EDIT: UWAGA RANCZERSI, W MINIATURZE ODNAJDZIECIE TEKSTY ZE SWOJEGO ULUBIONEGO SERIALU :)
Część I
Za późno na przyszłość
Na zewnątrz szalała burza. Nawałnica
przewalała się, przerywana potężnymi grzmotami. Błyskawice przecinały
ciemnogranatowe niebo i rozświetlały ponure cele Azkabanu. Ktoś śmiał się
histerycznie, ktoś inny zawodził żałośnie. Nikt nie płakał, tu nie było już
miejsca na łzy. Siedziała na swojej pryczy, obojętnym wzrokiem wpatrując się w
przestrzeń gdzieś ponad sobą. Miała w celi okno, pancerne jak mówią mugole, ale
jednak. To był pewien komfort, choć zabezpieczenia tego typu były zbyteczne w
takim miejscu. Nawet gdyby miała dostęp do wolnego otworu na zewnątrz, nie
chciałaby uciec. Nie miała gdzie, nie miała jak, nie miała po co. Wiedziała, że
Azkaban położony jest na maleńkiej wyspie, w basenie jednego z oceanów, nie
pamiętała którego. Zresztą, czy to istotne? Teraz panował sztorm, jeden z wielu
które słyszała ostatnio. Lubiła deszcz. Przynosił jej spokój i chwilowe
ukojenie. Był zgodny z jej nastrojem. Nie wiedziała czemu zachowuje jeszcze
resztki rozsądku, może tak głęboko tkwiło w niej poczucie winy, że wpływ
dementorów nie był niszczący? Sama katowała się rozpamiętywaniem przeszłości,
czuła się w obowiązku nie zapomnieć tego co zrobiła. Jedyne co zauważyła, to
fakt, że nie pamiętała nic radosnego, a może nie chciała pamiętać? Przed oczami
pojawiały się wciąż te same obrazy. Krzyczący tata – krzyczał bo weszła na
parapet okna w swoim pokoju i chciała uczyć się latać. Bał się o nią, ale
przecież ona potrafiła, czemu nie chciał tego zrozumieć? Krzyczał tak mocno, że
od tamtej pory bała się odrywać stopy od ziemi. Nienawidziła go wtedy, całym
swoim trzyletnim sercem. Wypadek samochodowy mamy – czuła nadal ten strach, że
ją straci. Śmierć ukochanej babci. Obawy przed pójściem do Hogwartu, w nieznany
dotąd świat. Naśmiewanie się z niej na pierwszym roku przez Rona i Harry’ego,
to wspomnienie bolało bardziej niż śmiała przyznać. Sprzeczki z Ronem. Wyzwiska
Malfoya, tych wspomnień szczególnie nienawidziła. Przez tyle lat nie umiała się
uporać z jego nienawiścią, a teraz ta nienawiść godziła w nią jeszcze mocniej.
Wojna, widok zabitych przyjaciół. Poszukiwanie rodziców i niepewność, strach,
że ich nie odnajdzie.
Ułożyła się wygodnie, na tyle, na
ile pozwalała jej twarda prycza i zapadła w lekki sen.
Krzyczał,
machał rękoma, wyzywał. Błysnęło zielone światło, chciała go zabić, ale nie
mogła, nie mogła, nie mogła… Śmiał jej się w twarz, zbliżał coraz bardziej…
Obudziła się na dźwięk zamykanych krat
i krzyku jakiegoś mężczyzny. Pamiętała swój sen, a raczej wspomnienia, które
powracają do niej jako koszmary za każdym razem gdy zamknie oczy. Na szczęście
rzeczywistość była inna. Ale czy lepsza? Zatopiła się po raz kolejny w swoich
wspomnieniach.
Klęczała
przy jego martwym ciele. Po policzkach płynęły jej łzy. Nie płakała nad nim,
tylko nad swoim małżeństwem, nad minionym czasem, straconą szansą na szczęśliwą
przyszłość. Nie żałowała tego co zrobiła, żałowała, że tak późno. Wiedziała, że
resztę swego życia spędzi w Azkabanie, ale nie dbała o to. Mogła jeszcze się
ratować, mogła zatrzeć ślady, mogła uciekać. Miała pieniądze i różdżkę. Czego
chcieć więcej? Wiedziała, że przyjaciele by jej pomogli. Miała jeszcze
możliwość zmienić swoją przyszłość. Ale nie chciała. Udało mu się zabić w niej
resztki tego, co kiedyś było nią, Hermioną Granger. Zniknęła radość, zniknął
optymizm, chęć walki. Została obojętność i pozory. Był żałośnie przewidywalny.
Jego awantury przestały już robić na niej wrażenie. Wyzwiska kierowane w jej
stronę, były od lat takie same, straciły na oryginalności. Ale wszczął awanturę
o jeden raz za dużo. Do tej pory mu wybaczała. Przebaczyła zniewagi,
podniesienie na nią ręki, szyderstwa i brak wsparcia. Jedyne przed czym
wyraźnie zaprotestowała, to bicie. Pokazała mu jednoznacznie, że się nie da,
nie jest workiem treningowym. Od tamtej pory się więcej nie odważył, bał się
tego co może go spotkać, wiedział, że następnym razem mu nie daruje. Czuła
do niego już tylko odrazę. Chciała tak czuć, bo nienawidziła w sobie tej
resztki uczucia, która dochodziła do głosu po każdej awanturze i czyniła, że
dawała się przekonać, wracała do codzienności. Kiedyś ją przepraszał, ostatnio
przechodził nad wszystkim do porządku dziennego. Po prostu udawał, że nic się
nie stało. „Powiedzieliśmy sobie trochę nawzajem, daliśmy po razie i ruszamy
dalej” – to było jego motto. Wiedziała, że się nie zmieni. Jego obietnice
poprawy nie miały pokrycia, a ona nie miała już siły i ochoty walczyć o lepszą
przyszłość. Bo i po co? Zaczęła zachowywać się jak robot, jak jakiś zwierz
obrosła grubą skorupą, przez którą nie przebijały się jego pretensje. Robiła co
do niej należało jakoś tak mechanicznie, bez refleksji, bez radości. Pozory,
pozory, pozory…
Aurorzy
znaleźli ją zapłakaną nad jego nieruchomym ciałem. Nie chciała z nimi
rozmawiać, więc uznali, że jest w szoku. Zabójstwo w afekcie. Wiedziała, że
przyjaciele walczą o jej uniewinnienie, a przynajmniej o przeniesienie do
Munga. Na to ostatnie nie było szans, była zdrowa psychicznie. Próbowali
udowodnić, że nie była świadoma swoich czynów w chwili zabójstwa, ale ona nie
miała zamiaru im w tym pomóc. Za każdym razem Harry i Ron wychodzili od niej
zniecierpliwieni. Nie chciała współpracować, nie chciała dać im swoich
wspomnień, nie chciała innej przyszłości od tej, którą zapewnił jej Azkaban.
– Granger? To naprawdę ty? Prędzej Merlina bym się
spodziewał niż ciebie tutaj! – usłyszała znajomy głos, który wyrwał ją z
zamyślenia.
– Kolejna mara? Usnęłam i koszmar się zmienił?
Przecież nie mogę słyszeć Malfoya – pomyślała. Spojrzała przed siebie i
zaniemówiła. Omamów wzrokowych do tej pory nie miała, musi być z nią gorzej niż
z początku myślała. W celi, po przeciwnej stronie, stał nie kto inny niż Draco
Malfoy. Znienawidzony Ślizgon, którego wulgaryzmy pod swoim adresem, pamiętała
do dziś. Uśmiechał się do niej kpiąco, choć jego oczy zastygły z wyrazem
niedowierzania i odrobiny... rozbawienia?
– Nie wierzę, Panna-Ja-Wiem-Wszystko, nie potrafi
udzielić odpowiedzi na proste pytanie. Co jest z tobą, szlamo?
– Ile jeszcze będę musiała znieść, nim to się skończy?
– Zorientowała się, że jej pytanie padło na głos. Zarejestrowała, że brzmi
ochryple, słowa skrzypią jak nienaoliwione drzwi, a krtań piecze od nagłego
wysiłku.
– Nie wiem, ale przynajmniej będę miał towarzystwo w
tych ostatnich dniach życia.
– Malfoy, ty jesteś naprawdę czy tylko w mojej
wyobraźni? – odważyła się zapytać ignorując jego słowa.
– Jasne, że naprawdę, kretynko. Nie wyglądam?
– Więc jednak nie oszalałam.
– No nie wiem, polemizował bym. Zawsze miałaś coś z
głową, ale teraz to jakieś bardziej widoczne. Czemu tu jesteś? Dziwne, że
gazety o tym nie pisały. Taki numer, szlama Granger, najbardziej wkurzająca
czarownica na świecie, w Azkabanie. Co? Mąż z tobą nie wytrzymał i załatwił ci
wilczy bilet? Wcale mu się nie dziwię, też bym tak zrobił na jego miejscu.
– Więc wąchałbyś, w tej chwili, kwiatki od spodu.
Szkoda, że zmarnowałeś taką szansę – odparowała, choć jeszcze chwile wcześniej
nie miała na to siły.
– Stuknęłaś swego gacha? Ale jazda. Poważnie? No, no,
Granger. W życiu nie podejrzewałbym cię o taką ikrę. A co? Powiedział ci, że
wyglądasz jakby piorun w ciebie strzelił? Zmartwię cię, ale to prawda. Szkoda
kolesia. Ale tak się kończą związki z niezrównoważonymi psychicznie kobietami.
– Zamknij się wreszcie.
– Jak wolisz.
…
– Masz doła, Granger? – Po chwili znowu usłyszała jego
irytujący głos. Postanowiła go ignorować, zwykle działało. – Nie mów tak
szybko, bo się nie mogę połapać. Wiem, że mowa jest srebrem, a milczenie
złotem, ale…
– Malfoy, bo
jak cię strzelę zaraz, to ci się ta filozofia do góry nogami obróci!
– Odezwać się nie można. Co ty taka groźna? Nudzi mi
się po prostu.
– A ty dziecko jesteś czy dorosły, do cholery?
– Tyle lat dorastam i wciąż czuje, że to jeszcze nie
koniec.
– Bolesny sekret ludzkości polega na tym, że ludzie
się tylko starzeją, a nie dorastają i w twoim przypadku wyraźnie to widać.
– Jak chcesz błyszczeć, to było się brokatem posypać,
a nie wyjeżdżasz mi tu z tanią analizą psychologiczną.
– A ty rzucasz tekstami, które modne były w
podstawówce.
– W czym?
– No tak, zapomniałam, że wielki Draco Malfoy, nie ma
pojęcia o mugolskim systemie edukacji. Powiedz mi, po jaką cholerę się do mnie
odzywasz?
– Bo nie mam do kogo. Chyba oczywiste, nie? Nie myśl,
że ten fakt sprawia mi przyjemność, ale to najlepsza rozrywka jaka może mi
towarzyszyć tutaj. Nie przejmuj się, niedługo już mnie nie będzie.
– Co masz na myśli? – zapytała wbrew sobie.
– A niby taka inteligentna. Pocałunek dementora, mówi
ci to coś?
– Za co niby?
– Za to samo co ty.
– Czym ci
dopiekła?
– Masz ton
jakbyś pytała o pogodę, jestem pod wrażeniem. No cóż, moja żona dla pieniędzy,
zostałaby Eskimosem. Miałem wybór, albo ja wykończę ją, albo ona mnie.
No więc zatłukłem mendę.
– A co na to twoja przyzwoitość? Ani trochę się nie
odzywa?
– Przepraszam... Nie rozumiem…
– No, nie żałujesz? Twoje sumienie nie cierpi? –
pytała trochę zaskoczona jego chłodem i trzeźwością umysłu.
– W moim przypadku sumienie nie istnieje. Ja mam
światopogląd materialistyczny.
– Nie trudno w to wierzyć. Wcześniej nie
widziałeś, że jest taka?
– Napaliłem się na nią, jak szczerbaty na suchary, to
teraz mam. Taki zapracowany byłem, że nie miałem nawet czasu sukcesu w
małżeństwie odnieść, więc poniosłem porażkę. Pewnego razu się upiłem i dotarło
do mnie z kim żyję. Rozumiesz?
– Musiałeś się napić, żeby trzeźwo na nią spojrzeć?
– No, chyba tak. A jak jest z tobą?
Siedzieli przy kratach, każdy w
swojej celi, po przeciwnej stronie korytarza i rozmawiali. Hermiona uświadomiła
sobie, że mówi pierwszy raz od kilku miesięcy. Musiała przyznać, że to
przyjemna odmiana, choć płuca i krtań wyraźnie protestowały. Było jej trochę
przykro, że gdy odwiedzali ją przyjaciele, nie mogła rozmawiać. Nie czuła
tej adrenaliny, tej złości i zdeterminowania żeby odpowiedzieć. Czuła to jednak
przy Malfoyu.
– Chyba mimo wszystko podobnie. Czara goryczy się
przelała, miałam dość wyzwisk, czepiania się o szczegóły, gróźb. Za dużo
oczekiwałam od tego związku, bo najbardziej bolał mnie brak wsparcia…
– Ty jakaś krucha roślina jesteś,
żebyś wsparcia ciągle potrzebowała? Nie przesadzasz trochę?
– A wiesz jak to jest robić wszystko samemu? Nie
usłyszeć nigdy głupiego ”dziękuję” czy „dasz radę”. No tak, jesteś facetem, ty
tego nie zrozumiesz, miałeś pewnie wszystko w nosie, wychodziłeś do pracy i nic
cię nie interesowało…
– Ech, na tym polega wsparcie od kobiety: zawsze ci
udowodni, że ma większy problem od ciebie. Granger, mogłabyś mi okazać trochę
empatii, mimo wszystko.
– Przecież okazuję, co się czepiasz?
– Właśnie słyszę. No dobra, nie kłóćmy się przez
chwilę. Kiedy mają z tobą skończyć?
– Nie mają. Jeszcze. Harry i Ron walczą o moje uniewinnienie.
– No tak, święty GłuPotter nie zostawi przyjaciółki w
potrzebie…
– Chciałabym żeby zostawił. Chętnie bym się z tobą
zamieniła. Nie chcę żyć, nie chcę stąd wyjść i udawać, że wszystko jest w
porządku. Nie chcę znowu budować pancerza. Jaki w tym sens? Do końca życia być
samą, bez nadziei na normalność, na szczęśliwą przyszłość. Nikomu już nie
uwierzę, mi nikt nie zaufa. Jestem naiwna, bo gdzieś w głębi tkwi
pragnienie, żeby coś jeszcze przeżyć, być kochaną i kochać, ale wiem, że już
jest za późno. Ech, czemu ja ci to mówię?
– Nie wiem. Może dlatego, że nie masz komu, a
jak się zacznie, to ciężko skończyć? A może wiesz, że i tak muszę zachować to
dla siebie? – Spojrzał na nią uważnie, jego szare oczy były smutne i dziwnie
puste. – Zapamiętaj, Granger. Na miłość nigdy nie jest za późno, za to na
samotność zawsze jest za wcześnie.
Cdn…
Rewelacyjne, WYBITNE! :D
OdpowiedzUsuńO rany, bardzo Ci dziękuję! :)
OdpowiedzUsuń*zbiera szczękę z podłogi*
OdpowiedzUsuńKobieto, to jest genialne! Zdarzyły się chyba dwa przecinki za dużo, ale innych błędów nie wyłapałam. Hermiona zabiła męża... Kim on był? Na początku myślałam, że to Ron, ale Ron żyje. Może to Cormac albo Krum? Mam nadzieję, że wyjaśnisz to w następnej części, której nie mogę się już doczekać. Bardzo oryginalny pomysł, w życiu nie pomyślałabym o Hermionie w Azkabanie, przecież ona była taka miła i grzeczna, a tu nagle takie BUM i zabija. Szkoda mi Malfoya. Na pewno nie będzie tu cukierkowo, nie będzie wspólnego starzenia się, gromadki dzieci i jeszcze większej ilości wnuków, ale fajnie jest poczytać coś właśnie w klimacie Twojej miniaturki. Kiedy kolejna część? Ja chcęę już xD Przepraszam za nieskładność i ewentualny brak logiki, ale pisałam go z gorączką i zatkanym nosem. W takich chwilach jak ta lepiej być Voldemortem xD Nie przedłużając zbytecznie, czekam na kolejną część z niecierpliwością!
Pozdrawiam,
Qeiko
dramione-i-think-i-love-you.blogspot.com
Baaaardzo Ci dziękuję i mogę zdradzić, że jeszcze Cię zaskoczę, choć nie wiem czy pozytywnie :P zależy czy lubisz happy endy :)
UsuńTa miniaturka jest bardzo niekonwencjonalna, dlatego mi się tak podoba, ale niestety oczy już mi odmawiają posłuszeństwa, więc zmuszona jestem dokończyć ją jutro. Niestety.
OdpowiedzUsuńCieszę się i życzę miłego czytania reszty :)
UsuńO rany jakie to najeżone tekstami z Rancza :D
OdpowiedzUsuńTak czytam czytam i od "tyle lat dorastam i czuję że to jeszcze nie koniec" zaczęłam się zastanawiać czy to zbieżność bo już gdzieś chyba ten tekst słyszałam. Ale muszę przyznać że wypowiedź Hermiony na końcu o sensie życia mnie poruszyła. A ostatnie zdanie też z Rancza :P
Aż policzyłam, pięć tekstów znalazłam we wszystkich czterech częściach, ale mogłam coś przegapić, nie wiedząc nawet skąd słowa zaczerpnęłam, bo po prostu kiedyś utkwiły mi w głowie :)
UsuńHaha, z tym najeżeniem bym nie przesadzała, bo raptem chyba trzy cytaty, których nie mogłam się oprzeć, aby nie wsadzić w usta Draco :D ale cieszę się, że fanka Rancza tu zawitała :)
OdpowiedzUsuńFanka Rancza zgłasza się.
OdpowiedzUsuńTA MINIATURKA JEST BOSKA!!!!!!!!
CUDO,GENIALNE,BOSKIE,ZNIEWALAJĄCE I UZALEŻNIAJĄCE.
Pozdrawiam
Hermione Malfoy
Aaaa, witam, witam. Chyba wygoogluje więcej tekstów z Rancza i wymyśle jakieś sceny, aby Wam dogodzić :D Proszę zgłaszać zapotrzebowanie pod zwiastunem "Co nam się zdarzyło" :)
UsuńFajnie, że nie podajesz od początku nazwiska męża, wprowadza to nutkę tajemniczości :)
OdpowiedzUsuńUwaga, uwaga, błędu nie wyłapałam! :D
I choć ktoś powie, że plagiatujesz, to według mnie umiejętne przerobienie fabuły (jak w sadze o ludziach lodu) czy tutaj używanie zwrotów z "rancza", jeśli poprawia tekst to dobrze, że jest. Lubię kiedy ludzie używają w opowiadaniach mądrych sentencji czy nawet śmiesznych zwrotów, bo to zawsze wzbogaca :) Ale wiem, że są ludzie, którzy by cię za to potępili, dlatego póki piszesz tylko opowiadania fanowskie, a nie żadne prawdziwe książki to olej ich ;D
Oj, książki nie planuję :) niektóre zwroty są tak wyświechtane, że i scenarzyści musieliby dostać pstryczka w nos za domniemany plagiat, którego oczywiście nie ma, bo żeby takowy uznać, to (choć tu zdania są podzielone) min.20% tekstu musi być kopiuj-wklej i bez przypisu ze wskazaniem autora. Oczywiście ktoś może się czepić za brak cytatu, ale... Mimo iż piszę ff, to staram się zamieszczać informację o inspiracji, która oczywiście dla niektórych też jest kwestią sporną. SimK pisało mi się niezwykle ciężko, właśnie przez oryginał i wrażenie, że zmieniam tylko szczegóły, mimo że o tym informowałam i podkreślałam, to dialogi żywcem wyjęte z książki mnie bolą. Ale taki był zamysł, odbiłam sobie innymi wątkami, ale chyba nigdy więcej nie zdecyduje się na podobny zabieg - wole dać upust swojej wyobraźni :)
UsuńOstanie słowa wypowiedziane przez Draco są genialne *-*
OdpowiedzUsuńOgółem, cała miniaturka bardzo mi się podoba. Ciekawie opisane, oryginalny pomysł. Czego chcieć więcej? ;3
Ostanie słowa wypowiedziane przez Draco są genialne *-*
OdpowiedzUsuńOgółem, cała miniaturka bardzo mi się podoba. Ciekawie opisane, oryginalny pomysł. Czego chcieć więcej? ;3
Ostanie słowa wypowiedziane przez Draco są genialne *-*
OdpowiedzUsuńOgółem, cała miniaturka bardzo mi się podoba. Ciekawie opisane, oryginalny pomysł. Czego chcieć więcej? ;3