Kochani,
po przeszło pół roku, zamieszczam wreszcie rozdział Śladów. Tak bardzo brakuje mi czasu na pisanie, że aż nie wiem jak podzielić go między tworzone historię. Noszę się z zamiarem zastosowania takiego samego zabiegu jak przy SimK, czyli powstrzymania się przed publikacją kolejnych części, aż do ukończenia "Co nam się zdarzyło". Wybieram Cns, bo tam jest najbliżej do końca, ale jak pomyślę o pozostawieniu Śladów i Iluzjonistów na minimum pół roku, to jest mi ogromnie smutno, bo bardzo lubię te historie :(
Niezależnie od wszystkiego dziękuje wszystkim tym, którzy cierpliwie czekają i zapraszam Was na dwunasty rozdział Śladów.
Rozdział XII
***
Hermiona
stała przy oknie hotelowego pokoju, który dzieliła z Draco. Promienie letniego
słońca rozświetlały jej włosy, tworząc aureolę wokół twarzy. W oddali widać
było zbliżające się chmury. – Będzie padać – pomyślała mimo woli. Gdyby nie niepokój
w jej oczach, wyglądałaby na zrelaksowaną. Odwróciła się od okna, a na jej
twarzy widniało zdecydowanie. Podjęła decyzję.
–
Malfoy…pst…Malfoy! – głos Hermiony był niecierpliwy.
–
Jak chciałaś popatrzeć, wystarczyło powiedzieć – powiedział Draco uchylając
drzwi łazienki. Hermiona zaczerwieniła się lekko widząc na wpół nagiego
współtowarzysza, ale postanowiła nie skomentować jego uwagi.
–
Myślisz, że moglibyśmy porozmawiać nim wypijemy dzisiejszą porcję eliksiru? –
powiedziała patrząc gdzieś ponad jego głowę. – Źle mi się po nim myśli i do chwili aż
zaczynam kontrolować swoje odruchy, mija zbyt dużo czasu.
–
Proponowałem żebyśmy go już nie pili, ale ty się uparłaś – Draco patrzył na
nią, równocześnie wycierając małym ręcznikiem swoje włosy. Hermiona wszystkimi
siłami próbowała się skupić na ciemnym punkcie zdobiącym płytki hotelowej
łazienki, jednak spływające powoli krople, które znaczyły drogę na ciele mężczyzny,
skutecznie jej to uniemożliwiały.
–
Tak wiem i nadal uważam, że aby nie wzbudzać podejrzeń, powinniśmy przez
większość dnia być pod jego wpływem…
–
Mów za siebie – mruknął Draco odwracając się w stronę umywalki. Mokry ręcznik
rozwiesił na kaloryferze i nie zwracając uwagi na skrępowaną Hermionę, która
niepewnie zbliżyła się do niego, zaczął nakładać na twarz piankę do golenia. – Nie
miałbym problemu w dalszym udawaniu Mateusza. Wystarczy że trochę pośpiewam, a
mam przecież cudny głos oraz nienaganną aparycję, i będę udawał napalonego na
twoje wdzięki szczeniaka – tego nawet nie muszę udawać – mruknął przyciągając
ją delikatnie do siebie i pocałował w szyję, brudząc ją nieznacznie białą pianą.
Hermiona odskoczyła od Draco pąsowa na twarzy. Nadal nie umiała przyzwyczaić
się do jego bliskości. Gdy była pod wpływem eliksiru, jej świadomość
opanowywały emocje, które w takich chwilach odczuwała Aneta, patrzyła na
Mateusza jej oczami i z zaskakującą przyjemnością przyjmowała wszelkie objawy
czułości, ale na trzeźwo to nadal był Malfoy, który do niedawna pozostawał jej
pacjentem, a wcześniej... No nieważne. Od czasu szybkiej zmiany miejsca pobytu,
czuła się trochę oszołomiona. Nocami śniły jej się koszmary o Malfoyach
przeplatane erotycznymi scenami z Draco w roli głównej. Za dnia starała się
skupić na powieści, którą pisała w imieniu Anety, a w wolniejszych chwilach
wracała do pacjentów, którzy zostali w podejrzanej placówce. Miała zamiar zainteresować
tą sprawą Lunę i Neville’a gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. – Daj spokój,
przecież tylko żartuję. Będzie jak sobie życzysz. O czym chciałaś porozmawiać?
–
A możemy nie tutaj? – Hermiona nerwowo
przygryzła wargę.
–
A dlaczego? – zapytał Draco, kompletnie nie rozumiejąc jej wycofania. Do tej
pory to ona była szefem. Przez te kilkanaście tygodni, które ze sobą spędzili,
Hermiona dała się poznać jako osoba zdecydowana, na której zawsze można
polegać. Draco wiedział, że to głównie te cechy go do niej przekonały w chwili,
gdy nikomu nie śmiał zaufać. Granger się nie poddawała i nigdy nie zapomni jej
tego, co dla niego zrobiła, pomimo faktu, że był tym, kim był. Oczywiście
moment zauroczenia jej osobą już dawno minął. Fascynacja przerodziła się w coś,
czego Malfoy nie potrafił nazwać. Niepokoiło go swoje przywiązanie do Gryfonki,
jednak nie mógł nic poradzić na to, że wiele by dał za możliwość poznania jej w
innych okolicznościach. Mieli ze sobą spędzić jeszcze kilka dni. Coraz częściej
łapał się na tym, że boi się momentu rozstania i nawet wizja wspólnej pracy w
Hogwarcie, nie była mu tego w stanie wynagrodzić. Hermiona uzależniała jak
najlepszy narkotyk i choć Draco nie chciał tego przyznać, ciągle było mu jej
mało.
–
Myślę, że to ważne. Chodźmy na spacer – Hermiona zniżyła głos do szeptu.
–
Nie wydaje ci się, że ktoś nas zauważy? – Draco rozejrzał się, szukając powodu
jej dziwnego zachowania, jednak nic nie rzuciło mu się w oczy, poza cudownie
opaloną skórą Hermiony. Dziwnie było patrzeć na nią i wiedzieć, że choć za
kilka godzin będzie ją dotykał i całował jako Mateusz, to ona nigdy nie będzie
jego. – Nie chcesz pić eliksiru zmieniającego nas w dwójkę mugoli, a różdżką
nie osiągniesz takiego samego efektu. Jest gorąco, więc nie ukryjemy się pod szalikiem.
Chyba, że masz pelerynę niewidkę.
Hermiona
uśmiechnęła się nieznacznie i wróciła do sypialni. Spod łóżka wyciągnęła
obszerną walizkę. Poszperała w jej licznych kieszeniach i wyjęła sporej
wielkości butelkę z błotnistym płynem.
–
Poznajesz? – zapytała się, podnosząc ją z wyrazem triumfu na twarzy i patrząc
na Draco, który z niedokładnie ogoloną twarzą znalazł się tuż za nią. Czuła
zapach jego skóry połączony z jakąś egzotyczną wonią żelu pod prysznic jakiego
używał i od tej mieszanki delikatnie kręciło jej się w głowie.
–
Skąd masz eliksir wielosokowy? – zdziwił się Malfoy, biorąc od niej buteleczkę
i patrząc na nią z podziwem. Wspomnienia napłynęły nie czekając na zaproszenie.
Nadal nie mógł się przyzwyczaić do nagłych fal powracającej pamięci.
–
Zwędziłam Harry’emu – wyszczerzyła się Hermiona, próbując ukryć stan pobudzenia
w jakim się niespodziewanie znalazła. – Czułam, że może się przydać.
–
Jak tak ciebie słucham, to zastanawiam się, jak Potterowi udało się zostać
Aurorem – roześmiał się Draco.
–
Nie doceniasz moich zdolności – Hermiona puściła mu oczko i odwróciła się w
stronę okna. Czuła, że powinna ochłonąć.
–
No tak, mogłem się domyślić. Ale nadal nie mamy włosów – powiedział Draco,
walcząc z ochotą by objąć ją w pasie i zacząć całować. Tak bardzo chciałby się
do niej zbliżyć, ale nie jako Mateusz, nie w skórze tego dziwacznego mugola, tylko
jako Draco – Ślizgon z krwi i kości. Móc obserwować jak jej źrenice rosną ze
zdziwienia, czarne i okrągłe. Chciałby móc dotknąć jej naprężonej z podniecenia
skóry, móc całować oczekujące pieszczoty piersi. Zdawał sobie sprawę, że
jeszcze żadna kobieta tak na niego nie działała i bardzo go to frustrowało.
–
Ja mam – Hermiona wyciągnęła z kieszeni dżinsowych spodenek dwie foliowe
torebki, w których tajemniczo połyskiwały znajome włosy.
–
No dobra, wchodzę w to – stwierdził Draco, licząc w duchu, że Hermiona
zaaferowana całą sytuacją z eliksirem wieloskokowym, nie zauważy wypukłości pod
ręcznikiem opasającym jego biodra – ale błagam, nie pomyl się, bo mimo iż lubię
niektóre kobiece krągłości, to nie chciałbym ich osobiście posiadać.
–
Boisz się, że stałbyś się obiektem podrywu napalonych samców? – roześmiała się
Hermiona, ale widząc blednącą twarz Draco, dała spokój. Wzięła dwie szklanki,
przelała do nich zawartość butelki i włożyła do każdego naczynia jeden włos.
Napój przeznaczony dla Malfoya przybrał odcień ciemnego amarantu, natomiast
płyn Hermiony stał się bardziej fiołkowo-niebieski. – Artyści – westchnęła
Hermiona i wypiła duszkiem swoją porcję. Draco, upewniwszy się, że Granger nie
zmienia się w przystojnego faceta, wziął łyk ze swojej szklanki, a potem zamykając
oczy, wypił resztę. Złapał się za brzuch i czując skręcające się z bólu wnętrzności
upadł na podłogę. Hermiona z trudem trzymała się na nogach, czując jak
połknięty płyn pali ją od środka. Nie znosiła tego uczucia, ale teraz było ono
wielce otrzeźwiające.
***
Piętnaście minut później, Draco i
Hermiona zniknęli wśród malowniczych uliczek Krakowa. Idąc pod rękę, wyglądali
jak typowa para turystów, rozglądająca się za ciekawymi pamiątkami i z
niepokojem zerkająca na coraz bardziej zachmurzone niebo.
–
O czym chciałaś porozmawiać? Wyszliśmy tak szybko, że nie zdążyłem ułożyć
włosów – roześmiał się Draco.
Hermiona
radośnie chichocząc, ciągnęła go za rękę przez labirynt brukowanych uliczek.
Czuł, że w skórze Anety jest o wiele swobodniejsza. Jej radosny nastrój
udzielił się i jemu. Będąc z Hermioną, czuł się naprawdę wolny i bezpieczny.
–
Uważaj, bo uwierzę, że jesteś taką laleczką – śmiała się Granger, przystając co
chwilę, co pozwalało mu znajdować pretekst, by przyciągać ją do siebie i
całować w zadarty czubek nosa. Hermiona nie wzbraniała się przed tymi małymi
czułościami, uważając, że przez to są bardziej wiarygodni, choć w głębi serca
po prostu się jej podobał sposób w jaki Draco ją traktuje. W takich chwilach
zagłuszała śmiechem swój głos rozsądku, przekonując samą siebie, że po to tu
przyjechali – by udawać.
– Ale nie traćmy czasu – powiedziała,
przystając pod markizą jakiejś lodziarni. Mamy niespełna godzinę. Czy tobie nie
wydaje się, że ten Karol, zachowuje się jakoś dziwnie?
Malfoy
zamyślił się i samo to potwierdziło obawy Hermiony. Gdyby Draco od razu
odrzucił jej podejrzenia, byłaby w stanie uwierzyć, że ma paranoję.
–
Ciężko mi się do tego odnieść, bo nie znam tego człowieka, ale czuję, że Mateusz
darzy go zaufaniem – powiedział ostrożnie, obejmując ją w pasie i rozglądając
ukradkiem dookoła. „Chce mnie chronić” – pomyślała z czułością Hermiona. – „
Nie ma różdżki, nie ma pieniędzy, nie jest nawet w pełni sobą, a mimo to czuje
się za mnie odpowiedzialny”.
–
Ja nie o tym, Draco. Jesteś pewien, że nasz Karol to ten sam Karol, który
towarzyszy im?
–
Podejrzewasz, że mamy ogon? – Draco błyskawicznie zrozumiał o co jej chodzi i
jeszcze bardziej zdecydowanie przyciągnął ją blisko siebie. Nie darowałby sobie,
gdyby z jego powodu znalazła się w niebezpieczeństwie. „ Przecież właśnie
dlatego tu jest, głupku.” – warknęło jego aleter ego, ale Draco je zignorował.
–
Wcale bym się nie zdziwiła. Harry jest zbyt opiekuńczy, by puścić nas
całkowicie samych. Od początku mi to nie pasowało. Tylko jak sprawdzimy kto
jest kim? – Hermiona czuła się bezpiecznie w ramionach Draco, który tym razem
tulił ją mocno do siebie. W jednej chwili zdała sobie sprawę, że on nadal się
boi. Nawet jeżeli starał się być zdecydowany, to Stach go obezwładniał. Nie
wiedziała, czemu przyjęła, że Malfoy pozbył się wszelkich problemów, skoro
odzyskał pamięć. Przecież właśnie z jej powodu podjął tak drastyczne kroki. Jak
mogła być tak bezmyślna?
–
Och, to akurat nie powinno być trudne – stwierdził zaskakująco lekko mężczyzna
ignorując pierwsze krople deszczu. – Ty znasz pracowników Pottera, ja znam się
na facetach. Jesteśmy jak Bonny i Clyde.
–
Jakoś nie czuję się przestępcą.
–
A szkoda – Draco złapał Hermionę przez pół i zakręcił się z nią wokół własnej
osi, – moglibyśmy trochę pogrzeszyć.
Hermiona
roześmiała się rozluźniona. Ulżyło jej, że Draco nie popadał w apatię czując
zbliżające się niebezpieczeństwo. Przy nim czuła się całkowicie wyluzowana i
choć nie mogła przyzwyczaić się do jego bliskości, to dotyk Draco sprawiał jej ogromną
przyjemność – nawet jeżeli ciężko było jej się do tego przyznać. Malfoy przez
te kilka dni, które mieli okazję spędzić razem, zdobył jej pełne zaufanie i
sprawił, że zaczęła wychodzić ze swojej zasadniczej skorupy. I pomyśleć, że to
ona go leczyła. Przez chwilę śmiali się jeszcze swobodnie, ale gdy zawrócili w
stronę hotelu, ich humory uległy nieznacznej zmianie. Zupełnie jak pogoda.
***
Blaise
Zabini z wielkim trudem wrócił do rzeczywistości. Poranek przy kociej muzyce
domorosłego artysty dał mu się we znaki. Za ścianą jego sypialni panowała
cisza. ”Pewnie jeszcze śpią” – pomyślał, mając w pamięci wczorajszy wieczór z
Anetą i Mateuszem, pod których podszywali się jego podopieczni. Wstał
niechętnie, rozciągając swoje czarnoskóre ciało. Eliksir wielosokowy, który
regularnie wypijał, miał zgubny wpływ na jego cerę, jednak chcąc zachować
wiarygodność przed czujnym nosem Granger, musiał zaryzykować. Zmusi Pottera do
sfinansowania dwutygodniowego pobyty w Magicznym Spa Zucenberga, bo po takiej
dawce adrenaliny, tylko tam będą mu w stanie pomóc. Zerknął na zegarek. Była za
dwadzieścia pięć dziesiąta. Za dziesięć godzin ma rozpocząć się koncert
promujący nową płytę Mateusza. Jak dobrze pójdzie, cały ten cyrk skończy się za
kilka dni. Była końcówka lipca. Potter obiecał, że okres przygotowań do
belferskiej kariery Malfoy spędzi w bezpiecznym miejscu, z dala od swojej
przeszłości i irytującej Granger. Z dala od przymusowej ochrony. Wiedział, że
Malfoyowie zostali przetransportowani do bliżej nieokreślonego miejsca, gdzie
Narcyza przechodzi intensywną rehabilitację. Miał nadzieję, że niedługo dołączy
do nich najmłodszy z rodu Malfoyów i problemy Blaise’a z blondwłosym pryszczem
hobbita się wreszcie zakończą. Będzie mógł wrócić do swojego apartamentu, pić
hektolitry alkoholu, zastanawiając się jakim zabiegom podda się na nadchodzącym
urlopie i przebierać w ofertach towarzyskich swojej matki. Potter nazwie go zwichrowanym
dupkiem, ale po tym co go tu spotyka, będzie mu winien nie tylko zajebisty urlop.
Wziął
szybki prysznic i postanowił znaleźć odpowiedni strój na wieczór. Z pewnością
będzie proszony o wywiad dla licznych rozgłośni radiowych i telewizji, więc
musiał się odpowiednio prezentować. Pomyślał, że w sumie przydałby mu się
fryzjer, bo Karol Walendzik niezbyt przykładał wagę do najnowszych trendów w męskich
fryzurach, ale Zabini cieszył się, że chociaż jego garderoba była całkiem
przyzwoita, a ręce zadbane. Przejrzał zawartość szafy i z nieskrywaną irytacją
stwierdził, że jednak nie ma się w co ubrać. Zerknął na zegarek. Powinien
zdążyć zrobić szybkie zakupy i odwiedzić fryzjera. Po powrocie zerknie jeszcze
na dokumenty dotyczące trasy koncertowej i wyśle wiadomość do Pottera. Włożył jasne tweedowe spodnie, białą
podkoszulkę i zarzucił na ramiona sportową kurtkę. Rozglądając się uważnie po
pokoju w poszukiwaniu telefonu komórkowego, myślami był już w tramwaju. Jeszcze
tylko krótka wiadomość zostawiona nowej recepcjonistce i Blaise zniknął wśród
kolorowych uliczek Krakowa.
***
Chwilę
później Draco i Hermiona ostrożnie wśliznęli się do pokoju Karola. Dziewczyna
siedząca w recepcji poinformowała ich, że Walendzik wybrał się na zakupy do
miejskiej galerii i nie kazał na siebie czekać ze śniadaniem. Sądząc po jego
modowych upodobaniach, mieli kilka godzin na rozwikłanie zagadki, jednak oboje
byli zgodni, że dowody trzeba zebrać sprawnie, nie narażając się niepotrzebnie.
Wnioski mogli wyciągnąć w swoim pokoju. Dyskretnie upewnili się, że Karol
wychodził w obecności nowej recepcjonistki i wnioskując po jej zaskoczeniu, nie
wiedział o ich małej eskapadzie. Tym lepiej.
Draco
patrzył jak Hermiona rozgląda się uważnie po pokoju, od niechcenia rzucając
zaklęcie zwodzące w stronę drzwi. Sprzątaczka, która mogła przyjść w każdej
chwili, będzie miała co robić, ale dopóki nie sprawdzą każdego zakamarka, nie
powinna tu zaglądać. Granger wyciągnęła z kieszonki szmatkę i tylko przez nią
dotykała przedmioty walające się po pokoju. Draco nie mógł się skupić na tym,
co mieli robić. Powtarzał sobie, że to nie była wyłącznie jego wina. W końcu Hermiona
– nareszcie odzyskująca swój grangerowaty wygląd – była dojrzałą, piękną
kobietą, a on tylko człowiekiem. Słabym, uległym mężczyzną. To, że pragnął jej
fizycznie, zdawało się zupełnie naturalne. Zawsze uważał, że w tym aspekcie to
kobiety mają silniejszą wolę.
Zerknął
na nią przez ramię, a gdy się do niego nieśmiało uśmiechnęła, w ostatniej
chwili powstrzymał chęć, by podejść do niej i pocałować ją w usta. Udało jej
się poruszyć te sfery jego duszy, które dotąd pozostawały w uśpieniu, co bardzo
go zaniepokoiło. Nigdy nie czuł się tak jak ostatnio i nie miało to wcale związku
z utratą pamięci. Czy się do niego uśmiechała, czy też złościła, chciał od niej
dużo więcej niż od jakiejkolwiek innej kobiety. To było niedorzeczne, dzieliła
ich przecież przepaść, należeli do różnych światów. A jednak gdy Granger była
obok niego, czuł z nią niezwykłą jedność. Wyobrażał sobie, jak siedzą razem na
ganku uroczego, białego domu i patrzą na dzieci bawiące się na trawniku. Za ich
plecami kojąco szumi las, a po drewnianym treliażu pną się dzikie róże i pędy
glicynii. Na chwilę zamarł, a potem szybko się otrząsnął. Ten obraz był
porażająco konkretny i wyraźny. Zbyt wyraźny.
Draco
nie był typem mężczyzny, który siaduje na ganku z kobietą po to, by patrzeć na
dzieci. Odpowiadał za rodziców i resztki majątku, co pochłaniało go bez reszty.
Myśl o związku z pewną siebie, nieco zbyt awanturniczą kobietą pochodzącą z
rodziny mugoli, była po prostu absurdalna. Nagle wydało mu się, że zimne
powietrze uderzyło go w twarz i chłód przeniknął na wylot jego ciało. Nie był
pewien czy chce myśleć w ten sposób o Hermionie. To było niesprawiedliwe w
stosunku do niej, on nie powinien być jak inni faceci, powinien ją wspierać i
umieć patrzeć na nią obiektywnie. Z opowieści jakie czasami udawało mu się z
niej wyciągnąć, wynikało, że mężczyźni się jej boją. Nie tylko Ron nie za
bardzo wiedział, co ma z nią robić, to była reguła. Hermiona była trochę zbyt
obrotna i zdecydowanie za bardzo pewna siebie. Mężczyźni, choć Draco uważał, że
raczej wyrośnięci chłopcy, dobrze zdawali sobie sprawę, że Hermiona bez nich
przy boku też da sobie radę. Nie czuli się przy niej potrzebni, w ich oczach
nie była ani trochę krucha, nawet odrobinę słodka, niezdarna czy nieporadna.
Nie dało się jej uratować z żadnej opresji i nie było jak zostać księciem na
białym koniu. To ona była superbohaterem. Nie udawała damy w opałach nawet
wtedy, gdy coś jej nie wychodziło. Jednak pamiętał, jak mu powiedziała w
przypływie szczerości, że nie chce być w związku dla kogoś matką, tak jak to
było z Ronem. Czuł, że Hermiona mimo swego zasadniczego usposobienia, a może
właśnie dlatego, oczekuje śmiałych decyzji, ogarniętego życia i pewności.
Pewności, że ktoś za nią w końcu przejął choć na chwilę kontrolę.
Hermiona
nie zwracając uwagi na zamyślenie Malfoya, przeglądała rzeczy pozostawione
przez Karola w większości na podłodze. Chaos jaki panował w jego pokoju, nie
pasował do wizerunku całkiem ułożonego mężczyzny o dziwnym usposobieniu, jakim
jawił się jej Walędzik. Zrobiła kilka zdjęć, obawiając się coś przeoczyć,
zerknęła do teczki z dokumentami rzuconej na podłodze. W środku, prawie
przykryta dokumentami, leżała mała, płaska butelka wypełniona bursztynowym płynem.
Hermiona zmarszczyła brwi i sięgnęła po nią ręką. Owinęła szkło delikatnie
szmatką i odkręciła zakrętkę. Zmarszczyła nos, kaszląc nieznacznie.
–
Myślałaś, że to sok jabłkowy? – roześmiał się Draco, widząc minę kobiety.
–
Masz rację, nie potrzebnie odkręcałam.
–
Czy niepotrzebnie, to się okaże. Ten zapach poznałbym choćby we śnie. Możesz
pokazać?
–
Malfoy – syknęła Hermiona – nie możesz się teraz upić!
–
A kto mówi o upiciu? Daj powąchać, muszę się upewnić. – Widząc podejrzliwą minę
Hermiony, dodał: – Obiecuję, że nawet nie umoczę ust. Zaufaj mi.
–
No dobra, ale co ci to da? Gorzała jak gorzała – zapytała Hermiona podając mężczyźnie
butelkę.
–
Tak może twierdzić tylko kompletny abstynent. Każdy alkohol posiada wyjątkowy
bukiet zapachu i smaku – powiedział Draco zbliżając zakrętkę butelki do nosa. –
A Ognista Whisky Ogdena, ma wyjątkową woń. Mamy do czynienia z małym
czarodziejem, kochanie – zakpił zakręcając butelkę i stawiając ją na szafce
nocnej.
–
Jesteś pewien? – Hermiona patrzyła zdezorientowana na Draco, czując w środku
rosnące przerażenie.
–
Przecież właśnie tego się spodziewaliśmy, pamiętasz?
–
No tak, ale kto to jest?
–
Możesz być pewna, że się dowiemy. A teraz włóż butelkę na miejsce i chodźmy
stąd. Porozmawiamy w pokoju.
–
Zaraz masz próbę generalną przed wieczornym koncertem – Hermiona zerknęła na
zegarek.
–
Nie szkodzi. Beze mnie i tak nie zaczną – Draco puścił oko, wyciągając rękę do
kobiety. Hermina uśmiechnęła się nieznacznie. Wbrew wszystkiemu czuła się
bezpiecznie.
***
Blaise
wrócił do swojego pokoju. Do koncertu zostało prawie siedem godzin. Malfoy w
skórze Mateusza powinien być w tej chwili na sali prób, by po raz ostatni
przećwiczyć kolejność występu. Zabini przeciągle westchnął, stawiając na
podłodze zmoczone deszczem papierowe torby z zakupami. Obok łóżka leżała teczka
z papierami, nad którymi zamierzał popracować. Zdjął kurtkę, wysuszył włosy
małym ręcznikiem i wykręcił numer Mateusza. Słysząc głuchy dźwięk
nieodbieranego połączenia, nacisnął czerwoną słuchawkę. Mógł zadzwonić do
Anety, ale wolał skupić się na pracy. Za kilka godzin i tak się muszą spotkać,
a im mniej czasu spędzają razem, tym mniejsza szansa, że Granger coś wyniucha.
Blaise zignorował złośliwy głos, szepczący mu, że przecież powinien ich pilnować.
Przysunął krzesło do małego biurka i pochylił się nad pierwszą partią
dokumentów. W dziesięć minut później przyłapał się na tym, że patrzy w okno, a
papiery leżą przed nim nietknięte. Potrząsnął głową, wziął do ręki pióro i
usiłował się skupić. Udało mu się przeczytać pierwsze słowo, a potem nawet cały
akapit. Gdy przeczytał go po raz trzeci, a mimo to nadal nic nie rozumiał, z
niechęcią rzucił pióro i wstał. To było zupełnie bez sensu. Zawsze dobrze mu
się pracowało w pokojach hotelowych, dlaczego więc teraz nie potrafił się
skupić? Pokój miał wszystko co potrzeba: ściany, sufit, biurko, a nawet biokominek,
w którym mógłby rozpalić ogień. Zadanie jakie mu przydzielono, również nie było
zbyt wymagające porównując do wcześniej wykonywanych misji, przecież został
nadworną niańką wielmożnego Malfoya. W każdym razie nie było żadnej przyczyny,
z powodu której nie mógłby pracować... Zmarszczył brwi i roztarł skronie. Nie
przywykł do bólów głowy, powinien zażyć jakiś eliksir. Chciałby na chwilę
wyrwać się stąd, by móc uzupełnić magiczne zapasy, ale wiedział, że Potter się
nie zgodzi, argumentując swoją decyzję czyhającym zewsząd niebezpieczeństwem. Próbował
przekonać samego siebie, że po prostu dręczy go poczucie winy. Powinien
skontaktować się z Potterem i uprzedzić o swoich podejrzeniach. Wstał i położył
rękę na klamce z zamiarem opuszczenia pokoju oraz potwierdzenia swoich
wątpliwości, lecz w ostatniej chwili zrezygnował z tego pomysłu. Jedynie
pogorszyłby sytuację. Nie wolno mu było ryzykować ujawnienia. Granger radziła
sobie znacznie lepiej ze swoją rolą niż on. Była silna i dumna. Pomyślał o jej
opanowaniu i chłodzie, i zaklął. Znów zaczął chodzić po pokoju. Powinien skupić
się na swoim zadaniu, a nie na domysłach. Kilka dni, które spędził w
towarzystwie Granger i Malfoya, pozwoliło mu wczuć się w ich charaktery.
Niektóre spostrzeżenia mogły mu się przydać później. Powinien je zanotować,
gdyby tylko potrafił choć na chwilę się skupić. Ledwie wziął do ręki pióro, a
jego umysł znów pogrążył się w chaosie. Coś mu nie pasowało. Nagle ogarnęła go
dziwna klaustrofobia i panicznie zapragnął znaleźć się na otwartej przestrzeni.
To wszystko zaczęło go wyraźnie przerastać. Pochwycił wilgotną jeszcze kurtkę i
zrobił coś, czego nie robił już od wielu miesięcy – poszedł na spacer. Na
początku szedł wolnym krokiem starając się chłonąć otaczający go spokój.
Stawiał zdecydowanie nogę za nogą, zmierzając w bliżej nieokreślonym kierunku. Powietrze
było ostre i pachniało mieszanką świeżo skoszonej trawy, skropionej letnim
deszczem oraz rozgrzanymi promieniami słońca kamieniami, a szare chmury pokryły
niebo zwiastując ponowne opady. Wiatr szarpał zwinięte od deszczu płatki
kwiatów, które kwitły w kamiennych donicach, ustawionych w ogródkach licznych kawiarni
i restauracji. Blaise szedł coraz szybciej, ze spuszczoną głową i z rękami w
kieszeniach. Miewał od czasu do czasu depresje i zawsze zwalczał ją za pomocą
ruchu. Ruch był dobry na wszystko. Miejski pejzaż, mimo że chwilowo tak ponury,
sprawiał jednak magiczne wrażenie. Blaise nagle pożałował, że nie ma z nim matki.
Na pewno roześmiałaby się i wystawiła twarz do wiatru, dyskretnie rozglądając
się za nowym kandydatem na męża. Ale jemu by to nie przeszkadzało. Gdyby tu
była, nie czułby się tak przerażająco samotnie.
W końcu :-) Szkoda ze na razie robisz przerwę od tych opowiadań ale to może i lepiej? Skup się na jednym całkowicie i go dokończ, potem kolejny i kolejny, nie ma się co spieszyć. A rozdział super :-) mam nadzieje ze w następnej części Hermiona zauważy, że coś się świeci i z jej strony do draco :D życzę dużo weny i czekam na kolejny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńObawiam się, że Hermionę i Draco czeka jakaś burza, bo zbyt sielankowo im w tej historii, a powrót do Hogwartu zbliża się wielkimi krokami :)
UsuńMinęły już prawie 3 miesiące a tu nie ma ani 1 nowego rozdziału,niedługo stracisz wszystkich czytelników :-(
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCześć!
Na Twoim blogu od bardzo dawna nie pojawił się żaden post. Z racji tego zostaje on przeniesiony do podstrony "Zawieszone". Kiedy opublikujesz już następny rozdział, powiadom nas o tym, a ponownie zostanie on dodany do aktualnych opowiadań.
Pozdrawiamy,
Administratorki Katalogu Granger