4 września 2016

Co nam się zdarzyło VI

Witajcie po dłuuugiej przerwie. Właśnie zerknęłam na poprzedni rozdział i aż mi wstyd, że zostawiłam tę historię na prawie pół roku! Pisząc szósty rozdział, musiałam kilka razy wrócić do poprzednich części, by nie palnąć jakiejś gafy i dosyć ciężko mi było odnaleźć się w opisywanej rzeczywistości. Pewnie podobnie będę miała z drugą częścią Antidotum, którą teraz wypadałoby opublikować. Nie przedłużając zapraszam Was na nową część Cnsz oraz przypominam o głosowaniu w Dramione Awards Poland ANKIETA gdzie trzy moje opowiadania uzyskały nominację :)
P.S. Formatowanie mi się zepsuło, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie :*


Część VI
***

        Patrycjusz siedział w niewielkim salonie, stukając palcami prawej ręki w oparcie pistacjowego fotela. Otaczały do starannie wyselekcjonowane przedmioty. Choć dobierał je razem z Kate w ciągu kilku minionych lat, teraz wydawały mu się nieodpowiednie. Nie wiedział dlaczego, ale wszystko w tym domu go irytowało. W ciągu ostatnich tygodni jego życie przybrało zupełnie nieoczekiwany obrót. Nic nie było na swoim miejscu, a jego niedoszła żona zupełnie to ignorowała. Prawdę mówiąc, to ona była największym powodem jego rozdrażnienia. Z dnia na dzień stwierdzał, że jest zwyczajnie dziecinna i niedojrzała. Do tej pory fascynowała go jej świeżość, lekkość i młodość, jednak ostatnio coraz częściej ogarniało go zniecierpliwienie. Kiedy ona dorośnie? – pytał sam siebie, widząc, jak Kate lekceważy jego rady. Zdecydował się nawet na kilka sesji z psychologiem, by zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Niestety bez skutku. Teraz miał zamiar zasięgnąć rady psychoterapeuty i zdecydować się nawet na jakąś dłuższą terapię, do której namówi również Kate. Podniósł głowę, słysząc otwierające się z głośnym szczękiem drzwi.
– No wreszcie! Gdzieś ty była?! Wszędzie cię szukałem! – krzyknął, zrywając się z fotela. Kate nawet nie spojrzała w jego stronę. Zamknęła za sobą drzwi, na powrót pogrążając przedpokój w mroku. Odwiesiła swój czerwony płaszcz na wieszak, zdjęła buty i dopiero wtedy podniosła wzrok na mężczyznę, który patrzył wyczekująco w jej stronę.

– W trasę sobie pojechałam – powiedziała znudzonym głosem. Była nienaturalnie spokojna i opanowana, jakby znajdowała się pod wpływem czegoś, o czym jej narzeczony nie chciał nawet myśleć.
– W jaką znowu trasę? – Patrycjusz stał wyraźnie zdezorientowany. Kate zawsze była trochę ekscentryczna, ale od śmierci swojej matki zachowywała się zdecydowanie dziwnie, nawet jak na nią. Ten czerwony płaszcz, który nosiła w trakcie żałoby, w sytuacji, kiedy doczesne szczątki Hermiony Granger nie spoczęły jeszcze w poświęconej ziemi, osobiście go obrażał.
– W widokową! – warknęła cicho Kate, mijając narzeczonego oraz ignorując jego zniecierpliwione spojrzenie. Weszła do kuchni i sięgnęła po kubek. Jedyne, o czym marzyła, to łyk ciepłej herbaty. Niechętnie obrzuciła wzrokiem zlew, w którym walały się brudne naczynia i resztki czegoś, co wyglądało jak kurczak.
– Czy ty możesz być przez chwilę poważna? – Patrycjusz zatrzymał się w drzwiach.
– Ależ oczywiście – odrzekła, odwracając się w jego stronę i opierając biodrem o kuchenny blat. – Nic innego nie robię, tylko jestem poważna. Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz, Patrycjuszu? – Kate spojrzała zaintrygowana na narzeczonego.
Patrycjusz przeczesał włosy i podrapał się w czubek głowy. Kiedyś ten gest ją rozczulał, teraz tylko śmieszył.
– Sam już nie wiem – zaczął ostrożnie. – Może na początek powiesz mi, gdzie byłaś? Martwiłem się o ciebie.
Jeżeli Kate oczekiwała, że mężczyzna poprze swoje słowa jakimś ciepłym gestem, to musiała czuć się zawiedziona. Jednak to było dla niego typowe. Słowa, słowa…tylko słowa. Coraz częściej łapała się na tym, że jest wdzięczna piratowi drogowemu, który nie dopuścił do ich ślubu. Szkoda, że równocześnie zabrał jedyną osobę, która szczerze ją kochała.
– Niepotrzebnie – westchnęła Kate, wstawiając wodę w czajniku elektrycznym. Zachowuję się jak kompletny charłak – pomyślała. Spojrzała raz jeszcze na otaczające ją przedmioty: czajnik, dzbanek z zimną, przegotowaną wodą, ekspres do kawy, zmywarka. Wszystko takie zwyczajne. W tle szumiało źle nastrojone radio, a z pomieszczenia gospodarczego dochodził szum pralki. Niespodziewanie wezbrała w niej fala jakiegoś buntu. Poczuła, że jeżeli natychmiast czegoś nie zmieni, już nigdy w jej życiu nie wróci równowaga. Nie zastanawiając się dłużej, zostawiła oniemiałego narzeczonego i pognała do sypialni. Wiedziała, co powinna od dawna zrobić. Spod łóżka wyciągnęła drewnianą skrzynkę, na której wieku wykute były słowa „MY ESCAPE”. Otworzyła ją niecierpliwym szarpnięciem. Tu skrywała się jej wolność. Usłyszała, jak Patrycjusz wchodzi po schodach. Jego kroki były głośne i zdecydowane.

        – Wiedziałem, że do tego zmierzasz – syknął cichym, lecz twardym i oskarżycielskim tonem.

           – Karty ci powiedziały, czy Bóg objawił na kurczaku z rożna? – zakpiła Kate, chowając różdżkę do kieszeni spodni i słysząc z tyłu głowy ostrzeżenie Hermiony o zgubnych następstwach tego nawyku. Uśmiechnęła się do wspomnienia, w którym pośladek wujka Rona poważnie ucierpiał w starciu z różdżką umieszczoną w tylnej kieszeni jego tweedowych spodni. Jej życie byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby Weasleyowie nie zdecydowali się wyjechać za granicę. Z zamyślenia wyrwał ją Patrycjusz, który wyraźnie odzyskiwał rezon po jej wcześniejszej uwadze. Szybko wyminęła go w drzwiach. Czuła, że przesadziła, ale miała tego dość! Czas na zmiany.

            – Nie podoba mi się, jak do mnie mówisz! – krzyknął mężczyzna, odwracając się za narzeczoną.

           – Jak nie mówię, również ci się nie podoba. Nie widzę różnicy – zauważyła Kate, kiedy dotarła do przedpokoju. Sięgnęła po wcześniej odwieszony płaszcz, założyła go i rozejrzała się za parasolką.
– Gdzie znowu idziesz? Przecież za trzy godziny zaczyna się pogrzeb! – Patrycjusz złapał ją za przedramię, próbując uzyskać jakąś racjonalną odpowiedź. Kate popatrzyła na jego dłoń zaciśniętą na rękawie płaszcza i zdecydowanie wyszarpnęła rękę z niewygodnego uścisku. Jej wzrok był pełen kpiny, gdy mówiła do narzeczonego.

– Nie panikuj, wrócę. Nasze pogrzeby wyglądają inaczej, niż się spodziewasz.

          – Nie zdawałem sobie sprawy, że czarodzieje to taka elita! – warknął Patrycjusz, w myślach parafrazując cytat z „Chatki Puchatka”. Im bardziej starał się zatrzymać Kate przy sobie, tym bardziej jej przy nim, kurwa, nie było! Postanowił uderzyć tam, gdzie wiedział, że najbardziej zaboli. – Prawdziwi siewcy Renesansu! Celebryci, cholera jasna! Więc co? Kościół to ich opera? A cmentarz to Broadway? Kodeks Tajności macie w serdecznym palcu, a mugole to tylko nic nieznaczący entourage?!
Kate patrzyła na niego wzrokiem, w którym chciał dojrzeć choć trochę skruchy, jednak czuł, że jego poszukiwania z góry skazane były na niepowodzenie. Nie mógł się zdecydować, czy robi to na nim wrażenie, ale wrodzona przyzwoitość, nie pozwoliła mu przyznać się do błędu popełnionego wiele lat temu. Z przerażeniem obserwował pojawiającą się wyrwę w swoim idealnym dotąd związku. Nie mógł dopuścić do tego, by Kate pokrzyżowała jego plany. Czuł ogarniającą go pustkę.

           – Co ty bredzisz? – odezwała się zdziwiona Kate, przyglądając mu się z odrobiną podejrzliwości. Patrycjusz nigdy nie był porywczy. Nie potrafił się nawet porządnie zdenerwować, zazwyczaj był…nijaki. – Zresztą, nieważne. Nie chcę teraz z tobą rozmawiać. Działasz mi na nerwy. Zawsze szukałam faceta, który będzie pasował do mojej osobowości…
– Spróbuj w szpitalu psychiatrycznym – warknął Patrycjusz, wychodząc do kuchni.


***


           W mieszkaniu Astorii Malfoy od kilku dni panowała przygnębiająca atmosfera, co oczywiście było dosyć zrozumiałe, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. Jednak Astoria wydawała się przeżywać tragedię w swój wyjątkowy sposób. Emocje, jakie nią targały, wyzwalały niepokój w jej synu i powodowały jeszcze większe zagubienie. Scorpius nie umiał zdecydować, co powinien robić. Właściwszym zachowaniem była żałoba po ojcu, czy żal za miłością, która nie zdążyła się nawet rozwinąć?
– Posłuchaj mnie Scorpiusie – odezwała się Astoria, spoglądając uważnie na syna. – Wiem, że jest ci ciężko. Nam wszystkim zresztą, ale jeżeli zależy ci na tej dziewczynie, to wyjdź z cienia. I nie chcę słyszeć farmazonów o przeszłości. Wchodząc w związek, na każdym etapie późniejszym niż czasy Hogwartu, żyje się ze świadomością, że nasz ewentualny partner ma jakąś przeszłość i teraźniejszość. Przecież to oczywiste! Nawet jeżeli najbardziej zwariowaną rzeczą, jaką zrobiła ta dziewczyna, to były zaręczyny z wieloletnim chłopakiem, nie możesz oczekiwać, że trzydziestolatka to tabula rasa!
– Kate ma dwadzieścia jeden lat, dokładnie tyle, co ja.
– To nie ma znaczenia. Próbuję ci powiedzieć, że jesteś śmieszny z tą swoją zazdrością o coś, na co nie masz wpływu. Weź się w garść mój chłopcze. Za trzy godziny pożegnasz swojego ojca i później możesz robić, co uważasz za stosowne. Czy jej matka została już pochowana?
– Nie mam pojęcia.
– Scorpiusie Severusie Malfoy! Jakim ty jesteś mężczyzną, skoro nie wiesz nic o swojej wybrance?
– Proszę cię, mamo – Scorpius patrzył w zaczerwienione oczy Astorii, nie rozumiejąc żaru, który pojawił się na jej obliczu. Jego matka raz jeszcze sięgnęła po kieliszek, który stał w zasięgu jej dłoni. Ostatnio często ją widział popijającą coś mocniejszego i może wzbudziłoby to w nim niepokój, gdyby nie miał własnych problemów. Dziwne zachowanie matki tłumaczył nagłą śmiercią ojca. Astoria, upiwszy dwa łyki, czknęła i usiadła, zapadając się w głębokim fotelu. Westchnęła przeciągle, postanawiając raz na zawsze rozprawić się ze swoją przeszłością. Jej syn miał właśnie zamiar stchórzyć. Tak jak kiedyś ona chciał poświęcić swoją miłość, nie wierząc w jej powodzenie. Co prawda szanse na zainteresowanie ze strony Kate Granger, były rzeczywiście znikome, jednak Astoria miała dość konfabulacji. Była zmęczona ukrywaną od ponad dwudziestu lat tajemnicą, która w jej mniemaniu kładła się cieniem na obecne życie Scorpiusa. Tylko czy da radę wyznać wszystko? Jej życie po raz kolejny znalazło się na ostrym zakręcie. Choć z Draco już dawno nic ją nie łączyło, to nigdy nie wyobrażała sobie momentu, w którym miało go naprawdę zabraknąć. To było cięższe, niż z początku myślała. Świadomość, że nie zapuka niespodziewanie do jej drzwi, że nie wpadnie rozgniewany, oczekując jakichś skomplikowanych wyjaśnień, dławiła ją od środka, sprawiając niewytłumaczalny ból. Nie chciała się do tego przyznać, ale kochała go dziwną, trudną, praktyczną miłością. Inną niż ta, którą kiedyś przeżyła, bardziej przyziemną, czasami wręcz trywialną, ale kochała i teraz gdy zabrakło tego jedynego, stałego punktu zaczepienia, czuła się zdezorientowana i nieszczęśliwa. Dobrze wiedziała, jak smakują łzy porażki, bo wylała ich już bardzo dużo. Tak dużo, że nikt nie musiał jej uświadamiać tego, co się rozpęta, gdy zdecyduje się wyznać prawdę. Kiedyś żyła tam, szczęśliwa i kochana – dziś tutaj, samotna i walcząca z zapomnieniem. Walka, jaką zamierzała podjąć, pociągnie za sobą ofiary, ale nie skrzywdzi już człowieka, któremu najbardziej winna była prawdę. Wiedziała, że dawna kobieta, jaką kiedyś była, jest tuż obok, w tym samym ciele, w tej samej duszy, ale nie mogła jej odnaleźć, nie miała na to siły. Chciała wierzyć, że nie jest podatna na puste mrzonki, że nie jest już naiwna, że nabrała pewności siebie, że się zmieniła. Jednak jej dotychczasowe ja dawało inne świadectwo. Pragnęła zatrzymać wskazówki czasu i wrzucić wsteczny bieg dla swojego życia. Była pewna, że gdy tylko bardzo będzie chciała, może stać się tą, którą kiedyś była. Znów będzie kochać, będzie marzyć i będzie mieć nadzieję. Taka była, zanim Draco zniszczył wizję jej przyszłości. To nie jego wina ani wina Granger. Teraz to rozumiała i chciałaby zrobić coś dla miłości, którą pogrzebali wiele lat temu. Jednak było już za późno. Teraz to oni zostali pochowani na dnie teraźniejszości, a ona mogła grzebać tylko w prochach. Jednak prawda musiała wyjść na jaw.
Popatrzyła ze zrozumieniem na Scorpiusa. Doskonale wiedziała, co czuje jej syn. Ona też żegnała swoją miłość i dziś zrobi to po raz kolejny, kto wie, czy nie potrójnie. Patrząc na to, co zostało z jej życia, powzięła pewne postanowienie i miała zamiar w nim wytrwać. Teraz albo nigdy. Nie chciała być dłużej sama, przyspawana na stałe do tego, co uważała za swoje. Sięgając pamięcią wstecz, z przerażeniem stwierdziła, że stała się emocjonalną kaleką, wypraną z uczuć amebą. Zaległa w gnieździe, jakie kiedyś uwiła, wchłonięta przez otaczającą ją rzeczywistość, której nie chciała zmieniać. Zastała siebie zakurzoną i wtopioną w zbudowaną przez siebie twierdzę nawyków, które nie miały żadnego sensu. Wiedziała, że jej czas powoli mija i nie da się tego zatrzymać, ale czuła, że jej serce nie ma jeszcze zmarszczek, ono nieśmiało wołało o opamiętanie. Pierwszy raz od wielu lat postanowiła go posłuchać. Poczuła się, jakby świat dał jej jeszcze jedną szansę, jakby otworzył dla niej dodatkowe przejście, dzięki któremu zweryfikuje swoje życie. Nie zamierzała tego zmarnować.


***


           – Ty przechodzisz jakąś dysfunkcję systemu motywacji czy co? – krzyknęła Hermiona patrząc z ukosa na Draco, który nie reagował na śmiałe poczynania grabarza. Granger z uznaniem stwierdziła, że miejsce pochówku tuż obok książęcej mogiły, jest godne jej zesztywniałych szczątków. Malfoy jednak stracił cały rezon. Od rana tryskał humorem, żartował z absurdu ich sytuacji, motywował Hermionę do wymyślnych starań względem ich córki i nagle ucichł. Kate do ostatniej chwili załatwiała pozwolenie na wcześniejszy pochówek Hermiony, nie mogąc wyjść ze zdziwienia, że jej matka miała od lat zarezerwowaną kwaterę na najsłynniejszym cmentarzu w kraju. Hermiona próbowała sobie przypomnieć, kiedy humor Draco się zmienił. Po głębszej analizie doszła do wniosku, że to coś, co wpłynęło na wspomnianą zmianę, musiało wydarzyć się w chwili ich rozłączenia. To Hermiona wpadła na pomysł, by ubłagać Dumbledore’a o chwilową separację ich astralnych ciał. Przemawiały za tym nie tylko względy praktyczne, ale i fakt, że oboje powinni nauczyć się sobie ufać, a ciężko sprawdzić nową nić porozumienia, mając drugiego człowieka zawsze w odległości kilku metrów od siebie. Albus, choć początkowo sceptycznie nastawiony, wyraził na to zgodę, dając im dwie godziny działania we własnym zakresie. Hermiona ze zdziwieniem stwierdziła, że brakuje jej nieustannego zrzędzenia Draco i nie mogła się doczekać, aż zda mu relację z tego, co udało jej się ustalić. Nie miała jednak ku temu okazji, bo Malfoy wrócił, wyglądając jak chmura gradowa i odpowiadał na jej pytania monosylabami – Malfoy, do cholery ciężkiej, powiesz mi, o co chodzi?
– Zważaj na słowa, jesteś na cmentarzu, na swoim pogrzebie – syknął, odwracając się w jej stronę.
– Ta farsa jeszcze się nie zaczęła, więc nie mów mi co mam robić – warknęła Hermiona, w duchu postanawiając się bardziej pilnować. Bawiło ją zachowanie Malfoya, ale w pewnym stopniu zaczęła się już niepokoić. Ostatnio ich relacje układały się bardzo przychylnie. Łapała się na myśli, że w innych okolicznościach byłaby w stanie raz jeszcze pokochać tego człowieka. Jego troska o syna i świeżo odkrytą córkę bardzo ją rozczulała i choć forma jej aktualnego istnienia nie pozwalała na głębsze przemyślenia i uczucia, czuła się dobrze w towarzystwie człowieka, który kiedyś był całym jej światem.
Draco patrzył na zmieniający się ostrzegawczo krajobraz.
– Jak na razie to ty próbujesz mówić mi co mam robić, ja milczę! – powiedział, starając się panować nad nerwami, które odczuwał wyraźniej niż ostatnio.
– No właśnie, milczysz – stwierdziła Hermiona. – Zaraz! Coś ty powiedział? Ja nigdy nikomu nie mówię, co ma robić!
– Akurat, zawsze musiałaś kimś dyrygować! – oburzenie Draco było teraz wyraźnie widoczne. Hermiona nie zamierzała mu ustępować. Znowu zachowywał się jak niedojrzały szczeniak, nie mówiąc, o co mu chodzi. Zupełnie jak w czasach ich młodości.
– Zamknij się! – krzyknęła, nie panując nad sobą.
– O widzisz? Znowu to robisz! – zakpił Malfoy, czując niesamowitą satysfakcję z faktu doprowadzenia Granger do szewskiej pasji.
– Ok, posłuchaj, albo lepiej rozejrzyj się dookoła, tego chcesz? – Hermiona zatoczyła wokół ręką, pokazując zmiany, jakie następowały wokół nich w zastraszającym tempie.
– Wiesz, że nie.
– Więc skończmy te uprzejmości. Za chwilę pojawią się żałobnicy i wiesz, że bez naszej pomocy rozpęta się tu prawdziwe piekło. Widziałam, że do kaplicy wniesiono dwa katafalki. Jak myślisz, co powiedzą nasze dzieci? Oni nie wiedzą, że będziemy chowani równocześnie?
– Wiem kim jest ukochana Scorpa – powiedział nagle Draco, nie zwracając uwagi na wywód Hermiony.
– Co? – zdziwiła się kobieta, delikatnie zdezorientowana niepodjęciem tematu przez Malfoya. – To wspaniale!
Podeszła do mężczyzny i poklepała go po ramieniu. Nie rozumiała, czemu się nie cieszy. Usiadł na pobliskiej ławce ze zwieszoną głową, starając się być jeszcze bardziej niewidocznym, niż zostawał w rzeczywistości. Hermiona usiadła obok, zadając nieme pytanie.
– To Kate – powiedział zrezygnowanym tonem, nie patrząc jej w oczy. Nie mógłby znieść zawodu, który zapewne pojawił się zaraz na twarzy Hermiony. Miał cichą nadzieję, że powoli zaczyna ją odzyskiwać taką, jaką była kiedyś. Może gdyby bardzo ją poprosił, zgodziłaby się wrócić z nim do świata żywych, spróbować raz jeszcze. Teraz wszystko przepadło. Znowu.
– Słucham? – Hermiona ledwie zdołała złapać powietrze, choć tlen nie był jej niezbędny do istnienia. – To niemożliwe! Jak?
– Jak? Jak? Normalnie. Zapomniałaś, jak to jest?
Hermiona potrząsnęła głową, jakby chciała, by wszystko wskoczyło na swoje miejsce. Jej twarz dziwnie się wydłużyła, a oczy pociemniały. Milczała dłuższą chwile, nie zwracając uwagi na pojawiające się znikąd coraz to nowe osoby. W końcu zadała pytanie, na które oboje chcieliby usłyszeć odpowiedź:
– I co teraz zrobimy? Przecież oni nie mogą…
– Wiem, że nie mogą – przerwał Draco. – Myślisz, że dlaczego jestem taki wściekły? Co ten smarkacz sobie wyobraża?!
– Scorpius nie jest niczemu winien, on nie wie, że ona jest jego siostrą – uniosła się Hermiona, czując, jak jej zdenerwowanie sięga zenitu. Gdzieś w tłumie mignęła jej znajoma, ruda czupryna. Czyżby Weasleyowie?
– Masz rację, przepraszam – mruknął Draco. – Ale co ja teraz mam zrobić? Motywowałem go, żeby walczył o miłość, żeby nie popełnił mojego błędu. Starałem się nawet wpłynąć na Astorię, tak by wspierała jego wybory, a teraz dowiaduję się, że on kocha moją córkę!
– Słuchaj, nie denerwuj się. Jesteś pewien, że chodzi o naszą Kate? Wiesz, to dosyć popularne imię…
– Ile, twoim zdaniem, dziewczyn o tym imieniu ma matkę Hermionę, która niedawno umarła? – zirytował się Draco. W oddali zauważył Astorię prowadzoną pod ramię przez Scorpiusa. Młodzieniec zerkał nerwowo na boki, jakby w poszukiwaniu kogoś, kto powinien być w zasięgu wzroku. Draco przez chwile poczuł się urażony. Wiedział, że syn go kocha, jednak dziwnie było mu ze świadomością, że w dniu pogrzebu swego ojca, Scorp rozgląda się za Kate. A może to nie powinno go wcale dziwić? Czyż w trudnych chwilach nie szukamy wsparcia bliskich nam osób? Niemej otuchy, wtedy gdy nie można poczuć bliskości?
– No tak, to daje większą pewność. Jednak Kate ma Patrycjusza. To, że Scorpius ją kocha, nie świadczy jeszcze o tym, że coś między nimi będzie. Nie myśl, że nie zależy mi na szczęściu twojego syna, ale sam przyznasz, że nie ma jeszcze się o co martwić.
– Siła związku zależy od siły kompromisu, a u Partycjusza i Kate tego nie ma! Jak uważasz, ile jeszcze ze sobą będą? Szczególnie po tym, jak do gry wkroczyliśmy my, a ona na twój pogrzeb ściągnęła połowę czarodziejskiego świata? On zmusza ją do chodzenia na sesje psychologiczne! Ten kozi bobek nie znosi wszystkiego, czego nie rozumie i ja zrobię wszystko, by Kate go zostawiła! Jeżeli będzie trzeba, to urządzę mu takie Paranormal Activity, że zamiast do psychologa, trafi do psychiatry!
– Uspokój się, Draco! Ja też go nie lubię, ale staram się nad sobą panować. Uwierz mi, że on żyje tylko dlatego, że zabójstwo jest karane. Patrycjusz to kaznodzieja nienawiści, żałuję, że bardziej zdecydowanie nie wyrażałam zdania o nim. Z przyjemnością dołożę swoje trzy grosze do ich rozstania, jeżeli zapewnimy Kate jakieś wsparcie.
– Nasza córka to silna kobieta – jak naturalnie było wypowiadać te słowa, stwierdził ze zdziwieniem Draco. – Myślę, że rozprawi się z nim nawet bez naszej pomocy. Widziałaś, że ma ze sobą różdżkę?
– Widziałam i bardzo mnie to cieszy. Mam propozycję, poczekajmy na rozwój wydarzeń. Dajmy dzieciom jeszcze ze dwa, trzy dni luzu – powiedziała Hermiona, patrząc z czułością na swoją córkę, która stała na uboczu w towarzystwie Potterów. Może nie została na tym świecie całkiem sama? Jej rozluźnione kontakty z przyjaciółmi, w ostatnim czasie zaczynały jej doskwierać i bardzo żałowała, że nie zdążyła naprawić tego, co się między nimi popsuło. Z radością patrzyła na to, że jednak przybyli pożegnać się z nią ten ostatni raz. Nie sądziła, że wieść o jej wypadku dotrze za granicę i wpadnie w uszy jej starych przyjaciół. Czasami zastanawiała się, czy to, co miało miejsce kilka lat temu, nie było naturalnym następstwem jej pochopnej decyzji o zostawieniu Draco. Czy to nie podświadoma złość i żal, że przez nich straciła największą miłość swojego życia, spowodowała rozpad ich przyjaźni. Harry i Ron nigdy nie rozumieli jej słabości do Malfoya i czuli się do żywego urażeni zdradą, jak określali jej zachowanie.
– A mamy tyle? – z zamyślenia wyrwał ją głos Draco. – Drops nie był dziś z nas zadowolony…
– Nie wiem ile mamy czasu, ale wiem, że nie powinniśmy działać pochopnie. Chodźmy już, nie możemy przegapić takiego wydarzenia! – powiedziała Hermiona słysząc rozbrzmiewającą antyfonę.

5 komentarzy:

  1. Cieszę się, że jest nowa części. Bardzo doceniam twoją pracę, jak zawsze warto było tak długo czekać. ♡ Bardzo podobał mi się fragment z Astorią i jej uczuciami do Dracona.
    DP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uff, to fajnie, że i tym razem znalazłaś coś dla siebie :) dziękuję, że jesteś :-*

      Usuń
  2. Hej!
    Miło jest wrócić na blogi, które się tak bardzo lubiło. Tak jak podejrzewałam, nowa część mnie nie zawiodła, wręcz przeciwnie - była świetna! Nie mogę doczekać się tego, co wydarzy się na pogrzebie. I cieszę się, że w Kate w końcu coś pękło.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie opowiadnie! Przeczytałam wszystko jedynym tchem! 😊😀😀😀 Nie mogę doczekać się następnego. 😜😄

    OdpowiedzUsuń