nie stanie
Czy Ty się zgodzisz  –  ja tego nie wiem
To nienormalne i nachalne z mojej strony
Ale będzie nam jak w niebie
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam

Nie będę kusił mą rezydencją
Nie będę kłamał, chwalił się inteligencją
Bo to grozi dekadencją
Wystarczy małe 'Dzień dobry Panu'
A obiecuję za te słowa zrobię tylko Tobie
Sacrum i profanum
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam!

Poznam Cię z miłością naturalną i
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą

Co ja zrobiłem, o wielkie nieba!
Zalałem głowę Twą osobą jak narkotyk
Tylko tego było trzeba
Miłosne teksty, zabawne gesty
Zdecydowanie wolę jak tracę kontrolę
Tego nauczyli w szkole
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam!

Poznam Cię z miłością naturalną i
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą

Poznam Cię z miłością naturalną i
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
Hej!*

Wirowali jeszcze przez chwilę w radosnym tańcu. Tym razem zaśpiewał całą piosenkę. I to TAKĄ piosenkę. Nie miała wątpliwości co chce jej tym sposobem przekazać. Czy mogła zaryzykować? Pocałował ją delikatnie, z mieszaniną niepewności i nadziei. Skinęła głową, jakby na zgodę, a on podniósł ją do góry z radości.

– Nie wiem co z tego nam wyjdzie, ale obiecuję, że nigdy cię nie skrzywdzę.

 – Wiem, wiem, że byś tego nie zrobił.

***

 – Ktoś dzwonił?

– Tak, dzwonili z ZOO, przepraszają za ten numer z bananem i proszą, żebyś wrócił!

 – Lecz się na nogi, bo na głowę za późno!

– No to mi dowaliłeś bracie – zakpił George, siadając obok Rona. – I co? Przemyślałeś naszą rozmowę sprzed kilku dni?

– Przemyślałem. Głupio mi. Ja…ja przepraszam.

– Widzę, że twoja latarnia intelektu nadal nie świeci zbyt jasno. Nie mnie chyba powinieneś przeprosić, co?  Postanowiłeś już coś?

 – Yyyy, no tak. Cholernie się boję, ale musze wypić to czego nawarzyłem, nie? Jutro pogadam z Hermioną. Nie sądzę, żeby mi wybaczyła, na pewno nie od razu, ale spróbuję. Jak ja mogłem jej coś takiego zrobić? Byłem kretynem.

 – Wiem o tym stary. Coś więcej zamierzasz?

 – No tak, posłucham się ciebie i odwiedzę Astorię. Ta rozmowa chyba będzie trudniejsza, ale jestem gotowy wziąć odpowiedzialność za dziecko. No i za nią, jeżeli mnie zechce.

 – Dobrze kombinujesz. Oby ci się udało.

***

 – Co czytasz? –  zagadnęła Ginny swojego męża.

– Odpowiedź od Hagrida. On też uważa, że przesadzam jeżeli chodzi o wyskok Lily i reszty. Napisał mi o tym, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem i nie mam o co się martwić. Dostali szlaban i stracili punkty. Myślałem, że chociaż Neville mnie poprze, ale on – wskazał na inny list, leżący na stole – zarzucił mi tylko nadopiekuńczość. Ginny, ja wiem co chcesz powiedzieć. Po prostu jak przypomnę sobie, na co ja i Ron byliśmy narażeni na drugim roku, przez pomysły Hagrida, to mnie telepie.

– Gdybyście tego nie przeżyli, to nie wiem czy byśmy tu teraz rozmawiali – powiedziała cicho Ginny.

– Przepraszam, cały czas zapominam…

– Szczęściarz.

– Ginny, przepraszam. Uważam jednak, że sprowadzanie jajek akromantuli do Hogwardu, tylko dlatego, że Hagrid ma urodziny, jest delikatnie rzecz ujmując, niebezpieczne! Do tego wymknęli się do Hogsmeade, w nocy! Lily przyznała się, że korzystali z mapy Huncwotów, którą zwinął mi James. Naprawdę nie wiem, jak mam z nimi rozmawiać. Odnoszę wrażenie, że tylko ja się martwię, a wszyscy  uważają, że to nic nieznaczący wyskok! Rose się pewnie upiecze przez problemy jej rodziców. Na Ala nawet nie jestem zły, bo wiem, że on za Lily pójdzie w ogień, a Scorpius to jego najlepszy kumpel, ale żeby moja, nasza – poprawił się szybko – córka, robiła TAKIE rzeczy na pierwszym roku, to naprawdę…

– Harry, takie geny. A spodziewałeś się, że jaka ona będzie? Może i James jest najbardziej do ciebie podobny z wyglądu, ale to Lily ma twój charakter, no i trochę wspaniałych cech po mnie!

– Akurat!

– Harry, naprawdę skończmy już ten temat. Za kilka tygodni dzieciaki przyjadą na święta. Wtedy możemy wrócić do tematu, ale teraz już wyluzuj. Jest listopad, a ty nadal to roztrząsasz. Naprawdę zachowujesz się jak kwoka!

– Teraz przesadziłaś! Zaraz ci pokażę, że jestem przynajmniej kogutem – pognał za uciekającą po schodach na piętro, żoną.

***

Wrócili. Sen się skończył. Powróciła rzeczywistość.

Za godzinę ma spotkać się z Ronem, żeby definitywnie zakończyć coś, co do tej pory było jej życiem. Chciała się skupić na swoich uczuciach, dojść do tego czy jej szkoda minionych lat, ale nie mogła, bo w uszach ciągle brzmiała rozmowa w drodze powrotnej z Draco. Czuła, że rośnie w niej nadzieja. Zwierzył się jej, że nigdy nie kochał Astorii tak, jak powinno się kochać żonę. Darzył ją szacunkiem i był wdzięczny, że go nie odrzuciła gdy ich rodziny zaaranżowały ślub. Powiedział, że teraz mu ulżyło, bo do tej pory, nie miał powodu, żeby zmienić coś w ich życiu. Starał się być lojalny, robił to dla syna. Dziś cieszył się, że to ona go pierwsza zdradziła, dając mu wymówkę do rozstania. Nie dbał o to, czy dowie się, że jego związek z Hermioną był farsą czy też będzie trwała w przekonaniu, że on ją skrzywdził pierwszy. Chciał na nowo spróbować ułożyć sobie życie. Scorpius był na tyle duży, że mógł podjąć takie ryzyko. Na dodatek syn okazał się bardziej dojrzały niż jego rodzice. Poprosił więc Hermione o szanse, choć twierdził, że nie chce naciskać i się spieszyć. Rozumiał, że oboje potrzebują czasu, ale nie chciał rezygnować z tego, co już osiągnęli. Hermiona przyznała sama przed sobą, że chce dać mu tę szansę, jemu i sobie. Nie była już nastolatką, mającą całe życie przed sobą. Zaraz skończy czterdzieści lat, a znowu stała na początku drogi. Tachała ze sobą ogromny bagaż doświadczeń, ale wiedziała, że z kimś, będzie to łatwiejsze.

Otworzyła szeroko okna w ich mieszkaniu, żeby przewietrzyć. Zauważyła, że rzeczy Rona zniknęły. Była ciekawa jakie nastawienie zaprezentuje jej mąż. Będzie krzyczał oskarżając ją o wszystko? Najprawdopodobniej. Była gotowa odeprzeć jego ataki. Szkoda. Miała nadzieję, że rozstaną się jak cywilizowani ludzie. Draco proponował jej wsparcie przy czekającej ją rozmowie, jednak odmówiła. Była coś winna Ronowi i czuła, że musi tę rozmowę przeprowadzić sama. Zresztą Draco też powinien raz jeszcze porozmawiać z Astorią, dograć szczegóły opieki nad synem. Ach, była pełna dobrych myśli. Włączyła radio.



Zrób co się da, co tylko się da,
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.
Przez siedem mórz, gór, ulic i rzek,
Gdy inni mówią "nie",
Będziemy biec do siebie.
Zaczęła tańczyć.

Przez ten mur,
Dziwnych spojrzeń których pełno tu,
Przez czerwone światła gorzkich słów
Biegnę.
Przez miasta kłamstw
Zmuszeni biec co dnia, by poznać jedną z prawd,
Ty i ja!


Zrób co się da, co tylko się da,
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.
Przez siedem mórz, gór, ulic i rzek,
Gdy inni mówią" nie",
Będziemy biec do siebie.

Rzeczywistość i marzenie
Muszą się wciąż o nas bić.
Naszą bajkę pisz codziennie,
Skrytą w prozie zwykłych dni…**

Z transu wyrwał ją dźwięk dzwonka. To pewnie Ron, ciekawe czemu nie otwiera kluczem. Nie zauważyła, że czas tak szybko minął, nie zdążyła się nawet rozpakować. Machnęła różdżką odsyłając bagaże do garderoby – później tym się zajmie. Pobiegła otworzyć drzwi, pełna najgorszych przeczuć.

 – Witaj – zabrzmiał głos Rona wydobywający się spod czegoś, co wyglądało jak ogromny bukiet kwiatów.

O nie, jest gorzej niż jakby miał się awanturować. Będzie prosił o wybaczenie – przemknęło przez głowę Hermiony, nim odpowiedziała na powitanie.

 – Wejdź Ron – zaprosiła go do środka – napijesz się czegoś? Przepraszam za rozgardiasz, ale dopiero wrócili…wróciłam –  poprawiła się szybko.

 – Proszę, to dla ciebie – podał jej kwiaty – jesteś sama? –  zapytał zerkając na górę.

 – Tak – odpowiedziała krótko i poszła znaleźć jakiś wazon  – rozgość się – krzyknęła, jednocześnie myśląc, że dziwnie to brzmi, w końcu Ron poniekąd był u siebie.

 – Dziękuję –  powiedział siadając i obserwując Hermionę. Tryskała energią i jakimś wewnętrznym pięknem. Była uroczo opalona, co podkreślała biała bluzka jaką miała na sobie. Obcisłe dżinsy tylko dodawały jej uroku. Na jej widok, poczuł jakby mimo listopadowej pluchy, wciąż było lato.

 – Gdzie byliście? – zapytał bardziej z ciekawości niż uprzejmości. Zastanawiała się, do czego ta rozmowa ich doprowadzi, ale postanowiła zaryzykować.

 – Na Wyspach Kanaryjskich, dokładnie na Teneryfie.

 – Acha. No tak, stać go – mruknął z niechęcią.

 – Ron! Nie zaczynaj proszę. Porozmawiajmy jak dorośli ludzie.

 – No przecież rozmawiamy. Po prostu czasami myślę, że fajnie jest zmienić biednego męża na bogatego kochanka – powiedział, zanim zdążył się powstrzymać. Zobaczył jak jej wyraz twarz zmienia się na bardziej wojowniczy.

 –  Tak mądre masz przemyślenia, że chyba kącik filozoficzny powinieneś założyć. Szkoda by taki potencjał przeszedł bez echa –  warknęła, bo czuła, że nie będzie to prosta rozgrywka.

 – Zrobiłaś się ironiczna jak twój kochaś.

 –  Jeżeli to wszystko co chciałeś mi powiedzieć, to idź do parku sufit malować.

 – Przepraszam.

 – Słucham?

 – Przepraszam. Chciałem cię przeprosić, tylko jakoś nie idzie mi to zbyt zgrabnie  – westchnął – nigdy nie szło.

 – Z grzeczności nie zaprzeczę.

 – Wiem, że to ja zawaliłem. Zachowałem się perfidnie. Ja nie wiem, co we mnie wstąpiło. Znaczy wiem, ale to nie powód…

 – Daj spokój Ron, ja też nie jestem bez winy…

 – Nie, naprawdę, to wszystko przeze mnie. Wybacz mi!

 – Ron. Dużo ode mnie wymagasz. Nie chcę ci mówić jak się czułam, bo podejrzewam, że wiesz, ale nie wrócę do ciebie.

 – Nie proszę cię o to.

 – Nie? – zapytała zaskoczona.

 – Nie. Wiem, że nawet jeśli mi wybaczysz, czego bardzo pragnę, to nigdy nie zapomnisz. Nie będzie już tak jak dawniej. Zresztą, chyba wcale nie było tak dobrze, co? Już dawno powinniśmy porozmawiać o tym co jest miedzy nami.

 – Ja naprawdę myślałam, że jest dobrze. Byłam tak zajęta pracą, że nie zauważyłam, że ty myślisz inaczej.

 – Było minęło. Myślisz, że jesteśmy w stanie żyć w zgodzie?

 – Och Ron, ja naprawdę niczego bardziej nie pragnę. Ze względu chociażby na dzieci.

 – Właśnie, dzieci. Czy ja będę mógł je widywać?

 – Ależ...to chyba oczywiste! One nie są winne naszym błędom. Masz jakąś propozycje?

 – Myślałem, że mógłbym je zabierać na wakacje, znaczy nie na całe, ale chociaż trochę.

 – A co powiesz na to, żeby wakacje spędzali pół na pół z nami? W Boże Narodzenie jakoś też się podzielimy, to rodzinne święta i nie powinno być tak, że któregoś z nas przy nich zabraknie. Myślę też, że da się to zgrać z pobytem Scorpiusa, tak żeby wszystkie dzieci, mogły być razem.

 – To wy tak z Malfoyem na poważnie?

 – Co? Och, tak, chyba tak. A jak u Astorii?

Nie wierzyła w to co się działo. Siedziała z mężem w salonie i rozmawiali o tym co słychać u ich kochanków. To jakiś kabaret! Jakby nic między nimi się nie stało, jakby to było NORMALNE!

 – Wybieram się do niej za chwile. Właściwie to będę się zbierał. Czeka mnie ciężka rozmowa.

 – Widzę, że dojrzałeś przez te kilka dni.

 – Kiedyś trzeba – powiedział wstając i kierując się do drzwi.

 – Ron? Powodzenia i…przepraszam.

 – Nie masz za co Hermiono. Powinienem ci dziękować za te wszystkie lata. Nigdy tego nie robiłem. Dziękuję ci.

 – Ja tobie też Ron. Ja też.

***

Czekała na niego  w swoim mieszkaniu. Nie wiedziała po co zgodziła się na to spotkanie. Co on mógł od niej chcieć. Ta ofiara losu? Zawracał jej tylko głowę. Ciekawe, czy rozmawiał już z tą wywłoką Granger. Wiedziała, że wrócili, bo Draco przysłał jej wiadomość z zaproszeniem na kolacje. Phi, nigdzie nie pójdzie. Niech on przyjdzie do niej skoro tak mu zależy. Nie wybaczy mu, że tak ją upokorzył. Jeszcze tego pożałuje. Usłyszała dzwonek. To Ron. Wręczył jej kwiaty. Poprosiła go żeby usiadł. Gada coś o ich dziecku. Przeprasza, chce do niej wrócić, opiekować się nią. Naiwniak. Może to jednak, nie jest takie głupie?  – pomyślała. Tak, nawet jej to na rękę. Tylko jak zrealizować uknuty plan? Musi powiedzieć mu o swoich zamiarach. Na pewno się zgodzi, w końcu on chyba też chce się zemścić. Cholera, nie wyszło. Czemu ten głupiec się sprzeciwia? Czy on nie rozumie jak ona się czuje? Nie daruje im czy on będzie jej w tym chciał pomóc czy nie. Nie przewidziała tego, że on się nie zgodzi. Trzeba się zgrabnie wycofać. Tak. Uwierzył, że żartowała. Jak łatwo nim manipulować. Doskonale. Będzie narzędziem w jej rękach. Nic nie musi wiedzieć, ona wszystkim się zajmie. Oko za oko, ząb za ząb, zemsta za zemstę.

 

* Słowa piosenki " Symetryczno – Liryczna" zespołu Enej

** Słowa piosenki "Księżniczka" Sylwii Grzeszczak

 

 


 

 

3 komentarze:

  1. Cudny rodzial, juz nie mogla. Sie doczekac kiedy go dodasz a wchodze teraz i taka niespodzianka.
    Ciesze sie zd Hermiona i Ron rozstali sje jak cywilizowani ludzie w koncu maja dziecj.
    Ten opis Hermiony i Draco boski po prostu sie rozmarzylam czytajac go.

    Mam nadzieje ze Ron. Nie jest az tak glupi aby dac soba manipulowac choc nigdy nie mowmy nigdy,

    A Astoria to pustak niech sie pohodzi z takim biegiem spraw a nie mi tu wymysla,.


    A tak sie zastanawiam czy lo tym blogu bedziesz pisala jakies inne opowiadanie


    Zycze duzo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dziękuję Ci :) tak, postaram się wraz z ostatnim rozdziałem Wjn didać prolog następnego opowiadania :)

      Usuń
  2. Omg, Draco jaki romantyk :) Cudowny!
    Rozdział świetny, rozwaliła mnie rozmowa Hermiony z Ronem - gawędzili sobie o swoich kochankach :D
    Astoria -.- Jest równie głupia co ładna, mam nadzieję, że z jej planów nic nie wyjdzie. Widzę, że kolejny rozdział już dodany, to lecę czytać :)

    OdpowiedzUsuń