Część II
Planów cały alfabet
***
– Granger! Granger, do cholery, obudź się! Granger!
– Co się tak wydzierasz? Jest noc, Malfoy!
– Ja się wydzieram? Ty siebie nie słyszałaś. Mogłabyś
się przymknąć i dać ludziom spać?
– A kogo właściwie masz na myśli?
– Bardzo zabawne. Tak się składa, że jestem chyba jedynym normalnym człowiekiem w tej części twierdzy.
– Bardzo zabawne. Tak się składa, że jestem chyba jedynym normalnym człowiekiem w tej części twierdzy.
– Dziękuję, nie musisz być tak uprzejmy.
– Przecież to nie ja się wydzieram przez sen, tylko
ty. Oczywiste jest, że masz coś z głową. Mogę już spać?
– Dla mnie możesz choćby tańczyć.
Była zmęczona i zła. Że też los ją
pokarał takim nieproszonym świadkiem jej upadku i upokorzenia. Domyślała się,
że Malfoy mówi prawdę. Zanim go tu zamknęli, często budziła się z
krzykiem. Wcześniej nikomu to nie przeszkadzało. Każdy, mniej lub więcej, mówił
przez sen. Właściwie tylko wtedy niektórzy byli w stanie sklecić cokolwiek, co
składało się w logiczne zdania. Azkaban był strasznym miejscem. Nawet teraz,
gdy dementorów było mniej. Kiedy na trzecim roku nauki w Hogwarcie poznała
Syriusza Blacka, nie przypuszczała jak wiele musiał przejść.
Nawet spotkanie z dementorami pod koniec roku, nie odzwierciedlało w pełni
sytuacji w tym koszmarnym miejscu. Wcale się nie dziwiła, że większość więźniów
popadała tu w obłęd. Nawet mury przesiąknięte były grozą i rozpaczą.
Jedynie co ją zaskakiwało, to fakt, że sama trzyma się tak dobrze. Nie żeby
była z tego powodu szczęśliwa. Jej udręka była tym gorsza im trzeźwiejsze miała
myśli. Znała dwa przypadki ucieczki z Azkabanu. Syriusz i młody Crouch. Nie
wątpiła więc w to, że ucieczka jest możliwa, ale podziwiała ich hart ducha, że
byli w stanie tego dokonać. Prawdę mówiąc, to podziwiała tylko Syriusza, bo
Crouch miał pomoc z zewnątrz. Wspominała przerażenie Hagrida, kiedy na drugim
roku ich nauki zabierali go właśnie tutaj. Ron i Harry jej opowiadali.
Teraz rozumiała ten strach. Biedny Hagrid. Ciekawe jak on się trzyma, już tak
dawno nie miała od niego wieści. Pewnie nigdy go już nie zobaczy. Okryła się
derką drżąc pod wpływem nocnego chłodu. Mimo czynionych wysiłków, nie mogła
zasnąć. Pojawienie się Malfoya co prawda przerwało na chwilę rutynę, jednak nie
umiała wytłumaczyć swojego poirytowania. Czemu to zawsze musi być on? Nawet
ostatnie chwile jej życia, muszą być uprzykrzone jego obecnością. Ostatnie
chwile? Wpadł jej do głowy pewien pomysł, tylko czy udało by się go przekonać?
Cóż, zawsze może zapytać. Nie ma nic do stracenia, może tylko zyskać. On
zresztą też.
– Pssst, Malfoy, śpisz?
– Już nie – warknął – czego chcesz?
– Możemy pogadać?
– Teraz?
– A co? Nie masz czasu? – zapytała z ironią.
– Mam jeszcze mnóstwo czasu. Tyle, że nie dla
ciebie.
– To może masz jakieś plany? – drążyła z przekąsem.
– Wprawdzie chciałem dzisiaj popełnić samobójstwo, ale
to może poczekać do jutra. Zamieniam się w słuch.
– Sprawę mam. Zyskamy oboje.
– Sprawę mam. Zyskamy oboje.
– Co masz na myśli? – W jego głosie dało się
wyczuć nagłe zainteresowanie.
– Malfoy,
zamień się ze mną.
– Dziewczyno, co ty się wody z bajora opiłaś? W drinku
ci podali z żabami, kijankami, śmieciami innymi?
– Nie staraj
się być dowcipny. Poważnie mówię.
– Oszalałaś.
– Możliwe,
ale co ci zależy? Masz lepszą ofertę? Ciebie będą niedługo całować i zostanie
po tobie pusta skorupa. Mnie najprawdopodobniej uniewinnią, jeżeli tylko się
wysilę. Do tej pory tego nie robiłam, bo ja nie chcę tam wracać, rozumiesz? Nie
mam po co, czekam z utęsknieniem na koniec. Ty mnie nienawidzisz, jestem tylko
szlamą więc żadna strata, nie będziesz miał nawet wyrzutów sumienia.
– Skąd ty możesz wiedzieć co ja będę miał.
– Daj
spokój, Malfoy. Oboje wiemy, że nigdy mnie nie trawiłeś. Ja za tobą też nie
przepadałam i nie zmieniło się to nawet na jotę. Zróbmy sobie tą uprzejmość i w
imię naszej nienawiści, zakręćmy tymi pajacami. Nikt nie musi wiedzieć.
Wyjdziesz na wolność jako ja, uciekniesz za granicę. Zaczniesz nowe życie.
– Brzmi obiecująco. Mam zdeponowane pieniądze za
oceanem, nie byłoby trudno je odzyskać i kupić sobie nową tożsamość, ba, nawet
nie jest to konieczne, nikt nie będzie ścigał trupa. Ale jest jeden szkopuł.
Jak zamierzasz się ze mną zamienić? Nie wiem jak ty, ale ja nie potrafię
czarować bez różdżki.
– Zostaw to
mi. Od czego ma się przyjaciół.
– I ty uważasz, że Potter i Weasley, zgodzą się
uratować mi skórę, tak? A ciebie skarzą na pewną śmierć jeżeli teraz walczą o
twoje uniewinnienie?
– Przecież
nie muszą wiedzieć, że chcę się z tobą zamienić.
– Jasne. I na pewno nie będą nic podejrzewać. Bądź
realistką.
– Jak by
wszyscy tacy realiści byli jak ty, to byśmy jeszcze na drzewach siedzieli.
– Nie wiem, dla mnie to grubymi nićmi szyta intryga.
–
Przesadzasz. Wystarczy trochę eliksiru wielosokowego. Akurat tyle, żeby
starczyło od dnia mojego uniewinnienia, do dnia twojej egzekucji. Oboje
jesteśmy w podobnej formie psychicznej, dementorzy jak zapewne wiesz, nie mają
oczu, więc dla nich to wszystko jedno. Zmiana wyglądu zewnętrznego jest jednak
konieczna ze względu na innych więźniów i aurorów tu obecnych. Ponadto tobie
również przydałaby się różdżka.
– Masz jakąś na zbyciu? – zapytał z ironią.
– To nie
problem.
– Jakby to nie był problem, to połowa z tych tutaj by
je miała i z pewnością nie zaszczycała by nas swoją obecnością. Granger, to nie
piaskownica tylko najbardziej groźne więzienie w Wielkiej Brytanii. Jak masz
zamiar przekonać Pottera, żeby dostarczył ci eliksir wielosokowy?
– A gdzie ja
ci powiedziałam, że ma mi go dostarczyć?
– To skąd niby chcesz go wytrzasnąć?
– No mam
zamiar go uwarzyć?
– Ach, no tak. Jaki ja głupi jestem. Poczekaj, może
posiekać ci jakieś korzonki? A może kociołek pożyczyć?
– Ale ci się
humor wyostrzył. Na początek, muszę mieć różdżkę. Drugim krokiem będzie
przeniesienie ciebie do tej celi obok mnie. Nie możemy ryzykować takich rozmów
jak ta dzisiaj. Każdy może nas usłyszeć.
– No, ale jak uzasadnisz chęć posiadania różdżki?
– To proste.
Chcę stąd wyjść, prawda? Więc muszę zachować zdrowy rozsądek, a do tego potrzebna
jest mi jakaś aktywność. Zauważyłeś, że nie mają kogo wysyłać z posiłkami?
Zgłoszę się na ochotnika do kuchni. Wiem, że co bardziej przytomni więźniowie
pomagają tam w zamian za dobre zachowanie. Przy okazji, będę miała dostęp do
podstawowych składników eliksiru. Muszą mieć też jakąś apteczkę. Wybadam
sytuację. Przekonam Harry’ego i Rona, że boję się dementorów i tego,
że żaden auror mnie nie obroni przed ewentualnym atakiem z ich strony. Myślę,
że uwierzą, iż różdżka jest mi potrzebna na wszelki wypadek.
– Ale jak Potter ma ci ją dostarczyć? Przecież
sprawdzają każdego przy wejściu.
– Jesteś
kreatywny jak ta słoma w rogu celi, Malfoy. Harry jest szefem Biura
Aurorów, to jednak coś znaczy. Myślę, że jak mi zostawi „swoją” różdżkę, to
nikt się nie zorientuje. Dobrze ją schowam. Nie sprawdzają wychodzących, a
nawet jeśli, to Ron świetnie rzuca zaklęcie Imperio.
– Ale to zaklęcie jest wykrywalne!
– Aurorzy
mają na nie pozwolenie.
– Nadal nie jestem przekonany, ale może się uda. –
Postanowił nie protestować, w końcu jak wspomniała Granger, nie ma nic do
stracenia. Nie bardzo rozumiał czemu mu to proponuje, dobrowolnie rezygnując ze
swojej wolności, ale musiał przyznać, że jest jej wdzięczny. Sam czuł się
zrezygnowany. Nie miał przyjaciół, którzy stanęliby w jego obronie, nie miał
nikogo bliskiego. W sumie, to mu ulżyło, że jego życie ma dobiec końca. Ale
Granger miała widać inne plany i z niezadowoleniem stwierdził, że obudziła w
nim nadzieję. Szkoda, że była tylko szlamą, w innej sytuacji zasługiwałaby na
szacunek i podziw. Była typową gryfonką, więcej odwagi niż rozumu.
– To co?
Próbujemy?
– Ty tu rządzisz, Granger.
***
Rano poprosiła o widzenie z
przyjaciółmi. Nie minęło dwie godziny, a w murach Azkabanu pojawili się Ron i
Harry. Gdy siedziała w pokoju przesłuchań i patrzyła na ich twarze,
widziała, że malowało się na nich zdziwienie zmieszane z odrobiną nadziei. Jak
przewidywała, pierwsza część planu poszła bez większego problemu.
Przyjaciele, tak uradowani zmianą jaka w niej zaszła, obiecali stanąć na
wysokości zadania i następnym razem, dostarczyć różdżkę. Była wzruszona
zaufaniem jakim ją darzyli. W zamian za to oddała im kilka swoich wspomnień,
aby machina uniewinnienia poszła wreszcie w ruch. Wiedziała, że potrwa to kilka
tygodni, ale akurat czas działał teraz na jej korzyść. Pojawiła się tylko mała
komplikacja, Malfoya mieli stracić za niespełna cztery tygodnie, to za mało,
żeby jej plan z eliksirem wielosokowym wypalił. O eliksir nie mogła prosić
przyjaciół, byłoby to zbyt podejrzane. Musiała wymyślić coś innego.
– Harry, mam
jeszcze jedną prośbę. Jak zapewne wiesz, trafił tu Malfoy.
– Dokucza ci? Mogę załatwić przeniesienie. Musisz
wytrzymać jeszcze kilka tygodni, mają go ucałować za niespełna miesiąc –
wtrącił szybko Ron
– Właśnie o to chodzi. Nie sądzicie, że to e… pewna
przeszkoda w naszej sprawie? Obrona z pewnością powoła się na jego wyrok,
sugerując jawną niesprawiedliwość. Możemy mieć przez to kłopoty, nasze sprawy
są wręcz identyczne i mam świadomość, że nie jestem skazana na pocałunek tylko
dzięki waszym staraniom.
– Masz trochę racji. Ale przecież nie możemy walczyć o
wolność Malfoya, przeceniasz nas.
– Nie o to chodzi. Gdybyście mógli jednak nieco
wydłużyć czas na wykonanie jego wyroku, najlepiej do momentu uniewinnienia
mnie, potem niech go całują. Wiecie, jakieś brakujące dowody, świadkowie,
zeznania, nie muszę chyba tłumaczyć.
– Może dałoby się to zrobić. Jednak powinienem z nim
porozmawiać, choćby dla zachowania pozorów.
– Więc na co czekasz?!
– Zaraz, to nie takie proste. Mam do niego podejść i
powiedzieć „hej Malfoy, będziesz tak uprzejmy i poczekasz ze swoją śmiercią, aż
wypuszczą Granger?”
– Chyba jednak możecie coś wymyślić? – zaczynali ją
irytować. Ona się tu otwiera, usiłuje być normalna, a oni ciągle mają jakieś
„ale”. Przecież nie może myśleć za wszystkich. Chce tylko odrobiny spokoju i
pewności, że będzie mogła się pożegnać z tym światem. Czemu to musi być takie
trudne? Chyba prościej byłoby się otruć, albo co. Niestety, była tchórzem
jeżeli chodzi o samobójstwo. Wolała tę robotę zostawić w rękach innych.
– Nie złość się, już idziemy. – Z ulgą
przyjęli, że nie muszą jej odprowadzać do celi, bo właśnie do pokoju
przesłuchań zajrzał powiadomiony wcześniej auror, żeby omówić szczegóły
świadczonej przez Hermionę pomocy. Oddalili się czym prędzej, po drodze prosząc
o widzenie z Malfoyem.
***
– Witaj, Malfoy.
– Czego chcesz, Potter?
– Chciałem się dowiedzieć, jak zapatrujesz się na swój
pobyt tutaj.
– Ty z miotły spadłeś? Niby jak mam się zapatrywać?
– Może mógłbym wydłużyć trochę czas oczekiwania na
wyrok.
– A po jaką cholerę? A, nic nie mów. Wracacie od
Granger, tak?
– Skąd wiesz?
– Bo tylko ona może mieć tak kretyńskie pomysły.
– Daj spokój. Teraz jest wściekła jak stado centaurów – westchnął
Ron – ten zły humor to chyba przez tą, jak jej tam... melioryzację.
– Chyba przez masturbację, gumochłonie.
– Stwierdził z wyższością Ślizgon.
– Przez menstruację, tłumoki. Czy wy nigdy nie uczyliście się o dojrzewaniu? – Potter
popatrzył na nich z politowaniem.
– Nie, ale za to ty wyedukowany jesteś wystarczająco, – warknął z sarkazmem
Malfoy – mam jednak pytanie. W co gracie? Nie wierzę jakoś w waszą dobrą wolę.
Chyba, że jesteście tak naiwni i uwierzyliście Granger w tę bajeczkę o
nawróceniu i chęci powrotu na wolność.
– O czym ty teraz mówisz?
– O tym, że próbuje was zrobić w bambuko.
– A ty niby skąd o tym wiesz?
– Stąd, że mnie też chce wrobić w swoją grę. Nie
powiem, przez chwilę miałem ochotę skorzystać z jej propozycji, ale nie wiem co
się ze mną dzieje, że nie potrafię.
– Możesz, do cholery, mówić jaśniej?
– Bardzo proszę. Granger się chce ze mną zamienić.
Eliksir wielosokowy, ja wyjdę na wolność jako ona i zniknę, a ona da się
ucałować.
– Pieprzysz! – wykrzyknął Ron.
– Tak myślisz Wiewiórze? Skąd niby bym wiedział, że
chce pracować w kuchni i żebyście przemycili jej różdżkę?
– O cholera. Musimy wrócić i z nią porozmawiać!
– To nic nie da. Ona znajdzie sposób, żeby ze sobą
skończyć. Im dłużej tu jest, tym bardziej chce to zrobić. Musicie ją stąd
wydostać.
– Wiemy, ale to potrwa. Myślę, że jeszcze kilka tygodni,
nawet miesięcy.
– Za długo, jeżeli nie wyjdzie jej ze mną, jestem
pewien, że wymyśli coś bardziej natychmiastowego.
– Więc co teraz?
– Mam propozycję. Zagram w grę którą proponuje
Granger, jednak wy pomożecie mi stąd nawiać. Planu szla…waszej koleżanki,
nie da się wykorzystać do końca, biorąc pod uwagę, że ja jednak chcę przeżyć i
ona również, choć wbrew swojej woli. Zostaje tylko jeden sposób. Ucieczka.
Wezmę Granger ze sobą i spróbuję nawrócić na wolności.
– To się nie uda. Ona nie ma nikogo oprócz nas.
– Najważniejsza w życiu człowieka jest wolność – bez
względu na to, czy jesteś z kimś, czy sam. Poza tym, jakże przyjemnym miejscem,
zacznie zdrowo myśleć, nabierze ochoty do życia. Odwdzięczę się jej i wam,
zajmując się nią przez jakiś czas.
– Mamy ci zaufać?
– Nie macie wyjścia. Ja też, bo wy będziecie o
wszystkim wiedzieć i nie mam złudzeń, że nie spoczniecie, aż nie upewnicie się,
że z nią jest wszystko w porządku. Nie mam zamiaru tu wracać, zdałem sobie
sprawę, że jeszcze chciałbym pożyć.
– Ale będziemy musieli ją okłamać.
– Zapamiętajcie sobie: lepsze jest efektowne kłamstwo
niż banalna prawda.
Cdn...
Ojejku, ale ze mnie gapa! Nie zauważyłam kolejnej części miniaturki xD
OdpowiedzUsuń,,– Czego chcesz, Potter." <----- wydaje mi się, że zamiast kropki powinien być znak zapytania, ale może się mylę ^.^
Innych błędów nie wyłapałam :-) Wspominałam, że uwielbiam tę miniaturkę? To powiem jeszcze raz — jest świetna! A ten fragment:
,,– Daj spokój. Teraz jest wściekła jak osa – westchnął Ron – ten zły humor to chyba przez melioryzację.
– Chyba przez masturbację, gumochłonie. – Stwierdził Ślizgon.
– Przez menstruację, tłumoki. – Potter popatrzył na nich z politowaniem."
Uśmiałam się ( ^ω^). Miniaturka wspaniała na poprawę humoru i kaca po przeczytaniu "Seven Times". Ucieczka z Azkabanu... No tego jeszcze nie było! Ciekawe, czy im się uda, bo — odpowiadając na odpowiedź (masło maślane xD) do mojego poprzedniego komentarza — ubóstwiam happy endy! Nie mogę się doczekać trzeciej części :-) Życzę weny!
~ Qeiko
A faktycznie, nie postawiłam znaku zapytania, bo on w mojej głowie jakoś tak stwierdza bardziej niż pyta, ale oczywiście już poprawiam :) Cieszę się, że Ci się podoba! Trzecia część, jak wiesz, się pisze. Miała być dodana dziś, ale nie dam rady. Mam nadzieję, że wynagrodzę czekanie treścią, bo podobno akcja-ucieczka, całkiem zgrabnie jest obmyślana :)
UsuńŚwietna miniaturka pomysłowa,Tylko do jasnej anielki kto był mężem Hermiony?Czekam na kontynuację pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle żeście się tego męża uczepili, o żonę Dracona nikt nie pyta :P Cieszę się, że pomysł się spodobał i zapraszam jeszcze dziś na część trzecią :)
Usuń"– A kogo właściwie masz na myśli? – Bardzo zabawne. Tak się składa, że jestem chyba jedynym normalnym człowiekiem w tej części twierdzy."
OdpowiedzUsuń- tutaj dwa dialogi dwóch różnych osób są napisane ciągiem, brakuje klawisza "enter".
I z błędów to tyle :)
Rozmowa o melioryzacji, masturbacji, menstruacji jest taka... czarodziejska. Oczywiście Draco wyskakuje z tekstem sobie właściwym, więc wszystko wychodzi idealnie :)
Ooo, dzięki! Tych enterów to ogólnie sporo mi ucieka przy wklejaniu tekstu z Worda i kompletnie nie umiem dojść dlaczego :( Jak coś jeszcze zauważysz, to będę wdzięczna za wskazanie :)
Usuń