25 września 2015

Szach i mat, Kochanie XXII

Witajcie. Tak jak obiecałam - jestem. Udało mi się napisać ostatni rozdział SimK, przed nami jeszcze tylko epilog. Miniaturka na konkurs już prawie na ukończeniu, choć te prawie jest dosyć mocno naciągnięte ;) Tradycyjnie dziękuję, że jesteście i czekacie. Po epilogu postaram się wrócić do dawnego grafiku, czyli rozdziały poszczególnych historii będą się pojawiać naprzemiennie. Miejsce SimK  zajmują Iluzjoniści, gdy ukończę CNsZ (które wraz z Więźniowie przeszłości przeniosę do innej zakładki), w to miejsce pojawiać się będą raczej jednopartówki. Postaram się dodawać dwie części w miesiącu, ale zobaczymy jak mi to wyjdzie. A teraz zapraszam na lekturę i do komentowania :)

P.S. za chwilę przekroczę 40 k wyświetleń, baaardzo Wam dziękuję :*
 


Rozdział XXII

OSTATNI 
***

Był słoneczny, ciepły, wiosenny dzień. Jak okiem sięgnąć wszędzie rozpościerała się młoda zielona trawa, jakby przetykana tymi maleńkimi białymi wiosennymi kwiatkami, których nazwy, kiedy o to pytać, nikt nie zna.  Drzewa puściły pierwsze pąki i gdzieniegdzie widać było nieśmiało rozwijające się listki. Śpiew ptaków, które budowały nowe gniazda niósł się po okolicy tworząc radosną atmosferę oczekiwania. Sol – piękna czarownica o kociej twarzy i żółtych oczach, siedziała na przydrożnym kamieniu z niecierpliwością wyglądając oznak teleportacji, które objaśnił jej Harry. Jego przyjaciele, Hermiona i Draco powinni tu być już godzinę temu. Umówili się na tym wzgórzu, z daleka od cywilizacji, która pochłonęła jej ukochaną parafię Grastesholm, zostawiając ślady przeszłości tylko w pamięci wiekowych mieszkańców, znających świetność Ludzi Lodu tylko z opowiadań dziadków. Sol nie lubiła magii z którą przyszło jej mieć do czynienia, uważała, że wszystko utrudnia. Jeżeli jednak miałaby być szczera, to świat w którym oni żyli jej imponował. Denerwowała się, bo nie znała tego co sobą prezentowali, na szczęście jej poczucie humoru pozwalało na nawiązanie nici porozumienia z Ginny, której przewodniczką została. To było bardzo trudne. Panna Weasley miała niespotykany temperament, co sprawiało niemałe kłopoty. Sol, choć uwielbiała wyzwania, na początku nie miała ochoty opiekować się rozkapryszoną panną, która sama nie wie czego chce w życiu. Z opowiadań Tengela Dobrego, wynikało, że Ginny jako jedyna przedstawicielka płci pięknej wśród rodzeństwa Weasleyów, jest osobą twardą i niezdolną do kompromisów jednak obserwacja jakiej poświęciła się Sol, dała inne przemyślenia. Owszem, Ginny była młoda, ambitna i uparta, jednak również bardzo krucha, co skutecznie pokrywała zawziętością i ciągłym optymizmem. Sol polubiła tę małą siłaczkę, dopatrując się w niej swojego odbicia. Sama, jako żyjący człowiek czuła się nierozumiana i zagubiona. Nie pasowała do świata w jakim żyła, tęskniła za prawdziwą miłością, umiała poświęcać się dla bliskich. Mimo dziedzictwa zła, nie opowiedziała się na początku jednoznacznie po żadnej za stron, ale wychowanie przez jej ukochanych przybranych rodziców, Tengela i Silje dało swoje owoce. Sol złagodniała na tyle na ile było to możliwe i dążyła ku dobru, które cierpliwie jej wpajał przybrany ojciec, a właściwie wujek. Tak, Ginny była do niej zdecydowanie podobna. Może dlatego, gdy zmaterializowała się obok niej i po krótkiej wymianie zdań zaproponowała podróż do Norwegii, ta się zgodziła. Nie obeszło się oczywiście bez podejrzeń, ale jaką Sol byłaby czarownicą, gdyby nie umiała przekonać Ginny do swoich racji?
 

Na początku obie podchodziły do siebie z pewną dozą nieufności, jednak Sol, mając tę przewagę, że nie była istotą żyjącą, szybko zorientowała się z kim ma do czynienia i postanowiła się ujawnić w całej okazałości. Jej ruda towarzyszka, choć nieco zaskoczona, uwierzyła czarownicy przynajmniej na tyle, na ile było to konieczne, alby sprowadzić ją do domu Gabriela Garda, do Norwegii. Gabriel, który sam był już w dość sędziwym wieku i jego głównym zajęciem stało się wychowywanie wnuków i okazjonalne pisanie, cieszył się, że będzie mógł spełnić życzenie członka rodu, Cecylii Paladin, z domu Meiden. Przekonanie Ginny do porzucenia swego ukochanego zajęło im najwięcej czasu. Mimo wątpliwości, jakie wtedy targały młodą kobietą, chciała ona wrócić do Harry’ego i opiekować się nim póki starczy sił. Było to oczywiście niemożliwe, bo Hermiona i Draco powinni sami dojść do pewnych wniosków i nie należało im nic narzucać, a taki rozwój sytuacji był prawdopodobny, gdyby Ginny wróciła do Londynu. Starcie starożytnego zaklinania z nowoczesną magią różdżkową przyniosło jednak pożądany skutek i Ginny, wierząc, że Harry szybko do niej dołączy, postanowiła pomóc Ludziom Lodu, a tym samym również swoim przyjaciołom.

 
Sol wyczulona na najdrobniejszą zmianę, która zachodzi w najbliższym  otoczeniu, zauważyła lekko drgające powietrze i już po chwili zmierzała pewnym krokiem ku przystojnemu blondynowi i zaskakująco ładnej kobiecie z burzą kasztanowych, kręconych włosów, którzy wyłonili się z nicości.

 

***
 

Ginny siedziała w hotelowej kawiarence i próbowała sobie ułożyć w głowie co powie przyjaciołom. Historia z jaką się spotkała była oczywiście doskonałym argumentem i wytłumaczeniem dla jej poczynań, jednak miała świadomość, że choć Harry nie zadawał teraz wielu pytań, to decydująca rozmowa jest jeszcze przed nimi. Również Draco i Hermiona będą ciekawi ich decyzji, mimo że z krążących między nimi listów mogli wnioskować, że wszystko zmierza ku dobremu. Wiedziała, że tych dwoje zna już historię Cecylii i Aleksandra, jak również innych członków rodu. Zgłębili tajemnicę jaką skrywał ziemski żywot Heikego, zapoznali się z biografią Tengela Dobrego i przewrotnej czarownicy Sol, która jej osobiście bardzo imponowała, a za której kopię uważana była Cecylia. Cieszyła się, że po rozmowie z Gabrielem udadzą się do Danii gdzie będą mogli w zaciszu cmentarza złożyć hołd tej wyjątkowej parze, z której losem splątała ich teraźniejszość. Całym sercem była z Ludźmi Lodu i rozumiała ich potrzebę spełnienia ostatniej woli Cecylii i Aleksandra, sama postąpiła by z pewnością tak samo. Ukłucie żalu jakie towarzyszyło jej przez wzgląd na Harry’ego, dokuczało jej tylko trochę. Było oczywistym, że to na nią padł wybór sprowadzenia swoich przyjaciół do Norwegii i chciała wierzyć, że wiedzieli co robią ryzykując jej związek z Wybrańcem. Przecież to na ich przywiązaniu opierał się cały plan, bo gdyby nie miłość Harry’ego i chęć odnalezienia jej, wszystko by zawiodło. Harry jednak zachował się jak zwykle przewidywalnie. Nawet jeżeli był na nią zły i nie chciał jej wybaczyć opuszczenia, postanowił ją odnaleźć i sprowadzić do domu. Gdy tylko przekroczył granice Norwegii, urabianiem jego woli zajął się Heike, który nie od razu chciał się zmaterializować. Od tej pory wszystko poszło już gładko, Harry podjął wyzwanie i potraktował sprowadzenie Hermiony i Draco jako przygodę, tym bardziej, że życzył im wszystkiego najlepszego. Teraz czekali na ich przybycie by móc spotkać się z ostatnim żyjącym uczestnikiem wyprawy do Doliny Ludzi Lodu, gdzie rozpoczęła się ich zadziwiająca opowieść. „Jak najczystszy ton płynący ze strun harfy dotarła do moich uszu opowieść o Ludziach Lodu…” przypomniała sobie słowa które miał zapisać Maikel Lind z Ludzi Lodu w pierwszej kronice. Tak, ich przeszłość stała jej się niezwykle bliska i cieszyła się, że wrócili z Królestwa Światła.

 
Patrzyła przez szybę kawiarni na spieszących dokądś przechodniów, którzy historią jej jak i ludzi co kiedyś byli częścią tego świata, niewiele się przejmowali. Próbowała skupić się na uczuciach jakie żywiła do Harry’ego. Pamiętała jak siedząc przy łóżku chłopaka czuła zimno rozlegające się w jej sercu, jakby w środku padał nieustannie deszcz, a jego lodowate krople zalewały resztki jej zdrowego rozsądku i nadziei. Krzyczała głośno, że go kocha, choć z jej krtani nie wydobywał się żaden dźwięk. Zresztą, Harry i tak jej nie słyszał… wiedziała o tym i bolało ją to jeszcze bardziej. Po co miała liczyć puste dni, skoro brakło w nich jej jedynej miłości? Nie chciała mieć go tylko w snach, w marzeniach, które były z nią od czasu gdy po raz pierwszy ujrzała go na oczy. Patrzyła na jego nieruchome ciało i czuła tylko pustkę. Wokół byli szczęśliwi ludzie, na ulicy mijała tulące się pary, a ona znowu była sama, choć z nim… W domu witały ją puste ściany. Żyła wtedy w jakimś amoku, prawie nie jadła, nie spała. Sen z oczu zmywały słone łzy, które płynęły nieprzerwanym strumieniem. Głos Harry’ego, który obiecywał jej wspólną przyszłość odbijał się echem, które z czasem zaczęło cichnąć, oddalać się, by zniknąć zapomniane, choć jej myśli nadal go szukały, tęskniły. Nie rozumiała dlaczego wciąż omija ją szczęście, którym był właśnie on, Harry Potter. Jej nadzieja wykruszała się z każdym dniem, coraz mniej wierzyła w to, że kiedyś będą mogli być razem bez bagażu doświadczeń i obowiązków jakie zdobywał jej ukochany. Gdy wydawało jej się, że szczęście jest już na wyciągnięcie ręki, ono odskakiwało od niej, drażniło się kusząc od nowa i zachęcając do dalszej walki. A ona w pewnym momencie miała dość. Jednak losu to nie wzruszyło, on patrzył jak tęsknota wywołuje kolejne łzy, których myślała, że już zabrakło. Miała świadomość, że jej zachowanie wobec Tomasa było żałosne, ale to był krzyk o zrozumienie, zauważenie jej jako oddzielnej osoby, indywidualnej jednostki, której siły są na wyczerpaniu, a ona sama zobojętniała i zubożała wewnętrznie. Dobrze, że nie był człowiekiem, który wykorzystuje sytuację, a może po prostu dostał już swoją nauczkę? Jego dotychczasowe życie już wystarczająco naznaczyła dekadencja.

 
Zobaczyła jak chodnikiem zmierzają w stronę hotelu Draco i Hermiona. Nigdzie nie było widać Sol, co oznaczało, że dano im trochę czasu na przywitanie i wymianę doświadczeń. Była im za to wdzięczna, chociaż coś w środku buntowało się i mówiło, że nikt łaski im nie robi. Ale ona widziała wyższy cel tej przygody. Właśnie teraz wiedziała jak czuł się Harry te kilka lat temu gdy ruszał w poszukiwaniu horkruksów. I choć w gardle rodził się jej śpiew zrozumienia,  bała się nim zakrztusić. Nie wiedziała co jeszcze ją czeka.

 

***

Po krótkim choć radosnym powitaniu, usiedli w małym saloniku przylegającym do ich sypialnianych pokoi. Omówiwszy sytuację i rozwiawszy w miarę możliwości wszystkie wątpliwości, zgodnie stwierdzili, że wierzą, że przydarzyło im się coś niezwykłego i niezależnie od tego jaką cenę przyjdzie za to zapłacić, to warto rzucić się raz jeszcze w wir i dać ponieść przygodzie. Ruszyli na spotkanie z Gabrielem Gardem.

 
Spotkanie ze starszym mężczyzną przyniosło im wiele radości i wzruszeń. Hermiona, która w swej lekturze dotarła już do końca sagi o Ludziach Lodu, miała mnóstwo pytań i obiecała solennie przeczytać dalsze wzmianki, które zostały wplecione w dwie kolejne historie. Niechętnie rozstawali się  nowym znajomym, mając w planach już tylko podróż do Danii, gdzie chcieli odwiedzić groby ludzi których historie tak podobną do ich własnej, pisało życie. Byli dumni z tego, że dawali świadectwo innym i wierzyli niezachwianie, że Ludzie Lodu nadal są wśród nas nie tylko w postaci Gabriela Garda i jego rodziny. Wierzyli, że  żyją swoim życiem nie wychodząc już przed przysłowiowy szereg. Wierzyli, że Ludzie Lodu dotrą tam gdzie chcą, wierzyli w ich niesamowity świat, w to, że żyją po prostu z dala od innych, wolniej i spokojniej choć nikt już ich nie zna jako Ludzi Lodu.
 

– Każdy z nas ma swojego Voldemorta, – powiedział Harry, a inni pokiwali głowami myśląc o Tengelu Złym.


***
 
Gabriel Gard stał między dwoma drzewami o suchych, pożółkłych liściach, które mimo wiosennej pory nie opadły i nie odbiły zielonymi pędami. W środku odczuwał radość, bo po raz kolejny nie zawiódł swoich przodków. Oczywiście sam nic by nie zdziałał, był teraz zwykłym śmiertelnikiem, ponieważ jego życiowe zadanie do którego został wybrany dawno zostało wypełnione. Czuł jednak, że rozpowszechnienie historii o Ludziach Lodu wśród innych kultur czarodziejów, jest bardzo istotne. Dlatego też ostatnie życzenie Cecylii było dla niego oczywiste. Długo im zajęło szukanie odpowiedniej pary, ale on miał czas. Wiedział, że wywar który wypił jako dwunastolatek, przedłużył mu życie. Zresztą sam fakt pochodzenia dawał pewność długowieczności. Stał więc spoglądając wnikliwymi oczami w dal, gdzie godzinę temu zniknęli jego wyjątkowi goście. Cieszył się, że zamierzają wybrać się do Danii, był dumny, że czują się teraz nierozerwalnie związani z Ludźmi Lodu. Tuż koło ucha usłyszał radosny śmiech, wiedział, że to Sol, która nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
***
 
Harry wykorzystując moment nieobecności dziewczyn, które udały się na szybkie zakupy, postanowił porozmawiać z Draco. Chciał się dowiedzieć o stosunki jego z Hermioną, a z uwagi na to, że wiedział iż relacje państwa Malfoy wyszły na prostą, podpytać również o dalsze plany na przyszłość. Niestety tok rozmowy obrał niespodziewany kierunek i w tym momencie to Harry tłumaczył się ze swojego życia, które mimo wszelakich podejrzeń reszty towarzystwa, nie szło tak gładko jak zakładali.
 

– To teraz rozumiesz co czuła Ginny, gdy ty goniłeś przygodę – irytował się Malfoy, słysząc oponowanie Pottera. – Przecież zniknąłeś wtedy z dnia na dzień i mimo iż ona miała prawo się tego domyślać, to mogę się założyć, że była zaskoczona, ponieważ pałała nadzieją, że jednak zrezygnujecie.


 – Przecież wiesz, że nie miałem wyjścia – warknął Harry.


– Wiem, ale ty też wiesz jak się zachowywaliście. Hermiona mi opowiadała, bo z biegiem czasu zaczęła dostrzegać luki w waszym planie. Nie wytłumaczysz wszystkiego dobrem innych. Weasley zachowała się teraz tak samo. Zniknęła, upewniając tylko najbliższą rodzinę, że nic jej nie grozi i też pognała za przygodą…


 – To nie to samo.


– A właśnie, że to samo. Tylko wy, sławne Golden Trio zdawaliście sobie sprawę za czym tak naprawdę gonicie i jakie jest to ważne dla naszego świata. Wytłumaczyłeś Ginny dlaczego musisz ją opuścić? No właśnie – sarknął Draco widząc zaprzeczenie Harry’ego. ­– Ty byłeś egoistą wtedy, a ona teraz. Oboje nie mieliście na to większego wpływu, więc powinieneś ją rozumieć i nie wypominać tego co było. Zgadzam się, że jej zachowanie w świetle tego co ci się stało, jest mało rozsądne, ale jeżeli w grę wchodzą emocje, rozsądek idzie na bok.


 – Może masz rację…


– Mam. Doskonale wiem co mówię – Malfoy wstał i zaczął chodzić po pokoju, co jakiś czas zerkając na Harry’ego. Potter wyglądał marnie. Widać było, że adrenalina związana z przygodą Ludzi Lodu powoli ustępuje. Jego oczy, które były tak żywe gdy rozmawiali z Gabrielem, teraz przygasły. Nadszedł czas na ciężkie decyzje. – Co zamierzasz zrobić?


 – Nie wiem. Z jednej strony jest tak jak mówisz i rozumiem Ginny. Czuję się też winny, bo przez tyle lat trwała wiernie u mojego boku, czekając aż ja wreszcie podejmę decyzję jaką powinienem podjąć już dawno temu. Życie ze mną nigdy nie było łatwe i nie sądzę żeby takie miało się stać, choć teraz jestem bardziej świadom błędów jakie popełniłem. Z drugiej jednak strony jak mam zaufać osobie, która opuszcza mnie wtedy gdy najbardziej jej potrzebuję? Jak mam jej uwierzyć, skąd mam być pewien, że gdy choroba znowu mnie dosięgnie, ona nie zawinie manatków i nie zniknie?


 – Nigdy nie będziesz miał takiej pewności, nikt nie może ci jej dać, bo nikt nie potrafi przewidzieć jak potoczy się jego życie i przed jakimi wyborami stanie. Coś co wydaje się oczywiste, pod wpływem okoliczności może się zmienić.


 – Tak, tu masz rację – przyznał cicho Harry.


 Draco podszedł do niego i położył swoje dłonie na ramionach przyjaciela. Patrząc prosto w szmaragdowe oczy, powiedział:


 – Musicie dać sobie nawzajem szansę. Nie róbcie nic dlatego, że „tak wypada”, kierujcie się tym co macie w sercu, nie zmuszając się do niczego. To co oczekują od was inni, jest teraz nieważne.


 – Pozostaje jeszcze kwestia Tomasa…


 – Tomas wyjechał i wiesz doskonale, że jego powinienem się bardziej obawiać ja niż ty. Poza tym on jest bardzo lojalny, już wiele razy to okazał.


 – Mi chodzi raczej o stosunek Ginny, tak naprawdę to może być każdy.


– Jeżeli chcesz mieć ją na wyłączność, to obawiam się, że zostaniesz starym kawalerem.


Mężczyźni ucichli słysząc zbliżając się, rozchichotane dziewczyny. Po chwili drzwi od pokoju stanęły otworem, a przez nie wpadły Hermiona i Ginny.


– Napadłyście na sklep? – zapytał rozbawiony Draco widząc stos paczek i paczuszek różnej wielkości.


– Uzupełnienie zapasów – uśmiechnęła się Hermiona. – Masz ochotę na spacer? – zapytała spoglądając porozumiewawczo na męża. Draco od razu zrozumiał, że Ruda musi chciać porozmawiać z Harrym jeszcze przed wyjazdem do Danii.


– Oczywiście. Chodź, poszukamy magicznego kręgu, jeszcze go nie widzieliśmy – odpowiedział Draco biorą Hermionę za rękę i zza pleców Ginny pokazując zaciśnięte kciuki Potterowi. Wyglądało na to, że oboje dojrzeli do rozmowy.


 


***

 
Państwo Malfoy, pełni nadziei, opuścili Lipową Aleję i skierowali swe kroki krętymi uliczkami łączącymi willowe osiedla ku widniejącymi w oddali łąkami, a potem w stronę lasu.
Pogrążeni w rozmowie zapuszczali się coraz dalej i dalej w las. W końcu dotarli do jasnej, tajemnej polanki, gdzie przed laty Sol często przychodziła ze swoim kotem, by czarować. Tam rozłożyli się na trawie, rozkoszując się leśną ciszą, śpiewem ptaków i ciepłymi promieniami słońca.

– Mam jakieś dziwne wrażenie – powiedziała Hermiona, wpatrując się w chmury.


Draco  łaskotał ją w czoło źdźbłem trawy. Obrócił się leniwie na plecy by spojrzeć w tę samą stronę co jego żona.


– Jakie?


– Że już kiedyś tu byłam.


– To chyba możliwe.


– Nie, nigdy nie byłam w Norwegii, przecież bym pamiętała. A już na pewno nie tutaj,  zwłaszcza że tak trudno się tu dostać. Ale wiesz? Dobrze mi tutaj.


– Mnie też. Tu jesteśmy z dala od wszystkiego.


Właśnie w tym miejscu, gdzie Sol miała zwyczaj rozrzucać różne rzeczy, za pomocą których czarowała, a potem odmawiała nad nimi zaklęcia, tu gdzie lata temu nasienie Alexandra odnalazło drogę tam, gdzie powinno się było znaleźć, by mogły zostać poczęte nowe pokolenia, Draco i Hermiona złączyli się w miłosnym uniesieniu, zapominając jaki finał jest im pisany.


 


 

 


 
 

24 komentarze:

  1. Co co co co co? Czekam na prolog ♡ świetnie jak zawsze, ale trochę mało dialogów ;)
    Czytelniczka DP *publikuję jako anonim bo zapomniałam hasła...*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, mało? A mi się i tak wydaje przegadany jak na zakończenie :D Sklerotyczko... szukaj hasła :) :*

      Usuń
  2. Warto było czekać na takie cudo 😍
    Liczę to że dodasz szybko epilog 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto było czekać na takie cudo *_*
    Liczę że szybko dodasz epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uffffff....doczekałam się!¡!!!
    Teraz kochana,spinaj pośladki i pisz nam epilog!!!!
    Jesteś najlepsza!
    Ps.nie gniewaj się za chamski zwrot z pośladkami...Nikola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, może i jestem stara, ale jeszcze nie sztywna :D

      Usuń
  6. "Każdy z Nas ma swojego Voldemorta" - to głębsze niz sie wydaje ;D musialam sie strasznie skupić na tym rozdziale , bo Cecylia zawsze myliła mi sie z Hermioną ;d myslalam , ze troche rozpiszesz te miłosne uniesienie ;(. Czekam na epilog !!! ( szkoda , ze tylko 2 rozdziały w miesiącu bedziesz pisac ;( )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa do góry, może uda się więcej, ale czas wolny mi się skurczył :/

      Usuń
  7. Zapominając jaki finał jest im pisany? :o Czyżby za tym zdaniem ukrywał się jakiś przekaz?

    OdpowiedzUsuń
  8. Boskie! Obydwa opowiadania. Przeczytałam dziś wszystko 😁 Nie pozostawiałam komentarzy, ponieważ nie miałam na nie czasu! Czekam na prolog <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli SimK i Wjn? Zapraszam na więcej :) (Więźniowie są zakończeni :) cieszę się, ze Ci się podobało :)

      Usuń
  9. Pochłonęłam w parę godzin wszystko! Cudowne ❤❤❤ Czekam na epilog :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, bardzo się cieszę i zapraszam na więcej 😊

      Usuń
  10. Cudo aż żal że już się kończy pozdrawiam Majka Villemo Linde

    OdpowiedzUsuń
  11. Będą bliźnięta czy trojaczki? Majka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciiicho, nic nie zdradzaj zła kobieto :) wszystkiego dowiecie się już niebawem :)

      Usuń
  12. Liczę na szybki epilog... albo nie, bo to oznacza koniec :( w każdym razie jak zwykle genialnie. Weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Co ta historia ze mną zrobiła. Jest godzina szósta rano, ale ja siedzę od wieczora i czytam. Nie potrafiłam się oderwać, nawet, gdy morzył mnie już sen. Ale warto było zarwać tę noce. Teraz czas na jakiś sensowny komentarz, na który to opowiadanie z całą pewnością zasłużyło.
    Przyznam się bez bici, że od jakiegoś czasu nie mogłam się zabrać z tę historię. Nie mam pojęcia, z czego to wynikało, ale jednak miałam pewne wątpliwości, które tylko się pogłębiły, gdy odkryłam, że Draco jest gejem. Broń Merlnie nie chodzi o to, że jestem nietolerancyjna, po prostu nie należę do zwolenników tego wątku w opowiadaniach i koniec. Przerwałam nawet na jakąś godzinę czytanie, ale ciekawość okazała się silniejsza. W miarę rozwoju wydarzeń wciągałam się coraz bardziej. Pierwsze wyznanie Dracona zmieniło mój stosunek do całej sprawy, a po tym, co powiedziała Hermionie Narcyza było już po mnie. Już wiedziałam, że zatraciłam się w tej historii bez reszty i nikt nie zmusi mnie do jej przerwania. Kolejna sprawa to mroczny klimat wojny. Bardzo przezywałam zarówno wypadek Dracona, jak i depresję Harry'ego. Niemal roznosiło mnie przed komputerem, nie potrafiłam sobie poradzić z tym uczuciem niepewności, za co plus dla Ciebie, że potrafisz wprowadzić czytelnika w taki stan. To niesamowite, ale bolały mnie wszystkie porażki bohaterów, a szczególnie te Hermiony i Dracona. Gdy się do siebie nieznacznie zbliżali, aby zaraz potem znacznie oddalić... serce mi pękało. Nie mniej jednak nigdy w nich nie wątpiłam. Połączył ich przewrotny los i napotkali na swojej drodze bardzo wiele przeszkód, ale wierzyłam, że ta miłość musi zwyciężyć. Bal u państwa Malfoyów tylko mnie utwierdził w tym przekonaniu. Potem było już tylko lepiej. Ten cudowny pierwszy fizyczny kontakt Dracona i Hermiony, coś pięknego. Ta odsłona ich historii bezpowrotnie skradła moje serce.
    Nie można też zapomnieć o Petunii i Wielkim De. Bardzo podobało mi się ich wprowadzenie do opowiadania. W oryginale zawsze gdzieś mi ich tam brakowało, a konkretniej ich lepszej natury, którą odnalazłam w Twojej historii, za co bardzo dziękuję.
    Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać. Ne pewno o czymś zapomniałam, ale przecież będzie jeszcze epilog, więc w razie czego nadrobię.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja uwielbiam takie komentarze! Dziękuję. Cieszę się, że nie zniechęciły Cię początki i że wciągnęłaś się w tę historię i że skradła ona Twoje serce. Cieszy mnie też fakt, że spodobały Ci się wątki które zdecydowałam się wprowadzić, mimo ryzyka zaburzenia oryginału :) pozdrawiam

      Usuń
  14. Nie wiem jak to się stało, że mnie tak długo nie było ale wracam - uparta perfekcjonistka jak zawsze ;)
    Mam tylko dwie uwagi do tego rozdziału:
    1. "indywidualna jednostka" - to jednostka może nie być indywidualna? Takie trochę masło maślane, ale nie jest to jakiś duży błąd, a jeśli miał podkreślić to, że wcześniej Hermiona czuła się stlamszona to nawet może zostać, bo bardzo to podkreśla
    2. Te wstawki o ludziach lodu na pewno są fajną rzeczą dla ludzi którzy kiedyś czytali sagę. Ja niestety nie miałam takiej przyjemności i w tym rozdziale się pogubilam. Dużo nowych postaci, a trochę brak wyjaśnienia ich historii. I przy takiej mnogości nowych bohaterów miejscami w dialogach nie było opisu tego kto co mówi i tu też się musiałam domyślać (akurat szczególnie Zgubiłam się -jak się później okazało - w rozmowie hp z dm.

    Ale teraz ogólnie - samo wprowadzenie motywu ludzi lodu uważam za świetny pomysł i żałuję, że nie miałam okazji wcześniej przeczytać, a teraz narobiłas mi na to dodatkowej ochoty!
    Poza tym dziękuję za dedykację pod poprzednim rozdziałem - jaki to paradoks, że akurat wtedy zrobiłam przerwę w czytaniu tego bloga i jej nie zobaczyłam ;(
    A teraz lecę nadrabiać zaległości, co - muszę przyznać - wolę robić zamiast czytania pojedynczych rozdziałów i czekania na nowe. Wiem, jestem leniwa.

    I jak zawsze: niech weń będzie z tobą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No witaj :) do mnie jednostka to element, element jest częścią jakiejś całości i dopiero indywidualność może go wyróżnić :) co do Ludzi Lodu, musiałam ich wpleść choćby przez to, że tak naprawdę główny wątek dramione, to ich historia. Po prostu im się należało i tak czułam w środku. SoLL jest mi bardzo bliska, ale nie czułam się zbyt dobrze pisząc te opowiadanie bez nich. Tym bardziej, że czasami była to praca czysto odtwórcza, co mnie irytowało, bo na początku pomysł wydawał mi się oryginalny, a potem był zwyczajnie męczący (ta niemożność zmiany, biorąc pod uwagę swoje wcześniejsze założenia). Miałam też nadzieję, że zachęcę tym zabiegiem kogoś do poznania całej historii Ludzi Lodu, bo jak pisałam, jest wyjątkowa. Podpisy dialogów postaram się poprawić, ale muszę na to znaleźć czas. Dziękuję Ci, że wróciłaś i życzę miłej lektury :)

      Usuń