Rozdział XX
***
Harry siedział przy stole w kuchni ciotki
Petunii i popijał herbatę. Nie wiedział jak to się stało, że dziś nagle zapukał
do drzwi pani Dursley. Już bardziej naturalnym wydawałyby się odwiedziny u
Dudleya, jednak jakiś impuls kazał mu zjawić się pod znienawidzonym kiedyś
adresem Privet Drive 4. Po wstępnych uprzejmościach zaszyli się w
nadal sterylnie czystej kuchni ciotki Petunii z ogromnym kawałkiem
czekoladowego tortu i aromatyczną herbatą, którą Harry podsyłał ciotce z
Miodowego Królestwa. Lubił te nieliczne momenty gdy czuł się tu jak w domu.
Gdyby kilka miesięcy temu, ktoś mu powiedział, że będzie odwiedzał swoich
mugolskich krewnych, i to nie z przymusu, a wyraźnej potrzeby, poleciłby temu
komuś ostrożność w nadużywaniu trunków. Jednak teraz, mając w pamięci opiekę
jaką zapewniła mu ciotka Petunia i Dudley, kiedy on sam balansował nad
przepaścią własnej osobowości, z przyjemnością oddawał się pogawędkom chłonąc
każde wspomnienie jakie opowiadała mu ciotka. A trzeba przyznać, że lubowała
się w rozpamiętywaniu przeszłości. Wuj Vernon, który po kilku miesiącach
nieobecności, wrócił wreszcie do domu, nadal odnosił się do Harry’ego z
dystansem i nutką wrogości kiedy nikt go nie słyszał, ale uczucie jakim darzył
swoją żonę i syna, tłumiło poczucie niesprawiedliwości wywołane rewolucją jaką
zaserwowano mu po powrocie z delegacji. Tolerował więc Harry’ego, bojąc się, że
jego rodzina nagle odsunie się od niego, co wyraźnie zasugerował Dudley. Nie
mógł znieść myśli, że zaczną go okłamywać jak to miało miejsce na początku.
Tak, tego nie chciał nawet uwielbiający pozory Vernon Dursley.
Harry słuchał właśnie uroczej opowieści o
małej Lily, gdy na parapecie okna wylądowała Świstoświnka. Ciotka Petunia
otworzyła okno wpuszczając małą sówkę, która mimo upływu lat wcale się nie
zmieniła i nadal zachowywała mało dostojnie. Harry, natomiast myśląc o tym jak
wielka zmiana zaszła w siostrze jego matki, odwiązał zwitek pergaminu od nóżki
sowy, która zaświergotała radośnie i wyleciała z powrotem przez okno.
–– Śmiało, czytaj –– powiedziała Petunia widząc pytające spojrzenie swojego
siostrzeńca.
Harry, nie wiedząc czego dokładnie może się spodziewać, rozwinął pergamin
i nie zdając sobie nawet z tego sprawy, zaczął czytać na głos.
Harry,
żona Stevena Clarka, będąc w odwiedzinach u swojej córki, natknęła się na
Ginny! Nie znam szczegółów, bo Stev powiedział mi to w wielkim pośpiechu prawie
jednocześnie deportując się na Alaskę, ale będzie w domu wieczorem i
pomyślałem, że może razem byśmy mogli… no wiesz, wypytać go. Zrozumiem jak nie
będziesz chciał, ale… W każdym razie pomyślałem, że Cię o tym powiadomię.
Ron
Harry nie wiedział co teraz chce zrobić.
Jego głęboko zakorzenione poczucie odpowiedzialności kazało mu natychmiast
deportować się w okolice domu państwa Clark i nie czekając na powrót Steva,
próbować dowiedzieć się szczegółów od jego żony. Z drugiej strony, jego
rozsądek, który po wojnie zaczął zdecydowanie panować nad gorącym sercem,
podpowiadał mu cierpliwość i opanowanie.
–– Co zamierzasz zrobić? –– zapytała Petunia uważnie przyglądając się
Harry’emu.
–– Nie wiem –– odpowiedział zgodnie z prawdą. –– Po prostu nie wiem.
–– Kochasz ją?
Zaskoczyła go tym pytaniem. Nie mógł się przyzwyczaić, że jego ciotka stała
się osobą bezpośrednią i bardzo pewną siebie.
–– A czym jest miłość? –– zapytał cicho. Po dłuższej chwili milczenia coś w jego środku pękło i zaczęło
wypływać potokiem słów. –– Do tej pory byłem pewien, że Ginny to dziewczyna z
którą się kiedyś ożenię. Nawet jeżeli wyglądałem na niezdecydowanego, to prawda
była inna. Wiesz, że zawsze trochę przypominała mi moją mamę i pragnąłem, aby
schemat Lily i Jamesa się powtórzył? Podobno mężczyzna podświadomie wybiera kobietę
podobną do jego matki. Mogę się z tym zgodzić, tym bardziej, że dzięki tobie,
ciociu, poznałem Lily na nowo – przerwał na chwilę by napić się herbaty. –
Długo zajęło mi uświadomienie sobie uczucia jakim ją darzyłem. Wiesz, ona
zawsze była. Odkąd pamiętam, pałała do mnie sympatią, ale ja wtedy traktowałem
ją jak młodszą siostrę. Weasleyowie byli dla mnie jak rodzina. Jakiś czas
później, uświadomiłem sobie, że ona jest siostrą, ale nie moją, a mojego
przyjaciela. Niewiele to zmieniło w moim stosunku do Ginny, ale jednak zacząłem
dostrzegać subtelną różnicę. Gdy byliśmy w czwartej klasie, pierwszy raz się
zakochałem. Cho była ode mnie o rok starsza, zjawiskowo piękna i świetnie grała w
quiditcha. Ale miała też jedną wadę. Była zajęta. Po powrocie Voldemorta, na piątym
roku zacząłem z nią chodzić. Nie mogę się pochwalić długim i namiętnym
romansem, bo podstawą naszych spotkań były wspomnienia o Cedriku, który kilka
miesięcy wcześniej zginął, a z którym wcześniej była Cho. W tym czasie Ginny
stała się dla mnie dziewczyną, która umawia się z moimi kolegami z roku. Na
początku mi ulżyło, bo jej psie uwielbienie zaczynało mnie męczyć, ale w
szóstej klasie coś się stało. Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale uświadomiłem
sobie, że Ginny mi się podoba. Gdy po wielu perypetiach zostaliśmy parą, czułem
się jak najszczęśliwszy człowiek pod słońcem. Nie trwało to długo. Miałem
ruszyć w poszukiwaniu cząstek duszy Voldemorta, a ona miała zostać. Bezpieczna
na tyle ile to możliwe, ale przede wszystkim wolna. Nie wiem czemu nie utrzymywałem
z nią kontaktu przez prawie cały rok, choć uwierz mi ciociu, tęskniłem jak
nigdy wcześniej. Oczywiście powód dla którego zerwałem był jak najbardziej
aktualny, nie chciałem aby Voldemort wiedział o naszej więzi, choć jak mam być
szczery, byłem tak kiepski w oklumencji, że jakby chciał się tego ode mnie
dowiedzieć, nie sprawiłoby mu to najmniejszego kłopotu. Na moje, nasze
szczęście, miał inne sprawy na głowie. Pragnę wierzyć, że robiłem to ze względu
na nią. Nie chciałem rozbudzać w niej nadziei, bo przecież nawet nie wiedziałem
czy wrócę, ani czy chociaż przeżyję. Chciałem dać jej szansę zapomnieć. Jednak ona
nie zapomniała. Gdy opadł bitewny kurz, życie wróciło do jako takiej normy,
postanowiliśmy spróbować raz jeszcze.
–– I co? To nie było to? –– przerwała Petunia podnosząc do ust spory
kawałek ciasta. –– Czemu jej zabrakło przy tobie, gdy najbardziej była
potrzebna? To kompletnie nie pasuje do tego co mówisz.
–– Żebym to ja wiedział! Tomas przekazał mi ostatnią rozmowę z nią.
Analizowałem ją kiedyś z Hermioną i przyznaję, że dopiero teraz zauważyłem
jak Ginny musiało być ciężko. Nie mówię tylko o wojnie, ale też później. Sama
wiesz do czego doprowadziła mnie ta presja bycia bohaterem.
Petunia pokiwała głową i po chwili zastanowienia, podjęła temat.
–– Harry, ciężko mi oceniać tę dziewczynę. Nie znam jej, a o waszych
relacjach słyszę dopiero teraz, ale wiem jedno. Nigdy nie rób czegoś tylko
dlatego, że tak wypada, szczególnie jeżeli chodzi o miłość. Popatrz na mnie i
na Vernona, popatrz na to co się z nami stało –– powiedziała smutno, wstając by
dolać im herbaty, ale Harry podejrzewał, że nie chciała, aby widział łzy, które
zakręciły się w jej oczach.
–– Ciociu, wszystko w porządku? – zapytał delikatnie.
–– Tak, Harry. To tylko utyskiwanie starej ciotki, nie przejmuj się ––
machnęła ręką, świadoma tego, że jej zapewnienia nie przekonały siostrzeńca. ––
Wracając do ciebie. Porozmawiaj z nią, nie oceniaj po tym co mówią inni, daj
szansę się wytłumaczyć. Przez te tygodnie kiedy tu byłeś, widziałam, że czegoś
ci brak. Tym czymś była ona, prawda?
Harry popatrzył w okno, przez które jakiś
czas temu wyleciała Świstoświnka. Poczuł jak palce ciotki zaciskają się na jego
dłoni. Czekała go jedna z trudniejszych decyzji w życiu i nie mógł pozwolić aby
ktoś inny podjął ją za niego. Nie tym razem.
***
Hermiona całą sobą pragnęła zapomnieć o
tym co wydarzyło się między nią a Draco. Czuła się upokorzona. Odsłoniła przed
nim najbardziej intymne zakamarki swojej duszy i była w pełni świadoma, że nie
może oczekiwać tego samego z jego strony. Ta pewność była nie do zniesienia.
Chodziła po domu zawstydzona prawie tak samo jak na początku ich małżeństwa gdy
czuła zażenowanie wynikające z jej niechcianej ciąży. Wtedy obiecywała sobie,
że już nigdy więcej nie dopuści do takiego stanu rzeczy, ale to co działo się w
ich pozorowanym małżeństwie było ponad jej siły. Jedynym plusem całego
zamieszania był fakt, że zdała sobie przerażająco jasno sprawę z tego, że również u niej seksualne potrzeby istnieją i gdyby nie zostały zaspokojone, napięcie nie zostało
rozładowane, z pewnością uległaby prędzej czy później innemu, a tego nie
chciała. To byłoby już poniżenie, którego nie umiałaby sobie wybaczyć. Przecież
wtedy, dwa lata temu, była w identycznej sytuacji. Zafascynowana Malfoyem,
oburzona jego odmiennością i zrozpaczona zatraconą szansą, rzuciła się bez
opamiętania w ramiona Tomasa, tylko dlatego, że uśmiechem przypominał jej
Dracona. Wtedy było to żałosne i słabe, ale chyba nic jej nie nauczyło, skoro
teraz była o krok od popełnienia tego samego błędu. Tomas był nadal obecny w
jej życiu, choć jeszcze jakiś czas temu nie chciała go znać. Teraz zawdzięczała
mu zdrowie, a właściwie i życie męża. Był jej przyjacielem, powiernikiem i
największym rywalem w wyścigu o uczucia Draco. Tak przynajmniej do niedawna
myślała.
Dobrą stroną tej zawstydzającej sytuacji
było również to, że mieli okazję wreszcie szczerze porozmawiać, ona i Draco. Z
ulgą przyjęła fakt, że jego i Tomasa nie łączy nic poza serdeczną przyjaźnią,
wzajemnym szacunkiem oraz potrzebą akceptacji, czułości i opiekuńczości. To
samo przecież łączyło ją z Ronem i Harrym, a również w dużej mierze z Draco. I
to właśnie uczucia do tego ostatniego ją zmyliły. Zapomniała, że skoro w jej
przypadku poza wymienionymi cechami jest jeszcze to „coś”, to wśród reszty
przyjaciół nie musi ono wcale występować. Ostatecznie uświadomiła jej ten fakt Narcyza, z którą Hermiona w największej tajemnicy postanowiła porozmawiać.
Oczywiście nie ujawniła wszystkich szczegółów, na to miała zbyt głęboko wpojone
poczucie lojalności wobec męża, jednak jej teściowa i tak zdawała się rozumieć
więcej niż Hermiona mogła kiedykolwiek przypuszczać.
Dni mijały, a Hermiona starała się mieć
mnóstwo zajęć, co nie było wcale takie dziwne, bo zawsze była osobą energiczną.
Zaczęła się też poważnie zastanawiać nad powrotem do pracy. Popołudniami często
odwiedzała Narcyzę, która chętnie służyła jej radą, albo państwa Weasley,
którzy zawsze mieli dla niej dobre słowo i celne uwagi. Molly, choć ukradkiem
ocierała łzy tęsknoty za córką, starała się z entuzjazmem zachęcić Hermionę do
zgłębiania tajników magii gospodarczej, co dziewczyna przyjmowała z łagodnym
zrozumieniem i starała się nie dawać zbyt jasno do zrozumienia, że ta dziedzina
niespecjalnie ją interesuje. Wreszcie któregoś wyjątkowo ciepłego popołudnia,
kiedy wszystkich ogarnął czar zbliżającej się wiosny, Ron nie mogąc już słuchać
namawiania własnej matki i grzecznych odpowiedzi Hermiony, stwierdził, że Molly
większość tych nauk mogłaby przekazywać Lavender, bo w końcu to ona zostanie
jej synową. Pani Weasley natychmiast porzuciła edukację Hermiony i zalała się
łzami wzruszenia, będąc pewną, że Ronald zamierza w najbliższym czasie się
ustatkować. Sam Ron, z przerażeniem stwierdził, że trochę zapędził się w swoich sugestiach i obietnicach, ale po głębszym zastanowieniu i uproszeniu matki, aby na razie
zachowała tę informację dla siebie, doszedł do wniosku, że ślub to wcale nie
taki głupi pomysł.
Tak więc Hermiona starając się zapełnić
dzień do granic możliwości, nie miała zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie tego,
co przychodziło do niej w nocy. W snach przeraźliwie mocno czuła przy sobie
obecność Draco, jego delikatne, lekko chłodne dłonie błądzące po jej ciepłej
skórze... Również na jawie, szczególnie wieczorami, oddawała się słodkim
marzeniom. Widziała siebie wchodzącą przez drzwi do jego sypialni i z
gwałtownym biciem serca wspominała wyraz jego oczu wtedy, w jego pokoju, kiedy
pojął, że rozpalił w niej ogień. Potem z zawstydzeniem znowu próbowała wymazać
wszystko z pamięci, ale po pewnym czasie pogodziła się z faktem, że tego nie
dało się zrobić, nie dało się tak po prostu zapomnieć.
Mimo swoich przeżyć i ukrytych pragnień,
by choć jeszcze raz poczuć dłonie męża błądzące po jej rozpalonym ciele,
doznała szoku, gdy w jakieś trzy tygodnie po zawstydzającym zbliżeniu, ocknęła
się z półsnu i stwierdziła, że Draco siedzi na jej łóżku. Z początku nie była
pewna czy śni, czy to co się dzieje jest rzeczywistością. Na nocnym stoliku
leżała jego zapalona różdżka, której z pewnością wcześniej tu nie było. Pokój
tonął w delikatnie niebieskiej poświacie.
–– Nie przyszłaś do mnie więcej –– uśmiechnął się czule i trochę niepewnie.
–– Tak. To znaczy, nie. Ja...
–– Nie potrzebowałaś mnie?
Poczuła jak ogrania ją płomień, który za chwilę spali ją od środka.
Odwróciła się gwałtownie, bo nie chciała, żeby wyczytał odpowiedź w jej wzroku.
–– Mogę? –– zrobił ruch wskazujący, że chce się przy niej położyć.
Skinęła niepewnie głową. Jej ciało naprężyło się w oczekiwaniu na najmniejszy,
najbardziej przypadkowy dotyk.
–– Tak –– szepnęła odwracając się z powrotem w stronę męża. Atmosfera
między nimi stała się napięta i krucha, jedno niepotrzebne słowo, drobny gest
mógł zburzyć to, co działo się właśnie między tym dwojgiem zagubionych ludzi.
–– Więc od czasu, kiedy ostatnio byłem u ciebie, nie zapragnęłaś mężczyzny?
–– zapytał wyraźnie skrępowany.
Tym razem odparła głośno i zdecydowanie:
–– Draco, bądź tak dobry i nie męcz mnie. Przecież sam znasz odpowiedź,
która jest przeraźliwie oczywista!
–– Nie, nie znam. Czekałem na ciebie co wieczór, bo to było wspaniałe
przeżycie... Widzieć, jak się powoli rozpalasz, od ciemnoczerwonego żaru do
oślepiającego płomienia –– przerwał łapiąc się na tym, że wpadl w nienaturalnie podniosły ton, ale za chwilę zebrał się ponownie w sobie i
powiedział: –– Ale ty nie przyszłaś. Jestem zawiedziony i zastanawia mnie czy się
na mnie gniewasz. Unikasz mnie.
–– Nie gniewam się, –– powiedziała z udręką w głosie. –– Wprost przeciwnie!
Przecież musisz to widzieć! Ale to nierówna gra. Ty jesteś zimnym, cynicznym
obserwatorem, a ja muszę odsłaniać moje najgłębsze odczucia.
–– O Salazarze! Hermiono, ja nie jestem cyniczny! Jak możesz tak myśleć? ––
Wykrzyknął, ale zaraz jego ton stał się łagodny, wręcz błagalny. –– Pozwól mi
jeszcze raz przeżyć tę radość, bym mógł ci pomóc. Proszę.
Czuł się niezręcznie, to o co prosił nie było w jego stylu, ale wiedział też, że jeżeli teraz zachowa się inaczej, może wszystko stracić.
Czuł się niezręcznie, to o co prosił nie było w jego stylu, ale wiedział też, że jeżeli teraz zachowa się inaczej, może wszystko stracić.
Oparła głowę na jego piersi. Jej serce i ciało wołało z głębi aby się
zgodziła. Jej piersi naprężyły się w radosnym oczekiwaniu, w podbrzuszu budziło
się pożądanie, które wiedziała, że będzie jej ciężko ugasić samej. Tak bardzo
by chciała, aby głos rozsądku, który próbował ją zmusić do odmowy, zamilkł.
–– Hermiono, najdroższa –– starał się mówić delikatnie –– to ja powinienem się wstydzić z powodu mojej
niedoskonałości. Ty jesteś taka piękna, ciepła, żywa w swoim pożądaniu. Nie
wiem jak mam o tym mówić, nie potrafię, ale chciałbym wiedzieć czy… czy ono
nadal się w tobie tli? Czy już wygasło?
Nie odpowiedziała.
Czułe, delikatne ręce męża znowu dotykały jej ciała. Tym razem Hermiona nie
stawiała oporu, nie miała na to siły. Tak strasznie tęskniła, by móc to przeżyć
jeszcze raz. Do diabła z rozsądkiem! Przywarła do jego dłoni, przyciskała
kolana do jego biodra w boleśnie powolnych, niemal spazmatycznych ruchach.
Ciało było napięte do ostateczności, skóra rozpadała się pod zdecydowanym,
coraz bardziej namiętnym dotykiem Draco. Jego usta z lubością ssały twarde
sutki, pieściły okolice brodawki kąsając delikatnie lecz zdecydowanie. Oddech
Hermiony przyspieszył i stał się urywany. On widząc, co się z nią dzieje,
starał się doprowadzić jej rozkosz do szczytu, zagłębiając jeszcze szybciej
palce w jej wnętrzu. Czuł na nich coraz większe pulsowanie. Tym razem doznania
były tak gwałtowne, że jego oczy rozszerzały się ze zdumienia. Hermiona często
sprawiała wrażenie osoby niemal chłodnej, choć bywała też impulsywna i
ożywiona.
Uniesienie osiągnęło maksimum i opadło.
By znowu nie ogarnął jej wstyd, Draco objął ją mocno i powiedział głosem,
którego sam nie poznawał:
–– Dziękuję, kochanie! To było… –– ale nie znalazł właściwego określenia,
więc szybko zapytał: –– Czy chcesz, żebym został z tobą na noc?
Tym razem również potrząsnęła głową. Trwała przez długą chwilę bez ruchu w
jego ramionach, czekając aż spazmy mijającego orgazmu odejdą, a potem dała
znak, żeby sobie poszedł.
Pocałował ją w czoło i wstał. Sprawiał
wrażenie zawiedzionego jej odpowiedzią.
On pewnie nie rozumie, dlaczego nie chcę,
żeby został, myślała. Nie podejrzewa nawet, jak trudno jest się powstrzymać od
drobnych czułości i spontanicznych pieszczot, od wszystkiego, co świadczy o
głębokim, wiernym oddaniu, o miłości, którą chciała mu okazać. Mimo to była mu
wdzięczna. Swoim zachowaniem dawał jej jakąś pociechę, pomagał czuć namiastkę
normalności. Nie robiła sobie nadziei, wiedziała, że to jest wszystko, co był
jej w stanie ofiarować.
Jej, lecę czytać :D
OdpowiedzUsuńKochana jesteś, daj znać o wrażeniach!
UsuńWygląda na to, że Draconowi coraz trudniej wytrzymać bez Hermiony :> A to bardzo dobrze!
UsuńCiekawi mnie, co wyniknie z rozmowy z Ginny.
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)
Będzie niedługo, bo mam taki "bomba_pomysł" i już chciałabym go opisać :)
UsuńNie mogę się doczekać!
UsuńJak super, ze tak szybko nowy rozdział sie pojawił ! Co to za "bomba pomysł"? Mam nadzieje, ze wena Ci sprzyja , bo nie moge doczekać się paru książkowych wydarzeń ;d kiedy wrocisz do "śladów"?
OdpowiedzUsuńNie mogę nic zdradzić, ale już w kolejnym rozdziale zobaczycie to i owo :) Tak, teraz najbardziej emocjonujący moment, choć się zastanawiam czy rozdzielić to na dwa rozdziały czy jeden :) Ślady pojawią się na dniach, wiem, że to już trzy tygodnie minęło, ale ciągle coś piszę i czasu mi brak :)
UsuńUwielbiam te momenty, kiedy na jaw (powolutku, ale zawsze jednak) wychodzi, że jednak Draco szuka towarzystwa Hermiony i coraz bardziej mu na niej zależy <3
OdpowiedzUsuńStawiając się na miejscu młodej pani Malfoy, naprawdę rozumiem jej zachowanie. Idzie oszaleć przez tych mężczyzn...
Bardzo mnie ciekawi, czy Ginny już sobie wszystko przemyślała...
Czekam na Twój "bomba pomysł", o którym pisałaś wyżej i życzę weny!
Ściskam:)
Z.
Ależ się cieszę, że Wam się podobało :D Machnę tylko rozdział Śladów i będę pisać XXI ;)
UsuńTo opowiadanie zasługuje na tak duzo czytelników! Serce mi płacze, jak widze tam mało komentarzy... Moze pomyślałabys nad jakaś promocja swojego bloga na rożnych forach? Ciagle nie moge uwierzyć, ze tak mało sie tu dzieje, a zasługujesz na tak wiele.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za te słowa. Wiele dla mnie znaczą. Może mam mało czytelników, ale za to jakich! Jesteście najlepsi :*
OdpowiedzUsuńRozdział jest cudowny! Podoba mi się bardzo ta relacja Harry'ego i jego ciotki, powoli zaczynam ją lubić! A co so Draco i Hermiony... Sama wiesz jak jest! Liczę na to, że będą prawdziwą rodziną, a nie małżeństwem z rozsądku! :) A to co się między nimi zaczęło dziać jest boskie !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cieszę się niezmiernie :) zobaczymy, zobaczymy co będzie dalej :D
UsuńTen rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia . I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniemTen rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia (ale broń Boże niczego nie skracaj i nie przyspieszaj!). I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniem, że zasłużyłaś na więcej czytelników.
OdpowiedzUsuń, że zasłużyłaś na więcej czytelników.
Ten rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia . I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniemTen rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia (ale broń Boże niczego nie skracaj i nie przyspieszaj!). I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniem, że zasłużyłaś na więcej czytelników.
OdpowiedzUsuń, że zasłużyłaś na więcej czytelników.
Hahaha, masz Ty poczucie humoru, paskudo :D Ta pogoń myśli co spieprzyłam :D Co do długości, standardowa, ale fakt, że pięć stron wykreśliłam, a raczej przeniosłam do kolejnego, bo myślałam, że Was zamęczę długością i liczbą emocji :D Co do zakończenia, plan jest szczegółowy, ale liczba rozdziałów waha się od dwóch do trzech + epilog, bo nie wiem jak mi wyjdzie w praniu :) Dziękuję za mile słowa, cóż mogę... Polecajcie, polecajcie i komentujcie :D
Usuń*miała być "gonitwa myśli", hehehe xD
UsuńCzuję się jakbym jadła wielosmakową babeczkę i jest to uczucie rozkoszne. ♥
OdpowiedzUsuńJest mi naprawdę niezmiernie miło :)
UsuńEkstytacja komplety odlot jesteś genialna pozdrawiam Majka Villemo Linde
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń