11 września 2015

Szach i mat, Kochanie XXI


Witajcie. Przepraszam, że tak długo musicie czekać, ale powrót do pracy zawodowej jest dla mnie niesamowicie męczący i pochłania całą energię. Będę pisała tylko weekendami, więc z pewnością częstotliwość postów się diametralnie zmieni. Cieszę się jednak, że czekacie! Szczególnie "lussi", która mnie nęka komentarzami i tym samym wywołuje szeroki uśmiech na twarzy. To jej zawdzięczacie dzisiejszy rozdział. Chcę też podziękować "aniula 19.12" za wyłapywanie potknięć, "Czytelniczce DP", za moc komentarzy, "Addie Della Robbia", że jest (choć teraz baluje na wakacjach) i pisze świetną historię, oraz innym, którym chce się zostawić po sobie ślad :* Poniższy tekst jest w większości autorstwa Pani Margit Sandemo, przystosowany przeze mnie do historii dramione o której piszę. Nie chciałam za dużo zmieniać w tym szczególnym fragmencie, na który czekaliście przez te dwadzieścia rozdziałów, a przy którym ja zawsze płaczę ze wzruszenia. Nie chciałam tego zepsuć i mam nadzieję, że mi się udało, a czytając oryginał będziecie nadal przeżywać to tak jak ja za każdym razem, bo wydarzenia tego rozdziału są magiczne <3 o:p="">

  

Rozdział XXI 

***

 

– I jak poszło? – zapytał Tengel Dobry. – Wszystko po naszej myśli?

– Oczywiście – odparła piękna czarownica o kocim wyrazie twarzy, siadając na wzgórzu z którego niegdyś roztaczał się widok na Lipową Aleję. – To było bardzo proste, choć muszę przyznać, że obawiałam się tej Ginny. Jest dosyć temperamentna.

– Chyba nie bardziej od ciebie, Sol? – roześmiał się mężczyzna tęsknym wzrokiem rozglądając się po znajomej okolicy. Tak wiele się zmieniło. – Ważne teraz, żeby Heike odpowiednio pokierował tym Potterem. Z tego co mi mówił, Harry powinien potraktować to jako wyzwanie, ale nie jestem pewien czy to wystarczy aby doszli z Ginny do porozumienia.

– Da sobie radę. Fakt, że są czarodziejami wszystko utrudnia. Zwykłymi śmiertelnikami jest łatwiej kierować.

– Tak, ich magia sprawia wiele trudności, ale wierzę, że wszystko skończy się dobrze. Myślisz, że możemy już powiedzieć Cecylii?

– Zwykle to ja jestem w gorącej wodzie kąpana, a nie ty. Chyba rozumiesz, że powinniśmy poczekać z tym do momentu, aż zjawią się w Grastensholm.

– To może potrwać. Nie wolno nam zapominać, że Hermiona i Draco piszą własną historię.

– Jak na razie jest ona uderzająco podobna do tej opisanej w kronikach Ludzi Lodu. I całe szczęście.

– Tak, muszę się z tobą zgodzić. Pragnę dla nich podobnego zakończenia jakie było udziałem Alexandra i Cecylii.

– Zobaczymy co się da zrobić – mruknęła z uśmiecham Sol. Już ona postara się o trochę więcej szczęścia w życiu tych dwojga.

 

 

***

Hermiona Malfoy siedziała w ogrodzie trzymając w dłoniach list od Harry’ego i nie mogąc zabrać się do czytania. Ogromna sowa, która dostarczyła jej pergamin, dawno zniknęła za linią horyzontu, a młoda kobieta nadal walczyła z uczuciem zawodu, że nie przyniosła wiadomości od Draco, który nie dawał znaku życia…

Tak bardzo żałowała tego, co stało się między nimi ostatnim razem. Tak wiele by dała, by sytuacja wróciła do czasu, gdy jej mąż traktował ją chłodno, wręcz wrogo. Przyjęła by to z otwartymi ramionami. Wszystko było lepsze niż niepewność, która trawiła ją od środka i nie pozwalała zaznać odrobiny radości.

Chcąc zmusić się do zajęcia myśli czymś innym, zerwała magiczną pieczęć i zaczęła czytać list od przyjaciela:

„Hermiono !

Nie uwierzysz, ile się ostatnio u mnie wydarzyło, muszę Ci to opisać po kolei, bo jestem pewien, że nic a nic nie zrozumiesz gdy będzie Ci próbował wiadomości przekazać Ron! Odnalazłem Ginny! Wiem co teraz myślisz, ale musisz mi dać dojść do słowa. Pisze głupoty, przecież nie masz wyjścia! No więc, przez całkowity przypadek, dowiedziałem się, że żona Stevena Clarka widziała Ginny będąc w odwiedzinach u swojej córki. Sam ten fakt wydaje się dziwny, bo Agnes od lat nie odzywa się do Kate, za to, że ta po ślubie wyprowadziła się aż do Norwegi! Twierdzi, Agnes znaczy się, że nagle poczuła przemożną chęć pogodzenia się z córką, i nie zastanawiając się nad tym dokładniej, postanowiła ją odwiedzić. Szczęśliwym trafem, Ginny wybrała się na zakupy do Oslo. Nie umie wytłumaczyć dlaczego i jak to się stało, że spotkały się w tym wielkim mieście! To co tu się dzieje jest zupełnie niesamowite! Pewnie zastanawiasz się, co Ginny robi w Norwegi? Ja też się zastanawiałem, ale czym dłużej tu jestem, tym bardziej ją rozumiem. Ech, piszę strasznie chaotycznie i wcale nie jestem lepszy od Rona, ale chyba nie umiem inaczej. Musicie tu przyjechać, Ty i Draco! I Niech Bogu będą dzięki, że Malfoy jest już zdrowy i może Ci towarzyszyć! Tego by nie odżałował, a jestem pewien, że nigdy jeszcze tu nie był. Mam na myśli Twojego męża, oczywiście.

Hermiona patrzyła z niedowierzaniem w pochyłe litery, pisane w pośpiechu z pewnością ręką jej przyjaciela. Pomyślała nad tym, czemu Harry do niej po prostu nie zadzwonił, ale doszła do wniosku, że pewnie nie pomyślał. Żeby Draco przyjechał? – czytała z przestrachem, – przecież ona nie wie nawet, gdzie on się podziewa! Łzy popłynęły jej po policzkach, gdy przed oczami pojawiły się wspomnienia, które w innej sytuacji byłyby tymi najcenniejszymi:

 

Zaledwie dwa wieczory po drugiej wizycie Draco w jej łóżku, zaskoczyła go, stając w drzwiach łączących ich sypialnie.

– Mogę wejść? – zapytała drżącym głosem w ręku niepewnie ściskając zapaloną różdżkę.

– Hermiona? Oczywiście, proszę! – jego zdziwienie było tak wielkie, że poczuła się jeszcze bardziej niepewnie. Wślizgnęła się do łóżka i szepnęła:

– Teraz pomyślisz pewnie, że moje potrzeby w tej dziedzinie są zbyt wielkie.

Potarł jej policzek czubkiem nosa.

– Ja już wczorajszego wieczora musiałem się powstrzymywać, żeby do ciebie nie pójść – mruknął z czułością. Dzisiaj byłem już prawie zdecydowany, że pójdę. Dzięki, że to ty przyszłaś. Cieszy mnie to bardziej, niż umiem wyrazić.

Hermiona odważnie wtuliła się w ramiona męża i postanowiła mu powiedzieć, to co ostatnio zajmowało jej myśli.

– Ja nie pragnę jakiegokolwiek mężczyzny, wiesz o tym – szeptała mu prosto do ucha. – Nikt inny nie mógłby mnie dotykać tak jak ty.

Odsunął włosy z jej skroni, czule i troskliwie.

– A więc tęskniłaś? – zapytał cicho, cichuteńko. – Za mną? Za moją obecnością?

– Ja i moje ciało, które jest nabrzmiałe tęsknotą – odparła ledwie dosłyszalnie.

A potem nie mówili już nic. Słychać było tylko przyspieszony oddech Hermiony, gdy Draco pieścił końcem języka jej szyję, piersi i brzuch.

Jej łono czekało. Czekało na jego dłoń. Pieściła rękami jego plecy, gdy on przesuwał się znowu ku jej twarzy, i nagle poczuła na policzku jego usta. Nigdy jeszcze nie pocałował jej naprawdę, wyjąwszy tamten wymuszony pocałunek na ślubnym przyjęciu, Teraz także tego nie zrobił, czego zresztą nie należało oczekiwać. Pocałunki należą przecież do miłości...

Nagle doznała niemal szoku. Cała krew spłynęła jej w dół brzucha z przejmującym, dziwnie słodkim bólem.

Draco był w niej!

– Draco? – wargi same wymówiły jego imię; przyglądała mu się szeroko rozwartymi, zdumionymi oczami, bojąc powiedzieć się coś więcej.

– Ciii! – szepnął wstrząśnięty. – Nic nie mów!

Wiedziała, jak niewiarygodnie delikatne jest to, co przeżywają. Jedno słowo, jeden nieostrożny ruch mógł zburzyć nastrój, zniszczyć go niczym kruchy lód po pierwszym przymrozku.

Hermiona zauważyła, widziała to w jego oczach, że Draco jest śmiertelnie przerażony, ogłuszony tym, co się stało. Długo trwał w bezruchu, prawie nie oddychał. A potem zaczął się powolutku poruszać.

Ona nie miała odwagi nawet drgnąć. Serce biło jej głucho. Czuła, że napięcie narasta.

O Boże, nie wolno jej się poruszyć! Musi się powstrzymać, musi!

Lecz Draco szybko dostrzegał, co się z nią dzieje, znał to przecież. Objął ją, prosząc, by się nie opierała, i wtedy wszystko zawirowało. Hermiona nie panowała już nad niczym, słyszała tylko swój jęk, widziała zmienioną twarz Draco. Zdała sobie sprawę, że on za nią podąża, i przestała myśleć. Jeszcze nigdy nie przeżyła czegoś tak niezwykłego. To był jej prawdziwy pierwszy raz, bo epizod z Tomasem już dawno przestał mieć jakiekolwiek znaczenie.

Przez chwilę leżeli wstrzymując oddechy. Potem Draco wstał i narzucił szlafrok.

– Wybacz mi – bąknął przepraszająco i pospiesznie wyszedł z pokoju.

Hermiona nie tego się spodziewała, wciąż leżała bez ruchu i z niedowierzaniem patrzyła w stronę zamkniętych za Draco drzwi.

Jeżeli on teraz wyszedł, żeby zwymiotować, to nigdy mu tego nie daruję, pomyślała.

On jednak niczego takiego nie zrobił. Być może nie przypuszczał, że nawet przez zamknięte drzwi wszystko tak dobrze słychać, bo siedział w małym pokoiku za sypialnią i płakał. Wstrząsał nim głęboki, ciężki, gwałtowny szloch.

Hermiona kuliła się, ogarnięta nagłym współczuciem i wyrzutami sumienia. Najchętniej poszłaby do niego, by mu powiedzieć, że nie jest sam. Ale to przecież on wyszedł, więc widocznie ta chwila samotności jest mu niezbędna.

Cichutko wymknęła się do swojej sypialni i z drżącym sercem nasłuchiwała, co się dzieje u Draco. Tam jednak wkrótce wszystko ucichło i nie wiedziała, czy wrócił do pokoju, czy nie.

Następnego ranka w drzwiach jadalni powitał ją Albert.

– Pan Malfoy nie chciał pani budzić. Prosił aby panią pożegnać i powiedzieć, że musiał na jakiś czas wyjechać.

Pamiętała, że  ogarnęło ją wtedy uczucie zawodu.

– A kiedy wróci?

– Tego nie powiedział. Zresztą sam nie wiedział, jak sądzę.

– A dokąd pojechał?

– Tego też nie mówił.

– Dziękuję, Albercie!

A więc go utraciłam, myślała przeniknięta trudnym do zniesienia bólem. Sen się skończył. To ostatnie przeżycie było dla niego zbyt trudne.

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk tłuczonego talerza, który doleciał przez otwarte okno kuchni. Wiedziała, że znikniecie Draco wszystkim szarpało nerwy. Narcyza zorientowawszy się, że syna nie ma w domu, niemal codziennie dopytywała się o jego powrót i próbowała wydobyć od Hermiony powód wyjazdu, czego ta wyjawić jej nie mogła. Zresztą sama żyła tylko domysłami. Albert nie umiał skupić się na wydawaniu poleceń skrzatom, które chodziły rozbite i choć miały zakaz karania się za drobne przewinienia, widywała obandażowane palce u ich długich rąk i smętnie zwisające uszy. Wszyscy w Malfoy Manor, przeraźliwie żywo pamiętali czas, gdy w posiadłości mieszkała tylko Hermiona, usychająca z niepokoju o męża, który mógł do niej nigdy nie wrócić. Teraz było jeszcze gorzej.

Zaczęła znowu czytać list: Na odwrotnej stronie znajdziesz adres hotelu, w którym mieszkamy. Jeżeli możesz, zabierz z mojego mieszkania dziedzictwo Ignotusa. Nim wyruszycie, zdobądź i przeczytaj piąty tom mugolskiej Sagi o Ludziach Lodu, może słyszałaś? Na pewno Cię zainteresuje, a ja będę miał mniej do tłumaczenia! I proszę, postarajcie się przyjechać tu na Noc Walpurgi!

Całuję

Harry!

 
Hermionę ogarnęła dojmująca tęsknota za przyjaciółmi. Wszystko teraz wydawało jej się takie beznadziejne, nic nie było tak jak powinno.

 

***

Draco nie wracał. Hermiona leżała po nocach nie śpiąc, miotała się między tęsknotą, niepokojem, złością a uczuciem zawodu, że nawet jej nie powiedział, co zamierza zrobić. Kilka razy dziennie stawała zdecydowana przed szafą z zamiarem spakowania się i niezwłocznego wyruszenia do Norwegii, to znowu rzucała się bez sił na łóżko wątpiąc w świat jaki ją otaczał. Przygoda wabiła swoją tajemniczością i możliwością zapomnienia, jednak jakieś przeczucie w środku serca, kazało jej cierpliwie czekać na rychły powrót męża. Bojąc się, że przegapi ten moment i straci, być może ostatnią szansę rozmowy, książkę o której pisał Harry zamówiła pocztą wysyłkową. Niestety złośliwość rzeczy martwych dała kolejny raz o sobie znać, gdy okazało się, że wybranego tomu akurat nigdzie nie można dostać. W oczekiwaniu na specjalne zamówienie, które obiecała jej znajoma bibliotekarka, do której Hermiona zwróciła się  w geście rozpaczy, pochłaniała dostępne tomy niesamowitej sagi, na których kupno się zdecydowała. Jeżeli miałaby być szczera, nie podejrzewała siebie o taki gust literacki. Uwielbiała książki, owszem, ale ckliwe romanse nigdy do niej nie przemawiały. Tym bardziej była zdziwiona, gdy czytana lektura okazała się być fantastyczną mieszanką mistycyzmu, horroru i przygotówki z wątkami miłosnymi w tle. Szczerze pokochała nowo poznane postacie i kibicowała im w odkrywaniu siebie. Saga była dosłowną kopalnią wiedzy o czarownicach żyjących wśród mugoli. Że też na to nie trafiła wcześniej! Z każdym kolejnym tomem, historia Ludzi Lodu pochłaniała ją coraz bardziej i biorąc pod uwagę tajemniczy list Harry’ego, była skłonna uwierzyć, że nie jest to tylko fikcja literacka.

Choć Ludzie Lodu stali się jej towarzyszami w chwilach udręki, nadal jej myśli uparcie wracały do Draco, od którego nie dostała znaku życia.

 Gdy postanowiła zacząć rozpytywać wśród znajomych i przyjaciół, wreszcie przyszedł list. Czarny puchacz patrzył nieprzytomnym wzrokiem na Hermionę, która odwiązała ciasno zwinięty pergamin od jego nóżki. Kobieta martwiąc się o ptaka, poleciła Ogryzkowi zając się nim i wypuścić dopiero wtedy, gdy będzie pewien, że puchaczowi nic nie dolega.

Jakież było jej zdziwienie, gdy się okazało, że list datowany był następnego dnia po zniknięciu Draco. Więc mimo wszystko chciał jej przekazać jakieś wiadomości! Tylko, że nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, wiadomość nie została dostarczona o czasie.

Rozrywała przesyłkę niecierpliwie, a zarazem chciała oddalić moment otwarcia, niespokojna, co ona zawiera.

Serce podeszło jej do gardła, gdy zaczęła czytać.

Moja najdroższa, ukochana żono!

Co mam Ci powiedzieć, co mam napisać, by wyrazić chaos w mojej duszy?

Przede wszystkim dzięki Ci za dzisiejszą noc! I wybacz mi moją pospieszną ucieczkę, ale ja inaczej nie mogłem, nie umiałem.

Musisz rozumieć, że to, co się stało, jest dla mnie taką samą rewolucją jak to co przeżyłem, kiedy uświadomiłem sobie, że nie jestem taki jak inni.

Owszem, tyle Hermiona była się w stanie domyśleć.

Sam nie mam pojęcia, jak do tego doszło, naprawdę nie wiedziałem, że mógłbym spełnić akt miłosny z kobietą. I nie sądzę, żeby to kiedykolwiek było możliwe z inną kobietą poza Tobą. Bo Ty jesteś dla mnie kimś wyjątkowym, tego możesz być pewna.

Gdy Hermiona przeczytała te słowa, na jej wargach pojawił się uśmiech szczęścia.

Byłem tak wstrząśnięty przeżyciem, że musiałem jakoś uporządkować myśli. Nie uważam, bym należał do tych, którzy z łatwością mogą nawiązywać kontakty raz z mężczyznami, raz z kobietami. Teraz jednak znalazłem się jakby w zawieszeniu, między niebem i ziemią, i czuję, że muszę dokonać wyboru. Rozumiesz mnie?

Dlatego postanowiłem odwiedzić wszystkich moich dawnych przyjaciół, żeby się przekonać, czy coś jeszcze do nich czuję. Blaise Zabini jest w więzieniu, zresztą myśl o nim wywołuje we mnie tylko obrzydzenie, więc jego mogę pominąć. Chcę jednak zobaczyć znowu mojego przyjaciela Gerarda. Właśnie jego, który nic nie wiedział o moich marzeniach. Chcę też odwiedzić przyjaciela, który nawiązał ze mną kontakt na przyjęciu u moich rodziców. I jeszcze paru innych, których z różnych powodów lubię. Uwierz mi, nie mam zamiaru wykraczać poza rozmowy i powszechnie przyjęte formy kontaktów. Chcę po prostu sprawdzić moje uczucia. Muszę wiedzieć!

Okaż mi jeszcze trochę cierpliwości, błagam! To taka trudna i  delikatna sprawa. Czuję się, jakbym chodził po linie rozpiętej nad przepaścią. Nie możesz zapominać, że jeszcze tak niedawno zarzekałem się, że nigdy nie mógłbym żywić żadnych uczuć do kobiety! Nie bądź na mnie zła, bardzo Cię proszę! Gdybyś zechciała poczekać w Malfoy Manor dopóki nie wrócę – być może doznawszy przedtem upokorzenia – będę ci dozgonnie wdzięczny.

Nie wiedziałem tylko, że tak cudownie jest w ramionach kobiety! Czy, ściślej biorąc: w Twoich ramionach.

Może właśnie tego nieświadomie pragnąłem, kiedy prosiłem Cię, byś pozwoliła sobie pomóc? Nie wiem, ale i na to powinienem teraz znaleźć odpowiedź.

Twój kłopotliwy, lecz oddany małżonek

Draco.

 

Hermiona siedziała bez ruchu z listem na kolanach.

Więc jednak chciał się wytłumaczyć, pisząc zaraz po wyjeździe. To nie jego wina, że przez czternaście dni znosiła iście piekielne męki!

Ale czy treść listu ją uspokoiła, było wątpliwe. Więcej niż wątpliwe! Ziarno niepewności, które pęczniało przez tyle dni, teraz wybuchło z nieoczekiwaną mocą.

 

***

Na szczęście Draco wrócił już następnego dnia. Hermiona czuła całą sobą, że zaklęcia zabezpieczające teren Malfoy Manor zostały przekroczone właśnie przez jej męża. Przez chwilę była pewna, że to jej wyobraźnia i chęć ujrzenia Draco kroczącego ich ścieżką wysypaną białymi kamykami, jednak gdy zobaczyła go jak idzie po schodach, jej niepewność zniknęła. Nad okolicą wiał porywisty wiosenny wiatr, gdy zerwała się z krzesła stojącego na tarasie .

Draco podszedł do niej, starając się z jej twarzy odczytać, w jakim jest nastroju.

– Witaj w domu – powiedziała cicho ze ściśniętym gardłem.

– Dziękuję. Dostałaś mój list?

– Wczoraj.

– Wczoraj? – wykrzyknął, a ręka, którą zamierzał ją przytulić, zatrzymała się w pół drogi.

– To znaczy, że ty... że nic nie wiedziałaś?

– Nie – odparła tak spokojnie, jak tylko mogła, lecz płacz dławił ją w gardle, a lęk przed jego decyzją palił w piersi.

– Na Merlina – szepnął zmartwiony. – Czy ty... szukałaś mnie?

– Zamierzałam właśnie wyruszyć w podróż, kiedy przyszedł twój list. Bardzo się niepokoiłam, jak zapewne rozumiesz. I o ciebie, i o twoje... reakcje.

Zobaczył, jak Hermiona pobladła. W drzwiach od tarasu pojawił się zaniepokojony kamerdyner.

– Dzień dobry, Albercie, znowu jestem w domu. Jak dżin z butelki. Proszę nam przynieść karafkę czegoś dobrego i mocnego! Może trochę wina skrzatów? Nakryj nam w małym pokoiku i zadbaj o to, żeby nam nie przeszkadzano, dobrze?

Dał znak Hermionie aby ruszyła za nim do domu. Gdy znaleźli się w przytulnym pokoiku, i usiedli przy kominku pełnym wesoło trzaskającego ognia, Draco  nalał wina do kieliszków i nakłonił Hermionę, żeby trochę wypiła. Usiadł wygodnie w swoim ulubionym fotelu, ciesząc się, że płonące mimo ciepłej pogody polana, tworzą intymny nastrój. Hermiona sztywno siedziała w drugim fotelu, który od dawna już wszyscy nazywali „fotelem jej wysokości”, na co ona reagowała uroczym rumieńcem. To tutaj zwykli z Draco spędzać długie zimowe wieczory, grając w szachy czarodziejów, eksplodującego durnia czy gargulki.

– Hermiono, ja nie wiem jak mam zacząć. Jest mi strasznie przykro, że dręczyłem cię tak przez dwa tygodnie. Gdybym wiedział, że nie masz o niczym pojęcia... No, ale teraz musisz się dowiedzieć wszystkiego.

Hermiona zebrała wszystkie siły. Oto wybiła godzina prawdy.

Draco sprawiał wrażenie, że robi to samo. Odetchnął głęboko i zaczął:

– Najpierw pojechałem do Gerarda, jak ci pisałem, i spędziłem w jego i jego małżonki pięknym domu cztery dni, żeby zdobyć całkowitą pewność. Ale wierz mi, nie czułem nic. To co było kiedyś odeszło, umarło. A jak wiesz, to było najsilniejsze uczucie w moim życiu. – Uśmiechnął się. – Wszystko, co odczuwałem, patrząc na ich rodzinne szczęście, to była dojmująca tęsknota, żeby wrócić do domu, do ciebie. Rozumiesz?

Hermiona zdobyła się na niepewny, trochę krzywy uśmiech. Ale przecież czekało ją jeszcze tyle wyznań. Nie chciała przeżyc zawodu obiecując sobie zbyt wiele.

Draco wstał, nie mogąc najwyraźniej usiedzieć spokojnie w miejscu.

– Mimo wszystko trwałem przy swoim postanowieniu odbycia całej planowanej podróży. Odwiedziłem trzech dawnych przyjaciół i miałem wyraźne propozycje, nawet daleko posunięte. Jakaś dłoń delikatnie położona na moim ramieniu, jakieś serdeczne pogłaskanie po plecach...

Zamilkł.

– No i...? – zapytała Hermiona po chwili.

Draco podszedł do niej, podniósł ją z fotela i objął. Był prawie o głowę od niej wyższy i nieprawdopodobnie pociągający. Zakręciło jej się w głowie.

– Najdroższa, czy mogę zostać z tobą? Mimo wszystko, co musiałaś z mojego powodu wycierpieć? Należę do ciebie. Tylko pamiętaj, że nie wiem niczego o przyszłości. Nie wierzę, żeby coś takiego było możliwe, ale przecież może się pojawić jakiś mężczyzna, który znowu wzbudzi we mnie inne uczucia.

Hermiona odpowiadała powoli:

– Ani jeden żonaty mężczyzna, zresztą kobieta także nie, niezależnie od tego, jak zostali ukształtowani, nie mogą zagwarantować, że nie zakochają się w kimś innym.

– To prawda, lecz w moim przypadku sprawy wyglądają gorzej. Byłoby to dużo trudniejsze dla ciebie, raniło głębiej.

Ona skinęła głową.

– A gdyby coś takiego się stało, to co wówczas?

– Nic. Stłumię w sobie te uczucia i zostanę z tobą, rzecz jasna.

– Tego bym nie chciała za nic. Czy myślisz, że to możliwe?

– Nie. Jestem w stu procentach pewien, że to się nie może zdarzyć.

– Jak możesz być taki pewny?

– Ponieważ przydarzyło mi się coś całkiem nowego.

– Masz na myśli to, co się stało ostatnio?

– Nie. Coś dużo silniejszego, wszechogarniającego.

– Co takiego? Wykrztuś to wreszcie!

On długo patrzył jej w oczy, a potem przyciągnął ją czule do siebie i pocałował. Długi, namiętny pocałunek powiedział więcej niż wszelkie wyjaśnienia.

Mimo to, gdy ich usta w końcu się rozdzieliły, przygarnął ją jeszcze mocniej do siebie i szepnął, głęboko poruszony:

– Ja cię kocham, Hermiono. Właściwie kocham cię już od dawna i brakowało nam tylko fizycznej więzi. Miłości zmysłowej. I ta miłość, którą żywię dla ciebie, jest znacznie silniejsza i prawdziwsza niż wszystko, co czułem przedtem.

Hermiona uśmiechała się, a z oczu płynęły jej łzy.

– Ja chyba nie muszę mówić, co czuję do ciebie?

– Owszem, powiedz!

– Był taki krótki moment, kiedy moja miłość do ciebie prawie zgasła. Zanim zdołałam zaakceptować twoją postawę. Ale tak naprawdę kochałam cię, oczywiście, zawsze, od czasu gdy... No, w każdym razie prawie od początku.

– Najdroższa, moja, ukochana! Ile zła ci wyrządziłem!

– Zawsze było mi z tobą dobrze, wiesz przecież. Wchodziłam w to małżeństwo z otwartymi oczyma. A że czasami wymagało ono ode mnie wiele siły i odwagi, to ani twoja, ani moja wina. Jest tylko jedna rzecz, której nie potrafię zrozumieć – powiedziała, przytulając się do niego jeszcze bardziej.

– Co takiego?

– Nie, to zbyt trudne, żeby pytać.

– Chyba się mnie nie boisz?

– Nie, ale mnie to krępuje.

– No, proszę cię. Powinniśmy być wobec siebie szczerzy i otwarci. Myślę, że to konieczne, jeśli mamy do końca zasypać przepaść, która nas dzieliła.

– Ale to zbyt trudne! Zbyt osobiste!

– Chcę wiedzieć! Będę niewypowiedzianie szczęśliwy, jeśli okażesz mi zaufanie.

Ona ukryła twarz na jego ramieniu i zebrała się na odwagę.

– No dobrze. Jak ci się udało tak nagle... przyjść do mnie?

– To nie było nagle. Już kiedy po raz drugi byliśmy ze sobą, czułem, zdawało mi się, że byłbym w stanie to zrobić. Tylko nie mogłem w to uwierzyć. Twoje pożądanie, twoja uroda i twoje ciało doprowadziły mnie w końcu do takiego podniecenia, że przekroczyło wszelkie granice. To wszystko dokonało się samo z siebie. To mnie całkowicie zaskoczyło.

Hermiona stała w milczeniu, zarumieniona.

Draco powiedział łagodnie:

– To wszystko sprawiło, że się cofnąłem, znalazłem się znowu tam gdzie byłem, zanim nie zostałem wypaczony przez innych.

– Tak – przyznała cicho. – Zawsze wierzyłam, że jesteś właśnie taki. Wierzyłam, że od początku byłeś, że tak powiem, normalny. Och jak głupio brzmią te słowa. Czym jest normalność? To jest takie… niesprawiedliwe! Przepraszam, że myślałam, że czułam w takich kategoriach. Nazywałam siebie normalną, bo nie rozumiałam, że normalność, to nie zawsze to co nam się wydaje najprostsze. Zawsze byłeś normalny! Odmienność nie oznacza  czegoś negatywnego. To tak bardzo błędne rozumowanie. Myślę jednak, Draco, że te trudne lata były dla mnie pożyteczne. Nauczyły mnie tolerancji. Zrozumienia dla różnorodności. Zobaczyłam świat waszymi oczyma, poznałam nienawiść, głupotę i niechęć otoczenia i zrozumiałam waszą bezsilność.

– Masz rację. Ja jestem wyjątkiem. Niewielu jest takich, którzy mogą się zmienić. Nie wolno nam zapominać, że większość z nich na zawsze z tym pozostanie, że muszą żyć ze swoimi uczuciami. Jedynym ratunkiem dla nich jest zaakceptować siebie. W przeciwnym razie życie ich przemieni się w piekło wstydu i poczucia winy.

Hermiona skinęła głową na znak, że rozumie i się zgadza.

– Czy przeprowadzisz się teraz do mnie?  – zapytał z błyskiem w oku. – Moje łóżko jest takie wielkie.

– Przeprowadzę się – przytaknęła. – Ale bardzo bym chciała zachować tę małą sypialnię jako mój pokój, bo jest taki ładny i mam tam wszystkie swoje rzeczy.

– Naturalnie! No, ale Albert zrobi wielkie oczy!

– On? Chciałabym zobaczyć coś, co sprawi, że Albert się zdziwi! Ale wiesz, co myślę?

– Nie.

– Myślę, że on się ucieszy.

– O tak, jestem tego pewien. Bo on bardzo cię ceni.

– Nas oboje ceni. Och, byłabym zapomniała! Harry pisał do mnie i prosi, żebyśmy przyjechali jak najszybciej do Norwegii.

– Do Norwegii? A po jaką cho… przepraszam, po co?

– Wiesz, nie jestem pewna, ale Harry odkrył pewną historię, którą chce się z nami podzielić. No i znalazł Ginny.

– Co?! Ale jak? W Norwegii?

Hermiona uśmiechnęła się trochę skrępowana.

– Muszę przyznać, że sama niewiele wiem, ale trochę zaczynam się domyślać. Przed podróżą jednak, musze przeczytać jeszcze pewną książkę, która spodziewam się, że i ciebie zaciekawi.

– A, rozumiem! – roześmiał się. – Próbujesz mnie wciągnąć w jakąś podróż śladami średniowiecznych czarownic? To kiedy ruszamy?

– Prawie zgadłeś! Naprawdę pojedziesz ze mną? Tu jest list, sam czytaj!

– Dzień Walpurgi? – rzekł Draco. – No, to rzeczywiście musimy się spieszyć!

 



 
 
 

 

19 komentarzy:

  1. OBECNA!
    Co za fart, ze rozdzial pojawil sie, gdy akurat jestem w bibliotece i mam dostep do internetu :D
    Lece czytac :3

    PS. Wybacz brak polskich znakow, ale coz - amerykanskie komputery :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty Gagatku, jaka szczęściara z Ciebie :D Daj znać "po" :)

      Usuń
    2. Tak, szczescie mi dzis dopisuje ^^
      Wiedzialam, ze on sie odgejowi! XD Czyli wszystko idzie po mojej mysli :3 Zostala tylko kwestia Ginny. Nie wierze, ze koniec jest tak blisko :<

      Usuń
    3. Głowa do góry, może kiedyś skuszę się na drugą część :P ale nie będę trzymała się już oryginału, bo oszaleję :P

      Usuń
    4. Och, napelnilas mnie nadzieja *o*

      Usuń
  2. Ojeju, oleju, ojeju! Naprawdę świetny rozdział! Wiedziałam że Draco w końcu uświadomi sobie co czuje <3 jestem naprawdę zachwycona, ciekawi mnie jak rozwiąże się sytuacja z Ginny.... Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ginny taka gwiazda :D jak tylko czas mi pozwoli, to kolejny rozdział dodam za tydzień :)

      Usuń
  3. Rozpływam się !! Ej, nie wiedziałam , ze mam na Ciebie taki wpływ ;D najgorsze w tym opowiadaniu jest to, ze wkrótce sie skonczy. Czekam na rozwiazanie sytuacji z Ginny. Duzo weny w ten weekend !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mam uśmiech na twarzy <3 no kończy się, ale jak dla mnie to WRESZCIE :P

      Usuń
  4. Jeju kolejny idealny rozdział. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. 😄

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju kolejny idealny rozdział. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział. 😄

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej
    Dzięki za podziękowania.
    Przy okazji che ci powiedzieć, że rzadko komentuje każdy albo prawie każdy rozdział, robię to tylko wtedy gdy poruszy mnie historia lub ilość błędów. W twoim przypadku jest to oczywiście historia. Uwielbiam ją, jest świetna i taka oryginalna, taka piękna, że aż się popłakałam ze wzruszenia. Bardzo podoba mi się też obraz Draco, zupełnie inny od tego, który znamy powszechnie i używamy w ff.
    Czytelniczka DP Poruszona Twoją Niesamowitą Historią
    PS. Czcionka wariuje, ale nie zmienia to radości z tego rozdziału.A tak w ogóle ile jeszcze do końca? Muszę się nastawić psychicznie na to wydarzenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się cieszę, bardzo się bałam, że dodając swój trzy grosze, wszystko zepsuje, a z drugiej strony zawsze gdy większość tekstu jest odtwórcza, mam moralnego kaca. Nie mogę doczekać się końca. Jak dobrze pójdzie, to jeszcze dwa tygodnie. To był przedostatni rozdział. Jeszcze tylko XXII i epilog :D

      Usuń
  7. Kiedy rozdział????
    Już nie mogę się doczekać!!!!!
    Nika

    OdpowiedzUsuń
  8. Jasne,że wspaniały.....tylko kiedy koleeeeeejnnnnnnyyyyy?!??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochani, rozdział prawie na ukończeniu, w weekend powinno coś już być :)

      Usuń
  9. Boże cudowny rozdział bardzo podoba mi się że nawiązałas do Sol i Tengela i do tego te jakże romantyczne wyznanie miłości pozdrawiam Majka Villemo Linde

    OdpowiedzUsuń