Rozdział XVII
***
Kilka
dni wcześniej
Młody mężczyzna o rudych włosach leżał
na kanapie i wpatrywał się w sufit. Mieszkanie jego siostry było przeraźliwie
puste. Z mrocznych kątów wyzierała tęsknota za normalnym życiem. Nie wiedział
gdzie podziewała się Ginny, nie było jej w domu, nie było w szpitalu u Harry’ego,
nie było u Hermiony. Dzwonił już do Malfoyów, ale nie udało mu się porozmawiać
z przyjaciółką. Albert wyjaśnił mu co się stało. Ron natychmiast chciał się
teleportować do Malfoy Manor, by nieść pomoc Hermionie i jej mężowi, ale
ostatecznie zgodził się na odwiedziny za kilka dni, gdy sytuacja będzie w miarę
opanowana. Zresztą sam miał zajęcie ze znalezieniem tego mugola, Dursleya. Nie wymyślił
jeszcze jak się do tego zabrać. Gdyby Ginny tu była, mogłaby mu jakoś pomóc,
ale jak na złość gdzieś ją wcięło. Samo zniknięcie wydawało się zagadkowe i
kompletnie nie podobne do jego siostry, ale nie ma co panikować, myślał Ron,
nie było jej dopiero kilka godzin. Lavender zgodziła się posiedzieć przy
Harrym, podejrzewał, że tylko dlatego aby być bliżej niego, ale niewiele go to
teraz obchodziło. Ostatnio za bardzo go kontrolowała i powinien o tym z nią
porozmawiać, jednak miał wystarczająco problemów na głowie i nie chciał jeszcze na siebie ściągać podejrzeń panny
Brown. Wstał z kanapy i podszedł do barku,
który w tej chwili świecił właściwie pustkami, zupełnie jak lodówka, którą
trzymali ze względu na Pottera. Ron
bardzo lubił ten wynalazek mugoli, szczególnie wtedy gdy był pełny
pyszności, które umiała wyczarować jego siostra, wbrew prawom Gampa, zupełnie z
niczego. No, ale teraz zaczarowane, przyjemnie chłodne pudło, ziało pustką. Wziął
ostatnią butelkę pitnego miodu i szklankę. Gdy miał nalać złocistobrązowego płynu, który przynosił mu
zwykle natchnienie, usłyszał dziwny dźwięk rozlegający się w okolicach drzwi.
Chwycił różdżkę i ostrożnie wszedł do przedpokoju. Dźwięk wydobywał się z małego
pudełka umieszczonego koło lustra. To był chyba rodzaj głośnika. Dzwonienie
nagle umilkło i zastąpiło je walenie pięścią w drzwi. Ron nie należał do ludzi
strachliwych, no chyba, że przeciwnikiem okazywał się przerażający pająk, albo
nawet taki całkiem malutki. Tym razem żadnego wielonożnego zwierzęcia nie było w
zasięgu wzroku, więc młody Weasley dzielnie zbliżył się ku drzwiom i zapytał:
–
Kto tam? – w ostatniej chwili powstrzymał się przed ostrzeżeniem, że jest
uzbrojony. Stwierdził, że byłoby to trochę dziwne i musi się
pilnować, żeby nie popadać w paranoję. To w końcu tylko mieszkanie najsławniejszego
czarodzieja wszechczasów i jeżeli ktoś chciałby się włamać, to nie pukał by grzecznie do
drzwi, tłumaczył swojemu wewnętrznemu ja, które drżało z wyimaginowanego przerażenia.
–
Dzięki Bogu. Już myślałem, że nikogo nie zastanę. Nazywam się Dursley, Dudley
Dursley i jestem kuzynem Harry’ego Pottera. Czasami go tu odwiedzam.
Ron
stał z rozdziawioną buzią, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Jak to było
z tym Mahometem i górą?
Ocknął
się z zamyślenia i szybko otworzył drzwi.
–
Cześć, my się już znamy. Jestem Ron, nie wiem czy pamiętasz.
–
Najlepszy kumpel Pottiego? Jasne, że pamiętam. To twoi bracia załatwili mi język
wielkości pytona, którego Harry kiedyś na mnie napuścił – zawołał Dudley,
szczerząc się głupkowato, ale bez złości.
– Właź
śmiało. Spadasz mi z nieba – zaprosił gościa, nagle ośmielony Ron.
–
No, do nieba to tusza nie pozwala, jednak ciekaw jestem co się stało, bo po
twojej minie sądząc, cieszysz się na mój widok – powiedział Dudley mijając rudzielca .
– To
dość długa historia, ale zapewniam cię, że nie zrobię tobie krzywdy. Rozgość się
proszę. Niestety oprócz ostatniej butelki pitnego miodu, nie mogę nic ci
zaproponować. Nigdy nie byłem dobry w tych zaklęciach kulinarnych, więc wolałbym
nie ryzykować swojego i twojego zdrowia. – Ron zaprowadził gościa do salonu i wskazał kanapę, na której było czuć jeszcze ciepło leżącego tam wcześniej mężczyzny. W pośpiechu poprawił poduszki i skierował się ponownie do barku po dodatkową szklankę, którą później postawił przed Dudleyem na małym, szklanym stoliku do kawy.
–
Jasne, dawaj co masz. Próbowałem już waszego kremowego piwa i whisky, wali w
banię jak trzeba. A coś mi się przypomina, że kiedyś ten wasz dyrektor, częstował
mnie i starych tym czymś. Za dużego miałem pietra żeby spróbować, więc teraz
nadrobię. – Dudleyowi nie zamykała się buzia i Ron ze zdziwieniem stwierdził, że
jego gość jest całkiem w porządku. Nie wierzył Harry’emu gdy ten opowiadał, że
Dudley się zmienił, w jego wyobraźni kuzyn Pottera na zawsze pozostał małą mendą
pokroju Malfoya. No dobra, nie taką znowu małą, no i Draco też się zmienił.
Jaki ten świat zrobił się przewrotny, wrogowie stają się przyjaciółmi...
–
Mogę? – Dudley wyciągnął swoją wielką dłoń w kierunku alkoholu.
–
Oczywiście, częstuj się. Kurcze, inaczej cię sobie wyobrażałem – palnął Ron, zanim zreflektował
się, iż ta uwaga była delikatnie mówiąc, niezręczna.
–
No, schudłem trochę, nie? Może inteligencji mi od tego nie przybyło, ale
przynajmniej mogę zawiązać sobie buty – roześmiał się blondwłosy mężczyzna.
–
Przepraszam, wyrwało mi się. Nie o to mi chodziło, jesteś... sympatyczny.
– Mówisz
jak baba. No podobno spoko ze mnie gość, tak twierdzi Harry. Co u niego? – Dudley czuł się swobodnie co potwierdzało przypuszczenia Rona, że bywał częstszym gościem u swojego kuzyna niż ten to przyznawał. Obaj rozparli się na kanapie, choć Ron czuł napływające zdenerwowanie i jego pozycja z podkuloną jedną nogą, choć zwykle naturalna, wydała mu się nagle niestosowna. Wstał i zaczął krążyć po pomieszczeniu.
– Właściwie
to jest powód, dla którego faktycznie chciałem się z tobą zobaczyć, ale nie miałem
pomysłu jak cię namierzyć.
–
Przecież w notesie masz mój numer telefonu.
–
Co? Och, nie wpadłem na to – Ronowi było wyraźnie głupio.
–
Dobra, nie ważne. Mów, co się dzieje? – zapytał pospiesznie Dudley widząc zażenowanie gospodarza.
–
Harry, on... nie wiem jak mam to powiedzieć.
–
Wal prosto z mostu, nic mnie już nie zdziwi.
– On
miał coś w rodzaju załamania nerwowego. Popadł w jakąś głęboką depresję, jest
kompletnie nieświadomy, choć nie jest to śpiączka.
–
Stracił pamięć?
–
Nie, to nie tak. Ciężko jest stwierdzić czy coś pamięta, bo nie ma z nim
kontaktu. Jedyne czego się domyślamy, to fakty z których powodu, Harry się załamał. Zaraz opowiem ci wszystko po kolei.
***
Kilka
dni później.
–
Tomas! Tomas! Poczekaj, chciałabym z tobą porozmawiać – Hermiona rozejrzała się
na boki – ale nie tutaj. Chodźmy się przejść.
Szli
jedną z alejek w parku, który otaczał rezydencję Malfoyów. Hermiona miała mętlik
w głowie i musiała wszystko z kimś przedyskutować, a były przyjaciel wydał jej
się doskonałym obiektem zwierzeń. Co prawda, na co dzień odzywała się do niego raczej niechętnie,
bo już po kilku dniach zorientowała się ku komu posyła wzrok jej mąż. Kilka
razy natknęła się na nich w wieloznacznej sytuacji i jej serce krwawiło, bo była
prawie pewna, że Tomasa i Draco połączyło coś więcej niż zwykła wdzięczność. Spędzali
ze sobą mnóstwo czasu, Hermionie wydawało się, że Malfoy chętniej wybiera
towarzystwo swojego nowego przyjaciela niż jej i przez to zamykała się w sobie
coraz skuteczniej i szczelniej. Jednocześnie sama chorobliwie wręcz pragnęła znaleźć się z
Tomasem sam na sam, poczuć jego dotyk na swojej skórze, choćby miał być on zgoła
przypadkowy. Chciała spowrotem poczuć się kochana, choć przez chwilę, bo jej mąż
zdawał się zapominać o tym, że ona jeszcze z nim mieszka. Czuła się niechciana
i porzucona, przeszkadzała mu w realizacji jego pragnień, a to bolało ją bardzo
mocno. Draco odnosił się do niej z niewytłumaczalnym chłodem, stał się na powrót
ironiczny i przykry, a może nigdy nie przestał taki być, tylko ona tego nie zauważała? Kilka razy zdarzyło mu
się zwrócić do niej po nazwisku, oczywiście panieńskim, co nie miało miejsca od
czasu gdy poznali się na nowo. Hermiona cierpiała w milczeniu i zagryzała
wargi, ale czuła, że dłużej już tego nie zniesie.
–
Chciałam cię zapytać, co zrobimy z ćwiczeniami?
Tomas
zastanowił się nad tym niezwykłym pytaniem, bo podświadomie czuł, że Hermiona
miała inne motywy, żeby się z nim spotkać w cztery oczy. O ćwiczenia mogła przecież zapytać
przy wszystkich.
– Myślę,
że razem z kulą usunęliśmy największą przeszkodę i teraz będzie już tylko lepiej.
Ale niech rana spokojnie się zagoi, na to nalegam i proszę abyś była cierpliwa.
Kiedy zostanie już tylko blizna, usuniemy ją za pomocą magii i wtedy możesz znowu spróbować... Tylko błagam cię,
ostrożnie. I nie rób sobie zbyt wielkich nadziei. Nie wiemy, w jakim stopniu
kula uszkodziła organy wewnętrzne i czy operacja tak naprawdę przyniosła pomoc.
Hermiona
niechętnie skinęła głową na znak zgody. Myślała gorączkowo jak ma zacząć temat,
który ją najbardziej interesował. Szczególnie po tym jak wczoraj przyłapała ich
w bibliotece.
Tomas,
pogrążony we własnych myślach uśmiechnął się tajemniczo, popatrzył rozmarzonym
wzrokiem na żółknące drzewa w parku i po chwili powiedział:
–
Nie wiem, ale być może dokonałaś epokowego odkrycia.
Zarumieniła
się, zaskoczona i uradowana.
–
Ja? Co masz właściwie na myśli?
–
Moim zdaniem kula uszkodziła system nerwowy. Tak mało wiemy o ludzkim ciele, które
przez lata jest raczone magicznymi miksturami. Jestem pewien, że mugole znają
na to rozwiązanie, jednak czarodzieje okazują się czasami zbyt dużymi ignorantami, żeby skorzystać z odkryć mugolskiej medycyny.
Przypadek Draco jest szczególny, bo uszkodzenie jest czysto mugolskie, a
organizm magiczny. Dzięki swoim ćwiczeniom i systematycznym poruszaniu mięśni utrzymałaś
życie w uciskanym przez kulę delikatnym splocie nerwowym, prowadzącym od mózgu
do nóg i tym samym, nie dopuściłaś do największego nieszczęścia.
–
Naprawdę myślisz, że to coś dało?
– Z
pewnością. Słyszałaś zapewne, że mugole rehabilitują nawet sparaliżowane członki,
zmuszając organizm do odbudowy. To jest bardzo ważne, niestety tutaj często się
o tym zapomina. Czarodzieje idą na łatwiznę, zapominając, że bez różdżek i
eliksirów też można leczyć człowieka. Natchnęłaś mnie do dalszych badań w tym kierunku.
Hermiona
poczuła się niesamowicie dumna i wdzięczna, że ktoś docenił jej starania. Udało
jej się też coś zrobić dla Draco. Dla męża, do którego nigdy nie będzie się
mogła zbliżyć inaczej, jak tylko poprzez staranie, by uczynić jego życie nieco
bardziej znośnym. Musi być dla niego dobrą, wyrozumiałą przyjaciółką, zawsze
przy nim, kiedy będzie potrzebował jej pomocy, i dyskretnie usuwającą się na
bok, gdy już stanie się niepotrzebna. A teraz tak właśnie się czuła.
Hermiona
przypomniała sobie, po co tu naprawdę przyszła.
–
Tomas, powiedz mi szczerze, co jest miedzy tobą a Draco?
–
Nie rozumiem o co pytasz?
–
Rozumiesz doskonale. Draco się zmienił.
– Myślisz,
że zmienił się naprawdę? – zapytał cicho mężczyzna.
– Ty
mi to powiedz.
Tomas
spuścił wzrok.
–
Tak dawno nie byłem szczęśliwy. Słyszę tylko, że wszyscy w około układają sobie
życie. A ja czuję się zagubiony. Rozstanie z Clarie odcisnęło się na mnie chyba bardziej niż myślałem. Dobrze mi tu u was, czuję się jakbym miał
przyjaciół, ale moja obecność wprowadza zamęt do waszego życia, całkowicie
niepotrzebny.
Hermionie
zrobiło się przykro, również w imieniu przyjaciela. Chwyciła go za rękę i
zatrzymała w miejscu. Tomas popatrzył na nią pytającym wzrokiem, a ona niewiele
myśląc przytuliła się do niego, szepcząc, że z pewnością ma w nich przyjaciół.
Nie chciała stracić ani Tomasa, ani tym bardziej Draco. Nawet jeżeli miałoby to
oznaczać, że dwaj bliscy jej mężczyźni będą kochankami, ona postara się to znieść,
bo nie mogła się zdecydować o którego bardziej powinna być zazdrosna. Stała tak
wtulona w silne ramiona Tomasa, czując jego palce zdecydowanie gładzące jej
ramię i wdychając woń sycylijskiej bergamotki.
Draco
Malfoy patrzył na nich z osłoniętego krzewami tarasu, na którym Albert mu zrobił posłanie, aby od czasu do czasu mógł pooddychać świeżym powietrzem. Leżał na brzuchu, odziany tylko w cienką, lnianą koszulę, czując jak promienie jesiennego słońca rozgrzewają mu ciało. Wiedział, że oni ze swojej pozycji nie byli w stanie go dostrzec,
jednak on miał na parę doskonały widok. Poczuł ogarniającą go złość i zazdrość.
Czekali, aż rana się zagoi. O żadnych przedwczesnych ćwiczeniach nie było mowy.
Hermiona chodziła trochę bardziej zamyślona niż zwykle i z niepodobnym do niej rozkojarzeniem
odpowiadała na pytania. Draco był wściekły i nie wiadomo było czy to z
powodu, że całymi dniami musi leżeć na
brzuchu, czy też z innego o którym nikomu nic nie mówił. Tomas postanowił wrócić
do szpitala, wcześniej rozmawiając z Hermioną o swoich podejrzeniach względem
Ginny. Do Malfoyów miał wpadać tak często jak pozwoli mu na to praca. Draco
wydawał się niepocieszony decyzją mężczyzny i okropnie się niecierpliwił, gdy Hermiona – zawsze sama – zmieniała mu
opatrunki.
Z początku rana wyglądała paskudnie.
Brzegi czerwone, obrzmiałe i ropiejące tak, że kobieta nie nadążała wycierać.
Niekiedy czuła się beznadziejnie przygnębiona. Rana nie zagoi się nigdy,
niezależnie od tego co twierdzi Tomas, myślała. Do tego uzdrowiciele, którzy odwiedzali ich raz w tygodniu, podtrzymali jego decyzję o nie oczyszczaniu i likwidowaniu rany czarami. Dopiero bliznę będzie można usunąć za pomocą zaklęć. Irytacja i chłód męża doprowadzała ją do rozpaczy.
Często
po zmianie opatrunku szła do siebie, żeby się wypłakać. Sama – coraz bardziej. Poraz pierwszy nie było obok niej nikogo, kto mógłby okazać jej wsparcie. Wszyscy mieli wystarczająco dużo własnych problemów, nie chciała zwalać na przyjaciół jeszcze swoich. Brakowało jej rozmów z Ginny, która jakby zapadła się pod ziemię zostawiając wszystkich w osłupieniu i kolejnym poczuciu winy.
Po
pewnym czasie Hermiona odkryła jednak, że rana rzeczywiście robi się nieco mniejsza, ale
postępuje to tak wolno, że początkowo nawet niczego nie zauważyła. Teraz Draco
mógł czasami poleżeć trochę na plecach, co przyjmował z wielką radością i
chwilowo nawet zapominał być przykry.
Dwa dni po wyjeździe Tomasa,
odwiedził ich Ron. Opowiedział o pomyślnym przetransportowaniu Harry’ego na
Privet Drive pod opiekę jego ciotki i kuzyna. Vernon Dursley na ten czas został
wysłany w daleką delegację, której nie mógł odmówić ze względu na bajeczne
profity jakie z niej miały płynąć. Zupełnie jakby ktoś zaczarował zleceniodawców.
Młody Weasley opowiadał, jak czułą opiekę zyskał Harry i jak bardzo dziwi się
zmianie jaka zaszła w jego mugolach. Hermiona obiecała odwiedzić przyjaciela,
jak tylko upora się z postawieniem Draco na nogi. Tymczasem wysłała bardzo
serdeczny list do Petuni Dursley, prosząc ją o to, by nie skrzywdziła
ponownie swojego siostrzeńca. Miała nadzieję, że taki zabieg chwilowo wystarczy. Czuła wyrzuty
sumienia, że nie ma czasu dla swoich przyjaciół, jednak na pierwszym miejscu
postawiła ratowanie swojego fikcyjnego małżeństwa. Przejął ją fakt, że Ginny najwyraźniej
gdzieś wyjechała, ale bała się opuścić Malfoy Manor na dłużej niż kilka godzin
i to tylko wtedy, gdy była pewna, że nie odwiedzi ich w tym czasie Tomas. Raz
mało nie dostała palpitacji serca, gdy wchodząc bez pukania do sypialni męża,
zastała Tomasa pochylającego się nad wrażliwą częścią ciała Draco. Wybiegła
wtedy w popłochu z zaczerwienionymi od wstydu policzkami i nie chciała słuchać żadnych
wyjaśnień.
Aż któregoś dnia, w jakiś miesiąc po
operacji, usłyszała jak Draco ją woła. Ostatnio wyjątkowo go unikała i gdy
tylko mogła, wysługiwała się Albertem lub Ogryzkiem, bo poza jej oczywistym zażenowaniem,
miała dosyć przepełnionego pretensjami i chłodem tonu swojego męża. Teraz odniosła
wrażenie, że głos Draco brzmi nieoczekiwanie radośnie i nie wylewa się z niego nawet odrobina jadu. Zaciekawienie wzięło górę
przed narosłą w ostatnich dniach niechęcią i czym prędzej pobiegła do jego
pokoju.
Draco
leżał spokojnie na plecach, ale oczy promieniały mu niesamowitym blaskiem.
– Spójrz,
Hermiono, spójrz!
Pokazywał
palcem w nogi łóżka. Hermiona zdezorientowana nagłym ciepłem jakie wychwyciła w
tonie mężczyzny spojrzała we wskazane miejsce.
Cienka
kołdra poruszyła się. Hermiona podejrzewając jakąś głupią magiczną sztuczkę,
zerwała materiał z nóg męża.
Draco
triumfalnie poruszał stopami.
–
Nie, och! – szepnęła w niedowierzaniu, ale z rosnącą radością.
On, śmiejąc
się, powoli ugiął prawe kolano.
–
No, i co ty na to? – w jego głosie wyraźnie pobrzmiewała satysfakcja.
–
Och, ja nie wiem co mam powiedzieć! – Hermiona była oszołomiona. – Czy ty ćwiczyłeś
po kryjomu?
–
Dopiero w ostatnich dniach. Poza tym byłem grzeczny. Ale przez cały czas, odkąd
Tomas wyjął kulę, wiedziałem, że będę znowu zdrowy. Bo miałem piekielne bóle w
nogach! Jakby pełzały w nich miliony mrówek, zwłaszcza gdy ty, dręczycielko,
oczyszczałaś ranę.
– Więc
to dlatego byłeś taki wściekły? – śmiała się z ulgą Hermiona, mimo że z oczu płynęły
jej łzy. – Czy nie mogłeś powiedzieć choć słowa? Taka byłam nieszczęśliwa. Myślałam,
że to mnie masz dosyć!
Draco
nagle spoważniał.
–
Nigdy do czegoś takiego nie dojdzie. Ale nie miałem odwagi nic mówić, dopóki
nie nabrałem pewności, że wszystko będzie dobrze.
Ujął
jej rękę i przycisnął ją sobie do policzka.
–
Dziękuję – szepnął. – Masz moją najgorętszą wdzięczność i najszczersze oddanie.
Za twoją cierpliwość, twój upór i twój niezłomny optymizm. Bez twojej wiary w
szczęśliwe zakończenie już dawno bym dał za wygraną.
Hermiona
przełykała łzy. Była tak wzruszona, że wszystkie piękne słowa, które chciałaby
mu powiedzieć, więzły jej w gardle. A gdy w końcu odzyskała głos, zapytała:
–
Podnosisz tylko prawe kolano, prawda?
Draco
milczał przez chwilę.
–
Tak. Lewego nie mogę zgiąć.
–
Ale możesz poruszać stopą! – krzyknęła z przekonaniem. – Ruszasz palcami!
Widziałam!
Znowu
się roześmiał, wzruszony jej zapałem.
–
Tak, poruszam stopą. Ale coś w tej nodze jest nie tak.
– Może
ćwiczenia pomogą?
– Może
– odparł nie bez sceptycyzmu.
Od
tamtego dnia stan młodego Malfoya poprawiał się bardzo szybko. Nawet odwiedziny
Narcyzy i Lucjusza, nie zepsuły mu dobrego nastroju w jaki wprawiły go czynione
postępy. Rankiem, kiedy po raz pierwszy stanął chwiejnie na podłodze, Hermiona
płakała ze szczęścia wtulając się w poły szaty teściowej, która na przemian łkała
i dziękowała niezastąpionej synowej. Nie mogły być świadkami tego podniosłego
wydarzenia, bo Draco zdecydowanie temu odmówił. Prawdę powiedziawszy, nie chciał, żeby
widziały, gdyby zwalił się jak ciężki worek u ich stóp. Nie zasługiwały na to. Towarzyszył
mu w tych wyczynach ojciec i wierny Albert, który poinformował je potem z dumą,
że pan stał – przez moment. Co się działo potem, nie wspomniał i nie
zrobił tego również Lucjusz.
W święta Bożego Narodzenia Draco mógł
sam podejść do nakrytego świątecznie stołu. O kulach, rzecz jasna, których
poznał teraz dwojakie znaczenie, oraz dyskretnie wspierany przez swego
kamerdynera oraz małżonkę, ale jednak! Cała służba biła brawo, gdy Draco z
triumfalnym spojrzeniem siadał w swoim fotelu. Ogryzkowi po brzydkiej twarzy, płynęły
łzy wielkości galeona, zwisając potem malowniczo z długiego nosa, a Lucjusz,
udając, że musi pójść na stronę, wycierał zawzięcie zdradzieckie krople rękawem
najlepszej koszuli, którą potem suszył w tajemnicy przed pedantyczną żoną.
Wszyscy zwrócili uwagę, że Draco wciąż
wyraźnie pociąga lewą nogą. Tomas bijąc z uznaniem brawo, wiedział, że
tym razem nawet Hermiona przypuszcza, iż jest to uszkodzenie definitywne i
cieszy się tym co osiągnęli.
Faktycznie, Gryfonka z niepokojem
przyglądała się wyraźnie powłóczonej nodze i z żalem godziła z nieodwracalną
tym razem niepełnosprawnością męża. Ale co tam! Gorsze nieszczęścia spotykają
ludzi na wojnie, myślała. Draco i tak miał szczęście. Wystarczy popatrzeć na
Harry’ego. Cieszyła się, że już niedługo razem odwiedzą Pottera. Popatrzyła na
Tomasa, który z czułością śledził kroki jej męża i znów poczuła zdradzieckie odłamki
szkła wbijające się zazdrośnie w jej nieodporne na ból serce.
Kolce nienawiści zaczęły wypuszczać
swoje pędy.
Ostatnie zdanie jest świetne! Takie poetyckie i w ogóle :D Ale powiedz mi, moja droga, kim jest Cecylia? :p Najwyraźniej zapomniałaś zmienić :D Wyłapałam też "rozgosc" zamiast "rozgość" i "cie" zamiast "cię" oraz brak kilku przecinków, ale o nie już nie będę cię męczyć :p
OdpowiedzUsuńOgólnie to każdy nowy rozdział przyprawia mnie o skok adrenaliny i co tu mówić więcej - czekam niecierpliwie na kolejny!
Pozdrawiam,
Addie Della Robbia
ciemna-strona-dobra.blogspot.com
Haha, no tak, Cecylia domaga się uwagi, złośliwa bestia. Chyba jej się nie podoba, że zmieniłam jej imię i grzebię w charakterze. Dobrze, że Alexander siedzi cicho :D błędy poprawię, za przecinki się też bym nie obraziła, bo to moja zdecydowanie słaba strona. Szukam bety od przecinków :D dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńZapraszam pod post Dyskusja nad Sim,K :)
UsuńFaktycznie , napisałaś Cecylia , zamiast Hermiony podczas rozmowy z tomasem ;d znam zakończenie tej historii, dlatego nie moge sie doczekać tego przełomu w tej historii, mam nadzieje , ze te momenty bedziesz najbardzkej opisywać ;d nowy rozdział pewnie dopiero za dwa tygodnie? :(
OdpowiedzUsuńJak już wyżej napisałam, Cecylia chyba ma dosyć zmian i postanowił zaprotestować. A tak poważnie, czytałam tyle rszy, a i tak nie wyłapałam :/ za dużo czytam o Cecyli i Alexandrze, czasami się zastanawiam, która historia jest bardziej prawdziwa :P co do przełomu, jak mam być szczera, to wyczekuje go ze strachem, bo nie chcę tego napisać na zasadzie "kopiuj-wklej" zmieniając szczegóły, a z drugiej strony, zmiany w tych scenach wydają mi się barbarzyńskie...jeszcze nie wiem jak to ugryzę :( teraz powinnam napisać Co nam sie zdarzylo, ale z uwagi na to, ze SimK zbliza sie wielkimi krokami do finalu, to moze bedzie szybciej :)
UsuńZapraszam pod post Dyskusja nad Sim,K :)
UsuńJejku, jak zwykle genialny rozdział ! Już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Tak nie lubię Tomasa, on zawsze sieje zamęt..uhhh. Mam jednak nadzieję,że przełom historii szybko nastąpi. Siedzę jak na szpilkach oczekując kolejnego rozdziału, więc oby pojawił się szybko. Pozdrawiam i życzę weny <3
OdpowiedzUsuńPrzełom, przełom się zbliża, ale wierzę w to, że Tomas jeszcze namiesza, tym.samym rehabilitujac sie w Waszych oczach. Ja go uwielbiam :D postaram sie szybko coś naskrobac :)
UsuńZapraszam pod post Dyskusja nad Sim,K :)
UsuńJakie to świetne 😍naprawdę! Czytam od pierwszego rozdziału i na samym początku kompletnie nie rozumiałam przekazu. Teraz wszystko mi się wydaje... takie... hm? Kreatywne, intrygujące? Mam nadzieję, że Harry'emu nic się nie stanie. I gdzie jest Ginny? Thomas? Jakoś go nie trawię. Od samego początku mąci i mąci. W ogóle cały pomysł na bloga jest cudowny! *-* Ile rozdziałów zostało do końca? Pozdrawiam i życzę weny! :*
OdpowiedzUsuńKrukonka
Cieszę się, że zostałaś i teraz opowiadanie wydaje Ci się kreatywne. Bardzo mi na tym zależało :) Och, mój ukochany Tomas, nikt go nie lubi :D Ale w takim razie, chyba dość dobrze go wykreowałam, skoro wzbudza taaakie emocje :D Co do rozdziałów, oryginał ma jeszcze tylko dwa, ja planuję sześć, ale zapraszam Cię do dyskusji nad losami opowiadania na grupę DRAMIONE PL, lub do następnego postu gdzie umieszczę zachętę do rozmowy :)
UsuńHalo, Patronusko! Czy widzisz, kogo w końcu tu przywiało? :D
OdpowiedzUsuńPochłonęłam wszystkie rozdziały bardzo szybko. Cóż mogę rzec? Lubię Twój styl i to, że u Ciebie zawsze wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Cała historia, choć zaczerpnięta z książki, jest niesamowicie ciekawa i intrygująca, no i porusza pewien bardzo istotny problem – dyskryminację homoseksualistów w pewnych kręgach. Jedyne co zawsze mnie raziło, by taki wyraźny podział – gdy pisałaś o ludziach hetero, mówiłaś o nich jako o normalnych. Homo byli nienormalni. Ehh, po prostu mi się to niep odobało. Przykład z bodajże ósmego rozdziału:
„ Tego wieczora w Hermionę wstąpiła nowa siła. Swoim zwyczajem, nie zamierzała się poddać. Ślepo wręcz wierzyła w to, co powiedział Tomas, że tylko ludzie urodzeni z tego rodzaju skłonnościami są nieuleczalni. Pojawił się cień nadziei, że Draco przyszedł na świat jako człowiek normalny. I że znowu może stać się normalny.”
Rozumiem, do czego zmierzałaś, ale jednak mnie to raziło. Ja po prostu nie lubię określania tego w ten sposób!
Choć Draco wydaje mi się tutaj taki... inny, niż w jakiejkolwiek historii, którą czytałam (i nie mówię o jego orientacji, a charakterze), to bardzo go lubię. Miałam małe wątpliwości co do faktu, że jest gejem. Wiem, że na tym opiera się cała historia, jednak zastanawiałam się jak stworzysz z niego kochanka Hermiony, skoro otwarcie powiedział na początku, że kobiety go odpychają… Ale może zrozumie, że jednak czuje coś do Hermiony. To bardzo intrygujące.
Już myślałam, że Narcyza będzie zła… a tu proszę! Wyrosła na wspaniałą osobę w trakcie kilku rozdziałów i bardzo się cieszę. Jej list do Draco, gdy on walczył na wojnie, naprawdę mnie wzruszył!
Motyw z kalectwem Malfoya jest bardzo poruszający. Dość już przeżył, a nagle na jego drodze pojawiła się kolejna, wielka przeszkoda. Bardzo podobały mi się opisy związane z jego pierwszymi przeżyciami, gdy siedział na wózku i nie mógł wstać. Naprawdę, to są właśnie moje ulubione rozdziały tego opowiadania. Jestem jednak rozbita, gdy czytam o cierpieniach Draco. Podczas wyjmowania kuli czułam autentyczny ból! Cieszy mnie niezmiernie poprawa jego stanu! <3
Trójkącik Tomas – Draco – Hermiona jest straszny, dlatego że okropnie mi działa na nerwy ten pierwszy! :D No nic nie poradzę, ale chyba każdy fan Dramione nie znosi gnojka, zwłaszcza, że jest zagrożeniem… dla obu stron!
No i Potter. Mój biedny Harry! Ach, co tu dużo będę mówić. Jest mi po prostu bardzo przykro. O, ale bardzo lubię ten motyw z Dursleyami!
Jestem z siebie taka dumna, w końcu nadrobiłam! Czekam niecierpliwie na kolejne rozdziały, pozdrawiam i całuję! C:
PS. Twój szablon jest cudny, ale chyba nie masz opcji „Następny rozdział” albo „Nowszy post”, która zwykle jest pod opublikowanym postem. To trochę utrudnia czytanie :/
Kerciul Mój :* ależ się cieszę, że wpadłaś :D co do "normalności" hetero, też nie znoszę tego określenia, ale tu tak miało być, to są myśli Hermiony, która jeszcze nie rozumie wystarczająco dużo. Wiem, że kanoniczna Hermiona tak by się nie zachowała, ale u mnie ona jest taka trochę "zaściankowa" i do kanoniczności dopiero "dorasta". Przyjdzie czas, gdy wspomni swoje słowa i ich pożałuje, myślę, że już na obecnym etapie, wie, rozumie więcej i nie użyłaby takich słów, choć środowisko nadal określa inność "nienormalnością". Co do szablonu, stwierdziłyśmy z Irlandką, że nowszy post jest zbędny, bo czytania i tak nie ułatwi, ponieważ prowadzę równocześnie trzy historie i rozdziały dodaję naprzemian co wprowadziłoby zamęt ;) dziękuję Ci za komentarz, na dniach pojawi się osiemnasty rozdział więc mam nadzieję, że wpadniesz ponownie :)
UsuńMam nadzieję, że Draco zazdrości, Tomasowi, bo zbliżył się do Hermiony. Oczywiście czekam ❤
OdpowiedzUsuńNie żeby coś, ale masz jeszcze jeden rozdział do nadrobienia :D
UsuńWiem, przeczytałam wcześnie, po prostu później komentuje.:D
UsuńAaa, bo myślałam, że nie zauważyłaś, bo nie uaktualniłam zakładki strony z opowiadaniem :)
UsuńKobieto, uzależniłaś mnie od tego opowiadania! Jest świetne, tylko nie mogę się jakoś pogodzić z odmiennością Draco. ;(
OdpowiedzUsuńCzy ja Ci już mówiłam że wielbię Cię kobieto? Och kocham tą historię a muszę sporo nadrobić pozdrawiam Majka Villemo Linde
OdpowiedzUsuń