31 sierpnia 2015

Ślady VII



Witajcie.

Z lekkim opóźnieniem zamieszczam siódmy rozdział Śladów. Następna w kolejce jest miniaturka, która ukaże się w dzień moich dwudziestych ósmych urodzin, czyli już w czwartek :) Na rozdział „Iluzjonistów” i kolejną część „Co nam się zdarzyło”, przyjdzie Wam trochę poczekać, bo bardzo chciałabym najpierw zakończyć „Szach i mat, Kochanie”. Będę też brała udział w tematycznym pisaniu miniaturek, więc bardzo możliwe, że na więcej nie znajdę zwyczajnie czasu, tym bardziej, że jutro wracam do pracy zawodowej. Na komputerze mam też jeden nieoszlifowany tekst, który czeka na lepszy czas i mam nadzieję opublikować go w ciągu najbliższych tygodni. A teraz nie przedłużając, zapraszam do czytania i zostawiania opinii w komentarzach.

P.S. Literówki, jak zwykle poprawię na chłodno :)




Rozdział VII


***

Dolores Umbridge siedziała w kawiarnianym ogródku niedaleko mugolskiej stacji metra Oxford Cirus. Patrzyła obojętnie na wielobarwny tłum, który mimo wczesnej jeszcze pory przelewał się tuż obok pędzących w nieznanym kierunku samochodów. Musiała w duchu przyznać, że organizacja mugolskiego świata wprawiała ją w nieustanne zdziwienie, ale zdecydowanie wolała czarodziejską część Londynu. Czekała cierpliwie na spotkanie z Korneliuszem Knotem, który jak zwykle się spóźniał. Gdyby nie zależało jej na wiadomościach, które miała nadzieje uzyskać, już dawno by stąd  odeszła. Ciekawość jednak była silniejsza od urażonej dumy. Miała nadzieję, że temu nieudacznikowi udało się zdobyć jakieś informacje. Irytował ją fakt, że stoją w miejscu. Nic nie szło po jej myśli, nie pomagała nawet sakiewka pełna galeonów. Ludzie są tacy głupi, chowają głęboko urazę, pamiętają jaka była w czasie wojny. Przecież to oczywiste, że była posłuszna nowym przepisom, których część sama stworzyła i całą sobą popierała panujący reżim. To wielkie niedopatrzenie, że tamtejsza rzeczywistość już nie wróciła. Teraz znowu zapanowały nastroje pro-mugolskie. No dobrze, ona też miała uprzedzenia, też pamiętała wyrządzone jej krzywdy, ale to co innego! Chyba każdy to rozumie? Czuła nieodpartą chęć zlokalizowania tej gęsi jaką była Granger. Osiem lat już minęło od upokorzenia doznanego przez tę smarkulę. Był najwyższy czas na zemstę.


*** 

Hermionę obudził uporczywy dźwięk telefonu. Rozejrzała się niespokojnie, zaspanym wzrokiem po sypialni zanim uświadomiła sobie co powinna zrobić. Zerknęła jeszcze mimochodem na zegarek, który wskazywał godzinę piętnaście po piątej. Zastanawiając się w duchu kto o tej nieludzkiej godzinie, wpadł na pomysł kontaktowania się z nią, podniosła słuchawkę.
–– Hal... halo –– odchrząknęła czując, że język przywarł jej do podniebienia.
–– No dzięki Bogu. Myślałem, że pani nie dobudzę. Już miałem wysłać kogoś do hotelu –– w słuchawce rozległ się głos ordynatora.
Hermiona domyślając się, że coś musiało się wydarzyć, włączyła tryb głośnomówiący na słuchawce i szybko wstała z łóżka .
–– Co się stało? –– zapytała.
–– Jest pani natychmiast potrzebna. Harry, ten pacjent spod siódemki, wpadł w jakiś szał. Nie możemy sobie z nim poradzić. Wykrzykuje coś o śmierci. Podaliśmy mu oczywiście leki uspokajające i skrępowaliśmy pasami, ale on domaga się widzenia z panią. Przepraszam, ale naprawdę  robimy co w naszej...
–– Będę za dziesięć minut! –– wykrzyknęła w stronę słuchawki, jednocześnie potykając się o kapcie, które wystawały spod łóżka. Szlag by to trafił, pomyślała wstając z podłogi i rozcierając bolące kolano, na które upadła. 
–– Wszystko w porządku? –– usłyszała zdziwione pytanie.
–– Tak, tak, już się de... eee... zbieram. Do zobaczenia –– powiedziała wciskając klawisz kończący rozmowę.
Przywołała do siebie ubrania i zakładając je na siebie zastanawiała się, co mogło być powodem ataku Draco. Ostatnio tak dobrze im szło. Gdy przemogła wstyd, który ją opanował po podejrzeniu snów Malfoya, poszło już gładko. Przez kolejne dni zapoznawała go ze wspomnieniami różnych osób. Reakcje były różne, ale Draco, nie obciążony świadomością o wpojonych uprzedzeniach, patrzył na siebie całkiem inaczej niż się spodziewała. Oczywiście nie odzyskał jeszcze całkowicie pamięci, ale był od tego o krok. Bała się trochę tego momentu. Obawiała się, że jego niechęć wróci, że sobie z tym nie poradzą. On czuł się nadal lekko zagubiony, ale z każdym kolejnym dniem, jego osobowość rodziła się na nowo. Sama Hermiona stwierdziła ze zdziwieniem, że go lubi. Nie pamiętała kiedy się to stało, ale teraz rozumiała więcej. Czasami oglądając niektóre wspomnienia, miała ochotę go przytulić. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo musiało być mu ciężko. Zawsze uważała go za paniczyka chowanego w złotej klatce, dla którego istniały tylko przyziemne problemy. Prawda była zupełnie inna i Hermiona z pokorą biła się w pierś.
Ogarnęła wzrokiem pokój, sprawdzając czy czegoś nie zapomniała i z cichym pyknięciem teleportowała się pod drzwi szpitala. O prawie szóstej nad ranem nie spodziewała się nikogo zastać, bo pierwsze dyżury zmieniały się o ósmej. Jakież było jej zdziwienie, gdy kątem oka dostrzegła  jakiegoś podejrzanego człowieka kręcącego się niedaleko wejścia. Na szczęście w chwili jej aportacji był odwrócony do niego tyłem. Zarejestrowawszy w głowie zbadanie okoliczności dziwnej wizyty, weszła do budynku. Podróż windą jeszcze nigdy nie dłużyła jej się tak bardzo. Gdyby nie było to zbyt podejrzane, aportowała by się w swoim gabinecie.

–– O, jest już pani –– powitał ją ordynator wychodzący z pokoju pielęgniarek. –– Przysłać kogoś do pomocy?


–– Nie, nie ma takiej potrzeby, skoro zrobiliście już wszystko co w waszej mocy –– powiedziała trochę ironicznie, bo jej humor nigdy nie był zbyt dobry tak wcześnie rano. –– Ale będę wdzięczna za kawę.
Mężczyzna tylko skinął głową, nie dając po sobie poznać, czy sarkazm jego pracownicy zrobił na nim wrażenie. Ufał jej i bardzo ją cenił, więc te małe uszczypliwości był w stanie znosić z kamiennym wyrazem twarzy.
Hermiona nie czekając dłużej, skierowała się do sali nr 7. Otworzyła po cichu drzwi, sądząc, że Malfoy pewnie śpi, jednak on powitał ją słowami, które słyszała chwilę temu.
–– No wreszcie jesteś! –– wykrzyknął podnosząc głowę. –– Możesz coś z tym zrobić? –– zapytał wskazując na pasy.
–– Oczywiście –– powiedziała zamykając drzwi i rzucając zaklęcie zwodzące. Nikt nie powinien im teraz przeszkadzać. Po raz drugi machnęła różdżką i pasy krępujące Draco opadły. Usiadł rozcierając sobie nadgarstki i mrucząc coś, co brzmiało jak "przeklęci idioci". –– Powiesz mi co się dzieje? Wyglądasz na całkiem przytomnego jak na dawkę leków, które niby dostałeś.
–– Wyplułem je. Zawsze tak robię. Musisz mnie wysłuchać!
–– Po to tu właśnie jestem.
–– Miałem sen. Ale taki dziwny –– zaczął mówić rozentuzjazmowanym głosem. –– Słyszałem, znaczy w tym śnie, głos, jakby nawoływanie. Napłynęły do mnie obrazy torturowanej kobiety, jej błagania. Wzywała moje imię. Moje prawdziwe imię.
–– Nie sądzisz, że to mógł być...
–– Nie. Posłuchaj mnie. To nie był zwykły sen, rozumiesz? Najpierw śniło mi się... coś zupełnie innego, a potem, potem...
–– Coś jakby przerwało ten sen, tak? –– Hermiona już kiedyś słyszała tą opowieść. Na piątym roku w Hogwarcie, prawdziwy Harry miał taką wizję, nawet dwie, ale wtedy była to pułapka... –– Draco, uspokój się, proszę.
Mężczyzna krążył niespokojnie po pokoju. Czy ona nie rozumie powagi sytuacji? No pewnie, że nie rozumie, nie powiedział jej najważniejszego o czym świadczyło padające właśnie pytanie.
–– Kim była ta kobieta?
–– Z tego co twierdzisz, moją matką –– wyrzucił z siebie. Pamiętał jak się obudził i próbował poukładać w głowie to czego doświadczył. Przypominał sobie tę kobietę, we wspomnieniach była młodsza i bardziej... dostojna, ale to na pewno ona. Ta sama, która kupowała mu różdżkę gdy miał jedenaście lat.
Hermiona nie czekając na nic, wysłała patronusa do Harry'ego. Jeżeli to co przyśniło się Malfoyowi było prawdą, trzeba się spieszyć. Ogarnęła wzrokiem pokój, formując jednocześnie pościel w sylwetkę przypominającą człowieka. Widząc zdziwione spojrzenie Draco, wyjaśniła mu, że muszą się przenieść do jej hotelowego pokoju. Rzuciła jeszcze jedno zaklęcie zwodzące na drzwi i łapiąc Draco za dłoń, teleportowała ich w wybrane miejsce.
W hotelu czekał już na nich Harry choć na ja jego obecność było ciut za wcześnie. Jednak Hermiona  postanowiła później zapytać przyjaciela o ten fenomen. Obaj mężczyźni patrzyli się na siebie podejrzliwie, ale nie było czasu na tłumaczenie. Kobieta postanowiła użyć swojego autorytetu i obiecując późniejsze wyjaśnienia, kazała Malfoyowi mówić. Była zdziwiona poziomem zaufania jakim ją obdarzył, bo nie protestując poddał się jej prośbom.
–– I jeszcze coś mnie zaniepokoiło, Harry –– powiedziała, gdy Draco skończył opowiadać i było widać, że Potter nie lekceważy jego wizji. Rozumiał je, właściwie było to oczywiste, przecież sam coś takiego przeżył, użył nawet podobnych słów do opisania wrażeń. –– Gdy aportowałam się pod szpitalem, zobaczyłam kręcącego się blisko wejścia mężczyznę, który wydał mi się podejrzany. Nie wyglądał na turystę, ale nie sądzę też aby był mieszkańcem wioski, oni są tacy specyficzni. Z pewnością widziałam go po raz pierwszy w życiu, choć stał przecież tyłem i mogło mnie to zmylić. Miał w sobie coś takiego... niepokojącego
–– Ja wiem, że to wszystko jest niezwykle ciekawe i przepraszam za przerywanie, ale gdzieś tam, do cholery, torturują moją matkę! –– zirytował się nagle Draco.
–– Robił coś dziwnego? –– zapytał Harry, ignorując wybuch Malfoya.
–– Wydawał się szukać sposobu wejścia do środka, do szpitala. Co to wszystko może oznaczać? –– zapytała nerwowo zerkając w stronę blondyna.
–– Nie jestem pewien i obym się mylił, ale powody dla których Malfoy musiał uciekać, właśnie powróciły.
–– Myślisz, że go odkryli? Ale przecież mogli teleportować się do środka, po co kręcić się na zewnątrz?!
–– Ej, ja tu jestem! –– obruszył się znowu  Ślizgon. –– Może nie wszystko pamiętam i kojarzę, ale chyba zasługuję na elementarny szacunek! Poza tym, może się pospieszymy?
–– Teraz mówisz po staremu –– uśmiechnął się Harry. –– Cóż, sam wiesz, że twój stan wywołały pewne okoliczności, a z tego co mówi Hermiona, to nawet celowo się wprowadziłeś w pewne stadium choroby, nad którym utraciłeś kontrolę. Nie mam czasu na szczegółowe tłumaczenia, zrobi to w swoim czasie Hermiona. Myślę, że ludzie przed którymi ty i twoi rodzice uciekaliście, dopadli twoją matkę i zlokalizowali ciebie. To co mówisz, to wierzchołek góry lodowej. Nie mogli teleportować się do środka, bo zadbałem o to. Tylko gabinet Hermiony i twoja sala nadają się do teleportacji, ale musieliby dokładnie wiedzieć gdzie te pomieszczenia się znajdują i jak wyglądają lub jakie mają oznaczenie. Nie możemy się jednak łudzić, że nie odkryją sposobu  na wejście do szpitala. Są przecież czarodziejami, zwędzenie karty magnetycznej do otwierania drzwi, to tylko kwestia czasu, a czytnik linii papilarnych da się oszukać. Mogą też podszyć się pod osobę odwiedzającą i dostać się wejściem dla interesantów, a jak będą zdesperowani, to walną kilka celnych zaklęć, choć do tej pory tego unikali. Na razie działają w białych rękawiczkach, ale nie wiadomo jak długo jeszcze będą się tak bawić. To bardzo ważne, abyśmy wiedzieli o nich jak najwięcej. Twoja matka Draco, jest silną kobietą, a my wyruszymy jej na ratunek jak tylko ją zlokalizujemy.
–– Ale co właściwie teraz zrobimy? –– zapytała Hermiona. Wpadała powoli w panikę. Przecież jeszcze kilka godzin temu miała nadzieję, że wszystko niedługo wróci do normy. Malfoy czuł się coraz lepiej, zdecydowanie więcej pamiętał i odzyskał prawie w pełni swoją osobowość, a co najważniejsze, wydawał się jej ufać. Już za chwilę jej marzenia o nowej pracy miały się ziścić!
–– Po pierwsze, trzeba was ukryć. Do Hogwartu nie możecie teraz pojechać, są wakacje, nikogo tam nie ma. –– Rzucił ignorując pytające spojrzenie Draco. –– Napiszę oczywiście do McGonagall, ale najlepiej by było, żebyśmy ich wyłapali nim się tam dostaniecie. Nie możemy ryzykować, ci ludzie są nieobliczalni. 
–– Zaraz. Co masz na myśli mówiąc "nas"? –– Hermiona gdzieś w środku przeczuwała, że nie spodoba jej się odpowiedź przyjaciela.
–– To co słyszysz. Ty też nie jesteś już bezpieczna. Nawet jeżeli oni jeszcze nie powiązali ciebie z Malfoyem, to i tak zostaje Umbridge oraz Knot, którzy węszą niemiłosiernie. Nie, nie przerywaj mi teraz, Hermiono –– zirytował się Harry widząc, że jego przyjaciółka ma zamiar protestować. –– Zaszyjemy was na dobre w świecie mugoli. Dla waszego bezpieczeństwa wszczepimy obce wspomnienia i napoimy was eliksirem, który działa podobnie jak sen na jawie. Będziecie mogli oczywiście kierować swoim postępowaniem, ale nie będziecie pamiętać o waszej prawdziwej przeszłości. Wiem co chcesz powiedzieć, ale to jedyne bezpieczne rozwiązanie. Nie możemy użyć Obliviate skoro Malfoy nie wrócił jeszcze do normalności, a i ty będziesz bezpieczniejsza nie wiedząc kim jesteś naprawdę. Imperio odpada z oczywistych powodów. Proszę –– dodał błagalnie, ale w jego tonie wyczuwała zdecydowanie. Wiedziała, że jeżeli się nie zgodzi, Harry użyje nawet przymusu. Widziała panikę w twarzy przyjaciela. Zdawała sobie oczywiście sprawę z powagi sytuacji, ale dlaczego, do cholery, jej marzenia tyle kosztują? Kiwnęła tylko głową, nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa. Jej umiejętności dyplomatycznej, a przede wszystkim kulturalnej rozmowy w tym momencie były zbyt ubogie aby wyrazić to co czuje.

***
Lucjusz Malfoy wiedział, że stało się coś złego. Znalazł się w pułapce. Dziś z ledwością uniknął śmierci i obawiał się, że kolejnym razem może skończyć się to dużo gorzej. Był też prawie pewien, że dorwali Narcyzę. Dlaczego nie potrafił jej ochronić? Jaki z niego mąż i ojciec? Nie umiał zapewnić bezpieczeństwa swojej rodzinie. Co on pocznie? Przecież to dzięki nim był jeszcze człowiekiem. Narcyza i Draco, to było jedyne światło w jego ponurym życiu, ale on nie był nigdy tak twardy jakby sobie tego życzył. Oczywiście, przed Voldemortem trudno jest być twardym, ale taki Snape potrafił! Przecież Severus nie mógł kochać bardziej Evans, niż on Narcyzę. Nie udało mu się jednak przekonać Czarnego Pana do przerwania bitwy. Voldemort od razu wiedział, że chodzi mu tylko o Draco, a Snape przez wiele lat był podwójnym agentem. Teraz Lucjusz był wrakiem człowieka, ledwie cieniem, niejasnym wspomnieniem osoby, na którą kreował się przed laty. Przełykając gorzką pigułkę wstydu i upokorzenia, zdecydował się na jedyne możliwe rozwiązanie. Korzystając z mugolskiego telefonu, poprosił Pottera o spotkanie.
Czekał właśnie niecierpliwie w pustym o tej porze kościele, w mugolskiej części Londynu do której dostał się metrem. Mówią, że pod latarnią jest zawsze najciemniej, więc zdecydował się wejść do jaskini lwa, a raczej węża. Zastanawiał się, czy i tym razem Złoty Chłopiec przyjdzie im z pomocą, tak jak sześć lat temu. Żałował, szczerze żałował swojej przeszłości i dopiero teraz widział, kto jest jego prawdziwym przyjacielem, a był nim wcześniejszy wróg. Ta świadomość bardzo bolała. Co za ironia. Choć jego poglądy dawno zweryfikowało życie, to nadal miał wyrzuty sumienia. Wstydził się tego, że przez tyle lat był głupcem, nic nie wartym fascynatem czarnej magii. Jego pasja wywierała na niego niezwykle silny wpływ, a teraz miała go zgubić. Dopiero po latach zdał sobie sprawę, że gdyby słuchał swojej etycznej intuicji, byłoby mu łatwiej iść przez życie. A może jednak trudniej? Był człowiekiem lubiącym wygody i prestiż, a to wszystko zapewniała służba Czarnemu Panu. Chwilowy dyskomfort gdy  miał zamiar zrobić coś niewłaściwego, był rekompensowany skarbcem pełnym złota i poważaniem wśród podobnych jemu. Nie chciał słyszeć swego wewnętrznego głosu, skutecznie go zagłuszał, udawał, że nie istnieje. Wiedział, że nie był jedyny, ale czuł wstyd, że jego żona i syn uważali go za tchórza. Tak, był nim. Ale tylko człowiek o czystym sumieniu, nie lęka się o północy pukania do drzwi .


13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać go jeszcze w tym tygodniu, bo w następnym wylatuję z Polszy na wakację, ale nie kryję, że ciężko mi idzie pisanie ostatnio :/

      Usuń
    2. Trzymam w takim razie kciuki za wenę :*

      Usuń
  2. To opowiadanie az sie prosi o dłuższe rozdziały! Jest to bardzo nietypowe opowiadanie, a po tych kilku rozdziałach mamy tyle informacji, których jeszcze nie mozna ze soba powiązać (nie wszystkie oczywiście). Jakie opowiadanie w następnej kolejności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) będą dłuższe, jeszcze Wam się znudzi :P Jutro albo dziś wieczorem, miniaturka, a potem Szach i mat oraz Iluzjoniści, ale bardzo możliwe, że najpierw skończę Szach i mat ;)

      Usuń
    2. Lepiej najpierw skończ szach i mat, bo mi sie wszystkie opowiadania poprzekrecaja :d

      Usuń
  3. Świetnie wykreowane postaci. Lubię, gdy Lucjusz nie jest takim tyranem. Akcja bardzo interesująca. Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ogólnie bardzo lubię Malfoyów :-) niestety na rozdział przyjdzie trochę poczekać, bo obiecałam najpierw skończyć Szach i Mat :)

      Usuń
  4. W tym rozdziale się dzieje! Jestem taka podekscytowana rozwojem akcji, że nie skleje inteligentnego komenta :-P Czekam na nexta ~K.R

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. Rozdział ósmy jest już opublikowany, więc miłego czytania :)

      Usuń
  5. Wyłapałam jakiś niepotrzebny przecinek, ale nie chce mi się tego teraz szukać, bo czytam z telefonu.
    Rozdział może nie fascynujący, ale przejściowy, sugeruje poważne zmiany i szybki rozwój akcji.
    Muszę pochwalić ostatnie zdanie, potrafisz tworzyć naprawdę ładne sentencje :)
    I proszę, proszę, proszę - niech e następnych odcinkach pojawią się jakieś przemyślenia Hermiony odnośnie wspomnień Draco! Uwielbiam wymyślanie mu przez autorów skopanego dzieciństwa, które logicznie tłumaczy jego charakter, bo można się tu naprawdę fajnie wykazać :) Czuję, że e najbliższych odcinkach to nie będzie możliwe, ale może później, jak juz odzyskają oboje wspomnienia? (jeśli je w ogóle utracą)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyłapałam jakiś niepotrzebny przecinek, ale nie chce mi się tego teraz szukać, bo czytam z telefonu.
    Rozdział może nie fascynujący, ale przejściowy, sugeruje poważne zmiany i szybki rozwój akcji.
    Muszę pochwalić ostatnie zdanie, potrafisz tworzyć naprawdę ładne sentencje :)
    I proszę, proszę, proszę - niech e następnych odcinkach pojawią się jakieś przemyślenia Hermiony odnośnie wspomnień Draco! Uwielbiam wymyślanie mu przez autorów skopanego dzieciństwa, które logicznie tłumaczy jego charakter, bo można się tu naprawdę fajnie wykazać :) Czuję, że e najbliższych odcinkach to nie będzie możliwe, ale może później, jak juz odzyskają oboje wspomnienia? (jeśli je w ogóle utracą)

    OdpowiedzUsuń