Witajcie, szybko zamieszczam rozdział XIX, ponieważ zdecydowana większość tekstu jest wierną kopią oryginału do którego odnośnik znajdziecie na końcu. Nie znoszę tych fragmentów w których niewiele mogę zmienić czy dopisać, ale końcówka tej historii jest tak urocza, że narażając się na krytykę z Waszej strony, postanowiłam jednak niczego nie zmieniać. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Musze przyznać, że nie mogę się doczekać zakończenia tej historii i nie sadzę abym jeszcze kiedyś w ten sposób pisała opowiadanie, choćby nie wiem jak świetną fabułę miało przedstawiać. Podkreślam to często i po zakończeniu SimK grubą kreską oddzielę się od pracy odtwórczej na podstawie jakichś książek/filmów. Pewnie pomysły nadal będę z nich czerpać, tym bardziej, że w scenach erotycznych oraz brutalnych czuję się kiepsko, więc zapewne jeszcze niejeden opis częściowo wykorzystam, jednak resztę treści wolę tworzyć sama, nie oglądając się na oryginał i nie pilnując aby czegoś nie zniszczyć. Jednocześnie podziwiam osoby, które potrafią trzymać się wyznaczonych przez innych ram. Ja nie umiem :(
Zapraszam!
Rozdział XIX
Hermiona czuła się nieszczęśliwa.
Nie wiedziała co zrobiła źle, ale jej stosunki z Draco znacznie się pogorszyły.
Otwartej wrogości ze strony męża, co prawda nie doznawała, ale przyglądał jej się
z dziwnym wyrazem twarzy i każdą próbę rozmowy zbywał wyniosłym milczeniem lub
nic nieznaczącymi półsłówkami. Nie wiedząc co ma począć, miotana sprzecznymi
uczuciami oraz awersją do Tomasa, który nie rozumiał jej zmiennych nastrojów,
postanowiła udać się do Londynu. Planowała zatrzymać się na kilka dni u Harry’ego,
który wrócił już od Dursleyów. Wiedziała, że jej przyjaciel, choć sam ma
problemy z odnalezieniem w obecnym życiu, przyjmie ją z otwartymi ramionami.
Przez pierwsze kilka dni, była z nim jego ciotka, ale z tego co mówił Ron, już
wyjechała, choć wymogła wcześniej na Harrym przyrzeczenie, że jak tylko ten
będzie potrzebował pomocy, natychmiast ją zawiadomi. Dudley, z racji tego, że
mieszkał bliżej, wpadał do Harry’ego minimum dwa razy w tygodniu, aby sprawdzić
czy jego kuzynowi nic nie brakuje. Nie brakowało, przynajmniej z pozoru.
Hermiona, choć początkowo planowała
kilkudniową wizytę, spędziła u Harry’ego dwa tygodnie, podczas których mogła
wreszcie wyrzucić z siebie wszystko co jej doskwierało, jednocześnie będąc też
wsparciem dla przyjaciela, który niedawno zaczął dopytywać się o Ginny. Kobieta
nie wiedząc co innego miałaby uczynić, więc po uroczystej obietnicy, że się nie
załamie, złożonej przez Harry’ego, opowiedziała wszystko czego dowiedziała się
od Tomasa i czego sama się domyślała. Zniknięcie Ginny można już było liczyć w
miesiącach, a jedyną wiadomością jaką mieli, była kartka bożonarodzeniowa i
krótki liścik, z prośbą, aby rodzina jej nie szukała, bo chciałaby wszystko
sobie przemyśleć i poukładać. Nie podała adresu zwrotnego, a sowa która
wiadomość przyniosła, odleciała nim ktokolwiek zdołał pomyśleć o zatrzymaniu
jej. Harry dziwił się bezradności Weasleyów, bo nadal żywo pamiętał, iż Hedwiga
potrafiła odnaleźć Syriusza nie znając jego dokładnego miejsca pobytu. Dopiero Ron
wyjaśnił mu, że widać Ginny użyła jakiegoś zaklęcia zwodzącego, albo po prostu odsyłała
sowy nie sprawdzając zawartości przesyłek jakie przynosiły. Hermiona słysząc o
zachowaniu pani Weasley i widząc na własne oczy nadopiekuńczość w stosunku do
Harry’ego oraz niezrozumienie postawy Ginny, wcale jej się nie dziwiła. Owszem,
sama z pewnością by tak nie uczyniła, bo była typem czarodzieja, który woli
rozmawiać o swoich problemach, jednak jej przyjaciółka od zawsze różniła się
pod tym względem od niej samej. Długie rozmowy z Harrym uświadomiły jej
natomiast jedno: kochała Draco i była o niego bardzo zazdrosna. Momenty w
których myślała znowu o Tomasie, były wołaniem o zwrócenie na nią uwagi, co
niestety się nie działo. Harry, widząc rozpacz i zagubienie przyjaciółki,
postanowił działać. Pewnego, wyjątkowo słonecznego dnia, gdy Hermiona wybrała
się z Lavender na zakupy, umówił się z Tomasem, aby wyjaśnić raz na zawsze
sytuację między jego przyjaciółmi. Ze zdziwieniem stwierdził, że większość podejrzeń
jakie Hermiona żywi do swojego męża, wynika ze zwykłych nieporozumień. Tomas,
choć przyznał się do głębokiej przyjaźni z Draco, wyjawił mu, że ich rozmowy
najczęściej dotyczą właśnie Hermiony. Wszystkie dwuznaczne sytuacje, jakich
była świadkiem, wynikały z ćwiczeń jakie po kryjomu uskuteczniali razem z Draco
pragnąc usprawnić powłóczoną nogę lub codziennej pielęgnacji o którą Draco
wstydził się prosić Hermionę, a co wcześniej wykonywał Ron lub Albert. Harry,
uspokojony słowami przyjaciela, mając wiedzę o uczuciach Hermiony, postanowił
dowiedzieć się jak sprawy mają się z samym Malfoyem. Tu jak z nieba spadł Ron,
który pragnąc złapać trochę oddechu od swojej partnerki, zadeklarował się
pomóc. Trzej mężczyźni, za punkt honoru przyjęli prawdziwe połączenie młodych
państwa Malfoy. Mieli plan.
Harry, choć było mu dosyć
niezręcznie, przeprosił Hermionę i oznajmił, że czas najwyższy, aby osobiście
poszukał Ginny. Nagłe protesty Hermiony i sugestie, że może nie dać rady,
odpierał dzielnie, ostatecznie jednak obiecując pozostać w stałym kontakcie z
nią lub Ronem, który gorąco zapewnił, że tego dopilnuje. Hermiona, nie mając
innego wyjścia, musiała wrócić do Malfoy Manor i stawić czoła swojemu
małżeństwu.
Po powrocie do domu, zaskakująco
szybko wizytę złożył im Tomas, który bardziej niż zwykle okazywał atencję
Hermionie z czego Draco wydawał się być niezbyt zadowolony, a gdy nerwy
gospodarza domu wydawały się być napięte do ostateczności, przekazał Hermionie
pozdrowienia od swojego kolegi, z którym to Hermiona miała tańczyć na przyjęciu
u państwa Malfoy. Draco wyszedł trzaskając drzwiami, a Hermiona zbeształa
Tomasa za brak delikatności i dyskrecji.
Po
tej wizycie, Draco, który z początku dał ponieść się tęsknocie i zapomniał o
ignorowaniu Hermiony, znowu chodził naburmuszony i wściekły niczym akromantula
w Zakazanym Lesie.
”Od jej
powrotu minął już tydzień i w końcu Hermiona nie wytrzymała. Któregoś wieczora
już się mieli kłaść i Draco jak zawsze zamykał przy pomocy różdżki drzwi i
okna, zapytała:
– Możesz mi,
z łaski swojej, powiedzieć co się z tobą dzieje?
– O co ci
chodzi? – zapytał, udając zaskoczenie.
– Od przyjęcia
u Lucjusza i Narcyzy, a minęły już trzy tygodnie, zachowujesz się co najmniej
dziwnie!
– Wybacz mi –
powiedział. – Nie chciałem cię niepokoić.
– Oczywiście.
Dlatego postanowiłeś mnie ignorować – zakpiła.
– To nie tak.
– A jak?
– Po prostu się
o ciebie martwię – Draco spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
– O mnie?
Dlaczego? – Hermiona była tak zaskoczona jego słowami, że zapomniała o złości i
pogardzie jakie chciała mu okazać. Draco z trudem wypowiadał słowa, starannie
je dobierając:
– Bo żyjesz nienaturalnym
życiem, kochanie. Uświadomiłem to sobie dopiero niedawno, na przyjęciu, widząc, jak tańczysz z innymi mężczyznami.
Hermionie
zrobiło się przykro. To było takie niesprawiedliwe, że nawet jej wola walki
schowała się gdzieś głęboko.
– Żałuję,
jeśli zachowywałam się nieodpowiednio. Nie miałam takiego zamiaru – powiedziała
bardzo cicho.
– Nie, nie,
źle mnie zrozumiałaś. Ja myślałem... Uf, nie, nie można rozmawiać o tych
sprawach – Draco wyglądał na zdenerwowanego.
– Błagam cię,
tylko znowu nie wychodź! Muszę wiedzieć, o co ci chodzi! Denerwuję się tym,
jakbym robiła coś złego i nie umiem sobie z tym poradzić. Jeżeli cię czymś
uraziłam, to przepraszam, nie miałam takiego zamiaru.
– Ależ nic
takiego się nie stało! Jak możesz tak myśleć? – słysząc odpowiadającą mu ciszę,
Draco się przeraził. Co on jej zrobił? Jak bardzo zniszczył jej osobowość? –
Hej, gdzie jest moja Hermiona? Moja uparta Granger?
– Chyba
gdzieś wyszła – uśmiechnęła się nieśmiało.
– To niech
zaraz wróci – powiedział zniecierpliwiony Malfoy. – Zrozum, mi chodzi o twoje
dobro.
Spojrzała na
niego pytająco.
– Czy ty nie
rozumiesz, co mam na myśli? – dokończył ostro.
– Nie,
naprawdę nie rozumiem.
– Jesteś
pełną życia, dojrzałą młodą kobietą...
– To już
mówiłeś.
– Tak, ale na
Merlina, Hermiono, nie możesz tego pojąć? Czy nigdy nie pragnęłaś mężczyzny?
Wreszcie
wyrzucił z siebie słowa, które krążyły mu po głowie od dawna. Nawet nie od
przyjęcia u rodziców, temat który poruszył gnębił go od znacznie dłużego czasu.
Hermiona stała teraz jak sparaliżowana z purpurowo–czerwoną twarzą. Widząc to, Draco
próbował ratować sytuację, jednak z marnym skutkiem. Brnął więc dalej i
pogrążał się coraz bardziej.
– Myślę, że
skoro kiedyś mogłaś rzucić się w ramiona Tomasa, musiałaś mieć... pewne... no, uczucia?
W Hermionie
się zagotowało. Była tak wściekła, że w tym momencie nie była w stanie
odpowiedzieć.
On nadal
rozpaczliwie starał się wytłumaczyć swoje obawy, zdając sobie coraz bardziej
sprawę z tego, że porusza się po niezwykle grząskim gruncie, że dotyka spraw
delikatnych i kruchych jak szkło. Że za chwilę może zaprzepaścić wszystko co
kiedykolwiek wspólnie zbudowali. Ich przywiązanie, szacunek i przyjaźń, zawisły
w tym momencie na włosku. Malfoy stwierdził, że tonący witki się chwyta i
wypalił:
– Twierdzisz
przecież, że go nie kochasz. Powiedziałaś kiedyś, że po prostu „coś takiego”
jest czasami konieczne.
Hermiona
opadła z rezygnacją na najbliższy fotel. Nie miała siły już na nic.
– Bardzo bym
chciał to wiedzieć – powiedział cicho.
– Ale
dlaczego? – Nie mogła zrozumieć jego toku myślenia, czemu chciał ją tak
upokorzyć? Właśnie teraz?
– Ponieważ
zależy mi na tym, żeby ci było dobrze – przyznał z obawą Draco. Wiedział, że posuwa
się za daleko. W życiu każdego człowieka są takie sfery, do których inni nie
mają dostępu, i czuł, że właśnie jedną z tych sfer poruszył.
Rozmawiali w
małym pokoju, przylegającym do obu sypialni. Hermionie z tłumionego gniewu mącił
się wzrok, krew pulsowała jej w głowie, w uszach i w całym ciele. Jeszcze
moment, a wybuchnę, pomyślała.
– Dopóki
postępuję dyskretnie jako twoja żona i nie sprawiam kłopotów... – zaczęła siląc
się na spokój.
– Nie o tym
chciałem rozmawiać. Źle mnie zrozumiałaś. Nie, to ja źle wszystko zacząłem.
Posłuchaj mnie, proszę. To ciebie mam na myśli, ciebie. Chcę, żebyś czuła się w
pełni szczęśliwa tutaj, w Malfoy Manor. Zrobiłaś dla mnie tak wiele, ja
jestem...
Nagle dotarło
do niego to, co przed chwilą powiedziała Hermiona.
– Dopóki
postępujesz dyskretnie, mówisz? Czy ty... czy ty masz kochanka?
Zmęczenie i
udręka brzmiały w głosie Hermiony, gdy odparła:
– A jak myślisz,
Draco?
– Ja… nie
wiem co mam myśleć, czy to Tomas?
– Jeszcze raz
wspomnisz imię tego człowieka i z tego miejsca ci oświadczam, że natychmiast
się wyprowadzę! Czy ja nie mogę mieć przyjaciół? Już chyba bardziej ty jesteś w
nim zakochany! Jak mogłeś w ogóle przypuszczać coś takiego?!
– Ja? Co też ci przyszło do głowy! Na wrota Azabanu, przecież tu nie chodzi o mnie! Jak
mogłaś tak pomyśleć?
– Ty mogłeś,
to ja chyba również! – warknęła Hermiona, tłumiąc furię, która czerwoną mgłą zasnuwała jej
oczy. Draco nie spuszczał wzroku z jej twarzy.
– Zatem dajmy
spokój ewentualnemu kochankowi – rzekł po chwili półgłosem, jakby pojednawczo. –
I wróćmy do punktu wyjścia. Do potrzeb kobiety.
Hermiona
wstrząsnęła się, nieprzyjemnie dotknięta. Pragnęła być teraz zupełnie gdzie
indziej. Uciec jak najdalej. Ale dla niej nie było ucieczki, już nie. Dla niej
było za późno. On nie zna miłosierdzia, pomyślała gdy Draco nadal czekał na
odpowiedź.
– No, a nawet
gdyby? Gdybym miała czasami takie pragnienia, to co? – syknęła ze złością. –
Jak mógłbyś ty temu zaradzić?
Zwlekał przez
chwilę.
– Mógłbym ci
pomóc – szepnął wreszcie.
Tego Hermionie
było już za wiele. Zerwała się z fotela i uciekła do swojego pokoju, stojąc tam
potem długo i drżąc na całym ciele. Było jej na prawdę źle.
Nie
zauważyła, że Draco wszedł za nią, dopóki nie usłyszała jego głosu.
– Czy
rozumiesz teraz, dlaczego aż trzy tygodnie się zastanawiałem, zanim odważyłem
się zadać ci to pytanie?
Hermiona
kiwnęła głową. Tak, doskonale teraz rozumiała. On zaś z pewnym wahaniem
próbował mówić dalej:
– Ty
podejrzewałaś...
– Draco, proszę.
To mnie tak zawstydza!
– Pytania nie
powinny cię zawstydzać, kochanie. Już dawno powinniśmy porozmawiać, wyjaśnić
swoje wątpliwości.
– Ale czy ty
naprawdę wierzyłeś, że ja... na tym przyjęciu... miałam ochotę na któregoś z
tych mężczyzn?
– Nie
wierzyłem w to. Ja się tego bałem.
– Och, Draco
– do Hermiony nie do końca dotarło to, co właśnie wyznał jej mąż, – myślałam,
że lepiej mnie znasz!
– Zapomniałem
o tym, co powiedziałaś, kiedy bałaś się, że umrę – wyjaśnił cicho, lekko
zawstydzony. Dotarło do niego jakim był głupcem, jak bardzo zaślepiła go
zazdrość, jak bardzo wątpił.
– Szczerze
pragnę, żebyś o tym zapomniał. Ty jednak mimo wszystko zaproponowałeś, że mi
pomożesz. Jak? W jaki sposób?
– Nie
wdawajmy się w szczegóły. Chciałbym tylko wiedzieć: masz jakieś problemy,
potrzeby?
Hermiona
głośno przełknęła ślinę, wahała się długo, a potem kiwnęła w milczeniu i
zawstydzona schyliła głowę.
– Jakie? Jak
to odczuwasz? Chcę to wiedzieć.
– Draco,
próbujesz wedrzeć się w moje najbardziej intymne sprawy! Zbyt wiele mnie to
kosztuje.
– Nie, moja
kochana, to nie tak. Jeśli mam ci pomóc, to muszę wiedzieć, czego pragniesz. Ja
nie znam uczuć kobiet. Nie rozumiem ich potrzeb ani pragnień. Nie wiem, co im
sprawia przyjemność.
Hermiona
głośno odetchnęła, jakby chciała powiedzieć coś na ten temat, ale powstrzymała
się. To nie był odpowiedni moment.
– Nie, nie
mogę! Nie chcę obnażać się przed mężczyzną, który czuje odrazę do kobiet.
– Nie do
ciebie. Dla mnie jesteś jak przyjaciel, jak towarzysz. A przyjaciół staramy się
rozumieć, prawda? Chcemy ich osłaniać, chronić przed kłopotami.
– Owszem –
zgodziła się ledwo dosłyszalnie.
– No więc –
ponaglał, gdy milczała zbyt długo.
Hermiona
toczyła ze sobą zaciekłą walkę. Zaciskała kurczowo dłonie na swojej nocnej
koszuli. Znowu głośno przełknęła ślinę.
– Nocami.
Kiedy już idziemy spać...
– Tak? – Jego
głos był niezmiennie pełen życzliwości.
– Wtedy
ogarnia mnie tęsknota, taka pustka...
Draco milczał.
Zdawał sobie sprawę z tego, że ona czuje tak samo jak on. Stał nieco z boku,
więc nie musiała patrzeć mu w oczy.
– Tęsknię
wtedy... – szepnęła znowu.
– Tak, ale
jak to odczuwasz? – drążył, chcąc się upewnić.
Hermiona
ukryła twarz w dłoniach.
– Nie zadawaj
głupich pytań! Moje ciało płonie. Czy to tak trudno zrozumieć?
Ostrożnie
położył jej ręce na ramionach.
– Chodź.
Wciąż stała z
twarzą ukrytą w dłoniach, więc delikatnie zaniósł ją do łóżka. Hermiona nie
miała odwagi otworzyć oczu, czuła jedynie, że położył się obok.
– Kochanie,
powiedz, co chcesz, żebym robił.
– Ja nie
mogę, nie potrafię!
Draco ostrożnie
dotknął jej dekoltu i odchylił ramiączko koszuli.
– Więc tylko
daj znać, czy jest ci dobrze.
– Draco, nie!
Nie chcę, żebyś poczuł do mnie wstręt!
– Nie czuję
wstrętu, kochanie. Ty jesteś piękna, a mnie bardzo interesuje, jak przeżywają
to kobiety. Nic o tym nie wiem.
Hermiona
zdobyła się na cichutkie pytanie:
– A ty sam...
ty nie czujesz nic?
– Oczywiście,
że nie! Ale w żadnym razie nie wolno ci sądzić, że sprawia mi to przykrość!
Powiedzmy, że powoduje mną ciekawość. Nie, to złe słowo. Zainteresowanie przyjaciela,
to już lepiej. Czy jest ci przyjemnie? pytał szeptem.
Wsunął rękę
pod jej koszulę i delikatnie dotykał palcami piersi.
– Nie mogę
kłamać – jęknęła udręczona. – Przecież sam czujesz, jaka napięta zrobiła się
skóra.
– Tak, to
bardzo ciekawe, że piersi mogą zmieniać kształt. Kulać się jakby, robić się
twarde. Dlaczego?
– Może
dlatego, że chciałyby... Nie, to zbyt krępujące! Skończmy z tym, dopóki cała
zabawa jest jeszcze przyjemna.
– Chciałyby,
żeby je całować? – dokończył Draco. – Tego nie wiedziałem.
Rozpiął
koszulę do końca. Zaczął całować jedną pierś, ssać ją leciutko.
Hermiona
drżała.
– Nie, nie
chcę tego dłużej!
– Czy coś
teraz czujesz?
– Proszę cię!
– Ale ja nie
chcę, żebyś leżała tu po nocach i cierpiała dlatego, że związałaś się z takim
odmieńcem jak ja. A jeszcze bardziej nie chcę, żebyś myślała o kimś innym. Byłaś
dla mnie taka dobra przez cały czas mojej choroby, uczyń mi teraz tę radość i
pozwól mi być dobrym dla ciebie.
Hermiona
jęknęła znowu.
On bez
uprzedzenia położył rękę na jej łonie. Czuła przez materiał koszuli, że ten
dotyk ją pali. Cała jej wrażliwość skupiła się teraz w tym jednym miejscu. Nie
mogła powstrzymać ledwo dostrzegalnego ruchu w kierunku jego dłoni.
– Nie –
prosiła udręczona. – Wracaj do siebie, Malfoy, błagam cię, nie zniosę więcej
takiego wstydu. Proszę cię! Odejdź!
Draco zdławił
westchnienie i odsunął rękę.
– Jak chcesz.
Wybacz mi, jeśli zachowałem się natrętnie. Nie chciałem sprawić ci bólu.
Wyszedł,
zamykając starannie drzwi. Zostawił Hermionę pogrążoną w straszliwym uczuciowym
chaosie. Rzucała się na łóżku, tłukła pięścią w poduszkę, jęczała cicho, a
serce jej krwawiło.
Och Malfoy,
ty potworze! – skarżyła się.
Potem
usiadła, spuściła nogi z łóżka i siedziała tak długo. Gryzła palce, zaciskała
nogi.
– Och,
kochany – szeptała do siebie – ja tego nie wytrzymam, nie wytrzymam! Jak wiele
można od człowieka wymagać?
W końcu
stłumiła wstyd, zeskoczyła z łóżka i przerażona tym, co robi, zapukała do
pokoju Draco.
– Wejdź –
powiedział.
Otworzyła
drzwi. Jej mąż leżał w łóżku, obok stała zapalona lampka. Hermiona zatrzymała
się nieśmiało w progu. On bez słowa przesunął się, żeby jej zrobić miejsce, i
podniósł kołdrę.
Hermiona
zamknęła na moment oczy i zdecydowanie podeszła do łóżka. Położyła się obok
męża tak szybka, jakby nie była pewna, czy się nie rozmyśli.
Draco mruknął
Nox i lampka zgasła. Jego ręka znowu
dotknęła jej ciała, a ona przyjęła to z cichym, jakby przepraszającym
westchnieniem.
Dłoń Dracona
błądziła po całkiem dla niego obcych okolicach. Ostrożnie, nieskończenie
ostrożnie przesuwała się ku górze po udach, delikatnie drażniła ich wewnętrzną
stronę i Hermionie zdawało się, że własne podniecenie ją zadławi. Dłoń znowu
zbliżała się do centrum, powolutku, badawczo...
Nie mógł nie
zauważyć, że Hermiona drgnęła.
– Gdzie? –
szepnął.
Ona odwróciła
głowę, zawstydzona tym, co czuje.
– Jesteśmy
mężem i żoną!
W milczeniu
ujęła jego dłoń i pokierowała nią.
Och, musiał
zauważyć, jak bardzo jest przygotowana!
– Wydaje mi
się to takie trudne – szepnęła.– To, że ty nie jesteś ze mną.
– Ale to mi
sprawia przyjemność. W przeciwnym razie bym o to nie prosił. Nie robił tego. W
jakimś sensie jest to miłe także dla mnie.
Hermiona
zacisnęła wargi, zrozpaczona.
– Nie
zapominaj, że pragnąłem tego od trzech tygodni – dodał Draco. – Kiedy
zobaczyłem cię w towarzystwie innych mężczyzn, zrozumiałem, czym to grozi. A
nie chciałbym widzieć cię w ich ramionach, a szczególnie w ramionach Tomasa,
który już kiedyś cię posiadał.
Jego słowa
przenikały ją jak płomień. Jeśli to nie jest zazdrość, to w każdym razie
niewiele brakuje.
– Nie
zniósłbym myśli o tobie z którymś z nich w intymnej sytuacji – szepnął.
O, co za
słodkie słowa dla spragnionej duszy!
– Nie stawiaj
oporu, skarbie. Poddaj się! Chcę cię doprowadzić do końca. Proszę cię... –
szeptał jej czule do ucha.
Pieścił ją
tak delikatnie, że nie była już w stanie opierać się dłużej. Zmysły wzięły
górę. Objęła go, całowała jego ramiona, boleśnie zagryzała wargi, gdy
wprowadzał ją w największe uniesienie.
Potem leżała
zmęczona, zasłaniając rękami rozpaloną twarz.
– Byłaś
wspaniała – powiedział czule. – Salazarze, ile w tobie jest ognia! Chciałabyś
zostać tu u mnie na noc?
– Nie –
mruknęła niewyraźnie i wysunęła się z łóżka. Chwiejnym krokiem powlokła się do
swego pokoju, zatrzasnęła za sobą drzwi i położyła się. Długo leżała, drżąc jak
w febrze, zanim wreszcie nadszedł sen.
Trudno jej
było następnego ranka spotkać się z Draco. Odwlekała to jak mogła. Myła włosy i
układała je, śniadanie zjadła w swoim pokoju. W końcu jednak zabrakło jej
pretekstów.
Draco czekał
na nią w pięknym salonie, gdzie wszystko było tak jak dawniej, zanim Hermiona
zamieszkała w zamku. Nie chciała zmieniać stylu ani przerabiać niczego wedle
własnego gustu. W innych pokojach wprowadzała pewne zmiany, dyskretne, ale
ważne. Zawsze jednak pytała Draco o radę i nie robiła niczego bez jego zgody.
– Dzień dobry
– bąknęła i miała zamiar szybko przejść do drugiego pokoju, ale mąż chwycił ją
za rękę.
– Hermiono,
nie masz sobie nic do zarzucenia – powiedział szeptem, bo w hallu kręcił się
Albert. – Chyba że masz coś do zarzucenia mnie. Gniewasz się na mnie?
Potrząsnęła
głową.
– Nie, tylko
na siebie.
– A to
dlaczego?
– Bo nie
potrafiłam zachować się przyzwoicie.
W jego oczach
pojawił się uśmiech.
– Bywają
chwile, kiedy przyzwoite zachowanie wydaje się śmieszne. Czy mogę mieć do
ciebie prośbę?
– Jaką? –
zapytała z najgorszymi przeczuciami.
– Daj mi
znać, kiedy będę ci znowu potrzebny.
Patrzyła na
niego oszołomiona.
– Chciałbyś
powtarzać tę upokarzającą grę?
– Nie widzę w
tym nic upokarzającego. Dla mnie to było wspaniałe przeżycie! Powiesz mi?
– Powiem –
mruknęła, żeby przerwać rozmowę, i pospiesznie wyszła.
Wieczorem
zagrali w szachy. To przywróciło Hermionie zachwianą równowagę, znowu mogła się
śmiać i zachowywać naturalnie. Poprzysięgła sobie zapomnieć, że tamto wszystko
kiedykolwiek się stało.”*
*cytat z
oryginału (Saga o Ludziach Lodu, tom piąty pt. Grzech Śmiertelny autorstwa
Margit Sandemo) na którym opieram swoją opowieść, z kosmetycznymi zmianami.
"– Żałuję, jeśli zachowywałem się nieodpowiednio. Nie miałam takiego zamiaru – powiedziała bardzo cicho." - to on czy ona w końcu? xD Literówka.
OdpowiedzUsuń"Jeżeli cie czymś uraziłam, to przepraszam, nie miałam takiego zamiaru." - znów literówka
"Malfoya stwierdził, że tonący witki się chwyta i wypalił:" - a co to, nowe przezwisko?
" Ja? Co tez ci przyszło do głowy! " - znów literówka! Coś ty w tym rozdziale tyle błędów narobiła?
"Już dawno powinniśmy porozmawiać, wyjaśnić soje wątpliwości."-znów
Na szczęście to już koniec błędów :) Ten rozdział mnie totalnie rozwalił, bo już byłam pewna, że on jednak jest biseksualny i akurat Hermiona mu się podoba, a po tym rozdziale sądzę, że ona raczej by zauważyła, że i on reaguje na to co robi, a skoro nie zauważyła niczego to znaczy, że jednak nie jest. Aaaaaa, teraz będę się tym zamęczać! Ty zła kobieto! Ja chcę - nie, ja muszę - wiedzieć jak to się skończy! Pisz szybciutko i niech wen będzie z tobą!
Czytasz rozdział chwilę po publikacji, wtedy zwykle są literówki ;) dopiero na chłodni=o je widzę, a dziś cały prawie dzień siedziałam nad tym tekstem próbując zmienić zacytowaną część, co mi nie wyszło dobrze, więc chcąc zachować nastrój, postanowiłam się złamać. Jest mi z tym źle i czuje się wypalona, nie mam serca do tego opowiadania, więc albo zakończę kolejnym rozdziałem, albo odczekam min.tydzień, dwa, aż najdzie mnie ochota na dalsze pisanie i wywiązanie się z wcześniejszych obietnic, bo nie chcę po prostu tylko skopiować kolejnego fragmentu (choć oczywiście w pewnym stopni będzie to niezbędne, dla kontynuacji historii zgodnie z oryginałem ) :(
OdpowiedzUsuń*chłodno I zapomniałam Ci podziękować, za wyłapanie tych chochlików :*
UsuńTo był bardzo słodki rozdział :3
OdpowiedzUsuńChyba przez tą słodycz tyle kłopotu z nim miałam :P
UsuńNo a patrz jak dobrze wyszło :D
UsuńZakochałam się w tym opowiadaniu... Przeczytałam wszystko w jeden wieczór z ZAPARTYM TCHEM. Trochę się rozczarowałam tym, że Hermiona straciła dziecko, ale pozostaje mi mieć nadzieję, że doczekają się własnego!
OdpowiedzUsuńJesteś genialna, naprawdę.
Pozdrawiam i czekam z OGROMNĄ niecierpliwością na nowości.
Zapraszam też na moje Potter'owskie opowiadanie:
www.the-evil-daughter.blogspot.com
Witaj, bardzo się cieszę, że zdołałam Cię zainteresować :) zapraszam również na inne teksty mojego autorstwa, a do Ciebie z pewnością zawitam gdy znajdę tylko chwilę na relax :) Pozdrawiam
UsuńNa pewno się skuszę na Twoje teksty! A kiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału tego cuda?
UsuńZupełnie nie wiem, ale postaram się coś napisać w przeciągu dwóch tygodni. Pracuję teraz nad jedną miniaturką, więc nie będę ruszać reszty tekstów do czasu aż nie skończę. Chciałabym jednak w miarę szybko zakończyć również to opowiadanie, a z drugiej strony, to nie frajda zmienić tylko szczegóły oryginału. Lubię dodać coś od siebie więc musicie uzbroić się w cierpliwość ;)
UsuńNo i udało mi się, szybciej niż zakładałam. Zapraszam na rozdz.XX :)
UsuńNie skomentowałam tego rozdziału, cóż ze mnie za zła istota!
OdpowiedzUsuńOj, Malfoy, coś Ty zrobił swojej żonie! Ale cała sytuacja była taka prawdziwa, ludzka i normalna. Bardzo mi się podobała :)
Tylko, tak jak ktoś u góry wspomniał - miałam nadzieję, że Malfoy jednak jest biseksualny, a teraz... No jeju :( Jak to możliwe? Jestem coraz bardziej zaciekawiona jak to wszystko się skończy!
I właśnie zobaczyłam, że pojawił się nowy rozdział, jak miło. Już lecę czytać dalej!
Oj zuooo z Ciebie :P Powiadam Wam, nie traćcie nadziei, bąbelki :D
UsuńCudny rozdział mimo wszystko pozdrawiam Majka Villemo Linde
OdpowiedzUsuńMiło mi :)
Usuń