13 maja 2015

Miniaturka Więźniowie przeszłości cz.II



Część II


Planów cały alfabet

***

– Granger! Granger, do cholery, obudź się! Granger!

– Co się tak wydzierasz? Jest noc, Malfoy!

– Ja się wydzieram? Ty siebie nie słyszałaś. Mogłabyś się przymknąć i dać ludziom spać?

– A kogo właściwie masz na myśli? 

– Bardzo zabawne. Tak się składa, że jestem chyba jedynym normalnym człowiekiem w tej części twierdzy.

– Dziękuję, nie musisz być tak uprzejmy.

– Przecież to nie ja się wydzieram przez sen, tylko ty. Oczywiste jest, że masz coś z głową. Mogę już spać?

– Dla mnie możesz choćby tańczyć.

Była zmęczona i zła. Że też los ją pokarał takim nieproszonym świadkiem jej upadku i upokorzenia. Domyślała się, że Malfoy mówi prawdę. Zanim go tu zamknęli, często budziła się z krzykiem. Wcześniej nikomu to nie przeszkadzało. Każdy, mniej lub więcej, mówił przez sen. Właściwie tylko wtedy niektórzy byli w stanie sklecić cokolwiek, co składało się w logiczne zdania. Azkaban był strasznym miejscem. Nawet teraz, gdy dementorów było mniej. Kiedy na trzecim roku nauki w Hogwarcie poznała Syriusza Blacka, nie przypuszczała jak wiele musiał przejść. Nawet spotkanie z dementorami pod koniec roku, nie odzwierciedlało w pełni sytuacji w tym koszmarnym miejscu. Wcale się nie dziwiła, że większość więźniów popadała tu w obłęd.  Nawet mury przesiąknięte były grozą i rozpaczą. Jedynie co ją zaskakiwało, to fakt, że sama trzyma się tak dobrze. Nie żeby była z tego powodu szczęśliwa. Jej udręka była tym gorsza im trzeźwiejsze miała myśli. Znała dwa przypadki ucieczki z Azkabanu. Syriusz i młody Crouch. Nie wątpiła więc w to, że ucieczka jest możliwa, ale podziwiała ich hart ducha, że byli w stanie tego dokonać. Prawdę mówiąc, to podziwiała tylko Syriusza, bo Crouch miał pomoc z zewnątrz. Wspominała przerażenie Hagrida, kiedy na drugim roku ich nauki zabierali go właśnie tutaj. Ron i Harry jej opowiadali. Teraz rozumiała ten strach. Biedny Hagrid. Ciekawe jak on się trzyma, już tak dawno nie miała od niego wieści. Pewnie nigdy go już nie zobaczy. Okryła się derką drżąc pod wpływem nocnego chłodu. Mimo czynionych wysiłków, nie mogła zasnąć. Pojawienie się Malfoya co prawda przerwało na chwilę rutynę, jednak nie umiała wytłumaczyć swojego poirytowania. Czemu to zawsze musi być on? Nawet ostatnie chwile jej życia, muszą być uprzykrzone jego obecnością. Ostatnie chwile? Wpadł jej do głowy pewien pomysł, tylko czy udało by się go przekonać? Cóż, zawsze może zapytać. Nie ma nic do stracenia, może tylko zyskać. On zresztą też.

– Pssst, Malfoy, śpisz?

– Już nie – warknął – czego chcesz?

– Możemy pogadać?

– Teraz?

– A co? Nie masz czasu? – zapytała z ironią.

– Mam jeszcze mnóstwo czasu. Tyle, że nie dla ciebie.

– To może masz jakieś plany? – drążyła z przekąsem.

– Wprawdzie chciałem dzisiaj popełnić samobójstwo, ale to może poczekać do jutra. Zamieniam się w słuch.

– Sprawę mam. Zyskamy oboje.

– Co masz na myśli? – W jego głosie dało się wyczuć nagłe zainteresowanie.

Malfoy, zamień się ze mną.

– Dziewczyno, co ty się wody z bajora opiłaś? W drinku ci podali z żabami, kijankami, śmieciami innymi?

– Nie staraj się być dowcipny. Poważnie mówię.

– Oszalałaś.

– Możliwe, ale co ci zależy? Masz lepszą ofertę? Ciebie będą niedługo całować i zostanie po tobie pusta skorupa. Mnie najprawdopodobniej uniewinnią, jeżeli tylko się wysilę. Do tej pory tego nie robiłam, bo ja nie chcę tam wracać, rozumiesz? Nie mam po co, czekam z utęsknieniem na koniec. Ty mnie nienawidzisz, jestem tylko szlamą więc żadna strata, nie będziesz miał nawet wyrzutów sumienia.

– Skąd ty możesz wiedzieć co ja będę miał.

– Daj spokój, Malfoy. Oboje wiemy, że nigdy mnie nie trawiłeś. Ja za tobą też nie przepadałam i nie zmieniło się to nawet na jotę. Zróbmy sobie tą uprzejmość i w imię naszej nienawiści, zakręćmy tymi pajacami. Nikt nie musi wiedzieć. Wyjdziesz na wolność jako ja, uciekniesz za granicę. Zaczniesz nowe życie.

– Brzmi obiecująco. Mam zdeponowane pieniądze za oceanem, nie byłoby trudno je odzyskać i kupić sobie nową tożsamość, ba, nawet nie jest to konieczne, nikt nie będzie ścigał trupa. Ale jest jeden szkopuł. Jak zamierzasz się ze mną zamienić? Nie wiem jak ty, ale ja nie potrafię czarować bez różdżki.

– Zostaw to mi. Od czego ma się przyjaciół.

– I ty uważasz, że Potter i Weasley, zgodzą się uratować mi skórę, tak? A ciebie skarzą na pewną śmierć jeżeli teraz walczą o twoje uniewinnienie?

– Przecież nie muszą wiedzieć, że chcę się z tobą zamienić.

– Jasne. I na pewno nie będą nic podejrzewać. Bądź realistką.

– Jak by wszyscy tacy realiści byli jak ty, to byśmy jeszcze na drzewach siedzieli.

– Nie wiem, dla mnie to grubymi nićmi szyta intryga.

– Przesadzasz. Wystarczy trochę eliksiru wielosokowego. Akurat tyle, żeby starczyło od dnia mojego uniewinnienia, do dnia twojej egzekucji. Oboje jesteśmy w podobnej formie psychicznej, dementorzy jak zapewne wiesz, nie mają oczu, więc dla nich to wszystko jedno. Zmiana wyglądu zewnętrznego jest jednak konieczna ze względu na innych więźniów i aurorów tu obecnych. Ponadto tobie również przydałaby się różdżka.

– Masz jakąś na zbyciu? – zapytał z ironią.

– To nie problem.

– Jakby to nie był problem, to połowa z tych tutaj by je miała i z pewnością nie zaszczycała by nas swoją obecnością. Granger, to nie piaskownica tylko najbardziej groźne więzienie w Wielkiej Brytanii. Jak masz zamiar przekonać Pottera, żeby dostarczył ci eliksir wielosokowy?

– A gdzie ja ci powiedziałam, że ma  mi go dostarczyć?

– To skąd niby chcesz go wytrzasnąć?

– No mam zamiar go uwarzyć?

– Ach, no tak. Jaki ja głupi jestem. Poczekaj, może posiekać ci jakieś korzonki? A może kociołek pożyczyć?

– Ale ci się humor wyostrzył. Na początek, muszę mieć różdżkę. Drugim krokiem będzie przeniesienie ciebie do tej celi obok mnie. Nie możemy ryzykować takich rozmów jak ta dzisiaj. Każdy może nas usłyszeć.

– No, ale jak uzasadnisz chęć posiadania różdżki?

– To proste. Chcę stąd wyjść, prawda? Więc muszę zachować zdrowy rozsądek, a do tego potrzebna jest mi jakaś aktywność. Zauważyłeś, że nie mają kogo wysyłać z posiłkami? Zgłoszę się na ochotnika do kuchni. Wiem, że co bardziej przytomni więźniowie pomagają tam w zamian za dobre zachowanie. Przy okazji, będę miała dostęp do podstawowych składników eliksiru. Muszą mieć też jakąś apteczkę. Wybadam sytuację. Przekonam Harry’ego i Rona, że boję się  dementorów i tego, że żaden auror mnie nie obroni przed ewentualnym atakiem z ich strony. Myślę, że uwierzą, iż różdżka jest mi potrzebna na wszelki wypadek.

– Ale jak Potter ma ci ją dostarczyć? Przecież sprawdzają każdego przy wejściu.

– Jesteś kreatywny jak ta słoma w rogu celi, Malfoy.  Harry jest szefem Biura Aurorów, to jednak coś znaczy. Myślę, że jak mi zostawi „swoją” różdżkę, to nikt się nie zorientuje. Dobrze ją schowam. Nie sprawdzają wychodzących, a nawet jeśli, to Ron świetnie rzuca zaklęcie Imperio.

– Ale to zaklęcie jest wykrywalne!

– Aurorzy mają na nie pozwolenie.

– Nadal nie jestem przekonany, ale może się uda. – Postanowił nie protestować, w końcu jak wspomniała Granger, nie ma nic do stracenia. Nie bardzo rozumiał czemu mu to proponuje, dobrowolnie rezygnując ze swojej wolności, ale musiał przyznać, że jest jej wdzięczny. Sam czuł się zrezygnowany. Nie miał przyjaciół, którzy stanęliby w jego obronie, nie miał nikogo bliskiego. W sumie, to mu ulżyło, że jego życie ma dobiec końca. Ale Granger miała widać inne plany i z niezadowoleniem stwierdził, że obudziła w nim nadzieję. Szkoda, że była tylko szlamą, w innej sytuacji zasługiwałaby na szacunek i podziw. Była typową gryfonką, więcej odwagi niż rozumu.

– To co? Próbujemy?

– Ty tu rządzisz, Granger.


***


Rano poprosiła o widzenie z przyjaciółmi. Nie minęło dwie godziny, a w murach Azkabanu pojawili się Ron i Harry. Gdy siedziała w pokoju przesłuchań i patrzyła na ich twarze, widziała, że malowało się na nich zdziwienie zmieszane z odrobiną nadziei. Jak przewidywała, pierwsza część planu poszła bez większego problemu. Przyjaciele, tak uradowani zmianą jaka w niej zaszła, obiecali stanąć na wysokości zadania i następnym razem, dostarczyć różdżkę. Była wzruszona zaufaniem jakim ją darzyli. W zamian za to oddała im kilka swoich wspomnień, aby machina uniewinnienia poszła wreszcie w ruch. Wiedziała, że potrwa to kilka tygodni, ale akurat czas działał teraz na jej korzyść. Pojawiła się tylko mała komplikacja, Malfoya mieli stracić za niespełna cztery tygodnie, to za mało, żeby jej plan z eliksirem wielosokowym wypalił. O eliksir nie mogła prosić przyjaciół, byłoby to zbyt podejrzane. Musiała wymyślić coś innego.

– Harry, mam jeszcze jedną prośbę. Jak zapewne wiesz, trafił tu Malfoy.

– Dokucza ci? Mogę załatwić przeniesienie. Musisz wytrzymać jeszcze kilka tygodni, mają go ucałować za niespełna miesiąc – wtrącił szybko Ron

– Właśnie o to chodzi. Nie sądzicie, że to e… pewna przeszkoda w naszej sprawie? Obrona z pewnością powoła się na jego wyrok, sugerując jawną niesprawiedliwość. Możemy mieć przez to kłopoty, nasze sprawy są wręcz identyczne i mam świadomość, że nie jestem skazana na pocałunek tylko dzięki waszym staraniom.

– Masz trochę racji. Ale przecież nie możemy walczyć o wolność Malfoya, przeceniasz nas.

– Nie o to chodzi. Gdybyście mógli jednak nieco wydłużyć czas na wykonanie jego wyroku, najlepiej do momentu uniewinnienia mnie, potem niech go całują. Wiecie, jakieś brakujące dowody, świadkowie, zeznania, nie muszę chyba tłumaczyć.

– Może dałoby się to zrobić. Jednak powinienem z nim porozmawiać, choćby dla zachowania pozorów.

– Więc na co czekasz?!

– Zaraz, to nie takie proste. Mam do niego podejść i powiedzieć „hej Malfoy, będziesz tak uprzejmy i poczekasz ze swoją śmiercią, aż wypuszczą Granger?” 

– Chyba jednak możecie coś wymyślić? – zaczynali ją irytować. Ona się tu otwiera, usiłuje być normalna, a oni ciągle mają jakieś „ale”. Przecież nie może myśleć za wszystkich. Chce tylko odrobiny spokoju i pewności, że będzie mogła się pożegnać z tym światem. Czemu to musi być takie trudne? Chyba prościej byłoby się otruć, albo co. Niestety, była tchórzem jeżeli chodzi o samobójstwo. Wolała tę robotę zostawić w rękach innych.

 – Nie złość się, już idziemy.  – Z ulgą przyjęli, że nie muszą jej odprowadzać do celi, bo właśnie do pokoju przesłuchań zajrzał powiadomiony wcześniej auror, żeby omówić szczegóły świadczonej przez Hermionę pomocy. Oddalili się czym prędzej, po drodze prosząc o widzenie z Malfoyem.

***

– Witaj, Malfoy.

– Czego chcesz, Potter?

– Chciałem się dowiedzieć, jak zapatrujesz się na swój pobyt tutaj.

– Ty z miotły spadłeś? Niby jak mam się zapatrywać?

– Może mógłbym wydłużyć trochę czas oczekiwania na wyrok.

– A po jaką cholerę? A, nic nie mów. Wracacie od Granger, tak?

– Skąd wiesz?

– Bo tylko ona może mieć tak kretyńskie pomysły.

– Daj spokój. Teraz jest wściekła jak stado centaurów – westchnął Ron  – ten zły humor to chyba  przez  tą, jak jej tam... melioryzację.

– Chyba przez masturbację, gumochłonie. – Stwierdził z wyższością Ślizgon.

Przez menstruację, tłumoki. Czy wy nigdy nie uczyliście się o dojrzewaniu? – Potter popatrzył na nich z politowaniem.

– Nie, ale  za to ty wyedukowany jesteś wystarczająco, – warknął z sarkazmem Malfoy – mam jednak pytanie. W co gracie? Nie wierzę jakoś w waszą dobrą wolę. Chyba, że jesteście tak naiwni i uwierzyliście Granger w tę bajeczkę o nawróceniu i chęci powrotu na wolność.

– O czym ty teraz mówisz?

– O tym, że próbuje was zrobić w bambuko.

– A ty niby skąd o tym wiesz?

– Stąd, że mnie też chce wrobić w swoją grę. Nie powiem, przez chwilę miałem ochotę skorzystać z jej propozycji, ale nie wiem co się ze mną dzieje, że nie potrafię.

– Możesz, do cholery, mówić jaśniej?

– Bardzo proszę. Granger się chce ze mną zamienić. Eliksir wielosokowy, ja wyjdę na wolność jako ona i zniknę, a ona da się ucałować.

– Pieprzysz! – wykrzyknął Ron.

– Tak myślisz Wiewiórze? Skąd niby bym wiedział, że chce pracować w kuchni i żebyście przemycili jej różdżkę?

– O cholera. Musimy wrócić i z nią porozmawiać!

– To nic nie da. Ona znajdzie sposób, żeby ze sobą skończyć. Im dłużej tu jest, tym bardziej chce to zrobić. Musicie ją stąd wydostać.

– Wiemy, ale to potrwa. Myślę, że jeszcze kilka tygodni, nawet miesięcy.

– Za długo, jeżeli nie wyjdzie jej ze mną, jestem pewien, że wymyśli coś bardziej natychmiastowego.

– Więc co teraz?

– Mam propozycję. Zagram w grę którą proponuje Granger, jednak wy pomożecie mi stąd nawiać. Planu szla…waszej koleżanki, nie da się wykorzystać do końca, biorąc pod uwagę, że ja jednak chcę przeżyć i ona również, choć wbrew swojej woli. Zostaje tylko jeden sposób. Ucieczka. Wezmę Granger ze sobą i spróbuję nawrócić na wolności.

– To się nie uda. Ona nie ma nikogo oprócz nas.

– Najważniejsza w życiu człowieka jest wolność – bez względu na to, czy jesteś z kimś, czy sam. Poza tym, jakże przyjemnym miejscem, zacznie zdrowo myśleć, nabierze ochoty do życia. Odwdzięczę się jej i wam, zajmując się nią przez jakiś czas.

– Mamy ci zaufać?

– Nie macie wyjścia. Ja też, bo wy będziecie o wszystkim wiedzieć i nie mam złudzeń, że nie spoczniecie, aż nie upewnicie się, że z nią jest wszystko w porządku. Nie mam zamiaru tu wracać, zdałem sobie sprawę, że jeszcze chciałbym pożyć.

– Ale będziemy musieli ją okłamać.

– Zapamiętajcie sobie: lepsze jest efektowne kłamstwo niż banalna prawda.

Cdn...




 

6 komentarzy:

  1. Ojejku, ale ze mnie gapa! Nie zauważyłam kolejnej części miniaturki xD
    ,,– Czego chcesz, Potter." <----- wydaje mi się, że zamiast kropki powinien być znak zapytania, ale może się mylę ^.^
    Innych błędów nie wyłapałam :-) Wspominałam, że uwielbiam tę miniaturkę? To powiem jeszcze raz — jest świetna! A ten fragment:

    ,,– Daj spokój. Teraz jest wściekła jak osa – westchnął Ron – ten zły humor to chyba przez melioryzację.

    – Chyba przez masturbację, gumochłonie. – Stwierdził Ślizgon.

    – Przez menstruację, tłumoki. – Potter popatrzył na nich z politowaniem."

    Uśmiałam się ( ^ω^). Miniaturka wspaniała na poprawę humoru i kaca po przeczytaniu "Seven Times". Ucieczka z Azkabanu... No tego jeszcze nie było! Ciekawe, czy im się uda, bo — odpowiadając na odpowiedź (masło maślane xD) do mojego poprzedniego komentarza — ubóstwiam happy endy! Nie mogę się doczekać trzeciej części :-) Życzę weny!

    ~ Qeiko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A faktycznie, nie postawiłam znaku zapytania, bo on w mojej głowie jakoś tak stwierdza bardziej niż pyta, ale oczywiście już poprawiam :) Cieszę się, że Ci się podoba! Trzecia część, jak wiesz, się pisze. Miała być dodana dziś, ale nie dam rady. Mam nadzieję, że wynagrodzę czekanie treścią, bo podobno akcja-ucieczka, całkiem zgrabnie jest obmyślana :)

      Usuń
  2. Świetna miniaturka pomysłowa,Tylko do jasnej anielki kto był mężem Hermiony?Czekam na kontynuację pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale żeście się tego męża uczepili, o żonę Dracona nikt nie pyta :P Cieszę się, że pomysł się spodobał i zapraszam jeszcze dziś na część trzecią :)

      Usuń
  3. "– A kogo właściwie masz na myśli? – Bardzo zabawne. Tak się składa, że jestem chyba jedynym normalnym człowiekiem w tej części twierdzy."
    - tutaj dwa dialogi dwóch różnych osób są napisane ciągiem, brakuje klawisza "enter".
    I z błędów to tyle :)
    Rozmowa o melioryzacji, masturbacji, menstruacji jest taka... czarodziejska. Oczywiście Draco wyskakuje z tekstem sobie właściwym, więc wszystko wychodzi idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, dzięki! Tych enterów to ogólnie sporo mi ucieka przy wklejaniu tekstu z Worda i kompletnie nie umiem dojść dlaczego :( Jak coś jeszcze zauważysz, to będę wdzięczna za wskazanie :)

      Usuń