Rozdział
XIII
Zemsta
za zemstę?
***
Był ostatni wieczór przed powrotem do
Londynu. Czuła lekki niepokój. To już jutro. Jutro przyjdzie jej się zmierzyć z
rzeczywistością. Ten tydzień był jak sen. Sen na jawie – uśmiechnęła się na to
porównanie. Było cudownie! I nie chodziło jej tylko o piękno Teneryfy, plażę,
piasek, słońce, ale o uczucie, jakie gościło w jej sercu. To ono wyparło całą
zgniliznę jaka zalegała w jej ciele od czasu zdrady Rona. Nigdy by nie
przypuszczała, że po takim ciosie, tak szybko się pozbiera. Niech sobie inni
myślą, że to czas leczy rany, ona wiedziała swoje. Nie, nie żeby zapomniała to
upokorzenie, ten żal, tą otaczającą ją beznadziejność, nie. Po prostu teraz już
nie bolało, no dobrze, jeszcze trochę ćmiło, ale nie chciała oglądać się do
tyłu. Czekała ją przeprawa z Ronem, rozmowa z dziećmi – ta będzie trudniejsza –
i z przyjaciółmi. Była gotowa na ciekawskie spojrzenia w pracy i na walkę. Tak,
bo to będzie walka, ale ona nie podda się zbyt łatwo. Nie odpuści. Może przy
okazji coś zyska?
Z zamyślenia wyrwał ją jerzyk
jednobarwny, dobijający się do okna ich sypialni. Wpuściła niecierpliwego
ptaszka, który upuścił jej na łóżko zwinięta karteczkę i odleciał, chyba w
obawie, że znowu ktoś, gdzieś go wyśle.
I wtedy wrócisz ty do domu po dziesiątej
Ale nic Ci się nie stanie.
Czy Ty się zgodzisz – ja tego nie wiem,
To nienormalne i nachalne z mojej strony
Ale będzie nam jak w niebie.
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam…”
D. ”
Co też on znowu wymyślił – zaczęła
zastanawiać się Hermiona, jednocześnie uśmiechając się szeroko. Draco uwielbiał
ją zaskakiwać, a ona musiała przyznać, że lubi jego niespodzianki. Czuła, że
poznali się o wiele lepiej niż planowali, ale nie przeszkadzało im to.
Codziennie wieczorem szli na spacer wzdłuż plaży na której stał ich domek, lub
siadali na pomoście obserwując zachód słońca lub gwiazdy. Tutaj magia była
widoczna w każdym podmuchu wiatru, w każdym promieniu słońca. Przypomniała
sobie jak pewnego razu, Draco ściągnął ją z łóżka, opatulił w kołdrę i zaniósł
wyrywającą się, na pomost. Była
ciepła noc, właściwie jej końcówka, dopiero świtało. Nad horyzontem, niebo
robiło się lekko różowe.
– Zobaczymy wschód słońca. Tyle zachodów już
widzieliśmy, a ja jeszcze ani razu nie widziałem początku jego drogi po niebie.
– Jesteś szalony – przestała się wyrywać i mocniej
wtuliła w jego tors.
– Oszalałem na twoim punkcie – szepnął jej do ucha,
a jej po plecach przeszedł dreszcz rozkoszy, niemający nic wspólnego z tym, że
była w samiutkiej koszulce, okryta jedynie cienką kołdrą.
– Więc to nasz kolejny pierwszy raz – mruknął i pocałował
ją delikatnie.
Kochali się na pomoście. Bez pośpiechu, z czułością. Rytm
ich pieszczot dopasowany był do rytmu pojawiającego się słońca…
Otrząsnęła się ze wspomnień. Będzie
jej tego brakowało, tej spontaniczności, tej beztroski. Nie spodziewała się, że
Draco Malfoy jest taki romantyczny. Cóż, ona też nie myślała, że takie rzeczy
ją ujmują. Zwykle uważała to za zbędne głupoty. Jeszcze raz pożałowała swojej
zawziętości i naiwności. Czemu nie poznali się wcześniej? A raczej, czemu nie
dali sobie szansy na poznanie? No nic, jeszcze dziś, ten ostatni raz,
miała zamiar korzystać z życia na sto procent, niezależnie od tego co miało ją
spotkać jutro. Jednym ruchem ręki rozpuściła swoje włosy. Wyciągnęła z szafy
krótką, ciętą z koła, białą sukienkę z dość dużym dekoltem. Wiedziała, że jej
kolor, podkreśli nabytą opaleniznę – i pomyśleć, że był listopad! W ręce
chwyciła białe sandały i wybiegła z ich domku. Wolała przejść się po plaży, ciesząc
oko zachodem słońca. Nawet nie zauważyła gdy dotarła na miejsce. Wiedział gdzie
kierować swoje kroki, ale mimo wszystko była zaskoczona. W powietrzu unosiły
się kolorowe lampiony, tworząc ogromne serce. Pod jedną z palm stał stolik,
nakryty dla dwóch osób. Zauważyła chłodzącego się szampana, czekoladową
fontannę i truskawki. W listopadzie! Skąd on to wszystko wyczarował. No tak,
przecież nie byli w Londynie tylko na jednej z wysp kanaryjskich – pomyślała.
Cała sceneria przypominała romantyczną randkę, co ją zaskoczyło ze względu na
to, że do tej pory, nie rozmawiali o swoich uczuciach. Cały wyjazd, mimo
upojnych chwil, traktowali jako część ich układu. Żadne z nich nie mówiło o tym
co czuje do drugiego, czy w ogóle coś czuje. Było im ze sobą dobrze, ale chyba
on nie oczekiwał… Jej rozmyślania przerwał tak dobrze znany głos blondyna,
który właśnie chwycił ją za rękę.
I wtedy wrócisz ty do domu po dziesiątej
Ale nic Ci się nie stanie
Czy Ty się zgodzisz – ja tego nie wiem
To nienormalne i nachalne z mojej strony
Ale będzie nam jak w niebie
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam
Nie będę kusił mą rezydencją
Nie będę kłamał, chwalił się inteligencją
Bo to grozi dekadencją
Wystarczy małe 'Dzień dobry Panu'
A obiecuję za te słowa zrobię tylko Tobie
Sacrum i profanum
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam!
Poznam Cię z miłością naturalną i
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Co ja zrobiłem, o wielkie nieba!
Zalałem głowę Twą osobą jak narkotyk
Tylko tego było trzeba
Miłosne teksty, zabawne gesty
Zdecydowanie wolę jak tracę kontrolę
Tego nauczyli w szkole
I gdy poczujesz nowy smak
To będę ja!
I niecodziennie taki sam
Dobre zaklęcie w moich dłoniach mam!
Poznam Cię z miłością naturalną i
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną i
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
I niekoniecznie czystą
Poznam Cię z miłością naturalną
Niedotykalną i nieprzewidywalną
Poznam Cię z miłością symetryczno – liryczną
Hej!*
–
Wiem, wiem, że byś tego nie zrobił.
***
–
Tak, dzwonili z ZOO, przepraszają za ten numer z bananem i proszą, żebyś wrócił!
–
Lecz się na nogi, bo na głowę za późno!
–
No to mi dowaliłeś bracie – zakpił George, siadając obok Rona. – I
co? Przemyślałeś naszą rozmowę sprzed kilku dni?
–
Przemyślałem. Głupio mi. Ja…ja przepraszam.
–
Widzę, że twoja latarnia intelektu nadal nie świeci zbyt jasno. Nie mnie chyba
powinieneś przeprosić, co? Postanowiłeś już coś?
–
Yyyy, no tak. Cholernie się boję, ale musze wypić to czego nawarzyłem, nie?
Jutro pogadam z Hermioną. Nie sądzę, żeby mi wybaczyła, na pewno nie od razu,
ale spróbuję. Jak ja mogłem jej coś takiego zrobić? Byłem kretynem.
–
Wiem o tym stary. Coś więcej zamierzasz?
–
No tak, posłucham się ciebie i odwiedzę Astorię. Ta rozmowa chyba będzie
trudniejsza, ale jestem gotowy wziąć odpowiedzialność za dziecko. No i za nią,
jeżeli mnie zechce.
–
Dobrze kombinujesz. Oby ci się udało.
***
–
Co czytasz? – zagadnęła Ginny swojego męża.
–
Odpowiedź od Hagrida. On też uważa, że przesadzam jeżeli chodzi o wyskok Lily i
reszty. Napisał mi o tym, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem i nie
mam o co się martwić. Dostali szlaban i stracili punkty. Myślałem, że chociaż
Neville mnie poprze, ale on – wskazał na inny list, leżący na stole – zarzucił
mi tylko nadopiekuńczość. Ginny, ja wiem co chcesz powiedzieć. Po prostu jak
przypomnę sobie, na co ja i Ron byliśmy narażeni na drugim roku, przez pomysły
Hagrida, to mnie telepie.
–
Gdybyście tego nie przeżyli, to nie wiem czy byśmy tu teraz rozmawiali –
powiedziała cicho Ginny.
–
Przepraszam, cały czas zapominam…
–
Szczęściarz.
–
Ginny, przepraszam. Uważam jednak, że sprowadzanie jajek akromantuli do
Hogwardu, tylko dlatego, że Hagrid ma urodziny, jest delikatnie rzecz ujmując,
niebezpieczne! Do tego wymknęli się do Hogsmeade, w nocy! Lily przyznała się,
że korzystali z mapy Huncwotów, którą zwinął mi James. Naprawdę nie wiem, jak
mam z nimi rozmawiać. Odnoszę wrażenie, że tylko ja się martwię, a
wszyscy uważają, że to nic nieznaczący wyskok! Rose się pewnie upiecze
przez problemy jej rodziców. Na Ala nawet nie jestem zły, bo wiem, że on za
Lily pójdzie w ogień, a Scorpius to jego najlepszy kumpel, ale żeby moja, nasza
– poprawił się szybko – córka, robiła TAKIE rzeczy na pierwszym roku, to
naprawdę…
–
Harry, takie geny. A spodziewałeś się, że jaka ona będzie? Może i James jest
najbardziej do ciebie podobny z wyglądu, ale to Lily ma twój charakter, no i
trochę wspaniałych cech po mnie!
–
Akurat!
–
Harry, naprawdę skończmy już ten temat. Za kilka tygodni dzieciaki przyjadą na
święta. Wtedy możemy wrócić do tematu, ale teraz już wyluzuj. Jest listopad, a
ty nadal to roztrząsasz. Naprawdę zachowujesz się jak kwoka!
–
Teraz przesadziłaś! Zaraz ci pokażę, że jestem przynajmniej kogutem – pognał za
uciekającą po schodach na piętro, żoną.
Wrócili. Sen się skończył. Powróciła
rzeczywistość.
Otworzyła szeroko okna w ich
mieszkaniu, żeby przewietrzyć. Zauważyła, że rzeczy Rona zniknęły. Była ciekawa
jakie nastawienie zaprezentuje jej mąż. Będzie krzyczał oskarżając ją o
wszystko? Najprawdopodobniej. Była gotowa odeprzeć jego ataki. Szkoda. Miała
nadzieję, że rozstaną się jak cywilizowani ludzie. Draco proponował jej
wsparcie przy czekającej ją rozmowie, jednak odmówiła. Była coś winna Ronowi i
czuła, że musi tę rozmowę przeprowadzić sama. Zresztą Draco też powinien raz
jeszcze porozmawiać z Astorią, dograć szczegóły opieki nad synem. Ach, była
pełna dobrych myśli. Włączyła radio.
…
Zrób co się da, co tylko się da,
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.
Przez siedem mórz, gór, ulic i rzek,
Gdy inni mówią "nie",
Będziemy biec do siebie.
Zaczęła tańczyć.
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.
Przez siedem mórz, gór, ulic i rzek,
Gdy inni mówią "nie",
Będziemy biec do siebie.
Zaczęła tańczyć.
Dziwnych spojrzeń których pełno tu,
Przez czerwone światła gorzkich słów
Biegnę.
Przez miasta kłamstw
Zmuszeni biec co dnia, by poznać jedną z prawd,
Ty i ja!
Zrób co się da, co tylko się da,
Niech nasza bajka trwa,
Chcę jak księżniczka z księciem mknąć po niebie.
Przez siedem mórz, gór, ulic i rzek,
Gdy inni mówią" nie",
Będziemy biec do siebie.
Rzeczywistość i marzenie
Muszą się wciąż o nas bić.
Naszą bajkę pisz codziennie,
Skrytą w prozie zwykłych dni…**
–
Witaj – zabrzmiał głos Rona wydobywający się spod czegoś, co wyglądało jak
ogromny bukiet kwiatów.
O
nie, jest gorzej niż jakby miał się awanturować. Będzie prosił o wybaczenie –
przemknęło przez głowę Hermiony, nim odpowiedziała na powitanie.
–
Wejdź Ron – zaprosiła go do środka – napijesz się czegoś? Przepraszam za
rozgardiasz, ale dopiero wrócili…wróciłam – poprawiła się szybko.
–
Proszę, to dla ciebie – podał jej kwiaty – jesteś sama? – zapytał
zerkając na górę.
–
Tak – odpowiedziała krótko i poszła znaleźć jakiś wazon – rozgość się –
krzyknęła, jednocześnie myśląc, że dziwnie to brzmi, w końcu Ron poniekąd był u
siebie.
–
Dziękuję – powiedział siadając i obserwując Hermionę. Tryskała energią i
jakimś wewnętrznym pięknem. Była uroczo opalona, co podkreślała biała bluzka
jaką miała na sobie. Obcisłe dżinsy tylko dodawały jej uroku. Na jej widok,
poczuł jakby mimo listopadowej pluchy, wciąż było lato.
–
Gdzie byliście? – zapytał bardziej z ciekawości niż uprzejmości. Zastanawiała
się, do czego ta rozmowa ich doprowadzi, ale postanowiła zaryzykować.
–
Na Wyspach Kanaryjskich, dokładnie na Teneryfie.
–
Acha. No tak, stać go – mruknął z niechęcią.
–
Ron! Nie zaczynaj proszę. Porozmawiajmy jak dorośli ludzie.
–
No przecież rozmawiamy. Po prostu czasami myślę, że fajnie jest zmienić
biednego męża na bogatego kochanka – powiedział, zanim zdążył się powstrzymać.
Zobaczył jak jej wyraz twarz zmienia się na bardziej wojowniczy.
–
Tak mądre masz przemyślenia, że chyba kącik filozoficzny powinieneś
założyć. Szkoda by taki potencjał przeszedł bez echa – warknęła, bo
czuła, że nie będzie to prosta rozgrywka.
–
Zrobiłaś się ironiczna jak twój kochaś.
–
Jeżeli to wszystko co chciałeś mi powiedzieć, to idź do parku sufit
malować.
–
Przepraszam.
–
Słucham?
–
Przepraszam. Chciałem cię przeprosić, tylko jakoś nie idzie mi to zbyt zgrabnie
– westchnął – nigdy nie szło.
–
Z grzeczności nie zaprzeczę.
–
Wiem, że to ja zawaliłem. Zachowałem się perfidnie. Ja nie wiem, co we mnie
wstąpiło. Znaczy wiem, ale to nie powód…
–
Daj spokój Ron, ja też nie jestem bez winy…
–
Nie, naprawdę, to wszystko przeze mnie. Wybacz mi!
–
Ron. Dużo ode mnie wymagasz. Nie chcę ci mówić jak się czułam, bo podejrzewam,
że wiesz, ale nie wrócę do ciebie.
–
Nie proszę cię o to.
–
Nie? – zapytała zaskoczona.
–
Nie. Wiem, że nawet jeśli mi wybaczysz, czego bardzo pragnę, to nigdy nie
zapomnisz. Nie będzie już tak jak dawniej. Zresztą, chyba wcale nie było tak
dobrze, co? Już dawno powinniśmy porozmawiać o tym co jest miedzy nami.
–
Ja naprawdę myślałam, że jest dobrze. Byłam tak zajęta pracą, że nie
zauważyłam, że ty myślisz inaczej.
–
Było minęło. Myślisz, że jesteśmy w stanie żyć w zgodzie?
–
Och Ron, ja naprawdę niczego bardziej nie pragnę. Ze względu chociażby na
dzieci.
–
Właśnie, dzieci. Czy ja będę mógł je widywać?
–
Ależ...to chyba oczywiste! One nie są winne naszym błędom. Masz jakąś
propozycje?
–
Myślałem, że mógłbym je zabierać na wakacje, znaczy nie na całe, ale chociaż
trochę.
–
A co powiesz na to, żeby wakacje spędzali pół na pół z nami? W Boże Narodzenie
jakoś też się podzielimy, to rodzinne święta i nie powinno być tak, że któregoś
z nas przy nich zabraknie. Myślę też, że da się to zgrać z pobytem Scorpiusa,
tak żeby wszystkie dzieci, mogły być razem.
–
To wy tak z Malfoyem na poważnie?
–
Co? Och, tak, chyba tak. A jak u Astorii?
Nie
wierzyła w to co się działo. Siedziała z mężem w salonie i rozmawiali o tym co
słychać u ich kochanków. To jakiś kabaret! Jakby nic między nimi się nie stało,
jakby to było NORMALNE!
–
Wybieram się do niej za chwile. Właściwie to będę się zbierał. Czeka mnie
ciężka rozmowa.
–
Widzę, że dojrzałeś przez te kilka dni.
–
Kiedyś trzeba – powiedział wstając i kierując się do drzwi.
–
Ron? Powodzenia i…przepraszam.
–
Nie masz za co Hermiono. Powinienem ci dziękować za te wszystkie lata. Nigdy
tego nie robiłem. Dziękuję ci.
–
Ja tobie też Ron. Ja też.
***
*
Słowa piosenki " Symetryczno – Liryczna" zespołu Enej
**
Słowa piosenki "Księżniczka" Sylwii Grzeszczak
Cudny rodzial, juz nie mogla. Sie doczekac kiedy go dodasz a wchodze teraz i taka niespodzianka.
OdpowiedzUsuńCiesze sie zd Hermiona i Ron rozstali sje jak cywilizowani ludzie w koncu maja dziecj.
Ten opis Hermiony i Draco boski po prostu sie rozmarzylam czytajac go.
Mam nadzieje ze Ron. Nie jest az tak glupi aby dac soba manipulowac choc nigdy nie mowmy nigdy,
A Astoria to pustak niech sie pohodzi z takim biegiem spraw a nie mi tu wymysla,.
A tak sie zastanawiam czy lo tym blogu bedziesz pisala jakies inne opowiadanie
Zycze duzo weny ;)
Jej, dziękuję Ci :) tak, postaram się wraz z ostatnim rozdziałem Wjn didać prolog następnego opowiadania :)
UsuńOmg, Draco jaki romantyk :) Cudowny!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, rozwaliła mnie rozmowa Hermiony z Ronem - gawędzili sobie o swoich kochankach :D
Astoria -.- Jest równie głupia co ładna, mam nadzieję, że z jej planów nic nie wyjdzie. Widzę, że kolejny rozdział już dodany, to lecę czytać :)