Dzisiejszy rozdział dedykuję Martynie Owoc, wiernej czytelniczce i największej fance tego opowiadania :) Martyna, dziękuję :*
Rozdział XII
Rozdział XII
Radość
z powrotu Dracona do domu była wielka. Narcyza nie do końca dotrzymała
obietnicy i namówiwszy ostatecznie Lucjusza, odwiedziła młodych wraz ze swoim
mężem. Hermiona nie miała jej tego za złe, prawdę mówiąc, bardzo by się
zdziwiła, gdyby rodzice Draco nie pojawili się po takim czasie choćby z
krótką wizytą. Na szczęście wizyta faktycznie nie trwała długo, z czego Narcyza
nie była zbyt zadowolona, ale sama musiała przyznać, że jej nadopiekuńczość
jest zbędna, a młodzi muszą się wreszcie nacieszyć sobą. Wcześniej przecież nie
mieli ku temu okazji. Była przerażona niepełnosprawnością syna i miała ogromne
wyrzuty sumienia w związku z jego przeszłością. Dużo myślała po powrocie do
domu o tej pamiętnej rozmowie przeprowadzonej z Hermioną. Odważyła się nawet
nieśmiało podpytać Lucjusza, co on pamięta z tamtego okresu i niestety te
wspomnienia nie podniosły jej na duchu. Posunęła się nawet do ich obejrzenia w
myśliodsiewni. To co zobaczyła, otworzyło jej oczy i wzbudziło jeszcze większe
poczucie winy. Jak mogła tak postępować?
W
Malfoy Manor życie powoli wracało do normy. Hermiona i Draco, mimo trudności
jakie zostały postawione przed nimi, z optymizmem patrzyli w przyszłość.
Niestety, już trzeciego dnia ich spokój został zburzony. Ginny wysłała im
wiadomość, że stan Harry’ego nagle się pogorszył. Potter zaczął tracić poczucie
rzeczywistości i kontakt ze światem zewnętrznym. Przeniesiono go do Munga,
gdzie pozostawał pod stałą obserwacją. Rokowania nie były zbyt dobre. Hermiona
natychmiast teleportowała się do szpitala, aby udzielić wsparcia przyjaciółce,
choć prawdę mówiąc, sama takiego potrzebowała. Czuła, że ciężar
odpowiedzialności staje się coraz większy, a jej siły są na wykończeniu. Sama
będąc u kresu wytrzymałości, uśmiechała się jednak i dodawała otuchy Ginny i
Ronowi, którzy byli w wyraźnym szoku. Chyba nikt nie wziął na poważnie
problemów Harry’ego i teraz wszystkich trawiło poczucie winy. Hermiona po
powrocie do domu, zdała relację Malfoyowi, który wpadł w przygnębienie i irytację ze
względu na to, że nie mógł odwiedzić Pottera osobiście. Czuł wyraźną potrzebę
uczestniczenia w tym co działo się z Wybrańcem, jednak jego niesprawne nogi
skutecznie mu to uniemożliwiały. Swoją frustrację nieświadomie wyładował na
zmęczonej wszystkim Hermionie.
Szóstej
nocy po powrocie Ślizgona do domu, Hermiona kładąc się spać, zauważyła delikatne
światło sączące się spod drzwi jego pokoju. Leżała przez chwilę, wpatrując się
w jasną smużkę i nie mogąc się zdecydować co powinna zrobić. W końcu wstała i
zastukała.
– Proszę – powiedział
głębokim głosem, krótko i niezbyt zachęcająco.
Hermiona
wślizgnęła się cicho do pokoju i zamknęła za sobą niebywale rzadko używane
drzwi, łączące ich sypialnie. Pokój tonął w niebieskawej poświacie, więc nie od
razu zauważyła, że jej mąż leżał na
plecach i ramionami oplatał głowę tak, że nie było widać twarzy. Przy łóżku
paliły się błękitne ogniki, które najwyraźniej wyczarował i to one były jedynym
źródłem światła w pomieszczeniu.
– Nie możesz spać? –
zapytała cicho, choć w tym skrzydle domu nie było nikogo, więc nikt nie mógł
ich słyszeć i oni nie mogli nikomu przeszkadzać.
– Nie mogę, ale nie
chciałem cię budzić.
– I tak nie spałam –
rzekła niedbale, siadając na fotelu i podkurczając nogi.
Draco niechętnie zdjął
ręce z twarzy. W niebieskim blasku płomyków wyglądał na bardzo zmęczonego i
wyczerpanego.
– Kominki już wygasły,
chłodno jest w domu. Zima przecież. Zmarzniesz.
Hermiona przyjęła jego
słowa jak wyzwanie.
– Czy mogę do ciebie na
chwilę przyjść?
Draco roześmiał się.
– Niczym nam to chyba
nie grozi.
Przytuliła swoje stopy
do jego nóg. – Są zupełnie bezwładne, jakby były martwe – pomyślała i
pospiesznie cofnęła nogi. Wyciągnęła się obok niego na plecach. Była trochę
onieśmielona, ale postanowiła się przemóc. Nie może całe życie tchórzyć.
– Całkiem ciepło i
wygodnie jest w twoim łóżku.
– Naprawdę? –
uśmiechnął się. – Nigdy jeszcze tak nie leżeliśmy razem, ty i ja.
– No właśnie –
przyznała, – i to nie z mojej winy – dodała w myślach.
Draco wziął ją pod
kołdrą za rękę.
– Już wcześniej
chciałem z tobą porozmawiać, ale nie było okazji. Tak mi przykro z twojego
powodu. Mam na myśli oczywiście dziecko. Czy bardzo cierpisz?
Teraz Hermiona
zdecydowanie ujęła jego rękę, więc nie mógł jej cofnąć, co ją trochę
uspokajało. Nadal bała się odtrącenia.
– Nie umiem stwierdzić
tego jednoznacznie. I tak, i nie. Przyznam, że odczuwałam czułość dla tej kruszynki.
To był ktoś, kto naprawdę potrzebował mojej troskliwości, był całkowicie ode
mnie zależny. Nie umiem o tym zapomnieć. Świadomość, że mogłabym dać dziedzica
twojemu nazwisku, gdyby urodził się chłopiec, też mi nie pomaga.
– To był chłopiec –
pomyślał Draco, jednak na głos nic nie powiedział.
– Szczerze muszę
przyznać, że całkiem zapomniałam o jego prawdziwym ojcu, który zresztą nigdy
nie znaczył dla mnie wiele, był – nadal jest – po prostu przyjacielem. Ale mimo
wszystko... Sama nie wiem. Jednak fakt, że dziecko nie było twoje, mógł w
przyszłości stwarzać problemy. Nie ma co się oszukiwać.
– Co masz na myśli? Dla
kogo stwarzał by problemy?
– Wydaje mi się, że dla
mnie. Zastanawiałam się po prostu, czy bym się nie bała, że możesz je traktować
jak kukułcze jajo czy coś w tym rodzaju.
– Wiem co masz na
myśli, jednak nie sądzę, żeby tak mogło być. Jestem nawet tego pewien.
– Pewnie masz rację,
ale trudno by mi było się pozbyć niepokoju. Już teraz był on zdecydowanie zbyt
dokuczliwy.
– Jesteś zatem
przekonana, że to, co się stało, jest najlepszym rozwiązaniem? – na jego twarzy
malowało się niedowierzanie.
– Nie, to nie tak. To
była tragedia. Ogromna. Dla mnie. Te wszystkie myśli przychodziły mi do głowy,
bo musiałam znaleźć jakąś pociechę. Jakieś światełko w tym ciemnym tunelu,
który prowadził mnie wprost do obłędu. To cud, że nie oszalałam z rozpaczy. Albo
może...
– Dlaczego zamilkłaś?
Co chciałaś powiedzieć?
– Wiesz, miałam kiedyś
koleżankę, która urodziła nieślubne dziecko. Wszyscy, choć zaskoczeni sytuacją,
bardzo ją wspierali, ale ona nie umiała tego dziecka pokochać, żywiła do niego
tylko czułość. Bo nienawidziła jego ojca.
– Ale czy ty
nienawidzisz Tomasa?
– Nie, ja odczuwam ogromne
upokorzenie, ale to prawie takie samo zło. Możesz mi wierzyć. Nie zniosłabym
tego. To maleństwo zasługiwało na matkę, która będzie je kochać całą sobą,
bezwarunkowo. A ja nie wiem, czy bym potrafiła mu się ofiarować. Im dłużej o
tym myślę, tym bardziej jestem pewna, że nie czułabym z nim takiej więzi jaką
powinna czuć matka nowo narodzonego dziecka. Z czasem bym się pewnie do niego
przywiązała, może pokochała, ale boję się tego, że w chwilach słabości
obwiniałabym je o moje niepowodzenie, złamanie w pewnym sensie życia. Nie
jestem jeszcze gotowa na macierzyństwo w takim stopniu, w jakim powinno to
wystąpić u kobiety oczekującej potomstwa.
– A ja jestem pewien,
że mimo swoich, poniekąd uzasadnionych obaw, byłabyś wspaniałą matką. Najlepszą
dla naszego dziecka.
Wzruszyły
ją jego słowa. Była mu za nie wdzięczna, bo chyba takiego zapewnienia
potrzebowała, żeby poczuć się znowu wartościową kobietą. Do tej pory czuła się
jak pusta skorupa, jak muszla którą porzucono, bo się nie sprawdziła. Powoli
wracała jej motywacja do życia. Na pewno pomagała jej w tym świadomość, że
teraz musi opiekować się mężem, że jest jemu w jakiś sposób niezbędna. Jego
obecność zapełniała nieśmiało uczucie pustki po stracie maleństwa. Jakiś czas
leżeli w milczeniu, każde pogrążone w swoich myślach.
– Dlaczego nie mogłeś
spać? – Hermiona pierwsza zdecydowała się przerwać ciszę.
– To chyba nietrudno
zrozumieć.
– Przyznaję, że to było
głupie pytanie. Wiesz Draco, Narcyza opowiadała mi o twoim dzieciństwie.
Odwrócił gwałtownie
głowę w jej stronę. Na jego twarzy widać było wzburzenie. Po cholerę ona
wywleka takie rzeczy?, myślał.
– Więc ty jednak
pamiętasz? – zdziwiła się kobieta.
– Oczywiście, że
pamiętam.
Hermiona poczuła się
dotknięta. Mocno dotknięta.
– Ale mnie mówiłeś...
– Kochanie, ja cię nie
okłamałem. No, w każdym razie nie wprost. Ty zrozumiałaś, że ja te wspomnienia
wymazałem z pamięci, jakby ich w ogóle nie było, prawda?
– Przyznaję. Tak
myślałam.
– Ale tak nie jest.
Niestety pamiętam wszystko przeraźliwie wyraźnie, jednak te wydarzenia powinny
być zapomniane, na zawsze, rozumiesz? Sam sobie zabroniłem kiedykolwiek o nich
wspominać. One dla mnie nie istniały!
– Rozumiem, ale
praktycznie biorąc, to nie by...
Przerwał jej
gwałtownie.
– Dlatego mówiłem, że
nie pamiętam.
Urażona
Hermiona milczała przez chwilę. Nie mogła pogodzić się z tym, że nie był z nią
szczery. Przecież nie była byle kim, była jego żoną mimo, że ich małżeństwo
działało na innych zasadach. Przecież nie pytała go dla zaspokojenia
ciekawości, chciała mu pomóc, mając własną teorię na temat minionych wydarzeń.
Czemu nie mógł tego zrozumieć?
– No, ale teraz, kiedy
już wiem wszystko...
– Znasz wersję mojej
matki. Nie moją.
Udało
się mu ją zaskoczyć, znowu milczała przez chwilę, zanim zdecydowała się podjąć
kolejną próbę. Wiedziała, że sporo ryzykuje, lecz nie byłaby sobą gdyby tak
łatwo się poddała. Zebrała w sobie całą odwagę i zaatakowała.
– Czy nie uważasz, że
mam prawo usłyszeć także twoją wersję?
– Dobre zagranie,
Granger, ale powiedz mi, na co się to może zdać?
– Pomoże mi zrozumieć.
– Posłuchaj mnie
uważnie. Stworzyłaś sobie jakąś niemądrą teorię, że ja mógłbym się odmienić. Wybij
to sobie z głowy i niczego takiego nie wyobrażaj, bo nigdy do tego nie dojdzie.
A zresztą jakie by to mogło mieć teraz znaczenie?
– Nie powinieneś być
taki rozgoryczony i uparty. Rozumiem oczywiście, że mnie łatwiej jest o tym
mówić. Zrozum, ja chcę wiedzieć, co się stało, bo mnie interesujesz. Jako
człowiek i jako przyjaciel. Nie chcę zaspokajać swojej próżności wyobrażając
sobie, że cię nawrócę. Akceptuję cię takim jakim jesteś bez względu na to czy
zmiany w twoim przypadku są możliwe czy nie. Nie chcę cię do niczego zmuszać.
Chcę po prostu wiedzieć. Chcę zrozumieć. Tyle jest tajemniczych spraw w twoim
życiu, że bez rozmowy z tobą, nie umiem złożyć tego w sensowną całość.
– Więc pozwól mi
pozostać trochę tajemniczym!
– Trochę tajemniczym? Malfoy,
uważam, że ty od początku byłeś całkiem normalny, jeśli chodzi o stosunki
między mężczyzną i kobietą oczywiście, bo co do reszty to już nie jestem taka
pewna – dodała z przekąsem, bo naprawdę zaczynał ją irytować. – Na samarytankę,
to bym się nie nadawała – pomyślała. – Przecież tak często zakradałeś się do
tego okropnego gabinetu Lucjusza. Lubiłeś patrzeć na nagie kobiety, wykazywałeś
zainteresowanie, które jest czymś naturalnym dla małego chłopca. A zatem
byłeś...
– Nie, nie – przerwał
jej zniecierpliwiony Draco. – Popełniasz ogromny błąd. Ja nigdy nie lubiłem
tych przeklętych malowideł.
– Nic z tego nie
rozumiem. To dlaczego chodziłeś do tamtego pokoju?
– Na Merlina, jaka ty
jesteś uparta. No dobrze, niech ci będzie, upierdliwa istoto. Matka mnie do
tego zmuszała. Dla przestrogi i żeby wzbudzić we mnie lęk. Patrz na te wstrętne
istoty, mawiała do mnie. Trzymaj się z dala od wszystkich kobiet, synku, zostań
na zawsze ze swoją mamą! Nigdy, nigdy nie opuszczaj matki, Dracusiu!
– A więc to Narcyza
sprawiła, że twoje życie uczuciowe tak się ułożyło?
– Nie, to jest dużo
bardziej skomplikowane. Dlaczego próbujesz sprowadzać wszystko do kłopotów
psychicznych?
– No, ale sam przyznaj,
że nie urodziłeś się taki!
– Skąd można wiedzieć,
jaki się będzie miało stosunek do spraw miłości, kiedy się ma sześć lat? Nie
zwraca się przecież wtedy na coś takiego uwagi!
– Rzeczywiście, masz
rację. Ale, w takim razie, jak do tego doszło? Kiedy mógł zostać popełniony
błąd?
– Czy błąd musiał być
popełniony? Nie możesz po prostu przyjąć, że jestem taki, jaki jestem? Że
zawsze taki byłem?
– Nie. Ja chcę wiedzieć, co się stało, bo coś
musiało!
– Postaram się, ale to
takie skomplikowane, raczej nie pamiętam wszystkiego. Tylko niektóre fragmenty
wydarzeń.
– No to opowiedz o tym,
co pamiętasz!
– Jesteś najbardziej
dociekliwą osobą, jaką spotkałem!
– Żadna nowość, nie
jesteś pierwszym, który mi to mówi.,
Hermiona
czekała niecierpliwie, pełna wątpliwości. Nie wiedziała czy dobrze robi drążąc
ten temat, ale nadzieja jej nie opuszczała, bo teraz on trzymał jej rękę. W
końcu zaczął mówić:
– No więc pamiętam
strach matki, że ją opuszczę. W jakiś sposób mogę to zrozumieć. Mimo, że Czarny
Pan zniknął, jej życie nie było zbyt kolorowe. Myślę, że ona przeczuwała jego
powrót i była bardziej świadoma od ojca, co to może oznaczać. Lucjusz w tym
czasie zupełnie nie zwracał na nią uwagi. Tajemnicą Poliszynela było, że miał
inne zainteresowania.
– Naprawdę?
– Tak. Wiesz, kiedyś
matka wysłała mnie do pokoju z malowidłami, żeby obrzydzić mi wszystkie
kobiety... i zastałem tam... Tak, był tam ojciec. Rozebrany. Z dwoma nagimi
kobietami. To wtedy kazał po raz pierwszy potraktować mnie Cruciatusem.
– Ale Narcyza nie
wiedziała o tych kobietach?
– Nie wiem. Może
posłała mnie tam celowo, a może nie domyślała się niczego. Nie umiem tego
ocenić. To zresztą nieistotne dla późniejszego nieszczęścia.
– Masz rację. I
dostałeś wtedy tą klątwą?
– Nie.
– To znaczy, że mam
rację. Myślę o tym służącym, który miał cię ukarać.
– Nie zgadzam się z
twoją teorią, ale tak, obiecał, że mógłbym uniknąć wyroku ojca, gdybym zgodził
się świadczyć mu pewne usługi.
Hermiona skinęła głową.
– Tak jak myślałam.
Więc to się tak zaczęło?
– Tak. Sześć lat piekła.
Powinienem był wytrzymać łajanie, ale byłem tylko dzieckiem i zwyczajnie się
bałem. Widziałem kiedyś jak dziadek karał służącego. To było straszne.
Wspominając tamto zdarzenie, stchórzyłem. Robiłem więc, co mi kazał tamten
człowiek. Z początku budziło to we mnie taki wstręt, że czułem się chory, z
czasem jednak przywykłem. Straszył mnie. Wymyślał najokropniejsze kary, gdybym
się wygadał, ale też i nagradzał, kiedy robiłem, o co prosił. Te kary, którymi
mnie straszył, były po prostu śmieszne. Tylko że ja byłem mały i głupi i
wierzyłem mu. Pamiętam, że miałem koszmary, moczyłem się w nocy, ale nie
chciałem żeby ktokolwiek o tym wiedział, obawiałem się, że wygadam wszystko
przez sen.
– I w końcu zostaliście
odkryci?
Po tym nieoczekiwanym
pytaniu, Draco zamilkł na moment.
– Tak, to była
drastyczna scena. Nigdy tego nie zapomnę. Nigdy, choćbym nie wiem jak bardzo
chciał. Będę to pamiętał do końca swego, marnego życia. Moja niezrównoważona wtedy
matka się załamała. Postradała zmysły i mało brakowało, a by zmarła. Ja zaś
odpowiedzialnością za jej stan obciążałem siebie. Długo musieliśmy walczyć o
jej powrót do normalności. Mam wrażenie, że ona wyparła część zdarzeń i pamięta
tylko wybiórcze wspomnienia. Ojciec natomiast, starał się przejść nad tym do
porządku dziennego. Nigdy nie uwierzył, a może nie chciał uwierzyć, w moje
skłonności. Myślę, że to przez głęboko tkwiące poczucie winy. Potem się
zmienił. Był lepszy dla matki i starał się być lepszy dla mnie. Brak czasu i
zainteresowania wynagradzał pieniędzmi, których mieliśmy pod dostatkiem. Nigdy
z nim o tym nie rozmawiałem, ale myślę, że wystraszył się, że nas straci i to
go ocaliło.
– A służący?
– Został zabity. Mój
ojciec potrafi usuwać niewygodne ślady.
– Draco, przez jakie
piekło musiałeś przejść!
Jego
milczenie było wystarczającym potwierdzeniem. Nie znajdowała słów, żeby wyrazić
swoje współczucie dla niego. Takie życie nie mieściło jej się w głowie. Sama
wychowana wśród mugoli, nie była świadoma pewnych spraw. Nawet gdyby była ich
świadoma, nie uwierzyłaby w nie. Tak okrutne postępowanie, choć zdarzało się
wszędzie, było ponad jej siły. Nie potrafiła zrozumieć, jak można skazać własne
dziecko na podobne cierpienie. Niewinny chłopiec, którego jedynym grzechem
pozostał strach. Rodzice, którzy zamiast go chronić, wykorzystywali jako tarczę
dla pocisków wysyłanych w siebie nawzajem. Hermiona odwróciła się ku niemu.
– Teraz znacznie lepiej
rozumiem twoją rozpacz, kiedy odkryłeś, że nie jesteś w stanie kochać
dziewczyn, a przejawiasz skłonności do chłopców.
– Tak. To, że
wykorzystywano mnie w dzieciństwie, nie minęło bez śladu. A może to było moje
obrzydzenie do tych wizerunków kobiet z pokoju ojca? Albo może przygody mojego
ojca z innymi kobietami?
– A może wszystko
razem?
– Najprawdopodobniej
tak. Albo, czego też nie należy wykluczać, moje wrodzone skłonności. Nic o tym
nie wiemy. A to, Hermiono...
– Ja w to nie wierzę –
myślała uparcie, wbrew wszelkiemu rozsądkowi.
Draco odwrócił się do
niej tak bardzo, jak tylko mógł. Był zirytowany widząc jej zawziętość. Całą
garścią chwycił jej włosy, jakby chciał ją ostrzec.
– Granger, starasz się
znaleźć przyczynę mojego stosunku do kobiet. Być może odkryjesz ją, a być może
nie. Ale to ci nie daje prawa, by pogardzać tymi, którzy przynieśli ze sobą na
świat odmienny pogląd na miłość. Ty, silna i wszystko rozumiejąca, nie masz
prawa nas oceniać! Ty nie! Dosyć bólu sprawiają nam swoimi osądami,
nienawiścią, niechęcią i wstrętem zwyczajni inni ludzie. Rozumiesz to?
Zaskoczona jego
reakcją, ze ściśniętym gardłem skinęła głową.
– Wierz mi, nigdy
nikogo nie będę osądzać.
– Istnieją między nami
źli i dobrzy, dokładnie tak jak wśród was. Nasza sytuacja nie stanowi
usprawiedliwienia dla złych postępków. Większość z nas jednak to zwyczajni,
uczciwi ludzie. A teraz rozumiesz chyba, że nigdy nie stanę się inny. Zresztą
nie chcę. Wy bardzo byście chcieli „zbawiać” nas, nieszczęsnych. Ale my nie
jesteśmy nieszczęśliwi. My nie chcemy być tacy jak wy. Kiedy zaakceptujemy
naszą sytuację, jesteśmy szczęśliwi. Gdybyśmy tylko mogli żyć w spokoju! To wy
jesteście naszym wielkim problemem. Te bezwstydne polowania na nas, na
wszystkich, którzy są odmienni. Choć dla mnie osobiście nic to już teraz nie
znaczy. Moja przyszłość...
Zamilkł.
Puścił jej włosy z przerażeniem patrząc na swoją dłoń. Czuł wstyd. Chciał ją
przeprosić, ale nagle zabrakło mu słów. Wzburzenie powoli mijało. Hermiona
leżała bez ruchu i próbowała stłumić w sobie rozpacz. Czuła się żałośnie, ale
współczuła mu bardzo.
W końcu odważyła się
powiedzieć:
– Gdy wyjechaliście na
ta niemądrą misje. Spotykałeś wyłącznie mężczyzn. Czy odczuwałeś pociąg do
któregoś z nich?
– Nie – roześmiał się. –
Jedyny człowiek, jaki mnie tam obchodził, to Tomas, twój przyjaciel, ale to
dlatego, że przypominał mi ciebie pod tak wieloma względami.
– Więc ja ciebie
obchodzę? – zapytała przekornie.
Uścisnął jej rękę.
– Przecież wiesz, że
tak jest. Obchodzisz mnie jako mój najlepszy przyjaciel. Tak samo zresztą jak
ja obchodzę ciebie.
Pomyślała,
że powinna była chyba pójść już do siebie i pozwolić mu spać, ale nie chciała
utracić tego poczucia wspólnoty, jakie nieoczekiwanie wytworzyło się między nimi.
– Czy naprawdę całkiem
nie masz czucia w nogach?
– Naprawdę.
– Nic a nic nie
czujesz?
– Nic. Od pasa w dół
jestem jak martwy. Jedyne, co czułem od chwili wypadku, to od czasu do czasu
jakieś ledwo zauważalne mrowienie w prawej nodze.
Hermiona wsparła się na
łokciu.
– A więc jednak coś!
– Hermiono, to nic nie
było, prawie niezauważalne odczucie! Tomas o tym wie, powiedziałem mu, a on to
nazywa fantomem bólu. Pewnie słyszałaś o czymś takim. O tym, że człowiek, który
stracił rękę lub nogę, nagle czuje ból w palcach, których już nie ma. To dziwne
zjawiska, ale bardzo częste. Ja zresztą nigdy bólu nie czułem. Tylko jakieś
drgnienia albo dreszcze. Tak jakby mrówka chodziła po nodze, nic więcej.
– Ale czy czułeś to w
środku? W nodze?
– Na wrota Azkabanu,
kochanie, nie próbuj znowu mnie uzdrawiać. Czasami bywasz dość męcząca.
Hermiona jednak
wyskoczyła już z łóżka i stanęła w jego nogach. Zauważyła, że podłoga jest
bardzo zimna, ale się tym nie przejmowała. Była tak podekscytowana, że nawet
nie przyszło jej do głowy, aby napalić w kominku.
– W prawej nodze,
mówisz?
– Proszę cię! To na
nic, budzisz tylko nadzieję tam, gdzie żadnej nadziei już nie ma.
Ona jednak nie słuchała
męża.
– Czy mogę sobie
pożyczyć twoje pantofle? Dziękuję. O, jakie wielkie, ale przyjemne dla zmarzniętych
stóp!
Zaczęła go szczypać w
nogę, miejsce przy miejscu, od palców aż po uda. Żadnej reakcji nie było.
– Tylko siniaków mi
narobisz – skarżył się.
Ale Hermiona nie
zamierzała zrezygnować.
– Zegnij palce! –
poleciła.
– Nie bądź niemądra!
– Zegnij palce!
Spróbuj! Przekonaj się sam, że możesz, i tak napnij wolę, żebyś mógł zgiąć
palce! Przecież potrafisz!
Przez chwilę Draco
leżał bez ruchu. Po wyrazie jego twarzy poznawała, że naprawdę próbuje. Palce
jednak ani drgnęły. Nic, najmniejszego ruchu.
– Hermiono, męczysz
mnie!
– Czy próbowałeś już
kiedyś tak robić?
– Nie, bo i po co? Czemu
niby miało by to służyć? Tomas nakłuwał mnie całego, wyglądałem niczym sitko, a
i tak niczego nie poczułem.
– Ale on nie prosił
cię, byś zaangażował także wolę. Prawda?
– Oczywiście, że nie!
To, co umarło, jest martwe.
– W porządku. Wobec
tego teraz spróbujemy czegoś innego.
Podniosła w górę jego
prawe kolano, jedną dłoń podłożyła mu pod stopę, a drugą wspierała bezwładną
nogę.
– Przyciskaj stopę do
mojej dłoni – poprosiła.
Draco syknął coś przez
zęby pod jej adresem, ale ona, ku swemu zadowoleniu, nie zrozumiała, co
powiedział.
– Spróbuj – poprosiła
znowu. – Skoncentruj na tym całą swoją wolę.
– Robię przecież co
mogę.
– Nic nie robisz!
Jesteś tylko na mnie zły! Wobec tego przyciskaj po prostu ze złości!
– Czy ty niczego nie
rozumiesz? Ja już nie mam nóg!
– Owszem, masz! Kiedyś
były długie, piękne i silne, teraz są zwiędłe i słabe jak chora roślina. Ty,
który umiałeś fechtować jak młody bóg, ty, który...
– Bogowie nie fechtują.
– Proszę cię, spróbuj.
Zrób to dla mnie! Przecież nie poprawi ci się, jeśli będziesz tylko tak leżał i
marudził.
– Jaki ty masz interes
w tym, żeby mi się poprawiło? Tylko po to, bym mógł znaleźć sobie nowego
przyjaciela i upokorzyć cię? Czy nie byłoby dla ciebie lepiej, gdybym leżał
sparaliżowany i bezradny, zdany na twoją łaskę? Przynajmniej jestem ci wierny.
Hermiona puściła jego
nogę.
– Teraz jesteś
wstrętny! Czy nie możesz sobie wyobrazić, że życzę ci jak najlepiej? Sprawia mi
ból patrzeć, jak leżysz tu zgnębiony i smutny. Czy to takie dziwne? Dlaczego
musisz wszystko tak utrudniać, ty przebrzydły uparciuchu?
Kąciki ust zadrgały mu
od śmiechu.
– Jesteś absolutnie
wspaniała. Wyglądasz teraz jak piękna wiedźma z oczami płonącymi gniewem i
włosami skrzącymi się w blasku czarodziejskich ogni.
Hermiona roześmiała się
także.
– Wybacz!
– To ja powinienem
prosić o wybaczenie. Miałaś prawo się rozzłościć. No, ale teraz możemy chyba
spróbować – dodał pojednawczo, choć w jego głosie nie było słychać przekonania.
Zadowolona, że Draco
chce współpracować, znowu uniosła jego nogę.
Ćwiczyli tak przez
godzinę, żadnego rezultatu jednak nie osiągnęli. Z wyjątkiem tego, że
koncentracja i napięcie woli zmęczyły ich oboje.
– Mimo wszystko jest z
tego pożytek – westchnął Draco, gdy Hermiona dała nareszcie za wygraną. – Teraz
jestem tak zmęczony, że natychmiast zasnę.
– Ja też. Dobranoc! Tu
są twoje kapcie. Ogrzane, ale i rozdeptane. Jutro spróbujemy znowu. I będziemy
próbować codziennie.
– Nadzorczyni
niewolników – mruknął Draco, lecz jego stosunek do ćwiczeń nie był już taki
niechętny.
Hermiona powstrzymała
się, by go nie pogłaskać czule na dobranoc. Zdawała sobie jednak sprawę z tego,
gdzie przebiega granica.
Jaki długi i piękny rodział. Bardzo się cieszę,że coś zaczyna się dziać między bohaterami. Teraz,kiedy odbyli szczera rozmowę to coś się może zmieni. Jestem absolutnie zachwycona tą częścią historii. Wiesz,ze Cię uwielbiam za Twoja tworczosc. Oczywiście dziekuję również za dedykację,ktora sprawila,ze zrobiło mi się cieplo na sercu. ;* czekam na ciąg dalczy. Powodzenia w pisaniu <3
OdpowiedzUsuńNie ma za co :) Cieszę się, że jak zawsze nie zawiodłam. No opowiadanie powoli wkracza w decydujące wydarzenia, ale na happy end będziesz musiała jeszcze trochę poczekać. Wszystko w swoim czasie :)
UsuńDlaczego ja ostatnio w ogóle nie mam czasu czytać blogów, które chcę? Przepraszam bardzo, że nie jest to treściwy komentarz, ale nie mam czasu czytać, więc dlatego też, nie mam jak komentować, a postu o treści "fajny rozdział, podoba mi się" nie zamierzam dawać XD Ale obiecuję, że jak tylko przestanę mieć taki natłok zajęć i obowiązków przeczytam i napiszę długaśny komentarz, obiecuję :)
OdpowiedzUsuńNatomiast zgodnie z życzeniem zawiadamiam o 7 rozdziale, który można już przeczytać na moim blogu :) http://malfoy-w-gryffindorze.blogspot.com/
Aaaa, dzięki. Jutro pewnie zajrzę, bo dopiero teraz zauważyłam! Tup, tup, czekam z niecierpliwością na dalsze przygody Scorpa!
UsuńCoś zaczyna się między tymi bohaterami... Tu już totalne romantico :3 Lubię humor Draco, taki bardzo Dracowski :) Chyba dzisiaj (a może i jutro) skończę doczytać, chyba, że oczom się odechce ;p .
OdpowiedzUsuń<3
UsuńIskrzy, iskrzy i zapłonąć nie może. Ciekawe czy przypadłość Draco nie jest odpowiedzią na koszmarne dzieciństwo, cóż zobaczymy.
OdpowiedzUsuńŚwietne jedt to opowiadanie ^^
Cierpliwości :*
UsuńJeju! Niech rzuci na niego Obliviate i wymaże mu te paskudne wspomnienia! Błagam, niech tak będzie! :) lecę czytać dalej :3
OdpowiedzUsuńTo byłoby chyba zbyt proste. Z przeszłością trzeba się nauczyć radzić, nie puszczać w niepamięć :)
Usuń