12 czerwca 2015

Szach i mat, Kochanie XIV

Rozdział XIV


***

­– Hermiona? – Usłyszała zdziwione pytanie. Wiedziała, że ją rozpoznał, ale nie wiedziała jak ona powinna się teraz zachować. Stała sparaliżowana i bała się odwrócić. Mimo, że w ostatnim czasie ich kontakt wbrew wszelkim przypuszczeniom się nasilił, to ona wolałaby, żeby jednak nie mieli okazji znowu się zobaczyć. Palił ją wstyd, ale w jednej chwili podjęła decyzję. Przecież nie mogła zachowywać się jak niedojrzała nastolatka, jest dorosła i tak też powinna postępować. Odwróciła się powoli i z zażenowaniem w głosie, którego nie udało jej się ukryć na czas stwierdziła:
– Tomas, miło mi cię widzieć.
– Naprawdę? – Zapytał z kpiną. Zauważyła, że się zmienił. Rysy twarzy się wyostrzyły, zmężniały. W wielkich, brązowych oczach czaił się ledwo uchwytny cień, którego wcześniej nie było. Włosy, nadal skręcone w luźne loki, spięte były w kucyk. Na ramiona miał zarzuconą żółto-zieloną szatę uzdrowiciela, co sugerowało, że jego marzenia się wreszcie ziściły.
– Oczywiście, że tak. Co tutaj robisz?
– Pracuję, jak widać, a ty? Coś z Draco?
– Nie, na szczęście to nie o niego chodzi.
– A jak on się czuje? Pogodził się ze swoją niepełnosprawnością?
– Tak, chyba tak. Wiesz, jest mu ciężko, zapewne zauważyłeś jaki potrafi być dumny i uparty, jednak jest coraz lepiej. Dziękuję, że pytasz.
– To nic takiego, zwykła ciekawość. Zresztą, polubiłem twojego męża.
– Tak, coś mi wspominał, że on ciebie również. Przepraszam cię, ale szukam uzdrowiciela i nie bardzo mam czas na pogawędki.
– Rozumiem, ale może mógłbym pomóc?
– Właściwie, może mógłbyś. Szukam mk* Scotta, ale nie ma go na tej tablicy – powiedziała wskazując na wykaz magomedyków.
– Paul jest na urlopie, dlatego nie ma go w tym indeksie, żeby nie wprowadzać ludzi w błąd. Zastępuje go panna Clearwater oraz ja.
– Ty? A czy ty nie zajmujesz się bardziej wypadkami właściwymi dla pierwszego piętra?
– Chwilowo zostałem przeniesiony tutaj.
– Rozumiem, więc tym bardziej możesz mi pomóc. Chodzi o stan Harry’ego Pottera. Zastąpię Ginny na kilka dni, żeby mogła odpocząć i chciałabym wiedzieć czego powinnam się spodziewać.
– Rozumiem. Faktycznie, pannie Weasley przyda się odpoczynek. Wyglądała dzisiaj jakby jej samej była potrzebna pomoc uzdrowiciela i to natychmiastowa.  Osobiście dawałem jej rano eliksir wzmacniający, bo bez niego nie byłaby w stanie dotrzeć do domu.
– Odniosłam podobne wrażenie gdy pojawiła się u nas. Mógłbyś mi pokrótce naświetlić sytuację?
– No cóż, większość masz w karcie przy łóżku.
– Tomas, proszę cię. Powiedz mi coś od siebie. Co jest Harry’emu twoim zdaniem?
– Może chodźmy się przejść, wolałbym, żeby naszej rozmowy nikt nie słyszał. – Wyciągnął do niej ramię, zachęcając do spaceru, ona jednak niezauważalnie pokręciła głową, dając do zrozumienia, że wolałaby unikać takiej bliskości. W oczach Tomasa przez chwilę pojawił się ból, ale nie dał nic po sobie poznać.
– No więc, jak zapewne wiesz, Harry ma głęboką depresję. Nikt nie wie w stu procentach co ją wywołało i jak długo trwa. Depresja ma to do siebie, że potrafi być ukryta przez jakiś czas. Pacjentom zwykle ciężko określić kiedy wystąpiły pierwsze objawy, bo nie zwracają na nie uwagi. To jest tzw. faza utajona. Zaczyna się niewinnie, czasami po prostu nie chce się wstać z łóżka, innym razem człowieka nachodzą wspomnienia, a jeszcze innym nie umie sobie poradzić z najprostszą czynnością. Taką chwilową niechęć do życia łatwo jest wytłumaczyć i o ile nie pojawia się ona często, jest całkowicie normalna. U Harry’ego problem jest o tyle większy, że on całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością, więc jako taka terapia nie jest możliwa. Skupiamy się na utrzymaniu go przy zdrowych zmysłach, co w obecnej sytuacji brzmi mało przekonująco.
– Skąd mu się to wzięło, Twoim zdaniem? Czy ta misja była aż tak straszna?
– Podkreślam, że to tylko moja hipoteza. Wydaje mi się, że występuje u niego pewnego rodzaju blokada psychiczna. Żeby to zrozumieć, trzeba go dobrze znać, wiedzieć o nim więcej niż pisano w gazetach, a ja mam to szczęście, że wiem o Potterze trochę od ciebie. Moja wersja przyjmuje, że on, od kiedy dowiedział się, że jest czarodziejem, był przekonany, w mniej lub bardziej świadomy sposób, że ma zabić Voldemorta. Ważne jest, żeby to właściwie zrozumieć, bo ta wiedza nie zaczęła się wcale od przepowiedni. On gdzieś głęboko w sobie, założył pomszczenie swoich rodziców z chwilą, gdy Hagrid poinformował go o tym, kto ich zabił. Całkowicie nieświadomie zakodował sobie, że magię posiada właśnie po to, by pokonać Czarnego Pana, to był jego główny cel w którym umacniał go dyrektor szkoły. Odkąd trafił do Hogwartu ciągle okazywał męstwo i odwagę zdecydowanie przewyższające przeciętnego człowieka, po to, aby jego rodzice byli z niego dumni, i po to, żeby samemu przygotować się na ostateczne starcie na które był już gotowy mając jedenaście lat. Czuł wewnętrzny przymus ciągłego sprawdzania się, taki kompleks bohatera trochę. Wiedział, że musi być niesamowicie odważny, żeby móc stanąć oko w oko ze swoim przeznaczeniem. Przecież on z własnej woli poszedł na śmierć, to jest odwaga, którą nie wykazał się nikt inny od bardzo, bardzo dawna. A miał niespełna osiemnaście lat! Ludzie giną, ale robią to raczej nieświadomie. Idą walczyć z nadzieją, że przeżyją, a on szedł wiedząc, że musi umrzeć. Gdy spełnił wreszcie swoją powinność i przy tym przeżył, myślał, że wreszcie już więcej nie musi być odważny i będzie mógł się od wszystkiego odciąć. Nie tylko od sławy, której, jak twierdzisz, nigdy nie lubił, ale od oczekiwań, że już zawsze będzie taki odważny, dzielny i godny podziwu. Podświadomie miał tego wszystkiego dosyć. Jednak świat czarodziejów, miał inne plany dla Wybrańca. Nikt nie zainteresował się tym, że ten chłopak, a właściwie już mężczyzna, przeżył dość. Przeżył więcej niż kilkoro z nas razem wziętych i nie chodzi mi o to, że wszyscy uczestniczyli w wojnie, ale o to, że największa odpowiedzialność spoczęła właśnie na nim. On znał większość elementów układanki, tylko musiał je znaleźć, żeby złożyć w całość. Sama wiesz co się działo, gdy szukaliście horkruksów. Było was troje, ale nadzieje pokładaliście w nim. Moim zdaniem, Potter w ciągu tych siedmiu lat wyczerpał swój limit odważnych czynów, a gdy było po wszystkim, on został zmuszony do wykonywania ich więcej i więcej. Ministerstwo chciało z niego zrobić maszynkę do zabijania, bo w tym co robił był przecież świetny. Zgładził najpotężniejszego czarnoksiężnika ostatnich czasów, a nikt nie zauważył, że on to zrobił nie z bohaterstwa, tylko dlatego, że chciał pomścić swoich krewnych. Gdyby Voldemort nie zabił jego rodziców, nie przyczynił  się do śmierci Syriusza, Dumbledore’a, Lupina, Harry nigdy nie wybrałby drogi walki. On jest bardzo wrażliwy i delikatny, a nikt nie chce tego zauważyć. Został aurorem trochę dlatego, że nie wiedział kim innym mógłby być, a trochę dla przekory, gdy Umbridge dawała jasno do zrozumienia, że mu na to nie pozwoli. Ludzie nadal popadają w skrajność albo oczekując od niego więcej męstwa niż od siebie samych, albo użalając się nad jego ciężkim losem. Misja na której byliśmy, była taka jak inne, ale wydaje mi się, że przelała czarę goryczy.
Tomas skończył mówić, ale Hermiona nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Dopiero teraz dotarło do niej, jak ciężko musiało być jej przyjacielowi. Była na siebie zła, że nie zwróciła nigdy uwagi na jego zachowanie. Cieszyła się, że spełnił swoje marzenia i został aurorem. Nigdy  się potem  nie zastanawiała dlaczego tak zrobił. Ron ciągle był zachwycony tym, jaki Harry jest dobry w swoim zawodzie. Żadne z nich nie zauważyło tego o czym mówił teraz Tomas, a Hermionie coś w środku podpowiadało, że on ma racje. Wiele razy Harry chciał rzucić pracę, wyjechać, ale oni zawsze przekonywali go, żeby tego nie robił. Myśleli, że to dla jego dobra, a tymczasem wbijali mu kolejny gwóźdź do trumny. Wzdrygnęła się na to nieprzyjemne porównanie.
– Wiem co teraz myślisz, ale nie obwiniaj się. Ani siebie, ani swoich przyjaciół. Domyślam się, że Harry nigdy nie powiedział wprost, czego oczekuje od życia. Dał się kierować i spełniał oczekiwania innych, to kiedyś musiało się źle skończyć.
– Ciężko mi się z tym pogodzić. Gdy na niego patrzę, ja… – przerwała, bo zebrało się jej na płacz. Tomas podszedł i nie zważając na jej niechęć, przytulił. Czuł jak przez chwilę zesztywniała, jednak szybko jej ciało rozluźniło się i poddało wstrząsane cichym łkaniem. Wdychała jego zapach i na chwilę zapomniała gdzie jest. Nie płakała już tylko nad losem Harry’ego, płakała nad stanem Draco, nad swoją bezradnością, nad uczuciem zniechęcenia i niecierpliwości, nad zawiedzionymi nadziejami. Na chwilę zapomniała o swoim postanowieniu, że nie będzie zbliżać się do Tomasa. Teraz, stojąc na szpitalnym korytarzu, czując jak mężczyzna głaszcze jej przygarbione i wstrząsane spazmami plecy, jednocześnie całując włosy i szepcząc do ucha słowa ukojenia, nie pamiętała o swojej rozpaczy i rozgoryczeniu jakie czuła półtora roku temu wracając do Londynu na pokładzie statku.
– Długo tu zostaniesz? – Głos Tomasa wyrwał ją z odrętwienia.
– Nie wiem, trzy, albo cztery dni. Chyba, że Ginny pozbiera się wcześniej.
– Nie odbierz tego źle, ale może dasz się zaprosić na jakiś obiad czy kolację.
– Tomas, ja…
– To tylko zwykłe, przyjacielskie wyjście, będziesz potrzebowała odskoczni, bo w domu też czeka na ciebie pacjent.
– Chyba masz rację. Daj mi się jednak zastanowić, wrócimy do tematu jutro.
– Jak sobie życzysz, ale mam prośbę. Nie unikaj mnie.

Hermiona milczała przez chwilę, zanim zdobyła się na odpowiedź.
– Postaram się, jednak nie jest mi łatwo.
– Rozumiem, nie chcę cię do niczego zmuszać.
– Dziękuję. Teraz już chyba pójdę do Harry’ego, może się obudził.
– Nie liczyłbym na to, ale idź. Do zobaczenia.
– Tak, do jutra.

            Wbrew temu co wcześniej zakładała, swój pobyt w szpitalu dzieliła na czas z Harrym i czas z Tomasem. Nawet wiadomości jakie wysyłała do Ginny i Draco, były pisane w pośpiechu i zawsze wtedy gdy siedziała przy łóżku przyjaciela. Gdy Harry spał, ona wychodziła i mimochodem szukała towarzystwa przystojnego uzdrowiciela. Nie wiedziała czy dlatego, że ceniła sobie jego obecność, czy też ze względu na fakt, że był on dla niej substytutem Dracona. Zawsze wtedy, gdy uśmiech gościł na twarzy jej współtowarzysza, ona widziała oblicze swojego męża i zdawała sobie sprawę z tego, że jeszcze kilka dni, a zapomni całkowicie o swoim postanowieniu i da się porwać temu, co miedzy słowami proponował jej Tomas. Na całe szczęście, Ginny wydobrzała i przybyła by zająć się Harrym. Hermiona czym prędzej postanowiła wrócić do domu, pośpiech swój tłumacząc tęsknotą za mężem, a faktycznie chcąc uniknąć spotkania z Tomasem.

***

            Po powrocie do domu, rzuciła się w wir obowiązków, jednak poczucie winy paliło ją od środka. Czuła się parszywie od czasu gdy zdała sobie sprawę, że w sytuacji gdy jej mąż jest sparaliżowany, a najlepszy przyjaciel pogrążony w depresji głębokiej jak podziemia Gringotta ona chętnie dałaby się zatracić w romansie z Tomasem.
W Malfoy Manor Draco od wielu dni siedział milczący, pogrążony w rozmyślaniach. Przez chwilę, Hermiona obawiała się, że jakimś sposobem dowiedział się o jej burzy uczuć i poczuł się urażony. Szybko jednak odrzuciła tę niepokojącą myśl. Obserwowała go cierpliwie i zachodziła w głowę, co jest powodem zamyślenia jej męża. W końcu jednak nie wytrzymała i któregoś dnia, przy obiedzie zapytała:
– Na Merlina, Draco, co się z tobą dzieje? Zakochałeś się w Albercie, czy...
– To bardzo głupi żart, Granger.
– Tak, przyznaję, nie musisz mówić do mnie po nazwisku.
– Przepraszam.
– Nie szkodzi. Powiesz, o co chodzi? Doprowadzisz mnie za chwilę do szaleństwa tym swoim nieobecnym wzrokiem i odpowiedziami kompletnie nie na temat. Wczoraj zapytałam, czy zjesz jajka na śniadanie, a ty powiedziałeś, że pojechały do Argentyny!
Draco roześmiał się.
– Naprawdę? Wybacz mi, nie chciałem sugerować, że nasze jajka urządzają sobie wycieczki krajoznawcze.

– W sumie, brzmiało to nawet zabawnie, ale powiedz o co chodzi?
– Myślisz, że to takie łatwe, powiedzieć to… co nie jest łatwe?

– Wykazujesz umiejętności oratorskie, godne Mundungusa Fletchera.


– Śmiej się, śmiej, gdybym miał pewność, odpowiedziałbym ci natychmiast. Ale to wszystko jest takie niejasne.
Serce Hermiony zaczęło mocniej bić z ukuciem niepewności, jednak pełne oczekiwania.
Draco wyciągnął rękę po widelec, lecz ona go powstrzymała.
 – Powiedz, uparciuchu!
 – Nie, to naprawdę nic, kochanie – ostatnie słowo podkreślił z rozmysłem.
 – Na Merlina! To opowiedz o tym niczym!
 – Za dobrze cię znam. Nikt nie jest taki uparty jak ty, kiedy sobie coś wbijesz do głowy – roześmiał się. – Nie zamierzałem o niczym ci mówić, żeby nie wzbudzać nieuzasadnionej nadziei i nie uruchamiać cię.
 – Draco! – szepnęła prawie błagalnie.
 – Nie. Nie! To naprawdę nic nie jest! Tylko… jak robimy to ćwiczenie, no wiesz, kiedy ty przyciskasz rękę do mojej stopy...
 – Tak! – prawie krzyknęła.
 – Nie, traktuj to spokojnie, ja niczego nie odczuwam, absolutnie niczego. Tylko że jestem jakby bardziej świadomy, kiedy próbuję przyciskać stopę. Jesteś w stanie to zrozumieć?
Patrzyła na niego z szeroko otwartymi ustami.
 – Hermiono – roześmiał się. – Wyglądasz jak Goyle na egzaminie z eliksirów. Zamknij usta. Ja myślę, że to po prostu moja wola, rozumiesz? Ogólnie rezultat jest taki jak przedtem, czyli równy zeru.
 – Z obiema nogami to samo? – Zapytała tak szybko, że brzmiało to jak bełkot. – Czy w obu odczuwasz to samo?
 – Tylko w prawej.
 – Tak, ale wobec tego... Czy ty nie rozumiesz, że to coś oznacza? Gdyby tak samo było z obiema nogami, wtedy można by przypuszczać, że to twoja wola spłatała nam figla. Ale tylko jedna noga! To musi coś znaczyć!
 – Owszem – odparł cierpko. – To oznacza tyle, że przez cały czas koncentrowaliśmy się na prawej nodze. Bo to w niej odczuwałem mrowienia.
 – No właśnie, a czy potem nigdy już tego nie czułeś?
Draco wypił łyk wina, tylko po to, żeby mieć usprawiedliwienie dla zwlekania z odpowiedzią.
 – Czułem – odparł krótko.
Hermiona odetchnęła głębiej, ale starła się, żeby w jej głosie nie zabrzmiała pretensja.
 – I nic mi nie mówiłeś? Kiedy?
 – Kilkakrotnie. Parę tygodni temu. I w ubiegłym tygodniu.
Z trudem zmusiła się, by siedzieć spokojnie.
 – Czy ty nie pojmujesz...?
 – Proszę cię! Nie rób sobie żadnych nadziei. Nie zniesiemy rozczarowania, ani ty, ani ja.
Mimo próśb Ślizgona, po obiedzie Hermiona nakazała Draconowi położyć się do łóżka i zarządziła specjalne ćwiczenia. Podekscytowana, ale też i szybko rozczarowana, przyciskała rękę trochę za mocno. Zbyt silnie chwyciła nogę, zbyt gwałtownie ją zgięła.
Malfoy jęknął.
 – O! – krzyknęła przestraszona. – Co ja zrobiłam? Gdzie cię zabolało?
 – W całych plecach, ty szalona istoto! – syknął. – Zechciej mnie teraz zostawić w spokoju.
 – Dobrze – zgodziła się i ułożyła go wygodnie. – Przykro mi. Nie chciałam sprawić ci bólu.
Jej mąż w odpowiedzi skinął tylko głową wyraźnie poirytowany. Mieli niepisaną umowę, że jeżeli poziom ich nerwów sięgał zenitu, przestawali się odzywać. Zostawiła go więc samego, sprawdziwszy, czy ma pod ręką różdżkę.
Następnego dnia jednak stało się coś fantastycznego.
Kiedy Hermiona ćwiczyła jego palce u stóp, poruszała nimi tak, jak to robiła przez cały rok, Draco nagle wydał z siebie cichy okrzyk.
 – Co to? – spytała zaskoczona.
 – Nie wiem. Ale zdawało mi się, że coś poczułem!
 – Gdzie? Tutaj?
Dotykała całej stopy palcami.
 – Nie. Teraz znowu nic.
Hermiona była bliska zwątpienia.
 – Poruszaj palcami – powiedziała zmęczonym głosem.
Draco spróbował.
 – Zobacz – wykrztusił. – Staram się ze wszystkich sił! Mam wrażenie, jakby nogi drżały. Widzisz coś?
W napięciu przyglądała się jego stopom.
 – Nie – odparła bezbarwnie.
 – Ale ja czuję!
Znowu uważnie badała obie stopy, jednak nie dostrzegła nic, najmniejszego drgnienia.
Draco westchnął rozczarowany.
 – Dosyć na dzisiaj, kochanie.
Okryła go ostrożnie i wyszła.
Ale wieczorem, gdy już przygotowała go na noc, uniosła nieco kołdrę w nogach.
 – Porusz palcami, Draco – powiedziała i doznała wrażenia, że cały jej zasób słów sprowadzał się w ostatnim roku do tego jednego polecenia.
 – Jak sobie życzysz – westchnął z widoczną rezygnacją i nutą rozdrażnienia.
Hermiona patrzyła i nagle aż podskoczyła z wrażenia.
 – Draco! – pisnęła.
 – Co się stało?
 – Ty... ty poruszyłeś!
 – Co? To nieprawda!
 – Nie wiem, nie wiem dobrze. Ale  to na pewno nie było złudzenie. Delikatny, leciutki ruch, jak drgnienie liścia osiki, tak leciutki, że nie zdołałabym teraz go umiejscowić.
 – Wielki Merlinie – modlił się żarliwie. – Nie dopuść, żeby to było z jej strony kłamstwo, nie pozwól jej!
Ale Gryfonka była już daleko i nie słyszała jego modłów.
 – Albercie! – krzyczała falsetem na cały dom. – Ogryzku!
Po kwadransie domownicy wiedzieli, co się stało. I nie posiadali się z radości, wszyscy, co do ostatniego skrzata.
W głębi duszy jednak, również wszyscy, wiedzieli, że zwycięstwo nie zostało jeszcze osiągnięte.
Jeden ruch, tak nieznaczny, że ledwie można się go było domyślać, w prawej nodze pana Malfoya, to było wszystko, ale właśnie to wprawiało ich w taką radość.


* skrót od "magomedyk" wymyślony na potrzeby opowiadania
____________________

Witajcie. Przepraszam, że rozdział nie należy do najdłuższych, ale nie chciałam zamieszczać w nim zbyt wielu wątków. Jest to co najważniejsze i mam nadzieję, że spełnia Wasze oczekiwania. Kolejny rozdział będzie raczej sporo dłuższy, bo w życiu bohaterów szykują się ogromne zmiany. Troje z nich wplącze się w coś, co powinni dawno przewidzieć i starać się uniknąć. Co stanie się z pozostałymi? Jeżeli jesteście ciekawi, to motywujcie mnie w komentarzach do szybkiego napisania XV  ;)

10 komentarzy:

  1. Się czuje bardzo zawiedziona mam wrażenie że zaniedbujesz to opowiadanie a rozdział świetny bardzo logicznie wytłumaczyłaś załamanie Potter'a

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, a napiszesz coś więcej, skąd takie odczucie? Bo jeżeli chodzi o długość, to bywały już krótsze rozdziały, ilość nie zależy od chęci, ale od rozwoju sytuacji, wolę aby wszystko miało ręce i nogi, niż żeby napisać "byle było". Częstotliwość dodawania nadal mieści się w początkowych założeniach, więc ciekawa jestem skąd taki pomysł? ;)

      Usuń
  2. Bo w międzyczasie dokończyłaś Więźniów przeszłości dałaś część Śladów i zapowiedź nowego opowiadania a tu była susza. Nie żebym Cię krytykowała nic z tych rzeczy,ale to opowiadanie jest tak wciągające że trudno jest wyczekać Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Staram się wyważyć i dawać opowiadania na przemian, choć teraz faktycznie najpierw dałam Więźniów, ale to dlatego, że to była ich ostatnia część. Zapowiedź nowej miniatury była gotowa od kilku tygodni, ale czekała z publikacją na zakończenie poprzedniej ( zresztą, powstała dosłownie w 10 min, bo mnie olśnienie strzeliło) ;) teraz następne będą Ślady lub Co nam się zdarzyło (zobaczę na co wena najdzie i dopiero XV rozdz. Szach i mat, i tak w kółko. Zresztą, dodaje tu rozdziały zwykle co dwa tygodnie (ten akurat był wyjątkowo trzy tygodnie później), a zakładałam raz na miesiąc :P Miło mi, że tak czekasz/czekacie, to motywuje, ale musicie mnie też zrozumieć :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cholercia!
    No to się dzieje!
    Ciesze się jak kuna buszująca w agreście :3
    Rozdział mega :*
    Czy mi sie wydaje ,czy Hermiona będzie tak zdesperowana,że wpadnie w ramiona Tomasa?
    I co z Draco? Już widać u niego jakąś poprawe :)
    Spraw dobra autorko żeby wyzdrowiał i stał się biseksualny :P
    Biedny Harry ;( Co z nim teraz będzie ? Czy jemu też się poprawi ??
    Mam nadzieje,że Ginny się nie załamie i go nie zostawi ...
    Jakimi uczuciami Tomas darzy Hermione? Czy to jest na poważnie a może była tylko chwilowym pragnieniem ??
    I czy dowie się o ich nienarodzonym dziecku?
    Mam mnóstwo pytań bez odpowiedzi okropna kobieto :D
    Chyba się załamie :P
    Aha i trafiłam na jedno powtórzenie . W jednym zdaniu użyłaś dwa razy "na" :P
    Mi to tam nie przeszkadza,ale ludzie są różni ;p
    Pozdrawiam i weny kochana ;*;*;* Pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie, pamiętaj, że ja piszę tylko happy endy więc część życzeń na pewno się spełni. Długo miałam awersję do tego opowiadania, ale przez to, że wykombinowałam nowe wątki, zaczynam je naprawdę lubić i już nie mogę się doczekać pewnych scen buszujących po mej głowie (ale nie w agreście) :Da możesz przytoczyć mi zdanie z powtórzeniem? Niektóre są celowe, dla podkreślenia, ale "na" z pewnością do takich nie należy :)

      Usuń
  5. Moja droga,wybacz,ze tak dlugo musialas czekac na komentarz ode mnie,ale totalnie pochlonal mnie wyjazd do Paryza. Co do rozdzialu,pojawil sie znowu ten okropny Thomas. Matko,jak ja go nie lubie ! Zawsze jak sie pojawia to sa same problemy. Natomiast bardzo mi sie podoba jak opisalas przyczyne depresji Harry'ego. Idealnie ! No i nareszcie sa jakies poprawy stanu zdrowia u Draco. Tyle na to czekalam ! Juz nie moge doczekac sie dalszego rozwoju wydarzen. Mam nadzieje,ze kolejnym rozdzialem zaszczycisz nas szybciej. Pozdrawiam Cie,kochana i zycze weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie wybaczę wszystko ;) no Tomas to swego rodzaju czarny charakter :P co do opisu depresji, to zawdzięczam go życiu z psychologiem (na dodatek klinicznym) i swoim studiom, ale nie tylko ja mam takie pomysły, bo ostatnio w jakimś opowiadaniu czytałam bardzo podobny opis, choć nie odnosił się on do depresji :) narazie staram sie wykonczyć zlecenia na koniec roku szolnego, wieczorami pisze Co nam się zdarzyło, no i teraz w kolejce są ślady, do których przeczytania Cię namawiam :)

      Usuń
    2. Za opis naleza Ci sie owacje na stojaco ;) osobiscie zaczelam juz wakacje,wiec mam czas by wszystko nadrobic ;*

      Usuń
    3. Jestem ciekawa Twojej opinii :)

      Usuń