26 sierpnia 2015

Szach i mat, Kochanie XX


Rozdział XX

***

Harry siedział przy stole w kuchni ciotki Petunii i popijał herbatę. Nie wiedział jak to się stało, że dziś nagle zapukał do drzwi pani Dursley. Już bardziej naturalnym wydawałyby się odwiedziny u Dudleya, jednak jakiś impuls kazał mu zjawić się pod znienawidzonym kiedyś adresem Privet Drive 4. Po wstępnych  uprzejmościach zaszyli się w nadal sterylnie czystej kuchni ciotki Petunii z ogromnym kawałkiem czekoladowego tortu i aromatyczną herbatą, którą Harry podsyłał ciotce z Miodowego Królestwa. Lubił te nieliczne momenty gdy czuł się tu jak w domu. Gdyby kilka miesięcy temu, ktoś mu powiedział, że będzie odwiedzał swoich mugolskich krewnych, i to nie z przymusu, a wyraźnej potrzeby, poleciłby temu komuś ostrożność w nadużywaniu trunków. Jednak teraz, mając w pamięci opiekę jaką zapewniła mu ciotka Petunia i Dudley, kiedy on sam balansował nad przepaścią własnej osobowości, z przyjemnością oddawał się pogawędkom chłonąc każde wspomnienie jakie opowiadała mu ciotka. A trzeba przyznać, że lubowała się w rozpamiętywaniu przeszłości. Wuj Vernon, który po kilku miesiącach nieobecności, wrócił wreszcie do domu, nadal odnosił się do Harry’ego z dystansem i nutką wrogości kiedy nikt go nie słyszał, ale uczucie jakim darzył swoją żonę i syna, tłumiło poczucie niesprawiedliwości wywołane rewolucją jaką zaserwowano mu po powrocie z delegacji. Tolerował więc Harry’ego, bojąc się, że jego rodzina nagle odsunie się od niego, co wyraźnie zasugerował Dudley. Nie mógł znieść myśli, że zaczną go okłamywać jak to miało miejsce na początku. Tak, tego nie chciał nawet uwielbiający pozory Vernon Dursley.

Harry słuchał właśnie uroczej opowieści o małej Lily, gdy na parapecie okna wylądowała Świstoświnka. Ciotka Petunia otworzyła okno wpuszczając małą sówkę, która mimo upływu lat wcale się nie zmieniła i nadal zachowywała mało dostojnie. Harry, natomiast myśląc o tym jak wielka zmiana zaszła w siostrze jego matki, odwiązał zwitek pergaminu od nóżki sowy, która zaświergotała radośnie i wyleciała z powrotem przez okno.

–– Śmiało, czytaj –– powiedziała Petunia widząc pytające spojrzenie swojego siostrzeńca.

Harry, nie wiedząc czego dokładnie może się spodziewać, rozwinął pergamin i  nie zdając sobie nawet z tego sprawy, zaczął czytać na głos.


Harry,
żona Stevena Clarka, będąc w odwiedzinach u swojej córki, natknęła się na Ginny! Nie znam szczegółów, bo Stev powiedział mi to w wielkim pośpiechu prawie jednocześnie deportując się na Alaskę, ale będzie w domu wieczorem i pomyślałem, że może razem byśmy mogli… no wiesz, wypytać go. Zrozumiem jak nie będziesz chciał, ale… W każdym razie pomyślałem, że Cię o tym powiadomię.
Ron

Harry nie wiedział co teraz chce zrobić. Jego głęboko zakorzenione poczucie odpowiedzialności kazało mu natychmiast deportować się w okolice domu państwa Clark i nie czekając na powrót Steva, próbować dowiedzieć się szczegółów od jego żony. Z drugiej strony, jego rozsądek, który po wojnie zaczął zdecydowanie panować nad gorącym sercem, podpowiadał mu cierpliwość i opanowanie.

–– Co zamierzasz zrobić? ­­–– zapytała Petunia uważnie przyglądając się Harry’emu.

–– Nie wiem –– odpowiedział zgodnie z prawdą. –– Po prostu nie wiem.

–– Kochasz ją?

Zaskoczyła go tym pytaniem. Nie mógł się przyzwyczaić, że jego ciotka stała się osobą bezpośrednią i bardzo pewną siebie.

–– A czym jest miłość? –– zapytał cicho. Po dłuższej chwili milczenia coś w jego środku pękło i zaczęło wypływać potokiem słów. –– Do tej pory byłem pewien, że Ginny to dziewczyna z którą się kiedyś ożenię. Nawet jeżeli wyglądałem na niezdecydowanego, to prawda była inna. Wiesz, że zawsze trochę przypominała mi moją mamę i pragnąłem, aby schemat Lily i Jamesa się powtórzył? Podobno mężczyzna podświadomie wybiera kobietę podobną do jego matki. Mogę się z tym zgodzić, tym bardziej, że dzięki tobie, ciociu, poznałem Lily na nowo – przerwał na chwilę by napić się herbaty. – Długo zajęło mi uświadomienie sobie uczucia jakim ją darzyłem. Wiesz, ona zawsze była. Odkąd pamiętam, pałała do mnie sympatią, ale ja wtedy traktowałem ją jak młodszą siostrę. Weasleyowie byli dla mnie jak rodzina. Jakiś czas później, uświadomiłem sobie, że ona jest siostrą, ale nie moją, a mojego przyjaciela. Niewiele to zmieniło w moim stosunku do Ginny, ale jednak zacząłem dostrzegać subtelną różnicę. Gdy byliśmy w czwartej klasie, pierwszy raz się zakochałem. Cho była ode mnie o rok starsza, zjawiskowo piękna i świetnie grała w quiditcha. Ale miała też jedną wadę. Była zajęta. Po powrocie Voldemorta, na piątym roku zacząłem z nią chodzić. Nie mogę się pochwalić długim i namiętnym romansem, bo podstawą naszych spotkań były wspomnienia o Cedriku, który kilka miesięcy wcześniej zginął, a z którym wcześniej była Cho. W tym czasie Ginny stała się dla mnie dziewczyną, która umawia się z moimi kolegami z roku. Na początku mi ulżyło, bo jej psie uwielbienie zaczynało mnie męczyć, ale w szóstej klasie coś się stało. Nie pamiętam dokładnie kiedy, ale uświadomiłem sobie, że Ginny mi się podoba. Gdy po wielu perypetiach zostaliśmy parą, czułem się jak najszczęśliwszy człowiek pod słońcem. Nie trwało to długo. Miałem ruszyć w poszukiwaniu cząstek duszy Voldemorta, a ona miała zostać. Bezpieczna na tyle ile to możliwe, ale przede wszystkim wolna. Nie wiem czemu nie utrzymywałem z nią kontaktu przez prawie cały rok, choć uwierz mi ciociu, tęskniłem jak nigdy wcześniej. Oczywiście powód dla którego zerwałem był jak najbardziej aktualny, nie chciałem aby Voldemort wiedział o naszej więzi, choć jak mam być szczery, byłem tak kiepski w oklumencji, że jakby chciał się tego ode mnie dowiedzieć, nie sprawiłoby mu to najmniejszego kłopotu. Na moje, nasze szczęście, miał inne sprawy na głowie. Pragnę wierzyć, że robiłem to ze względu na nią. Nie chciałem rozbudzać w niej nadziei, bo przecież nawet nie wiedziałem czy wrócę, ani czy chociaż przeżyję. Chciałem dać jej szansę zapomnieć. Jednak ona nie zapomniała. Gdy opadł bitewny kurz, życie wróciło do jako takiej normy, postanowiliśmy spróbować raz jeszcze.

–– I co? To nie było to? –– przerwała Petunia podnosząc do ust spory kawałek ciasta. –– Czemu jej zabrakło przy tobie, gdy najbardziej była potrzebna? To kompletnie nie pasuje do tego co mówisz.

–– Żebym to ja wiedział! Tomas przekazał mi ostatnią rozmowę z nią. Analizowałem ją kiedyś z Hermioną i przyznaję, że dopiero teraz zauważyłem jak Ginny musiało być ciężko. Nie mówię tylko o wojnie, ale też później. Sama wiesz do czego doprowadziła mnie ta presja bycia bohaterem.
Petunia pokiwała głową i po chwili zastanowienia, podjęła temat.

–– Harry, ciężko mi oceniać tę dziewczynę. Nie znam jej, a o waszych relacjach słyszę dopiero teraz, ale wiem jedno. Nigdy nie rób czegoś tylko dlatego, że tak wypada, szczególnie jeżeli chodzi o miłość. Popatrz na mnie i na Vernona, popatrz na to co się z nami stało –– powiedziała smutno, wstając by dolać im herbaty, ale Harry podejrzewał, że nie chciała, aby widział łzy, które zakręciły się w jej oczach.

–– Ciociu, wszystko w porządku? – zapytał delikatnie.

–– Tak, Harry. To tylko utyskiwanie starej ciotki, nie przejmuj się –– machnęła ręką, świadoma tego, że jej zapewnienia nie przekonały siostrzeńca. –– Wracając do ciebie. Porozmawiaj z nią, nie oceniaj po tym co mówią inni, daj szansę się wytłumaczyć. Przez te tygodnie kiedy tu byłeś, widziałam, że czegoś ci brak. Tym czymś była ona, prawda?
            
Harry popatrzył w okno, przez które jakiś czas temu wyleciała Świstoświnka. Poczuł jak palce ciotki zaciskają się na jego dłoni. Czekała go jedna z trudniejszych decyzji w życiu i nie mógł pozwolić aby ktoś inny podjął ją za niego. Nie tym razem.

***

Hermiona całą sobą pragnęła zapomnieć o tym co wydarzyło się między nią a Draco. Czuła się upokorzona. Odsłoniła przed nim najbardziej intymne zakamarki swojej duszy i była w pełni świadoma, że nie może oczekiwać tego samego z jego strony. Ta pewność była nie do zniesienia. Chodziła po domu zawstydzona prawie tak samo jak na początku ich małżeństwa gdy czuła zażenowanie wynikające z jej niechcianej ciąży. Wtedy obiecywała sobie, że już nigdy więcej nie dopuści do takiego stanu rzeczy, ale to co działo się w ich pozorowanym małżeństwie było ponad jej siły. Jedynym plusem całego zamieszania był fakt, że zdała sobie przerażająco jasno sprawę z tego, że również u niej seksualne potrzeby istnieją i gdyby nie zostały zaspokojone, napięcie nie zostało rozładowane, z pewnością uległaby prędzej czy później innemu, a tego nie chciała. To byłoby już poniżenie, którego nie umiałaby sobie wybaczyć. Przecież wtedy, dwa lata temu, była w identycznej sytuacji. Zafascynowana Malfoyem, oburzona jego odmiennością i zrozpaczona zatraconą szansą, rzuciła się bez opamiętania w ramiona Tomasa, tylko dlatego, że uśmiechem przypominał jej Dracona. Wtedy było to żałosne i słabe, ale chyba nic jej nie nauczyło, skoro teraz była o krok od popełnienia tego samego błędu. Tomas był nadal obecny w jej życiu, choć jeszcze jakiś czas temu nie chciała go znać. Teraz zawdzięczała mu zdrowie, a właściwie i życie męża. Był jej przyjacielem, powiernikiem i największym rywalem w wyścigu o uczucia Draco. Tak przynajmniej do niedawna myślała.

Dobrą stroną tej zawstydzającej sytuacji było również to, że mieli okazję wreszcie szczerze porozmawiać, ona i Draco. Z ulgą przyjęła fakt, że jego i Tomasa nie łączy nic poza serdeczną przyjaźnią, wzajemnym szacunkiem oraz potrzebą akceptacji, czułości i opiekuńczości. To samo przecież łączyło ją z Ronem i Harrym, a również w dużej mierze z Draco. I to właśnie uczucia do tego ostatniego ją zmyliły. Zapomniała, że skoro w jej przypadku poza wymienionymi cechami jest jeszcze to „coś”, to wśród reszty przyjaciół nie musi ono wcale występować. Ostatecznie uświadomiła jej ten fakt Narcyza, z którą Hermiona w największej tajemnicy postanowiła porozmawiać. Oczywiście nie ujawniła wszystkich szczegółów, na to miała zbyt głęboko wpojone poczucie lojalności wobec męża, jednak jej teściowa i tak zdawała się rozumieć więcej niż Hermiona mogła kiedykolwiek przypuszczać.  

Dni mijały, a Hermiona starała się mieć mnóstwo zajęć, co nie było wcale takie dziwne, bo zawsze była osobą energiczną. Zaczęła się też poważnie zastanawiać nad powrotem do pracy. Popołudniami często odwiedzała Narcyzę, która chętnie służyła jej radą, albo państwa Weasley, którzy zawsze mieli dla niej dobre słowo i celne uwagi. Molly, choć ukradkiem ocierała łzy tęsknoty za córką, starała się z entuzjazmem zachęcić Hermionę do zgłębiania tajników magii gospodarczej, co dziewczyna przyjmowała z łagodnym zrozumieniem i starała się nie dawać zbyt jasno do zrozumienia, że ta dziedzina niespecjalnie ją interesuje. Wreszcie któregoś wyjątkowo ciepłego popołudnia, kiedy wszystkich ogarnął czar zbliżającej się wiosny, Ron nie mogąc już słuchać namawiania własnej matki i grzecznych odpowiedzi Hermiony, stwierdził, że Molly większość tych nauk mogłaby przekazywać Lavender, bo w końcu to ona zostanie jej synową. Pani Weasley natychmiast porzuciła edukację Hermiony i zalała się łzami wzruszenia, będąc pewną, że Ronald zamierza w najbliższym czasie się ustatkować. Sam Ron, z przerażeniem stwierdził, że trochę zapędził się w swoich sugestiach i obietnicach, ale po głębszym zastanowieniu i uproszeniu matki, aby na razie zachowała tę informację dla siebie, doszedł do wniosku, że ślub to wcale nie taki głupi pomysł.

Tak więc Hermiona starając się zapełnić dzień do granic możliwości, nie miała zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie tego, co przychodziło do niej w nocy. W snach przeraźliwie mocno czuła przy sobie obecność Draco, jego delikatne, lekko chłodne dłonie błądzące po jej ciepłej skórze... Również na jawie, szczególnie wieczorami, oddawała się słodkim marzeniom. Widziała siebie wchodzącą przez drzwi do jego sypialni i z gwałtownym biciem serca wspominała wyraz jego oczu wtedy, w jego pokoju, kiedy pojął, że rozpalił w niej ogień. Potem z zawstydzeniem znowu próbowała wymazać wszystko z pamięci, ale po pewnym czasie pogodziła się z faktem, że tego nie dało się zrobić, nie dało się tak po prostu zapomnieć.

Mimo swoich przeżyć i ukrytych pragnień, by choć jeszcze raz poczuć dłonie męża błądzące po jej rozpalonym ciele, doznała szoku, gdy w jakieś trzy tygodnie po zawstydzającym zbliżeniu, ocknęła się z półsnu i stwierdziła, że Draco siedzi na jej łóżku. Z początku nie była pewna czy śni, czy to co się dzieje jest rzeczywistością. Na nocnym stoliku leżała jego zapalona różdżka, której z pewnością wcześniej tu nie było. Pokój tonął w delikatnie niebieskiej poświacie.

–– Nie przyszłaś do mnie więcej –– uśmiechnął się czule i trochę niepewnie.

–– Tak. To znaczy, nie. Ja...

–– Nie potrzebowałaś mnie?

Poczuła jak ogrania ją płomień, który za chwilę spali ją od środka. Odwróciła się gwałtownie, bo nie chciała, żeby wyczytał odpowiedź w jej wzroku.

–– Mogę? –– zrobił ruch wskazujący, że chce się przy niej położyć.

Skinęła niepewnie głową. Jej ciało naprężyło się w oczekiwaniu na najmniejszy, najbardziej przypadkowy dotyk.

–– Tak –– szepnęła odwracając się z powrotem w stronę męża. Atmosfera między nimi stała się napięta i krucha, jedno niepotrzebne słowo, drobny gest mógł zburzyć to, co działo się właśnie między tym dwojgiem zagubionych ludzi.

–– Więc od czasu, kiedy ostatnio byłem u ciebie, nie zapragnęłaś mężczyzny? –– zapytał wyraźnie skrępowany.

Tym razem odparła głośno i zdecydowanie:

–– Draco, bądź tak dobry i nie męcz mnie. Przecież sam znasz odpowiedź, która jest przeraźliwie oczywista!

–– Nie, nie znam. Czekałem na ciebie co wieczór, bo to było wspaniałe przeżycie... Widzieć, jak się powoli rozpalasz, od ciemnoczerwonego żaru do oślepiającego płomienia –– przerwał łapiąc się na tym, że wpadl w nienaturalnie podniosły ton, ale za chwilę zebrał się ponownie w sobie i powiedział: –– Ale ty nie przyszłaś. Jestem zawiedziony i zastanawia mnie czy się na mnie gniewasz. Unikasz mnie.

–– Nie gniewam się, –– powiedziała z udręką w głosie. –– Wprost przeciwnie! Przecież musisz to widzieć! Ale to nierówna gra. Ty jesteś zimnym, cynicznym obserwatorem, a ja muszę odsłaniać moje najgłębsze odczucia.

–– O Salazarze! Hermiono, ja nie jestem cyniczny! Jak możesz tak myśleć? –– Wykrzyknął, ale zaraz jego ton stał się łagodny, wręcz błagalny. –– Pozwól mi jeszcze raz przeżyć tę radość, bym mógł ci pomóc. Proszę.

Czuł się niezręcznie, to o co prosił nie było w jego stylu, ale wiedział też, że jeżeli teraz zachowa się inaczej, może wszystko stracić.

Oparła głowę na jego piersi. Jej serce i ciało wołało z głębi aby się zgodziła. Jej piersi naprężyły się w radosnym oczekiwaniu, w podbrzuszu budziło się pożądanie, które wiedziała, że będzie jej ciężko ugasić samej. Tak bardzo by chciała, aby głos rozsądku, który próbował ją zmusić do odmowy, zamilkł.

–– Hermiono, najdroższa –– starał się mówić delikatnie –– to ja powinienem się wstydzić z powodu mojej niedoskonałości. Ty jesteś taka piękna, ciepła, żywa w swoim pożądaniu. Nie wiem jak mam o tym mówić, nie potrafię, ale chciałbym wiedzieć czy… czy ono nadal się w tobie tli? Czy już wygasło?

Nie odpowiedziała.

Czułe, delikatne ręce męża znowu dotykały jej ciała. Tym razem Hermiona nie stawiała oporu, nie miała na to siły. Tak strasznie tęskniła, by móc to przeżyć jeszcze raz. Do diabła z rozsądkiem! Przywarła do jego dłoni, przyciskała kolana do jego biodra w boleśnie powolnych, niemal spazmatycznych ruchach. Ciało było napięte do ostateczności, skóra rozpadała się pod zdecydowanym, coraz bardziej namiętnym dotykiem Draco. Jego usta z lubością ssały twarde sutki, pieściły okolice brodawki kąsając delikatnie lecz zdecydowanie. Oddech Hermiony przyspieszył i stał się urywany. On widząc, co się z nią dzieje, starał się doprowadzić jej rozkosz do szczytu, zagłębiając jeszcze szybciej palce w jej wnętrzu. Czuł na nich coraz większe pulsowanie. Tym razem doznania były tak gwałtowne, że jego oczy rozszerzały się ze zdumienia. Hermiona często sprawiała wrażenie osoby niemal chłodnej, choć bywała też impulsywna i ożywiona.

Uniesienie osiągnęło maksimum i opadło.

By znowu nie ogarnął jej wstyd, Draco objął ją mocno i powiedział głosem, którego sam nie poznawał:

–– Dziękuję, kochanie! To było… –– ale nie znalazł właściwego określenia, więc szybko zapytał: –– Czy chcesz, żebym został z tobą na noc?

Tym razem również potrząsnęła głową. Trwała przez długą chwilę bez ruchu w jego ramionach, czekając aż spazmy mijającego orgazmu odejdą, a potem dała znak, żeby sobie poszedł.

Pocałował ją w czoło i wstał. Sprawiał wrażenie zawiedzionego jej odpowiedzią.

On pewnie nie rozumie, dlaczego nie chcę, żeby został, myślała. Nie podejrzewa nawet, jak trudno jest się powstrzymać od drobnych czułości i spontanicznych pieszczot, od wszystkiego, co świadczy o głębokim, wiernym oddaniu, o miłości, którą chciała mu okazać. Mimo to była mu wdzięczna. Swoim zachowaniem dawał jej jakąś pociechę, pomagał czuć namiastkę normalności. Nie robiła sobie nadziei, wiedziała, że to jest wszystko, co był jej w stanie ofiarować.





21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Kochana jesteś, daj znać o wrażeniach!

      Usuń
    2. Wygląda na to, że Draconowi coraz trudniej wytrzymać bez Hermiony :> A to bardzo dobrze!
      Ciekawi mnie, co wyniknie z rozmowy z Ginny.
      Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :)

      Usuń
    3. Będzie niedługo, bo mam taki "bomba_pomysł" i już chciałabym go opisać :)

      Usuń
    4. Nie mogę się doczekać!

      Usuń
  2. Jak super, ze tak szybko nowy rozdział sie pojawił ! Co to za "bomba pomysł"? Mam nadzieje, ze wena Ci sprzyja , bo nie moge doczekać się paru książkowych wydarzeń ;d kiedy wrocisz do "śladów"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę nic zdradzić, ale już w kolejnym rozdziale zobaczycie to i owo :) Tak, teraz najbardziej emocjonujący moment, choć się zastanawiam czy rozdzielić to na dwa rozdziały czy jeden :) Ślady pojawią się na dniach, wiem, że to już trzy tygodnie minęło, ale ciągle coś piszę i czasu mi brak :)

      Usuń
  3. Uwielbiam te momenty, kiedy na jaw (powolutku, ale zawsze jednak) wychodzi, że jednak Draco szuka towarzystwa Hermiony i coraz bardziej mu na niej zależy <3
    Stawiając się na miejscu młodej pani Malfoy, naprawdę rozumiem jej zachowanie. Idzie oszaleć przez tych mężczyzn...
    Bardzo mnie ciekawi, czy Ginny już sobie wszystko przemyślała...
    Czekam na Twój "bomba pomysł", o którym pisałaś wyżej i życzę weny!
    Ściskam:)
    Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ się cieszę, że Wam się podobało :D Machnę tylko rozdział Śladów i będę pisać XXI ;)

      Usuń
  4. To opowiadanie zasługuje na tak duzo czytelników! Serce mi płacze, jak widze tam mało komentarzy... Moze pomyślałabys nad jakaś promocja swojego bloga na rożnych forach? Ciagle nie moge uwierzyć, ze tak mało sie tu dzieje, a zasługujesz na tak wiele.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Wiele dla mnie znaczą. Może mam mało czytelników, ale za to jakich! Jesteście najlepsi :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest cudowny! Podoba mi się bardzo ta relacja Harry'ego i jego ciotki, powoli zaczynam ją lubić! A co so Draco i Hermiony... Sama wiesz jak jest! Liczę na to, że będą prawdziwą rodziną, a nie małżeństwem z rozsądku! :) A to co się między nimi zaczęło dziać jest boskie !

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie :) zobaczymy, zobaczymy co będzie dalej :D

      Usuń
  7. Ten rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia . I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniemTen rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia (ale broń Boże niczego nie skracaj i nie przyspieszaj!). I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniem, że zasłużyłaś na więcej czytelników.
    , że zasłużyłaś na więcej czytelników.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia . I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniemTen rozdział ma jedną ogromną, rażącą, absolutnie niedopuszczalną wadę. Przez wzgląd na dobro opowiadania czuję się zmuszona do wytknięcia jej, gdyż stanowi to ogromną rysę na całości historii. Rozdział jest za krótki. Hah, podniosłam ci ciśnienie? Na więcej zdań nie dało się chyba już tego rozbić. Pisz szybko, bo nie mogę się doczekać zakończenia (ale broń Boże niczego nie skracaj i nie przyspieszaj!). I podpisuję się obiema ręcyma pod stwierdzeniem, że zasłużyłaś na więcej czytelników.
    , że zasłużyłaś na więcej czytelników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, masz Ty poczucie humoru, paskudo :D Ta pogoń myśli co spieprzyłam :D Co do długości, standardowa, ale fakt, że pięć stron wykreśliłam, a raczej przeniosłam do kolejnego, bo myślałam, że Was zamęczę długością i liczbą emocji :D Co do zakończenia, plan jest szczegółowy, ale liczba rozdziałów waha się od dwóch do trzech + epilog, bo nie wiem jak mi wyjdzie w praniu :) Dziękuję za mile słowa, cóż mogę... Polecajcie, polecajcie i komentujcie :D

      Usuń
    2. *miała być "gonitwa myśli", hehehe xD

      Usuń
  9. Czuję się jakbym jadła wielosmakową babeczkę i jest to uczucie rozkoszne. ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Ekstytacja komplety odlot jesteś genialna pozdrawiam Majka Villemo Linde

    OdpowiedzUsuń