Rozdział IV
Rozpoczęli grę, która w zamiarach pana młodego miała być
krótka i bezlitosna. Jednak zaledwie po kilku pierwszych ruchach Hermiona
zorientowała się, do czego Draco zmierza. Uśmiechnęła się z politowaniem, ale
jednocześnie tak, żeby przeciwnik nie zauważył malującego się na jej twarzy
grymasu. Doskonale znała prezentowany w tej chwili sposób wystawiania królowej
i jednego z pionków. To oczywiste, że chodziło mu o tak zwanego szkolnego mata,
błyskawiczną i bezlitosną rozprawę z nowicjuszem. Będzie musiała go zawieść.
Z dziecinną łatwością uniknęła pułapki. Malfoy nie
zareagował na to najmniejszym nawet drgnieniem. Myślał zapewne, że Granger jest
za głupia, żeby przejrzeć jego sprytne zamiary i że po prostu przypadkiem
wykonała właściwy ruch, ot - szczęście nowicjusza. Bawiła ją ta myśl i
stwierdziła, że ich noc poślubna z pewnością będzie wyjątkowa. W końcu niewiele
młodych par w taki sposób korzysta z małżeńskiego łoża. Rozluźniła się trochę.
On kontynuował grę tak, jak to się zwykle robi, gdy pierwsza
próba nie przyniesie oczekiwanego skutku, i postawił królową w nieco ryzykownej
pozycji. To posunięcie Hermiona znała także, sama nieraz próbowała w ten sposób
zwieść swego ojca lub Rona. Zagranie Dracona więc nie nastręczało jej żadnych
trudności.
Niestety Malfoy wcale nie przechwalał się swoimi
zdolnościami w układaniu strategii, wciąż atakował, nie rezygnując z pobicia
jej raz na zawsze i młoda pani Malfoy
miała pełne ręce roboty, żeby się bronić. Ani razu nie udało jej się
zabrać tej figury, którą chciała. Z goryczą przyznała w duchu, że trafiła na
godnego przeciwnika. Chyba wcześniej nie podejrzewała o to Malfoya.
By ją trochę rozerwać i dać świeżo upieczonej żonie chwilę
wytchnienia, Ślizgon przestawiając swoje pionki powiedział:
– Kingsley wspominał o twoim wyjeździe do
Botswany. Wiesz czego od ciebie oczekuje?
– Tak, przynajmniej z grubsza – przyznała Gryfonka, której nareszcie udało się
uwolnić własnego konia. – Obawiam się jednak, że nie będę w stanie spełnić
wszystkich oczekiwań jakie przede mną postawiono. Nie wiem czy to wpływ ciąży
czy skutek rodzinnej tragedii, ale moje magiczne zdolności znacznie osłabły.
– Tak bardzo to wszystko przeżywasz?
Draco w roztargnieniu przesunął figurę, której nie powinien
był ruszać.
– Szach –
rzekła Hermiona spokojnie.
Zaklął, gdy uświadomił sobie oczywisty błąd.
– Czy mogłabyś mi opowiedzieć coś więcej o sobie?
Tyle razy ze sobą rozmawialiśmy, ale tak naprawdę wiem niewiele. Znamy się od
lat, jednak nasza przyjaźń w sumie trwa krótko i zawsze skupialiśmy się na
rzeczach bieżących. Wiem oczywiście nieco, tyle co wszyscy, natomiast bardzo jestem ciekawy
twojego życia w Hogwarcie, bo o twojej rodzinie się trochę nasłuchałem.
– Oczywiście. Choć nie wiem czy chcę do tego
wracać i nie wiem czego tak naprawdę ode mnie oczekujesz. O Hogwarcie myślę, że
wiesz więcej niż sądzisz.
– To pozory. Znam fakty. Wiem o wszystkich waszych ważnych
przygodach, znam sporo szczegółów, o większości opowiadał mi ojciec. Ale
chciałbym poznać twoją wersję przyjaźni z Potterem i Weasleyem.
–Uwierzysz, że nigdy
o tym nie myślałam? Chyba nie miałam czasu. Nieraz zastanawiam się, co by było
gdyby Quirell nie wypuścił tego trolla na pierwszym roku. Wiesz, że Harry i Ron
za mną wtedy nie przepadali? Tak. Szczerze mówiąc to mnie nie lubili i chyba z
wzajemnością. Och jak oni mnie denerwowali. Kompletnie nie rozumiałam jak ktoś
taki jak Ron może być w Gryffindorze. No sam pomyśl. Harry oczywiście był
sławny, jednak nic sobie z tego nie robił. Tego też nie rozumiałam, ja na jego miejscu wyszukałabym wszystko co o mnie napisali i tryskałabym dumą. Chyba
faktycznie byłam zarozumiała. Następnie jednak zmuszona zostałam do weryfikacji swoich sądów. Byłam im wdzięczna za to, że mnie
znaleźli w tej łazience. Nie zrozum mnie źle. To nie przez wdzięczność się z
nimi zaprzyjaźniłam. Po prostu tak jakoś wyszło. Potem przez lata jakoś się
uzupełnialiśmy. Wiem, że dla większości oczywistym byłoby, gdybym związała się
z Harrym. Nawet Ron tak myślał a to mnie bardzo wtedy bolało, bo mimo, że
kocham Harry’ego, to on zawsze był dla mnie jak brat. Rozumiesz? Był tak dobry,
że z nim mogłabym być spokrewniona. Czasami zastanawiam się, czy nie pomyliłam
wdzięczności w stosunku do Rona z miłością. W tym związku wiedziałam, że to ja
będę górą. Ron nigdy nie był zbyt bystry a i z lojalnością miewał problemy,
więc ja mogłam zawsze czuć się lepsza. Puste to, prawda? Długo nie mogłam mu
wybaczyć, że nas zostawił wtedy gdy szukaliśmy horkruksów i chyba to było
początkiem końca naszego związku. Za każdym razem mu to wypominałam. Myślę, że
dla mnie Ron ma za słaby charakter. Ja potrzebuję kogoś, kto będzie umiał mnie
poskromić a jednocześnie nie będzie ograniczał, przy kim nie będę musiała udawać
głupszej niż jestem.
– Potrzebujesz kogoś takiego jak ja – stwierdził
Draco sucho. – Nie zniósłbym tego, gdybyś musiała udawać
niemądrą tylko dlatego, żeby zaspokoić moją próżność. Grasz w szachy niczym
mężczyzna. A to jest komplement.
– Wątpliwy – prychnęła Hermiona, która uważała, że kobiety
są równie wartościowe jak mężczyźni. – A poza tym gdybyś wiedział, ile razy musiałam
się siłą powstrzymywać, by nie zawołać: No, kiedy nareszcie się zdecydujesz?
Nie, nie to mam na myśli. Nie chodzi mi o to, żeby udowadniać na siłę, wyższość
jednej płci nad drugą. Sporo osób mówi mi, że byłabym idealną feministką, ale
to nieprawda. Śmieszą mnie ich poglądy. Uważam, że i feministki i szowiniści
mają swoje racje, ale nie widzę powodu, żeby eskalować je na każdym kroku. No
proszę cię. Jak chodzi o decydowanie, to wszyscy nagle mają te same prawa a jak
o ponoszenie konsekwencji swoich decyzji, to już równouprawnienia się nie
doszukasz. Nie znoszę hipokryzji.
Draco odwrócił jej twarz ku sobie i długo przyglądał jej się
badawczo.
– Hermiono – powiedział
w końcu. – Stwierdzam z całą odpowiedzialnością, że o co
jak o co, ale o hipokryzję, nie można cię posądzić. To cecha ślizgonów! My
zawsze naginamy swoje zdanie do okoliczności. Pamiętaj jednak, że tylko te
prezentowane otoczeniu.
– Zauważyłam to, ale muszę przyznać, że czasami
bywa to przydatne. Niestety ja się tego nigdy nie nauczę. Nawet nie chcę, więc
jak widzisz nie mam zbyt wielu zalet, nawet urody mi brak, każda biurowa
koleżanka jest sto razy ładniejsza.
– O, w to nie uwierzę – zaprotestował Draco z galanterią. –Nie
zapominaj, że ja też tam pracuję. Zresztą, od kiedy to przejmujesz się takimi
rzeczami. Doprawdy, Granger. Nie muszę chyba cię zapewniać o twoich
przymiotach. To nie w moim stylu więc daruj sobie takie podchody.
– Dzięki – prychnęła Gryfonka z urazą. – Wcale nie
o to mi chodziło. Pytasz, to odpowiadam i staram się być szczera. Najwyraźniej
nie potrafisz tego docenić – zerwała się z łóżka i wzburzona podeszła do okna.
– Miona, wyluzuj. Naprawdę się staram być mniej sarkastyczny
niż zwykle, ale nie wymagaj ode mnie zbyt dużo. Znasz mnie przecież. Wracaj na
łóżko.
– Odczep się! – zawołała porywczo.
– Posłuchaj, niereformowana kobieto. Chcesz czy
nie, bez względu na powody jakimi się kierowaliśmy, jesteś moją żoną i jeżeli
natychmiast nie wrócisz tu do mnie, to własnoręcznie cię do tego zmuszę!
– Co takiego? Już uważasz, że masz do mnie jakieś
prawo? Ostrzegam cię Malfo…
Nie dokończyła. Jej mąż zwinnym ruchem zerwał się z
łóżka i nim zdążyła mrugnąć okiem, już dyndała głową w dół, przewieszona przez
jego ramię.
–Ciesz się, że nie użyłem różdżki – syknął jej do ucha,
jednocześnie powalając na łóżko i pochylając się nad jej zaskoczonymi oczami.
Odgarnął jej włosy z twarzy i gdyby nie wiedziała, że to się nie może stać,
byłaby pewna, że ją pocałuje. Mimowolnie przeszedł ją dreszcz. Draco wpatrywał się
w nią zagadkowym wzrokiem a jej robiło się gorąco.
–Skończyłeś? – warknęła zagniewana. Sturlał się z niej
wyraźnie zmieszany i machnął różdżką ustawiając na nowo szachy, które w
międzyczasie strącili z łóżka. W magiczny sposób, wszystkie figury wróciły na
ostatnio zajmowane miejsca a oni, żeby pokryć zażenowanie niespodziewaną
sytuacją wrócili do gry i błahej rozmowy o niczym.
– Szach –
powiedział po pewnym czasie Draco.
– Ty podstępny lisie! Zagadujesz mnie!
Musiała bardziej skoncentrować się na grze, by jakoś wyjść z
zaistniałej opresji.
Gdy równowaga została mniej więcej przywrócona, powiedziała:
– To z pewnością bardzo dobrze, że
prawdopodobnie uratowaliśmy się nawzajem z poważnych kłopotów poprzez nasze
małżeństwo, ale w tym całym zamieszaniu nie pomyślałam, że możesz nie chcieć
tego dziecka.
– Wprost przeciwnie! To było od dawna moje
wielkie zmartwienie, że nie dam rodowi dziedzica. To głównie tego faktu nie
mogła mi wybaczyć matka. Zresztą widziałaś jaka była dziś zdystansowana. Ona
nam nie wierzy. Ale ponieważ twój przyjaciel jest, jak mówisz, do mnie podobny,
a poza tym to mądry i inteligentny człowiek, podobnie zresztą jak ty, sądzę, że
wszystko dobrze się skończy. Matka oszaleje z radości po porodzie, ale
przygotuj się na to, że do tego czasu będzie dość zdystansowana. Nigdy nie
zdradziła swoich obaw przed ojcem i ogólnie, słysząc plotki na mój temat, udaje
święte oburzenie, jednak swoje wie. Chroni mnie na swój przewrotny sposób, ale
ma do mnie żal, którego nie umie całkowicie ukryć.
– Rozumiem to. Miło z
twojej strony, że tak zapatrujesz się na moją ciążę. Osobiście uważam, że córki
są równie wartościowe jak synowie, ale ponieważ ród Malfoyów wymiera i to
będzie jedyna szansa przedłużenia go, mam nadzieję, że urodzę chłopca.
Draco zagryzł wargi. Nie chciał nic mówić, żeby nie sprawiać
jej przykrości, gdyby urodziła się dziewczynka. Ona jednak wyczuwała, że
podziela jej nadzieję.
Po chwili powiedziała:
– Teraz twoja kolej, nigdy mi nie wspominałeś o rodzinie. A
ja o mojej mówię właściwie bez przerwy.
– To dlatego, że ty kochasz swoich bliskich. Pewnie uznasz
to za dziecinne, ale bardzo bym pragnął mieć rodzinę, z którą czułbym się
związany.
Hermiona zabrała mu jednego gońca. On odpowiedział szachem.
Odrobiła szkodę bez trudu, ale stwierdziła, że w tej chwili jej myśli
pochłonięte są czymś zupełnie innym.
– Nie chcesz mi opowiedzieć? – zapytała cicho.
Zrozumiał, co Hermiona ma na myśli.
– Nie! – odparł porywczo.
Skupili się znowu na grze. Draco nalał wina i stuknęli się
kielichami, prawie nie odrywając wzroku od szachownicy. Gdzieś w głębi domu
zegar uderzył dwa razy. Noc mija, pomyślała Hermiona z goryczą.
Ale właściwie było jej dobrze. Nawet bardzo przyjemnie co
wyraźnie ją zaskoczyło. Czuła się z pewnością lepiej niż niejedna panna młoda.
Powiedziała o tym głośno.
Draco uśmiechnął się, pokazując równe, białe zęby.
– Mnie także jest bardzo dobrze. Z tobą. Chciałabyś
coś zjeść?
– Później. Najpierw muszę cię pobić w szachach –
roześmiała się uszczęśliwiona, bo mimo swoich wcześniejszych zapewnień, uznanie
Malfoya, było w dziwny, trochę niepokojący sposób dla niej ważne.
– Więc to tak? W takim razie nie powinnaś tak
odsłaniać królowej, Granger. Bo ci ją teraz zabiorę. Bez litości!
Ale jej właśnie o to
chodziło, żeby Draco zabrał królową, nie powiedziała tego jednak. Ustawiła
wedle planu swoje wieże i czekała, aż się dla nich zwolni pole, bo Hermiona należała
do graczy, rozgrywających partię wieżami. Była też cierpliwa jeżeli wymagała
tego sytuacja i była niezłym strategiem, mimo, że była kobietą. A może właśnie
dlatego.
Draco wpadł w pułapkę. Nie przewidując konsekwencji zbił jej
ostatniego konia, którego odłamki rozsypały się po całym pokoju.
– Byłaś nieostrożna, Granger – powiedział przy tym. – Zaczynasz być zmęczona?
– Szach –
oświadczyła z triumfem i dała znak
swojej wieży.
Draco oniemiał.
– O cholera – rzekł
po chwili.
Mógł zrobić teraz tylko jedno, uciec z królem.
Hermiona ponownie zwróciła się do wieży, by mu zadać
ostateczny cios, ale zawahała się. Nie chciała pokonać Malfoya. Nie jego!
Dlatego ostatecznie przesunęła jakiegoś nic nie znaczącego pionka.
Oczy Ślizgona rozbłysły gniewem.
– Granger! Tamte słowa o obrażaniu dotyczą także
mnie. Nigdy bym ci nie wybaczył, gdybyś mi z uprzejmości pozwoliła wygrywać.
Nie kpij ze mnie. Nie jestem Wiewiórem.
– To nie uprzejmość, Malfoy. To kobieca
strategia! Ale jak chcesz. Czy mogę powtórzyć ten ruch?
– Musisz – oświadczył groźnie. – Nawet
średnio rozgarnięty pięciolatek nie wpadłby na taki idiotyczny pomysł, żeby
przesuwać jakieś pionki, kiedy może mnie rozbić w puch trzema ruchami.
Hermiona posłusznie wycofała pionka na dawne miejsce, po
czym zagrała swoją drugą wieżą.
– Szach –
powiedziała spokojnie.
Draco długo myślał. Bardzo długo. Hermiona miała czas, by
studiować piękny kształt jego dłoni oraz wzór haftu na szlafroku. Świece robią
się coraz krótsze, zauważyła w roztargnieniu.
Sytuacja Malfoya była dość dramatyczna, nie zamierzał się jednak
poddawać. Co to, to nie. Nareszcie
znalazł wyjście. I to zaskakujące wyjście.
– O! – szepnęła Hermiona z uznaniem. – Jesteś
bardzo inteligentny!
– Nie musisz być taka złośliwa – odciął się, ale był najwyraźniej z siebie
dumny. Bo ów ruch nie tylko pozwalał mu uniknąć porażki, ale stwarzał na
później możliwość przejścia do ataku, jeśli tylko z resztą poradzi sobie jak
należy i nie będzie zbyt niecierpliwy. Nie miało więc znaczenia, że to ostatnie
zagranie pozbawiło go wielu wartościowych figur.
Teraz przyszła kolej na Gryfonkę, żeby się zastanawiać po
tym dokonanym przed chwilą pogromie. Sytuacja była dość skomplikowana. By
zyskać na czasie, zbiła jednego pionka. To było błędne posunięcie, na które się
zdecydowała w obawie, że Draco zniecierpliwi się czekaniem. Felerny ruch
narażał jej ukochaną wieżę na niebezpieczeństwo. Szybko rzuciła się na ratunek
i jakoś jej się udało, co wieża przyjęła z wyraźną ulgą. Malfoy patrzył na żonę
z niekrytym podziwem, choć chyba nie zdawał sobie z tego sprawy.
W pół godziny później obojgu pozostało już tak niewiele figur
i sytuacja była tak wyrównana, że Hermiona przeciągnęła się i powiedziała:
– Nie, takie trwające w nieskończoność partie
jednak nudzą mnie okropnie. Czy moglibyśmy przyjąć remis?
– Jak chcesz – zgodził się Draco z lekką ulgą. – Dzięki
za niezwykle interesującą grę! Była chwila, że poważnie bałem się przegranej. A
tego bym chyba nie zniósł. Zwłaszcza po tych pogardliwych słowach na początku.
Hermiona uśmiechnęła się do siebie. Ona ze swej strony wcale
nie miała ochoty z nim wygrywać. Jeszcze nie. Dziś mogła była to zrobić
kilkakrotnie, ale w porę się powstrzymała. Dobrze jest mieć bystry umysł, ale
nie należy przesadzać. Na wszystko przyjdzie czas.
– Trochę czasu nam zeszło – zauważyła.
– Zrobiłam się głodna! W środku nocy i w obecnej
sytuacji, to prawie nieprzyzwoite! – zachichotała wesoło.
– To zdrowo! – uśmiechnął się Draco.
Złożył szachownicę i zaczął podawać jedzenie, starannie i z
wprawą czym ją zaskoczył. Była przekonana, że nie umie ukroić kromki chleba a
tu proszę. Powstrzymała się jednak od ironicznego komentarza. Przez chwilę jedli
i pili w milczeniu, odczuwając utrwalającą się między nimi wspólnotę, przyjaźń i
zrozumienie.
Hermiona widziała, że jej mąż nad czymś się zastanawia. Miał
minę, jakby usilnie starał się powstrzymać przed czymś nieprzyjemnym. I naraz
zupełnie nieoczekiwanie powiedział:
– Moje życie było piekłem, Granger.
Hermiona niemal się przestraszyła, on opowiada! Chce
opowiadać. Jej.
Żeby tylko teraz okazała się godna jego zaufania.
Czuła, że serce zaczyna jej łomotać z napięcia i lęku.
Muszę przyznać,ze za Twojego bloga wzięłam sie wczoraj,przeczytałam już wszystko i jestem głodna kolejnych rozdziałów. Piszesz rewelacyjnie, w perfekcyjny sposób oddajesz emocje bohaterów. Naprawdę świetne opowiadania. Życzę weny i czekam na kolejne rozdziały 😊
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Cieszę się, że opowiadania przypadły Ci do gustu :) aż chce się pisać, czytając takie komentarze!
OdpowiedzUsuńwow świetny opis gry w szachy jeśli mam być z tobą szczera to jeszcze sie z takim nie spotkałam ,swoją drogą to też niezły pomysł jak na noc poślubną :D
OdpowiedzUsuńO tak, opis gry też mi się bardzo podoba, ale tutaj nie jest mój. Ukłony należą się autorce pierwowzoru, p.Margit Sandemo <3 Zdradzę Ci, że początek bardzo ciężko mi się pisało, bo jednocześnie chciałam trzymać się pierwowzoru i pisać swoją wersję :/
UsuńNie powinna pić wina w ciąży xd
OdpowiedzUsuńTu ważna jest ilość, bo mi akurat ginekolog zalecał lampkę wina,co prawda na sam koniec ciąży, ale jednak. Przez gardło nie chciało mi przejść :P zresztą w tej scenie może nalewać tylko sobie :P
Usuń