Rozdział II
Mnie nie oszukasz
***
–
Draco?
–
Mhm – dał znać, że słyszy.
–
Tak się zastanawiam, myślisz, że nasze małżeństwo jest szczęśliwe?
–
Oczywiście – odpowiedział trochę za szybko. Pomyślał, że tę kwestię miał
przećwiczoną i opanowaną do perfekcji, może jednak warto by było choć raz
powiedzieć całą prawdę? Ech, co za myśli chodzą mu ostatnio po głowie...
Astoria
popatrzyła na niego z nieprzeniknionym wyrazem twarzy, jakby wiedziała lub
jakby podejrzewała, że jego odpowiedź jest nieco zbyt automatyczna i oczywiście wymuszona.
–
Skąd przychodzą ci do głowy takie pytania? – zapytał. – Czy coś się wydarzyło?
–
Nie, ja tak tylko. – Przyznała cicho, myśląc z żalem o tym, że tak naprawdę
chyba nigdy nie udało im się szczerze porozmawiać. Miała nadzieję, że teraz gdy
zostali sami, będzie jakoś prościej. Będą spędzać ze sobą więcej czasu, może
rozniecą te uczucie, które tkwi w nich już tyle lat. Coraz częściej myślała, że
są ze sobą z przyzwyczajenia. Okazywali sobie szacunek i uprzejmość, ale chyba
nic po za tym. Te nieliczne chwile spędzone razem w łóżku były takie...
wyuczone, brakowało im spontaniczności, tego żaru i pragnienia, które ostatnio
dławiły jej ciało gdy spotykała JEGO. Wiedziała jednak, że nie może dać nic po
sobie poznać, nic na pozór nie mogło się zmienić. No, bo co powiedzieliby ich
znajomi, rodzina, która i tak za nią nie przepadała? Już czuła na
sobie triumfujące spojrzenia Lucjusza i Narcyzy, już widziała drwiący
uśmiech siostry i słyszała pretensje własnych rodziców. Cóż, oni nigdy nie mogą
poznać prawdy, zresztą Draco też nie, on na to nie zasługuje. Jednak czy ona
zasługuje na życie w takim marazmie? Ile to już lat? Piętnaście? Nie, chyba
trochę krócej, bo Scorpius ma już dwanaście lat, a pamiętała, że na początku,
miała nadzieję, że między nią a Draco wybuchnie jeszcze jakieś uczucie. Wyszła
za niego, bo nie miała wyjścia. Nawet nie ze względu na naciski rodzin, –
te ich beznadziejne przekonania o czystości krwi – ale ze względu na to,
że po zagładzie Voldemorta ani ona, ani Draco nie byli najlepiej postrzegani.
Ona była w lepszej sytuacji, w końcu jej rodzina nigdy nie znajdowała się tak
wysoko na świeczniku jak Malfoyowie, ale i tak doznali upokorzenia. Malfoyom
pomógł Potter. Jakie to zabawne. Nigdy bliżej nie miała okazji poznać Wybrańca
i jego rodziny, ale przecież wiedziała jak bardzo nienawidzili się z jej mężem
w szkole. Nigdy o tym nie rozmawiała z Draco, nie wiedziała co takiego się
wydarzyło, że ci dwaj nagle zaczęli się tolerować, ba, nawet chyba
się lubili, choć żaden z nich by się do tego nie przyznał.
–
Oj, uważaj Astorio, bo zacznę podejrzewać, że mnie oszukujesz – zaśmiał się
Draco, ale wcale nie był przekonany, czy to co słyszy właśnie od swojej żony,
go bawi. Ostatnio faktycznie zachowywała się trochę dziwnie, była
jakby zbyt nieobecna, ale bagatelizował to, mając na głowie inne sprawy.
Właściwie zawsze był pewny tego, że kogo jak kogo, ale jego zdrada nie może
dotyczyć. Jednak zachowanie żony i te dziwne pytania zaczęły go niepokoić.
Postanowił, że w najbliższym czasie przyjrzy się temu z bliska. Po minie
Astorii widział, że jej też nie jest do śmiechu, więc tym bardziej trzeba
ustalić co dzieje się pod jego własnym dachem. Czyżby stracił czujność?
***
Harry aportował się na podwórku Wesleyów. Dziwne – pomyślał – w oknach od
frontu nie paliło się światło. Przeklął w duchu, bo w końcu mógł się upewnić
czy są w domu. Może właśnie korzystają z tych rzadkich chwil razem, a on
zburzy ich sielankę z powodu pustego brzucha. Nie no, naprawdę czasami
zachowuje się jak Ron, ale z drugiej strony jego przyjaciel nie raz już
przeszkodził jemu i Ginny, wpadając bez zapowiedzi. Czas się odwdzięczyć.
Podszedł do drzwi i zapukał. Odpowiedziała mu cisza więc zapukał raz jeszcze w
duchu postanawiając sobie, że kolejnym razem jednak uprzedzi Hermionę i Rona o
zamiarze odwiedzin. Już miał się odwracać gdy usłyszał szybkie kroki po drugiej
stronie drzwi i szczęk przekręcanego klucza.
–
Och to ty... – bąknęła Hermiona. – Coś się stało?
–
E..., nie. Pomyślałem tylko, że wpadnę do was. Dawno nie widziałem Rona,
a Ginny umówiła się z Lavender i...
– I
nie masz co liczyć na kolację? – zaśmiała się Hermiona wpuszczając go do
środka.
–
No tak, masz mnie. Ale naprawdę pomyślałem sobie, że spotkam się z Ronem.
Wiesz, on ostatnio do nas nie przychodzi, bo chyba posprzeczali się z Ginny, a
ja nie bardzo chcę się w to wtrącać. Może ty wiesz o co im poszło? – Harry wpatrywał się trochę bezradnie w plecy swojej przyjaciółki.
–
Nie, nie wiem, nie rozmawiałam ostatnio z Ginny – powiedziała Hermiona prowadząc go w głąb mieszkania. – Wiesz ta sprawa Cotheberga
pochłania większość mojego czasu, cieszę się, że dzieciaki są w Hogwarcie, bo
nie wiem jak bym dała radę w ostatnich dniach. Niestety Rona jeszcze nie ma. W
sumie to się trochę niepokoję, bo rozmawiałam z Georgiem i powiedział, że Ron
wyszedł z pracy kilka godzin wcześniej. Specjalnie spieszyłam się do domu.
Siadaj, zaraz podgrzeję ci coś do jedzenia. Mów mi zaraz co u was?
Wskazała
Harry’emu miejsce przy stole i poszła po dodatkowe nakrycie.
–
Dzięki, u nas leci jakoś. Wiesz, mnie też ciągle nie ma w domu, pracujemy z
Malfoyem nad pewną sprawą i wychodzimy do domów właściwie przed północą.
Jeszcze, jak zapewne słyszałaś, Skeeter znowu węszy i próbuje wyciągnąć od nas
wszystkie smakowite kąski. Och jak ja nie znoszę tego babsztyla! Naprawdę, że
też Kingsley pozwala jej na kręcenie się po Ministerstwie. Malfoy twierdzi, że
jest na nas wyjątkowo cięta po ostatnich Mistrzostwach w Quiditchu, bo nie
udało jej się wyniuchać nic o czym ludzie by nie wiedzieli i w co by chcieli
uwierzyć. Podobno jeden z Aurorów dopadł ją jak podsłuchiwała rozmowę Seamusa i
Luny, było gorąco.
–
A skąd niby Malfoy może o tym wiedzieć? Założę się, że sam nie raz dostarczył
jej smakowitego materiału do...
–
Hermiono, proszę, – przerwał jej Harry – daj mu spokój. Czy ty zawsze
pozostaniesz już na niego taka cięta?
–
Och, nie, ja wcale nie chciałam. Znaczy... – Hermiona zarumieniła się wdzięcznie.
–
No już dobrze, wiem, że nie pałacie do siebie sympatią, ale mimo wszystko.
–
A jak Ginny? – zmieniła szybko temat Hermiona, bo jakoś nie miała ochoty
dyskutować o swojej sympatii do Malfoya. Może i Harry mu wybaczył, i się z nim
zaprzyjaźnił, ale ona nie mogła zapomnieć o tym jaki był wcześniej.
Zdawała sobie sprawę, że te jej zacietrzewienie jest dziecinne, ale nic nie
mogła na to poradzić. Jej stosunki z Malfoyem były na szczęście ograniczone do
minimum i bardzo poprawne, biorąc pod uwagę ich przeszłość. Nikt nie mógł
więcej od niej wymagać.
– Ginny za tydzień leci na zgrupowanie swojej drużyny. Nie będzie jej kilka
dni. Dziś pobiegła na spotkanie z Brown, bo ta miała jakąś sprawę niecierpiącą
zwłoki. Pewnie znowu nie mogła się zdecydować jaką sukienkę założyć na swój
najbliższy podbój. Że też ona do tej pory się nie ustatkowała...
–
Teraz to ty daj spokój. Wiem, że za nią nie przepadasz, – uśmiechnęła się
Hermiona – zresztą ja też. Pewnie przesadzam, ale zawsze jak widzimy się z nią, ja i Ron,
to mam wrażenie, że za wszelką cenę chce na siebie zwrócić
jego uwagę. Dobrze, że on jest odporny na jej sztuczki. Nie mam
pojęcia co bym zrobiła, gdyby się okazało... – mówiła coraz szybciej i
coraz bardziej łamiącym się głosem.
–
Hermiona, co też przychodzi ci do głowy – przerwał jej Harry. – Ron
jest zapatrzony w ciebie jak w obrazek, nigdy nie zrobiłby ci takiego świństwa!
–
Oj wiem, tak tylko sobie gadam. Głupia jestem – powiedziała i otarła łzy,
które mimowolnie napłynęły jej do oczu. Harry wstał i podszedł do niej.
Wybuchła niepohamowanym płaczem. W sumie nie wiedziała nawet dlaczego,
chyba za zmęczenia i niepewności. Te ostatni dni były naprawdę okropne.
Cieszyła się, że Harry jest tu z nią i może mu się wypłakać.
***
Szedł parkową alejką, kopiąc kamień
czubkiem buta. Pogrążony w myślach, nie zauważył, że się ściemniło. Powinien
chyba wracać do domu, nie chciał żeby żona coś podejrzewała. Co on miał
zrobić? Że też ten świętoszek musiał przyłapać go w kinie. Specjalnie
umawiali się w mugolskiej części Londynu, żeby ryzyko spotkania kogoś znajomego
było jak najmniejsze. Nie mieli odwagi spotykać się u niej, a szacunek
do żony nie pozwalał mu na romantyczne schadzki u siebie w domu. Nie
potrafił zrezygnować z żadnej z nich. Kochał żonę na swój sposób, ale
ostatnio oddalili się od siebie. Ona siedziała tylko w tej swojej pracy,
rozwiązując problemy połowy świata czarodziejów. Hedonistka jedna. Szkoda, że
potrafiła dbać o szczęście innych, ale nie jego. Nie, teraz to był trochę
niesprawiedliwy, ale czuł się zbuntowany. Całe życie ma być jej wdzięczny,
że zgodziła się za niego wyjść? Ona, taka inteligentna, z niesamowitymi
perspektywami na przyszłość, panna idealna. O jego uczucia nikt nie pytał, bo
było oczywiste, że złapał Merlina za nogi, więc nie ma prawa narzekać. Ale on
narzekał. Miał dość tego perfekcjonizmu swojej żony, we wszystkim musiała mieć
rację, zawsze z zaskoczeniem stwierdzała, że coś mu się udało, nigdy tak
naprawdę w niego nie wierzyła.
Ocknął się z tych rozmyślań i
postanowił teleportować pod dom. Czeka go pewnie tłumaczenie i wyrzuty ze
strony żony, ale nic nie mógł na to poradzić. Był zły.
Zmierzał do drzwi wymachując zawzięcie
różdżką. Oczywiście, drzwi jak zwykle otwarte – pomyślał chwytając za klamkę. –
Ta kobieta, niby taka inteligentna, a nigdy się nie nauczy, że drzwi należy
zamykać. Wszedł do holu zdejmując buty i pelerynę. Słyszał w salonie czyjś
głos, co go zaintrygowało i wyraźnie zaniepokoiło. O tej porze miała gościa?
– Ciii maleńka, już dobrze, nie płacz. Zobacz jestem tu przy tobie, no już – usłyszał i krew zaczęła mu mocniej krążyć w żyłach. Czy ona była tak bezczelna, że zdradzała go pod jego własnym dachem? O, już on jej pokaże, ona nie ma prawa – niechciane myśli napierały go ze wszystkich stron.
– Co tu się do cholery dzieje?! – krzyknął wpadając do pokoju, na co oni odskoczyli od siebie patrząc z przerażeniem w stronę drzwi, wyraźnie nic nie rozumiejąc.
Znalazlam literowke mam nadzieje ze sie nie obrazisz "pokarze" a powinno byc pokaże;)
OdpowiedzUsuńA po za tym rodzial bardzo mi sie podobal, ciekawa jestem kiedy Hermiona sie dowie , że Ron ja zdradza chodz troche jest mi go zal, ale jak to sie mowi widzialy galy co braly ;)
Nie no coś Ty, bardzo dziękuję za uwagę, zaraz poprawię :*
UsuńFajny temat,dobrze sie czyta:)
OdpowiedzUsuńZaraz pochlone calosc:)weny zycze.
pozdrawiam Kejtidzi666
you-deserve-better-sevmione.blogspot.pl
Bardzo Ci dziękuję i również pozdrawiam!
UsuńDziś wielki dzień nadrabiania zaległości w komentarzach, więc zaczynam! Mam wrażenie, że dobrze wytypowałam Astorię, jako kochankę Rona. Może jestem dziwna, ale... szkoda mi Weasleya! Może ta cała zdrada i swego rodzaju zagubienie, to kwestia jego kompleksu niższości? Nie wiem, czy dobrze to zinterpretowałam, ale cieszę się, że chociaż tekst daje jakieś usprawiedliwienie jego czynów. Zazwyczaj Ron jest zły i nie dobry, bo tak i tyle, co mnie osobiście drażni. :) Ginny mnie irytuje, ale to już moja prywatna niechęć - ona denerwuje mnie wszędzie! :D Harry jest dobrym przyjacielem i to ogromny plus. Tak właśnie widzę jego postać. Reakcja Rona na końcu po prostu mnie rozwaliła. Jak widać, ma coś na sumieniu i równocześnie widzi to wszędzie wokół siebie.
OdpowiedzUsuńGdzieś, najprawdopodobniej na Dramione [PL], wspominano, że w tym opowiadaniu występuje motyw "zemsty na zimno". Czekam na to z niecierpliwością! *.*
Żeby nie tracić czasu, biegnę wprost do następnego rozdziału.
Haha, dobrze kombinujesz. No cóż, sama nie znoszę jak zmiana charakteru jest "tak, bo tak", więc tego raczej u mnie nie znajdziesz, nawet jak podobne wnioski wyciągnie się na początku, to potem będą miały swoje mocne uzasadnienie. Dzięki za literówki, biegnę poprawić. O tak, zemsta na bank się pojawi ;)
Usuń– Teraz to ty daj spokój. Wiem, że za nią nie przepadasz, – uśmiechnęła się Hermiona – zresztą ja też.
OdpowiedzUsuńZnowu te przecinki przez półpauzą. Jeśli już masz jeden znak interpunkcyjny (półpauzę), to drugi jest niepotrzebny. Było to jeszcze w chyba dwóch miejscach w tym rozdziale.
Cholercia, tak bardzo nienawidzę Rona w opkach, że tu mam ochotę Cię wychwalać pod niebiosa, bo pamiętam, że u Ciebie był zły. :D Fajnie tak sobie przeczytać coś ponownie. :D