Cz.
4
Wypijmy
za błędy
Zaciął się brzytwą,
którą dostał na siedemnaste urodziny od ojca Fleur. Przeklął siarczyście i sięgnął
po różdżkę mrucząc zaklęcie zamykające ranę. Był zły. Od dwóch tygodni nie miał
informacji o Hermionie. Mógł oczywiście teleportować się do ich małego domku,
jednak powstrzymywało go przed tym poczucie przyzwoitości. Ostatnio gdy
zaniepokojony milczeniem wpadł bez uprzedzenia, zastał ją i Malfoya w,
delikatnie mówiąc, niedwuznacznej sytuacji. Nie chciał żeby się to powtórzyło. Pamiętał
zaskoczenie i konsternacje, gdy nie wiedział gdzie ma podziać swój wzrok, który
mimowolnie ślizgał się między pełnymi piersiami Hermiony i nagim torsem
Ślizgona. W sumie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji, co było dziwne
biorąc pod uwagę nienawiść tych dwojga, która towarzyszyła im od czasów
Hogwartu. Zważając jednak na fakt, że byli zmuszeni nie opuszczać kryjówki
do czasu uniewinnienia Granger i to, że skazano ich tylko na własne
towarzystwo, na pewno wiele wyjaśniało. Ron wściekł się niemiłosiernie gdy
Harry opowiedział mu w jakiej sytuacji zastał tych dwoje. Twierdził, że Malfoy
z pewnością zmusił Hermionę i wykorzystał, jednak po oświeceniu przez
przyjaciela, że Hermiona wcale nie wydawała się zmuszana, siedząc okrakiem na
biodrach Ślizgona, poddał się i zaczął żałować, że kiedykolwiek pomogli tej
“tlenionej tchórzofretce”. Dobry miesiąc zajęło mu pogodzenie się z tym, że
jego przyjaciółka uprawia seks z ich dawnym wrogiem i prawdopodobnie wiąże z nim
jakieś nadzieje na przyszłość co wnioskował ze sprawozdań jakie zdawał mu
Potter. Dość powiedzieć, że teraz sytuacja wydawała się patowa. Przeklął w
myślach raz jeszcze i stwierdził, że jeżeli do wieczora nie dostanie jakiejś informacji
od któregoś z kochanków, to nie zważając na konsekwencje teleportuje się do ich
domu i przywoła do porządku.
***
- Draco?
- Hmmm...
- Co z nami będzie? - zapytała kobieta
przeciągając się leniwie w pościeli.
- A konkretnie pytasz o...? - blondyn nie
zamierzał ułatwiać tej małej, upartej kozie zadania. Tyle razy próbował z nią
porozmawiać i wymóc jakąś obietnice czy deklaracje, jednak ona zawsze zgrabnie
zmieniała temat. Nie chciał pierwszy wychodzić z propozycją wspólnej
przyszłości mając w pamięci ciągle żywe wspomnienia swojej żony i jej postawy
gdy on odsłonił swoje uczucia. Instynktownie czuł, że Hermiona nie jest taka. Przez tych kilka tygodni poznał ją wystarczająco dobrze, żeby być pewnym, iż
tej kobiecie nie zależy na jego pieniądzach, poza tym jest nieprzeciętnie inteligenta,
błyskotliwa i samowystarczalna. No, i ponętna. Wolał jednak zachować
ostrożność. Nachylił się nad nią aby skraść namiętny pocałunek i dodać odwagi,
bo wiedział ile ją kosztowało zebranie się do tej rozmowy.
- Co będzie jak mnie uniewinnią i będziemy
wolni?
- A jak byś chciała, żeby było?
- Sama nie wiem, dobrze mi teraz, ale boję
się, że na dłuższą metę nie będę potrafiła z tobą być...
- Nadal się boisz tego o czym rozmawialiśmy
tamtego wieczoru, kiedy pierwszy raz piliśmy razem?
- Tak.
- Ale od tamtej rozmowy minęło tyle czasu,
nie zdążyłaś mnie poznać, zaufać?
- Musisz mnie zrozumieć, mojemu mężowi też ufałam,
myślałam, że go znam i jak to się skończyło?
Wstała z łóżka i zaczęła chodzić po sypialni.
W pamięci odtwarzała ich rozmowę z wieczora, kiedy Draco wyjaśnił jej szczegóły
ich ucieczki.
Siedzieli w ich, jeszcze obskurnym wtedy,
salonie. Malfoy wyczarował skądś zapas Ognistej Whisky. Szklanki napełniały się
samodzielnie pod wpływem sprytnego zaklęcia wymruczanego przez Hermionę.
Atmosfera choć z początkiem napięta, powoli się rozluźniała i oboje
stwierdzili, że gdy odrzucą na chwilę uprzedzenia, to potrafią nawet sensownie
ze sobą rozmawiać. Hermiona była zaskoczona, że Ślizgon ma szersze
zainteresowania niż kiedykolwiek mogła przypuszczać. Swobodnie rozmawiał o
kulturze i sztuce, zarówno tej mugolskiej jak i czarodziejskiej. Potrafił żonglować
słowami w taki sposób, że nawet jej bystrość umysłu musiała uruchomić wyższy
poziom przyswajania informacji. Imponował swoją pewnością siebie i nienagannymi
manierami o które wcześniej ciężko było go posądzać. Nie podejrzewała, że
Malfoy jest takim czarującym człowiekiem, gdy wypije. Żałowała, że na trzeźwo
nie potrafią dojść do płynnego porozumienia. Gdy skończyli intelektualne
rozmowy, obgadali połowę swojego hogwarckiego rocznika i wyśmiali po kolei
byłych i obecnych pracowników Ministerstwa Magii, Draco zadał ostrożnie
osobiste pytanie.
– Kto był twoim mężem, Granger?
– Nie wiesz?
– Wybacz, ale nie śledziłem twojego życia
osobistego, ani żadnego innego, choć nie wątpię, że musiało być malownicze.
– Odpuść sobie, też nie wiem nic o twoim
funkcjonowaniu w społeczeństwie od czasów szkoły. A, przepraszam, wiem, że
jesteś, byłeś – poprawiła się szybko – właścicielem jakieś wytwórni mugolskich filmów
fabularnych i prezesem spółki, która jest między innymi dysponentem tego
piśmidła Codziennego.
– To faktycznie ułamek tego co osiągnąłem – uśmiechnął się Malfoy.
– Przykro mi.
– Niepotrzebnie, działa to na twoja korzyść – jego ton był niedbały, lekko nonszalancki, ale Hermiona doskonale zadawała sobie sprawę, że to tylko pozory.
– Co ty nie powiesz.
– Poważnie. Nudzą mnie ludzie, którzy wiedzą
o mnie więcej niż ja sam.
– Więc mamy podobnie – przyznała. – Uwierzysz, że jak
przeprowadziliśmy się z Anthonym do Londynu, to sąsiedzi, mimo, że mieszkaliśmy
w kamienicy zaledwie miesiąc, wiedzieli
o której wracamy z pracy, o której do niej wychodzimy, dodam, że najczęściej
korzystaliśmy z sieci Fiuu lub teleportacji, oraz to jakie mamy plany na
najbliższe trzy lata o których my oczywiście nie mieliśmy fioletowego pojęcia?
– Zielonego.
– Co „zielonego”? – zapytała zdezorientowana Hermiona. Alkohol zdecydowanie wpływał na jej percepcję.
– Wydaje mi się, że powinnaś powiedzieć „zielonego
pojęcia” – mruknął Malfoy, zastanawiając się jednocześnie jakie to ma właściwie znaczenie.
– Nie lubię robić tego co powinnam – odezwała się buntowniczo, sięgając po świeżo napełnioną szklankę.
– Granger,
nie znałem cię od tej strony.
– Nie
znasz mnie od żadnej strony, którą warto byłoby poznać .
– Masz
rację, do tej pory jakoś nie mieliśmy okazji nawiązać bliższego kontaktu. Więc
miał na imię Anthony? – zapytał cicho Malfoy.
– Tak,
Anthony Goldstein. Był prefektem w Ravenclavie. Przyjaźnił się z Terrym Bootem i Michaelem Cornerem, nie wiem czy kojarzysz?
–
Corner to ten osiłek, który kiedyś chodził z Weasleyówną? – Draco przypominiał sobie awanturę, jaką Ron zrobił Cornerowi, gdy ten zaczął dobierać się do jego siostry. To było epickie.
– Ten
sam.
–
Straszny przygłup – stwierdził wszechwiedzącym tonem.
– I
mówi to ktoś, kto przyjaźnił się z Crabe'em i Goylem…
– Wal
się, Granger – zirytował się Draco. – Goyle to porządny facet, zawsze mogłem na niego liczyć, a pragnę
ci przypomnieć, że ty przyjaźniłaś się z Wesleyem i Longbottomem, chyba też nie
grzeszyli inteligencją. Nie zawsze to co ma się w głowie jest najważniejsze,
serce też się liczy.
– Ty
serio tak, czy się nabijasz? Nie spodziewałabym się takich słów po tobie – Hermiona zerknęła ukradkiem na Draco.
– Wiele
rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz. Więc, jaki on był?
– Ale
kto?
–
Gumochłon Hagrida. Chyba powinnaś wolniej pić, bo zaczynasz gubić wątek. O męża
twojego, wyrodnego, w kapuście znalezionego pytam.
– W
kapuście znajduje się dzieci, pomyliłeś przysłowia.
–
Serio?
– Nie.
Wróćmy do tematu.
– Ja
właśnie o tym.
– Anthony.
Na początku był wspaniały – zaczęła Hermiona rozmarzonym tonem. –To był ktoś z kim w końcu mogłam porozmawiać o
wszystkim. Nie musiałam udawać kogoś kim nie jestem. Rozumiesz? Nie musiałam udawać
głupszej, żeby podbudować jego ego czy bardziej bystrej, żeby mógł być ze mnie
dumny. Był wyrozumiały dla moich słabości, zawsze obok, zawsze gotowy żeby
pocieszyć, wesprzeć.
– A
jaki był w łóżku? – zapytał puszczając mimo uszu peany pochwalne.
–
Malfoy, na Merlina…
– Nie
udawaj cnotki, jaki był?
– No
dobra, ale mówię ci to tylko dlatego, że jestem pijana – zastrzegła Hermiona, choć jakiś wstrętny głosik mówił jej, że kłamie.
–
Jasne – Malfoy też zdawał się to wiedzieć.
– Nie
wiem, był… poprawny. Chciałabym żebyś mnie dobrze zrozumiał, nie mam jakichś
wyszukanych wymagań, po prostu pod tym względem do siebie nie pasowaliśmy. Mieliśmy
odmienny temperament.
–
Znaczy, był do dupy – rzekł, nie wiedzieć czemu, zadowolony Malfoy..
–
Uwielbiam twoje skróty myślowe.
– Na
początek, może być choć tyle, ale gwarantuję ci, że powinnaś mnie wielbić za
wiele więcej.
– Co ty
nie powiesz? – Hermiona patrzyła rozbawionym wzrokiem na twarz mocno już pijanego Draco.
–
Słuchaj, jestem po prostu ideałem faceta – powiedział w pełni przekonany o swojej prawdomówności. – Bogaty, przystojny, inteligentny,
elokwentny, przy tym skromny i zaradny. Wspaniały w łóżku.
– I
zabiłem swoją żonę – zapomniałeś dodać. Jak skończysz reklamowanie siebie
niczym modelu najnowszej miotły sportowej, to może wysłuchałbyś mnie do końca? – roześmiała się Hermiona, choć to co chciała mu powiedzieć, wcale dobrze ją nie nastrajało.
–
Dobra, zrozumiałem, kontynuuj.
Hermiona milczała przez chwilę, zbierając się w sobie. Po co ona mu chce to opowiedzieć? Przecież łatwiej jest się beztrosko przekomarzać.
Hermiona milczała przez chwilę, zbierając się w sobie. Po co ona mu chce to opowiedzieć? Przecież łatwiej jest się beztrosko przekomarzać.
– No więc, dla mnie
seks nie był najważniejszy, pod warunkiem, że skala innych przymiotów
pozostawała wystarczająco rozpięta – zaczęła ostrożnie. – Nie poddawałam się łatwo, byłam osobą dla
której każdy upadek był szansą, żeby się podnieść. Zawsze
uparcie dążyłam do celu jaki przed sobą postawiłam. Tak było w szkole i tak
pozostało w dorosłym życiu. Niestety w oczach Anthoniego, to co kiedyś było
zaletami szybko stało się wadami. Irytowała go moja niezależność, denerwował
upór i ambicje. Wolałby, żebym stała się typową kurą domową, która jest
wdzięczna facetowi, że ten jest, że chodzi do pracy, że wychodząc z kominka
brudzi świeżo posprzątany dywan, że siada na kanapie ze szklanką Ognistej w
ręku i pyta „jak minął dzień?” nie oczekując innej odpowiedzi niż „dobrze”.
Zaniechał interesowania się moimi zmartwieniami, przestał doceniać to co robię, bo jego zdaniem robiłam
wciąż za mało. Ostatkiem sił sprzątałam po powrocie z pracy, jednak on zawsze
czepił się czegoś, czego nie zdążyłam zrobić. Nie ugotowałam obiadu z dwóch
dań, albo nie wstawiłam prania. Zawsze znalazło się coś, co nie było doskonałe.
Jednocześnie sam nie rwał się do pomocy. Teraz myślę, że dobrze iż nie
mieliśmy dzieci. Stał się człowiekiem zgorzkniałym, nie znosił jak mu zwracano uwagę, nawet jeżeli miał to przepłacić błędnie wypowiedzianym
zaklęciem. Zaczęliśmy się od siebie oddalać ponieważ ja nadal byłam taka jak za
czasów młodości. Lubiłam wyzwania, lubiłam pogłębiać wiedzę i starałam się
robić wszystko najlepiej jak potrafię. W zamian oczekiwałam tylko odrobiny
zrozumienia i czułości, jak się okazywało, zbyt wiele.
– Z
tego co opowiadasz, zachowywał się jak większość facetów. Wybacz, że to
sugeruję, ale nie masz wrażenie, że przesadzasz? – zapytał cicho Malfoy. Czuł, że w obecnej sytuacji, głośniejszy ton byłby niestosowny.
– Nie.
Wiem co i ile przeżyłam. Nawet połowy tego nie umiem ubrać w słowa. Wybaczałam
zdrady, bicie i cholera wie co jeszcze. Po prostu nie chcę do tego wracać, więc
mówię o tym co najbardziej zaważyło na mojej decyzji.
– A nie
odwrotnie?
– Nie.
Widzisz, z biciem szybko sobie poradziłam. Nauczyłam się też wybaczać jego
słabości i chwile zapomnienia, jednak nie umiałam pogodzić się z tym, że nie
czuję takiej więzi jak na początku. Gdy zbliżał się dzień wolny od pracy,
zamiast się cieszyć, szukałam zajęcia, żeby tylko nie spędzać z nim więcej
czasu niż to konieczne. Wiedziałam, że i tak się pokłócimy, a nigdy tego nie
lubiłam. Chciałam pamiętać tylko dobre chwile, zachować pozory normalności, ale
się nie dało. Pod koniec naszego związku, jego słowa, nawet te które miały
najmocniej ranić, nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Straciliśmy emocjonalny
kontakt, mimo tego, że po każdej awanturze umiał raz jeszcze mnie oczarować na
tyle mocno, że nie decydowałam się na rozwód. Temat rozstania pojawiał się u
nas bardzo często, ale jemu chyba sprawiał satysfakcję fakt, że oprócz słów
rzucanych w twarz, nie stać mnie na nic innego. Nawet wtedy gdy przyłapałam go
z kochanką. Już miałam gotowy pozew, już chciałam udać się do adwokata żeby go
skonsultować i…pyk…wystarczył jeden uśmiech, jedna prośba o wybaczenie.
Odkryłam też, że jego mały, łóżkowy problem, pod postacią krótkich stosunków,
nie wynika z fizycznych uwarunkować na które są przecież różne sposoby, tylko z
braku chęci. Jemu było tak wygodnie. Nie wiem czy czuł się zażenowany moimi
sugestiami aby coś zmienić, czy po prostu nie miał takiej potrzeby. I choć seks nie był dla mnie najważniejszy, to zawsze stanowił istotną część związku. Byłam
zbyt dumna żeby przyznać, że mamy problem, a jednocześnie czułam się
zawiedziona za każdym razem gdy szliśmy do łóżka. Choć moje rozgoryczenie
momentami sięgało zenitu, nigdy go nie zdradziłam. Nigdy też nie rozmawiałam z
nikim o swoich problemach i myślę, że właśnie to było zapalnikiem w tamten dzień
gdy powiedział o jedno słowo za dużo.
– Teraz
rozumiem trochę więcej i przyznaję, że ci się nie dziwię – powiedział Draco mając w pamięci swoje własne małżeństwo. – Patrzę też na swoje
zachowania i widzę niektóre elementy w mojej codzienności, jednak nie ja jestem
ich prowokatorem. Chciałbym się jeszcze o coś zapytać. Jak tak rozmawiamy,
wydajesz się być normalna, bez tej obsesji o skończeniu ze sobą. Nie
powiedziałbym, że masz jakieś problemy. Jak to z tobą teraz jest?
–
Przyznam, że poza murami Azkabanu, czuję się trochę lepiej. Myślę, że chęć
skończenia ze sobą była podsycana wpływem dementorów. Z przykrością też
stwierdzam, że twoja obecność również mi pomogła.
– Co
masz na myśli?
– Swoją
nienawiść do ciebie – przyznała Hermiona z niechęcią. – Pamiętam każdą "szlamę", każde inne przezwisko i wyśmianie,
wzbudzasz we mnie tak silne emocje, że przed śmiercią chciałabym ci jeszcze
porządnie uprzykrzyć życie.
– To
wyjdź za mnie. Będziesz mogła robić to prawie bezkarnie. Jeden trup w tą czy w
tą nie robi mi różnicy – roześmiał się Draco, ale jego śmiech nie był wesoły, raczej wymuszony, przepełniony żalem po straconych latach.
–
Straciłeś swoją szansę, żyję i dzięki waszemu uporowi, zaczyna mi się to
podobać. Kończąc jednak odpowiedź na twoje pytanie, żałuję. Mam ogromne wyrzuty
sumienia i nie wiem czy o to, że tak długo wytrzymywałam w tym toksycznym
małżeństwie czy, że zakończyłam je w taki sposób. Goldstein był facetem jakich
wielu chodzi po świecie i mimo, że z mojego ideału przerodził się w potwora, to
może zasługiwał na dalsze życie. Trzeba było się rozwieść. Mam świadomość, że nie
byłam wzorem żony, byłam uparta i przemądrzała, byłam zbyt ambitna i zaskakująco
nieczuła gdy mnie coś irytowało. Często popadałam w skrajności, miewałam
huśtawki nastrojów. Może on zasługiwał na kogoś lepszego? – zapytała Hermiona bez przekonania.
–
Zgodzę się, że mógł zasługiwać na kogoś innego, ale czemu od razu lepszego?
– warknął nagle zirytowany. – Przestań się obwiniać za coś na co nie miałaś wpływu. Związek tworzy się razem,
a nie każde sobie z wyobrażeniem tej drugiej osoby.
Wstał tylko po to by zaraz usiąść. Tym razem wybrał miejsce u boku Hermiony, jakby jego bliskość miała wpływ na przyswajanie informacji, jakie chciał jej przekazać.
Wstał tylko po to by zaraz usiąść. Tym razem wybrał miejsce u boku Hermiony, jakby jego bliskość miała wpływ na przyswajanie informacji, jakie chciał jej przekazać.
– Boję
się, że już nigdy nie stworzę wartościowej więzi, już zawszę będę sama, bo się
nie nadaję do życia z innymi – Hermiona wychyliła kolejną szklankę alkoholu i wzdrygnęła się malowniczo. Draco wyjął zza pleców ciepły pled i okrył ją przyciągając delikatnie w swoją stronę. – Nikt inny mnie nie zaakceptuje, nikt inny nie
będzie przejmował co się ze mną dzieje, nikt inny mnie nie zrozumie, bo
przecież on na początku rozumiał i akceptował. Martwił się o mnie. Nie umiem już
ufać i wierzyć, a to przecież absolutne podstawy. Boję się, że nie będę
potrafiła być naturalna, że będę chciała udawać kogoś kim nie jestem tylko po
to, żeby mój partner był szczęśliwy. Stanę się płytką, pustą laleczką, która
codziennie rano umiera z obawy, że niewłaściwie dobierze strój i jej wybranek
ją wyśmieje. Nie chcę taka być, ale nie chcę też być sama. Samotność jest
strasznym stanem. Szczególnie samotność wśród tłumów. Boję się tej samotności. Tak cholernie się boję, że wolę
zwariować niż znów ją poczuć – oparła głowę o jego ramię i zaczęła cicho łkać. Już dawno tego nie robiła, zapomniała, że ma coś takiego jak łzy.
– To
dlatego teraz chciałaś ze sobą skończyć? – szepnął, delikatnie gładząc jej wstrząsane spazmami płaczu ramiona.
– Zdarzało
mi się to już wcześniej – przyznała, starając się uspokoić. – Gdy moje małżeństwo umierało, ja chciałam odejść razem
z nim. Myślałam o samobójstwie, o trujących eliksirach, ostrych nożach i
zakazanych zaklęciach. Raz prawie się odważyłam. Moje życie było cholernie
bezsensowne, a ja potrafiłam tylko pogrążać się w coraz większym zobojętnieniu,
wiesz…
– Nie myśl o tym, jeżeli uważasz, że mamy
jakąkolwiek szanse, to może warto spróbować?– Draco podszedł do Gryfonki
obejmując delikatnie jej ramiona. – Zależy mi na tobie i chciałbym… chciałbym,
żebyś pomyślała o nas, razem. Wyniesiemy się stąd. Możemy wyjechać za granicę,
mam wystarczająco dużo pieniędzy. Za oceanem nikt nie będzie mnie szukał, a ty
przecież będziesz wolna. Spróbujmy. Proszę, nie chowaj się znowu w swojej skorupie.
– A co z tobą? Nie boisz się, że mnie
poniesie i będę chciała cię zniszczyć?
– To samo pytanie mogę zadać tobie, przecież
mnie nienawidziłaś, wiesz o mnie rzeczy, których się wstydzę, nie boisz się, że
będę chciał cię usunąć? – Draco nie ustępował.
– Sugerujesz, że nawzajem się pozabijamy? – roześmiała się Hermiona.
– Możliwe, a wtedy nawet po śmierci będziemy
razem.
– Zachwycająca opcja – zamruczała wtulając
się w jego szyje i porzucając wszelkie swoje wątpliwości. Z kim innym mogła się
związać jak nie z człowiekiem, który ma na sumieniu mniej więcej to samo co ona?
Kto inny ją zrozumie i kto inny będzie w stanie okiełznać? Malfoy jest przecież
jedyną osobą, która jest tak samo poraniona. To jedyny człowiek, który umie do niej
dotrzeć i, co jest najbardziej zaskakujące, w tak nieinwazyjny sposób.
Potrafi być obok, ale choć czuje jego obecność, to on jednocześnie nie narzuca
się, nie wchodzi z butami tam gdzie nie powinien, nie zostawia po sobie błota.
Jego obecność jest tak cudownie dyskretna i taktowna. Ale on jednocześnie tego
samego oczekuje od innych. Hermiona musi pamiętać, że prawdopodobnie dlatego
nie mógł wytrzymać z żoną w związku. Bo była za bardzo absorbująca, zaborcza,
chciwa i łakoma.
Mimo tego, że teraz czuła się chwilowo pewna
swojej decyzji, to zdawała sobie sprawę, że nadal nie chce się w stu procentach zaangażować,
nadal nie umie się w pełni zbliżyć do człowieka, dać mu całej siebie, zatracić
się w uczuciu i dać pochłonąć, zapomnieć. Nadal czuła silną potrzebę wolności,
która uniemożliwiała bycie w zwykłym związku, która wynikała ze strachu przed
przeszłością.
Zbliżał się wieczór.
Draco teleportował się w sobie tylko znane miejsce, żeby załatwić jakąś sprawę
o której nie chciał rozmawiać. Mimo tego, że zaczynało coś ich łączyć, on nadal
zachowywał pewien dystans i korzystał z przewagi, że, choć w największej tajemnicy i bardzo rzadko, to właśnie on może wyrwać się z ich kryjówki. Nie przeszkadzało jej to, bo musiała przyznać, że jej samej
ciężko się przyzwyczaić do zmian jakie zaszły w ich życiu. Nie ciągnęło jej do zewnętrznego świata. Gdy starała się
cofnąć pamięcią o kilka tygodni w których nie było widać końca uszczypliwości,
dogadywania i kpin, nie mogła uwierzyć, że teraz z przyjemnością patrzy na tego
aroganckiego dupka, jak wtedy w myślach
nazywała swojego współlokatora. Wspólne sprzątanie, wspólne wieczory i poranki,
wspólne rozmowy o niczym i wspólne tajemnice, to wszystko ich zbliżyło. Oboje
samotni, oboje z wyrzutami sumienia do których nie chcieli się przyznać. Z
czasem ich dialogi zyskały na głębi, były coraz bardziej osobiste nawet wtedy gdy byli całkowicie trzeźwi. Choć żadne z
nich się do tego nie przyznawało, to ufali sobie. Kwestią czasu stało się wylądowanie
w łóżku, po jednym z wieczorów zakrapianych nigdy niekończącymi się zapasami
Ognistej Whisky. Było im ze sobą dobrze, nie poprawnie i nie wyjątkowo, dobrze,
po prostu. Z czasem, ośmieleni codziennością, zaczęli poznawać siebie, swoje
ciała i upodobania. Zasmakowali w swoich namiętnościach i szybko osiągnęli harmonię,
której wcześniej żadne z nich się nie spodziewało.
– No jesteś tu jednak – z zamyślenia wyrwał
ją głos przyjaciela. Harry wyglądał na zaniepokojonego, ale na jej widok, wyraz
twarzy mu złagodniał. – Czemu, na Godryka, żadne z was się nie odzywa?!
– Przepraszam Harry, wyleciało nam z głowy.
Zresztą, czym się martwisz? Gdyby coś się działo, na pewno byś wiedział.
– Akurat. Dobrze już. Nie umiem się na ciebie
złościć, ale wolałbym, żebyście wywiązywali się z obietnic. Gdzie jest Malfoy?
– zapytał zapalając papierosa.
– Nie kopć mi tutaj. Nie wiem gdzie jest,
ale powinien niedługo wrócić.
– Nie powiedział…– zdanie przerwał odgłos
dzwoniącego telefonu, wydobywający się z tylnej kieszeni spodni Harry’ego. –
Przepraszam, to Ron. Wyjdę na zewnątrz, bo tu mogą być zakłócenia. Potrzymaj mi
papierosa, bo muszę mieć jedną rękę wolną – powiedział wyciągając jednocześnie
różdżkę i telefon.
– Poczekaj Ron, jestem u Hermiony i muszę…. –
usłyszała jeszcze, zanim Potter zniknął w drzwiach. Automatycznie zaciągnęła się
papierosem trzymanym w ręku. Z zawstydzeniem przyznała, że ani razu w przeciągu
dwóch ostatnich tygodni, nie pomyślała o przyjaciołach. Oni starają się o jej
wolność, a ona z radością korzysta z uroków bycia wyjętą spod prawa. Taka
postawa nie pasowała do niej, choć była całkowicie zrozumiała po tym, co w
ostatnim czasie przeszła. Tak bardzo dała się ponieść beztrosce w ramionach
Dracona, że zapominała o całym świecie. Czuła się tutaj bezpieczna i niespecjalnie
jej zależało na finale procesu.
– Miałaś mi przytrzymać tego fajka, a nie całego wypalić – mruknął z niezadowoleniem Potter, zauważając krótkiego peta w jej śmiejących się teraz ustach.
– Weź sobie drugiego – odpowiedziała, gasząc niedopałek i wstając aby umyć ręce. Rzadko paliła, a gdy już to zrobiła, obsesyjnie chciała pozbyć się wszelkich śladów jej chwilowej słabości.
– Do tamtego przywiązałem się emocjonalnie – zażartował, zapalając nowego papierosa.– Mam wieści. Ubierz się wygodnie, bo zabieram cię do Londynu.
– Miałaś mi przytrzymać tego fajka, a nie całego wypalić – mruknął z niezadowoleniem Potter, zauważając krótkiego peta w jej śmiejących się teraz ustach.
– Weź sobie drugiego – odpowiedziała, gasząc niedopałek i wstając aby umyć ręce. Rzadko paliła, a gdy już to zrobiła, obsesyjnie chciała pozbyć się wszelkich śladów jej chwilowej słabości.
– Do tamtego przywiązałem się emocjonalnie – zażartował, zapalając nowego papierosa.– Mam wieści. Ubierz się wygodnie, bo zabieram cię do Londynu.
– Co? Po co niby? – zaniepokoiła się Hermiona.
– Ron właśnie mnie poinformował, że zostałaś uniewinniona – wypalił Harry, widocznie nie mogąc się powstrzymać przed ogłoszeniem dobrej nowiny. – Wyrok zapadł godzinę temu, jest prawomocny. Potrzebuję wpaść na chwilę do ministerstwa, a potem zabiorę cię do siebie. Powinnaś zabrać swoje rzeczy i wyjechać na wakacje. Prasa będzie szalała, lepiej, żebyś na trochę zniknęła.
– Ostatnio nic innego nie robię – burknęła Hermiona. Nie umiała się zdecydować czy jej ulżyło i się cieszy, czy jest zawiedziona.
– To tylko kilka tygodni, sprawa niedługo
ucichnie i wszyscy zapomną. O Malfoyu już zapomnieli.
– Właśnie, Malfoy. Powinnam chyba zostawić mu
jakąś wiadomość – Hermiona rozejrzała się za jakimś piórem i pergaminem.
– Ja to zrobię, a ty idź się przebrać – rzekł wspaniałomyślnie Harry.
Hermiona pobiegła do
swojego pokoju. Z prędkością błyskawicy założyła świeżą bluzkę i wygodne buty.
Była wolna. Wreszcie. Jednak będzie się cieszyć. Za kilka godzin rozpocznie nowe, lepsze życie. Przynajmniej taką miała nadzieję.
***
Wrócił do domu z
silnym postanowieniem, że przekona do siebie Gryfonkę. Jeszcze kilka tygodni
temu, gdyby ktoś powiedział mu, że będzie mu zależało na szlamie-Granger,
wysłałby delikwenta do Munga. Jednak teraz? Teraz wszystko się zmieniło.
Dotarło do niego jak bardzo oceniał kobietę po pozorach. Uczepił się jej obrazu
jaki zapamiętał ze szkoły, zapominając, że sam wtedy był małym, zawistnym
młodzikiem. Wychowanie w rodzinie czystokrwistych czarodziejów nie pomagało w
prawidłowym postrzeganiu świata. Oczywiście podczas trwania swego małżeństwa,
zweryfikował swoje poglądy, jednak o tym wiedział tylko on sam. Farsa jaką był
związek z byłą żoną, też go wiele nauczyła. Pobyt w Azkabanie, choć bardzo
krótki, dał do myślenia. Jedynym człowiekiem, wyłączając Złotą Trójkę, jaki się
nim interesował, był Goyle. Tylko on wiedział, że blond włosy Ślizgon żyje i
tak powinno zostać. Ich wierna przyjaźń trwała od czasów dzieciństwa i choć
Gregory nie grzeszył inteligencją, to zawsze okazywał mu wsparcie i pomoc.
Teraz również. To właśnie do niego teleportował się Draco. Chciał się poradzić
co powinien zrobić z Granger. Wspólnie ustalili plan na przyszłość w której
Hermiona miała odegrać najważniejszą rolę.
– Granger! Gdzie jesteś? Chciałbym z tobą
porozmawiać. Granger! – Chodził po ich małym, przytulnym teraz domku i szukał
kobiety, która wbrew wszystkim przewidywaniom, skradła kawałek jego serca.
Zaniepokojony jej nieobecnością, wiedząc, że
sama nie może wyjść poza zaklęcia ochronne, postanowił stworzyć patronusa i wysłać
go z prośba o pomoc do Pottera i Weasleya. Usiadł przy stole w kuchni i właśnie
wtedy zobaczył kartkę, spoczywającą pod misą z owocami.
”Hermiona przywitała wolność.
H.P.”
Co to za dziwna wiadomość. Czy z nim nie była
wolna? Przecież mieli plany, przecież obiecała, że da im szansę. Co on tym
razem spieprzył, że znowu miało mu nie wyjść? Poczuł jak cała jego pewność
siebie, nagle znika. Nie miał już siły na więcej. Ile zwykły człowiek może znieść?
Niewiele myśląc spakował swoje rzeczy i jednym machnięciem różdżki wysłał je do
przyjaciela od którego właśnie przybył. Sam napisał krótką wiadomość licząc na
to, że Hermiona wróci po swoje bagaże. Był rozgoryczony, postanowił się upić i
zapomnieć.
***
Wróciła do ich małego
domku następnego dnia. Była pełna nadziei, już nie mogła się doczekać, kiedy
podzieli się radością z Draco. Zdała sobie sprawę, że więcej niż chętnie
wyjedzie z nim na kilka tygodni, może miesięcy i wreszcie zacznie swobodnie korzystać z
życia. U boku tego człowieka, choć z pozoru zimnego i zapatrzonego w siebie, a
w rzeczywistości zagubionego, czułego i wyrozumiałego, mogła znaleźć szczęście.
Szybko zorientowała się, że go nie ma w domu. Trochę zawiedziona faktem, że na
nią nie czekał poszła zrobić sobie coś do picia z postanowieniem, że cierpliwie
poczeka na jego powrót. Gdy przeczytała zostawioną przez blondyna kartkę,
szybko pobiegła na górę. Po Malfoyu nie został nawet ślad. Usiadła na schodach
i zaczęła szlochać. Czemu teraz, gdy wszystko miało być piękne, łatwe i
przyjemne, znowu spotkał ją zawód? Znowu zaufała i po raz kolejny się zawiodła.
Ale nie, teraz nie będzie tchórzem, teraz nie zostawi swojego życia i nie
zamknie się w skorupie. Jej pancerz był za ciasny, ona potrzebowała oddychać
pełną piersią. Nie pozwoli na to, żeby przeszłość ją dosięgła, nie podda się.
Będzie walczyć.
Będzie walczyć.
***
Rok
później
Zorientowała się, że wrócił
do domu. Widziała oczami wyobraźni jak nie zapalając światła, przeszedł przez
salon. Brzdęk szkła podpowiedział jej, że wziął kieliszki z kuchni co oznaczało, że w jego ręku znajdował się też alkohol. Usłyszała
ciche przekleństwo, poprzedzone głuchym stuknięciem. Uśmiechnęła się na myśl o
tym, że z pewnością Draco uderzył się o jakiś mebel. To krew Blacków krążąca w jego żyłach, czasami dawała o sobie znać. Bywał niezdarny, ale nigdy by się do tego nie przyznał. Tak jak nigdy nie zgodził się z nią gdy mu tłumaczyła, żeby zapalał światło po przekroczeniu progu domu. Nie wiedziała czemu, ale
to co sobie wyobrażała strasznie ją rozbawiło. Była pewna, że znowu po omacku szukał czegoś co sobie zaplanował. Wiedziała, że Malfoy
nie jest już takim człowiekiem, którym był kiedyś w szkole. Złośliwość i okrucieństwo rozpłynęły się gdzieś w ludzkich odruchach.Teraz jest taki jak inni, zwyczajny. Potrafi założyć szatę tyłem na przód, ochlapać się wodą gdy odkręca za mocno kran i jak każdy inny czarodziej, idąc po ciemku, nieuważnie trafić nogą w kanapę. Nie jest idealny, nie jest perfekcyjny, jest zwykłym człowiekiem, jednym
z wielu, ale dla niej jest całym światem.
Słysząc delikatny dźwięk, domyśliła się, że ostrożnie łapie za klamkę,
zapewne po to, żeby jej gwałtownie nie obudzić. W końcu zbliżała się północ.
– Szukałeś mnie? – zapytała cicho, nie
chcąc go przestraszyć.
– Przecież wiesz, że ja ciebie codziennie szukam, Granger. A
jak wreszcie znajduję to nie mogę uwierzyć, że jeszcze ode mnie nie odeszłaś.
KONIEC
No i jest ostatnia część! Ta miniaturka była bardzo przyjemna i jak już Ci wcześniej wspominałam - bardzo dopracowana, wszystko tu się zgadza! Podoba mi się ta intryga, ogólnie bardzo lubię takie historie gdzie naprawdę coś się dzieje. Więźniowie to bardzo udane, choć krótkie opowiadanie:)
OdpowiedzUsuńTylko kilka uwag dotyczących poprawności tej części:
" Ostatnio gdy zaniepokojony milczeniem wpadł bez uprzedzenia, zastał ją i Malfoya w, delikatnie mówiąc, niedwuznacznej sytuacji." - niedwuznacznej? Chyba właśnie dwuznacznej :)
Dalej jest powtórzone "biorąc pod uwagę" w sąsiadujących zdaniach i "sex", a w naszym języku nie występuje ta literka, piszemy "seks".
Jest kilka literówek, więc zerknij na tekst jeszcze raz. I brak przecinka przed "o którym" oraz powtórzenie "ciała" w jednym zdaniu. Piszemy też "tę fajkę" a nie "tego fajka".
Dobra, już się nie czepiam! :D To tylko małe usterki :)
Końcówka daje do myślenia i ma bardzo ciekawą koncepcję! Dodam jeszcze tylko, że bardzo podobało mi się to co mówiła Hermiona w rozmowie rozmowie z Draco. I moja perełka:
"Samotność jest strasznym stanem. Szczególnie samotność wśród tłumów. Boję się tej samotności. Tak cholernie się boję, że wolę zwariować niż znów ją poczuć."
Przepiękny cytat! Naprawdę mnie poruszył. Masz duży talent do ubierania uczuć w słowa.
Ściskam! <3
Kerciuszek mój kochany mnie odwiedziła, jejeje :D tekst pisałam wieczorem i jeszcze się nie zmibilizowałam do powtórnego przeczytania, co zwykle eliminuje literówki. Pisownię słowa sex zgłębię, to samo z fajkiem, bo mi chodzi o papierosa w rodzaju męskim...co do sytuacji, ma być niedwuznaczna czyli jednoznaczna. Uprawiali sex, poprostu :) Dziękuję Ci za wytykanie błędów :) kurcze, te opisywanie uczuć to nie wiem skąd mam, po części od siebie, a po części gdzieś coś usłyszałam, przecztałam i zapadło w pamięć :) cieszę się, że miniatura spełnia Twoje oczekiwania i mam nadzieję, że zachęca do czytania kolejnej. P.S. kiedy następny rozdział u Ciebie?
UsuńNa wstępie, chcę Ci powiedzieć, że jak zwykle mnie oczarowałaś. Jest w Tobie coś, co mnie przyciąga, jak zaczynam czytać coś, co napisałaś, natychmiast przenoszę się w inny wymiar i nie oderwę się od tego zanim nie przeczytam całości. Po przeczytaniu pierwszej części "Więźniów Przeszłości" natychmiast zabrałam się za resztę miniaturki.
OdpowiedzUsuńSama historia była wręcz idealnie dopracowana. Przez każdą część utrzymywałaś napięcie, zaciekawiałaś tajemnicą i rozweselałaś świetnymi tekstami. Uwielbiam Twoje żarty! :') W niektórych momentach leżałam na podłodze, tarzając się ze śmiechu. Oprócz tego bohaterowie byli bardzo kanoniczni. Szczególnie mam na myśli postać Dracona. Jak już kiedyś wspomniałam uwielbiam Twój styl pisania. Jest taki dojrzały, pełen emocji, pięknych zwrotów i profesjonalnych wyrazów. Dzięki temu Twoje teksty czyta się łatwo i lekko. Ma na to wpływ również znikoma ilość błędów. Szczerze mówiąc ja nie wyłapałam ich chyba wcale, chyba, że miałabym się czepiać jakiegoś jednego przecinka :p
Na koniec chciałabym Ci podziękować za stworzenie tak pięknych tekstów, które umilają mój czas i pomagają mi się rozwijać. Życzę Ci dużo weny i tego, byś napisała jeszcze setki pięknych historii, które ja będę mogła przeczytać.
Ściskam cieplutko! ♥
~Chriss
Kolejny raz, bardzo, ale to bardzo dziękuję!
UsuńŚwietna miniaturka, jak zwykle dzieło sztuki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńGdzieś tam napisałaś Carba zamiast Crabe'a czy jak to tam się poprawnie odmienia.
OdpowiedzUsuń"– Boję się, że już nigdy nie stworzę wartościowej więzi, już zawszę będę sama, bo się nie nadaje do życia z innymi. "- nadaję powinno być
Trochę się zawiodłam tym Anthonym, liczyłam na coś zaskakującego, może jakiś Slizgon, może Snape ( to byłoby bardzo zaskakujące :p). Ale wciąż nie wiemy kto był żoną Draco! Ty kolaborantko jedna! Tak czytelnika zostawić z niczym.
Ogólnie miniaturka fajna, ich dialogi jak zwykle świetne, fajny pomysł, bo Hermiony w taki sposób poznającej Draco (w sensie więzienia) nigdzie wcześniej nie spotkałam, więc duży plus za wymyślenie czegoś nowego.
Błędy poprawione. Wiesz, jak mam być szczera, to nie planowałam ujawniać męża Hermiony, miał pozostać po prostu "mężem", ale z uwagi na komentarze, dopisałam imię i nazwisko znane w świecie HP jednak nic nie znaczące, ponieważ nie chciałam wprowadzać zamętu. Nie chciałam, aby ten wątek przyćmił "dramione", choć przyznaję, mogłam pociągnąć trochę temat. No nic, jest jak jest :)
UsuńGENIALNE ♡♡♡
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńGENIALNE ♡♡♡
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńLekka, przyjemna - po prostu świetna *.* Ciekawa fabuła, nigdy się z taką nie spotkałam :) <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, dziękuję :)
UsuńCóż mogę powiedzieć... To było CUDOWNE! Naprawdę brak mi słów, już dawno nie czytałam tak dobrej miniaturki. Chyba pierwszy raz w życiu nie mam "fioletowego" pojęcia, co powiedzieć. Na ten blog trafiłam jakiś tydzień temu i jestem niezmiernie zaintrygowało twoją twórczością. Ale dosyć wazeliny, bo się jeszcze nasluchasz wielu pochwał, a ją nie chce być taka typowa czytelniczką. Nie wiem co jeszcze mam dodać, bo wszystkie błędy wyłapały już osoby powyżej... Chyba zostało mi tylko życzyć ci ceny w kolejnych opowiadaniach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
~Alice in Wonderland
Bardzo Ci dziękuję i zapraszam po więcej. Trochę już tego się uzbierało :)
Usuń