Rozdział III
Nie mów nic, znam tę minę
***
– Co to za szajs?! Ty jesteś tak głupi czy tylko
takiego udajesz? Ja pierdole, Davies. Myślałem, że stać cię na coś lepszego!
Wynoś mi się stąd, bo obiecuję, że jak mnie jeszcze raz wkurwisz, to nie
wyjdziesz z Munga do Bożego Narodzenia!
– Kretyn! – pomyślał Malfoy patrząc na
oddalającego się pracownika. Za jakie grzechy on musi współpracować z takimi
półmózgami? Nic nie potrafią zrobić jeżeli ich się nie poprowadzi za rączkę.
Trudno, sam się tym zajmie jak tylko załatwi sprawę z Granger. Od razu poprawił
mu się humor, gdy pomyślał o czekającej go z nią sprzeczce. Bo że się
posprzeczają było równie pewne jak to, że żona robi go w balona. Skrzywił się
na to porównanie, które nieproszone wdarło się do jego głowy. Zaklął cicho i
wysłał notatę na biurko Granger z prośbą o spotkanie.
"Potrzebuję zamienić z Tobą dwa
słowa, kiedy?"
"Nie mam dla Ciebie
czasu."
"Granger, uwierz, że to dla
mnie żadna przyjemność, ale w Twoim interesie jest się ze mną spotkać."
"Nie sądzę."
"A jednak."
Milczenie się przedłużało i właśnie
w chwili gdy postanowił, że pójdzie do Granger i wyciągnie ją zza biurka za tę
strzechę, którą były jej włosy, przed nim pojawiła się notatka.
"20.30 u mnie w
gabinecie"
Uśmiechnął się z zadowoleniem.
Wiedział, że w końcu ulegnie. Gdyby to chodziło o kogoś innego, byłby pewny, że
ta dość późna pora spotkania oznacza, że głupia gęś leci na niego i
brak czasu jest tylko zgrabną wymówką. No, ale to była Granger. Z
nią nic nie było takie proste i oczywiste. Musiał przyznać, że czasami go
intrygowała. Obecnie droczył się z nią bardziej dla zachowania pozorów i
sprawienia sobie przyjemności, ale kiedyś? Ach, kiedyś to były czasy. Musiał
przyznać, że jako jedyna nigdy nie ustępowała mu w słownych utarczkach, a kilka
razy poczuł jej dłoń na swoim policzku, co nie spotkało go ze strony żadnej
innej kobiety – w końcu był Malfoyem, to przesądzało sprawę w jego
kontaktach z płcią przeciwną. Uśmiechnął się z zadowoleniem na wspomnienia
jakie napłynęły do jego głowy. Z żalem musiał przyznać, że Granger miała w
sobie ikrę, której brakowało np. Astorii. Ta ostatnia nigdy nie potrafiła mu
odpowiedzieć gdy próbował ją trochę zdenerwować. Nie podzielała też jego poczucia
humoru i nie miała dystansu do siebie, co w sumie nie było takie dziwne skoro
była arystokratką.
Spojrzał na zegarek. Dochodziło
południe, więc postanowił, że uda się coś zjeść, a przy okazji rozrusza
kości i zbierze plotki. Jeżeli dopisze mu szczęście, to może nawet spotka
Granger i trochę sobie z niej podworuje, choć musi przyznać, że było mu jej
teraz szkoda. Nie rozumiał swojego postępowania i samopoczucia, w końcu sam
powinien czuć się parszywie, skoro jego żona najprawdopodobniej znudziła się życiem
na poziomie i puszcza się niczym pierwsza lepsza lafirynda, ale, o dziwo, poza
urażoną dumą nie czuł nic. Już samo to dało mu do myślenia, jednak
postanowił odsunąć od siebie zastanawianie nad wrażeniami jakie
wywarły na nim owe podejrzenia. Tylko na razie. Musi się teraz skupić
na tym, żeby w miarę przystępny sposób wyjaśnić Granger co usłyszał i czego się
domyśla. Co jak co, ale był jej to winien za pewną przysługę, którą, aczkolwiek
niechętnie, mu wyświadczyła. Wreszcie będzie mógł spłacić dług i spokojnie
dalej ją irytować.
***
Musnął wargami jej nagi brzuch
wysuwając jednocześnie język i znacząc nim ślad ku dołowi. Mmm, uwielbiał smak
jej skóry. Gdy dotarł w okolice łona usłyszał, że cicho westchnęła z
wyczekiwaniem na więcej. Chciał się z nią dziś trochę podrażnić, ale chwyciła
go za włosy i docisnęła jego usta do swojej łechtaczki. Ubóstwiał tą jej
niecierpliwość, choć dziś miał ochotę rżnąć ją powoli i zmysłowo. No cóż,
na to będzie jeszcze czas – pomyślał unosząc się i wchodząc w nią zdecydowanym
ruchem. Jęknęła z zadowoleniem i poddała się jego rytmowi.
Leżeli czując słodkie zmęczenie i
wiedząc, że spędzą jeszcze kilka godzin na ujeżdżaniu siebie nawzajem.
– Myślisz, że coś podejrzewa? – wrócił do
przerwanej rozmowy.
– Nie wiem, wczoraj dziwnie mi się przyglądał, ale nic
nie powiedział. Sądzę, że jakby coś podejrzewał, to już bym o tym wiedziała. On
ma zbyt wybuchowy charakter, żeby nie dać nic po sobie poznać. A twoja żona?
– Ona? Jest zbyt zajęta zbawianiem świata, a poza tym
chyba mnie kocha – mruknął z ironią do jej ucha.
– Co zrobimy jak któreś z nich zacznie się czegoś
domyślać?
– To proste, zaprzeczymy tak głupiemu pomysłowi.
Pomyśl, kto o zdrowych zmysłach połączył by nas w parę?
– No tak, to raczej niecodzienne, choć w innej
sytuacji, kto wie?
– Skarbie, nie ma co się nad tym zastanawiać, nic się
jeszcze nie wydało, a spotykamy się już tyle czasu.
– Masz racje, niepotrzebnie zaprzątam sobie głowę –
mruknęła z zadowoleniem, tuląc się do jego nagiego ciała. Już samo to sprawiło,
że poczuł ponowny wzwód i postanowił natychmiast to wykorzystać.
***
– Cześć Harry! – zawołała Ginny wchodząc
do jego gabinetu. – Nie, nie wstawaj. Siedź i opowiadaj mi tu zaraz
co się wczoraj wydarzyło – powiedziała rozkazującym tonem patrząc na jego
rozciętą wargę. – Nawet na chwilę nie można cię samego zostawić! Przegrałeś
pojedynek z tosterem?
– Jesteś bardzo zabawna – powiedział
Potter cmokając ją w policzek. Nie miałem okazji ci wczoraj nic opowiedzieć, bo
wróciłaś o jakiejś piekielnie późnej porze. Miało cię nie być trzy godziny!
– Nie zmieniaj tematu, potem ci opowiem czego się
dowiedziałam i zaręczam, że nie będziesz miał do mnie pretensji, że
siedziałam z Lavender tak długo. Tak z Lavender – dodała rozbawiona widząc jego
badawcze spojrzenie. Czyżby mój Wybraniec był zazdrosny? – wyszczerzyła
się w rozbrajającym uśmiechu.
– Zawsze kochanie i doskonale o tym wiesz – roześmiał
się, ale nagle spoważniał – wracając do wczoraj. Byłem u Rona i Hermiony...
– Tego już się domyśliłam.
– Posłuchaj mnie przez chwilę, u nich coś się dzieje –
stwierdził i zabrał się za opowiadanie wczorajszego wieczoru.
– Ale jak to na was wrzeszczał? Czy jemu kompletnie
odbiło?
– Nie wiem, twój brat zachowywał się jak nawiedzony.
Stanął nagle w drzwiach salonu, z pretensjami i insynuacjami, że za jego
plecami go zdradzamy! Czy ty możesz to sobie wyobrazić? Wrzeszczał coś o złamanym
zaufaniu i zwyzywał Hermionę. Nie wytrzymałem i powiedziałem mu kilka słów, na
co on rzucił się na mnie z rękami. Mówię ci, zachowywał się jak nienormalny.
Najgorsze jest to, że Hermiona i tak była w kiepskim stanie, jeszcze przed jego
powrotem do domu. Nie wiem co się między nimi wydarzyło, ale jak na mój gust,
to coś jest nie tak. Myślisz, że ona go zdradza i stąd ten jego wybuch?
– Hermiona? Nie no coś ty, też pomysł, przecież ona
świata poza nim nie widzi. Nigdy nie zrozumiem dlaczego – dodała w zamyśleniu
– zresztą, kiedy niby miała by to robić, jak do północy przesiaduje w
pracy, a do domu wraca tylko spać? Przecież znasz ją Harry, jak możesz coś
takiego myśleć?
– Wiem Ginny, wiem, ale nie umiem znaleźć innego
wytłumaczenia. Wczoraj, zanim wrócił Ron, płakała mi w rękaw dobre pół godziny.
Z tego co zrozumiałem, to czuje się winna, że mało czasu poświęca Ronowi i
obawia się, że on mógłby znaleźć sobie kogoś innego.
– Nonsens, kto by go chciał – rzuciła lekko Ginny, ale
po minie było widać, że ta informacja coś jej przypomniała. – Wiesz co?
Pogadam z nią, może uda mi się coś wyciągnąć, bo w połączeniu z tym co już
wiem, wydaje mi się to wszystko bardzo podejrzane – powiedziała wstając.
– Co takiego?
– Nic, nic! A to hipokryta – dodała już w
drzwiach, nie zdając sobie sprawy, że Harry ją jeszcze słyszy.
– Miałaś mi opowiedzieć o spotkaniu z Lavender! –
zawołał za nią, ale tylko pomachała mu ręką, dając do zrozumienia, że
porozmawiają potem. Harry usiadł powrotem w swoim przepastnym fotelu, za dużym,
mahoniowym biurkiem, które bardzo lubił.
***
– Nie mów nic. Znam tę minę i wcale mi się ona nie
podoba! – powiedziała Hermiona na widok swojej przyjaciółki, która właśnie
stanęła w drzwiach jej obszernego gabinetu.
– Ja mam nic nie mówić? OK, właściwie przyszłam, żeby
sprawdzić co ty Hermiono Jean Weasley masz mi do powiedzenia! –
powiedziała Ginny i zamaszystym ruchem usiadła na krześle dla interesanta.
Było trochę w jej opinii niewygodne i nie zachęcało do dłuższych odwiedzin, ale
stwierdziła, że zniesie wiele, oby tylko się dowiedzieć co wczoraj zaszło.
– Ginny, proszę, nie mam teraz czasu...
– Nie obchodzi mnie to czy go masz, czy nie masz.
Opowiadaj mi tu zaraz, co mój niewydarzony brat wczoraj najlepszego narobił i
czemu do cholery mój mąż ma rozciętą wargę?!
– No cóż, akurat to ostatnie, to chyba żadna nowość
dla ciebie... – zaczęła Hermiona, ale widząc piorunujące spojrzenie
przyjaciółki, postanowiła skapitulować – Nie wiem Ginny, w sumie naprawdę nie
chce mi się do tego wracać. Przepłakałam pół nocy, a nie doszłam do żadnych
wniosków. Nie mam pomysłu dlaczego mój mąż zachowywał się wczoraj jak
szaleniec.
– A poza wczorajszym dniem, to u was wszystko
OK?
– Tak, chyba tak. Przynajmniej tak myślałam. No
wiesz, jest tak jak pewnie Harry zdążył już ci opowiedzieć. Odkąd dzieciaki
pojechały do szkoły, bez większych wyrzutów sumienia dłużej zostaję w pracy,
nie muszę za każdym razem prosić pani Marsh, żeby z nimi została, mogę nadgonić
trochę spraw. Zresztą sama wiesz jaką mamy teraz sytuacje, Harry też
przesiaduje do późna w Ministerstwie.
– Ale ja z tego powodu nie oskarżam go o zdradę...
– No tak, nie wiem co Rona wczoraj napadło, to już
raczej ja ostatnio miałam takie myśli, że to on mógłby... – zaczynał jej się
plątać język ze zdenerwowania. Nie na rękę była jej ta rozmowa, naprawdę miała
dużo pracy, a jeszcze wieczorem czekała ją potyczka z Malfoyem. Nie wiedziała
czemu tak szybko zgodziła się z nim spotkać. Parszywy dupek. Chyba po
prostu nie miała siły sprzeczać się za pomocą notatek, wolała wygarnąć mu
w cztery oczy.
– Hermiona? Wiesz, że mi możesz o wszystkim
powiedzieć?
– Wiem Ginny, wiem – odpowiedziała biorąc
się w garść. – Czy możemy tę rozmowę przełożyć? Może na jutro? Nie
obraź się, ale ja naprawdę nie mam czasu.
– No dobrze, już dobrze. Odpuszczę ci na dziś, bo w
sumie to sama mam kilka spraw na głowie. Muszę porozmawiać z Harrym, a coś
czuję, że nie będzie zachwycony tym co mam mu do powiedzenia...
– Coś się stało?
– Ty się tym nie przejmuj, opowiem ci wszystko jak
tylko znajdziesz chwilę. To nie takie istotne. Po prostu pewna młoda dama,
poczyna sobie zbyt odważnie w pewnych sprawach.
– Lily?
– Lily, Lily! Już widzę minę Harry'ego jak mu
obwieszczę dobrą nowinę.
– Jakoś nie wyglądasz na zmartwioną...
– A bo nie ma się czym martwić. Jak na razie.
Niemniej jednak... – nie dokończyła, bo drzwi do gabinetu Hermiony właśnie
stanęły otworem, a w nich pojawił się...
ach jak moglas przerwac w tamkm momencie;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co ta Lily wyrabia ale watpie by Harremu sie to spodobalo w konncu yo jego kochana corka;)
Kochana! Czemu tu jest tak mało komentarzy??? Ja się pytam! Kurde to dopiero trzeci rozdział, a ja siedzę i czytam jak zahipnotyzowana. Serio opowiadanie bomba. Uwielbiam jak bohaterowie są już dorośli i żyją na własną rękę, że tak powiem. Jeszcze tu jest tyle wątków pobocznych, które tak naprawdę wiążą się z wątkiem głównym (bynajmniej tak to odebrałam XD) i to dodaje opowiadaniu takiej tajemniczości. To z kolei lubię, bo czytelnik nigdy nie jest pewny co się wydarzy. Literówki i błędy nie mają znaczenia, bo chodzi o sam tekst, to co chcesz nam przekazać. Jestem pod wielkim wrażeniem i z chęcią zabrałabym się za następne rozdziały, ale się umówiłam. Niestety musi to poczekać do wieczora.
OdpowiedzUsuńZobowiązuję się do komentowania każdego następnego rozdziału, bo sama też jestem autorką dramione i wiem jaką radość może sprawić taki jeden, mały komentarz. A z własnego doświadczenia wiem, że z komentarzami nie jest tak łatwo ;/
Serdecznie pozdrawiam i całuję ;*
~Silencio
Żebyś Ty, kobieto wiedziała, jakiego lola mam teraz na twarzy :) bardzo Ci dziękuję za ten komentarz. Literówki będę sobie systematycznie poprawiać, a i betę wstępnie obczaiłam, więc może niedługo teksty zalśnią perfekcyjną interpunkcją :) Witam Cię w moich skromnych progach i mam nadzieję nie zawieść :)
UsuńZapomniałam dodać, jak zawsze -.-
OdpowiedzUsuńŚliczny szablon i ogólny wygląd bloga <3
Ten nowy wygląd, wymarzony, jest zasługą Irlandki. Dziękuję w jej i swoim imieniu, bo przygody z szablonem były dość ciekawe i gdyby nie Irlandka, to siedziałabym zanosząc się płaczem :) jeżeli Ty również piszesz dramionę, to wrzuć link do SPAMownika, chętnię odwiedzę i z pewnością skomentuję :)
UsuńNa wstępie powiem, że urywanie rozdziałów w takich momentach to grzech! Nawet nie chcę wiedzieć, co przeżywały osoby czytające na bieżąco.
OdpowiedzUsuńCzyżby Malfoy już wiedział? To, że jego żona robi go w balona, natychmiastowo postawiło mi przed oczami Rona i Astorię. Swoją drogą, ja również nie podejrzewałabym ich o cichy związek. Kibicuję im tak samo jak naszej najukochańszej parze. Reakcja Weasleya była tak głupia, jak podejrzewałam. Wydał się! Mimo, że trzymam kciuki za jego i Astorię, to w tym momencie mam ochotę go uśmiercić za ten wybuch emocji. Ale czego miałam się spodziewać? Przecież nie jest Malfoyem! :)
Nie umiem szukać błędów, ale wydaje mi się, że w wypowiedzi Ginny, powinno być "ma rozciętą wargę", zamiast "ma rozcięta wargę". I dalej "znajdziesz chwile", zamieniłabym na: "znajdziesz chwilę". :)
Nadal czekam na zimną zemstę i coś czuję, że niedługo powstaną pierwsze plany.
Czekam, czekam, czekam!
No nie miały tak źle, bo bywały dni, gdzie trzy rozdziały pojawiały się tej samej doby :) Opowiadanie napisałam bodajże w 11 dni, a długość rozdziałów, była uzależniona od dawkowania informacji, dlatego niektóre są ogromnie krótkie, a inne długaśne :) Tak, Malfoy błyskawicznie skojarzył fakty, choć chciał wierzyć, że to nieprawda (nie skupiłam się szczególnie na jego dochodzeniu do prawdy).
OdpowiedzUsuń– Jesteś bardzo zabawna – powiedział Potter cmokając ją w policzek. Nie miałem okazji ci wczoraj nic opowiedzieć, bo wróciłaś o jakiejś piekielnie późnej porze. Miało cię nie być trzy godziny!
OdpowiedzUsuńUciekł Ci jeden myślniczek. ;)
No i zrobiłaś to, czego tak bardzo nie lubię, czyli urywanie w połowie zdania. Ale spoczko, czytam skończone opowiadanie i nie muszę czekać na kontynuację, więc wybaczam. :P