2 października 2015

Szach i mat, Kochanie EPILOG



Witajcie. Nadszedł czas pożegnania się z historią Draco i Hermiony, pisanej na podstawie książki p. Margit Sandemo, która jest piątą częścią czterdziestosiedmio tomowego opowiadania pt.: Saga o Ludziach Lodu. Historia Aleksandra i Cecylii, była zawsze mi bardzo bliska i chociaż stanowili oni tę mniej ciekawą gałąź rodu, to opowieść o ich  miłości skradła me serce. Cieszę się, że tak dobrze przyjęliście ją w opowiadaniu dramione, bo jak wiecie, miałam co do tego wątpliwości i chwilami ciężko mi się pisało. Pragnę Wam podziękować, że towarzyszyliście mi właściwie od początku tego opowiadania, wspieraliście, dodawaliście otuchy komentarzami gdy miałam już dość tego rodzaju pisania. Cieszę się również z tego, że wątki wprowadzone przeze mnie, Was zaciekawiły. Czasami nawet bardziej niż ten zaczerpnięty z oryginału. To znak, że jednak udało mi się połączyć te dwa światy.

Zachęcam wszystkich gorąco do poznania całej sagi o Ludziach Lodu. Znajdziecie tam wszystko czego dusza zapragnie, ale nie miejcie zbyt dużych wymagań. Jest to literatura rozrywkowa, lekka i przyjemna, ale nic ponadto. Znajdziecie tam emocjonujące opisy, nutkę mistycyzmu, chwile wzruszenia i radości.

A teraz zapraszam Was na ostatnią odsłonę tego opowiadania :*

P.S. literówki i formatowanie poprawię jak zwykle na spokojnie, dziś już nie mam siły walczyć z bloggerem :P 

 

 

EPILOG

 
***
 
Harry Potter niespodziewanie miał zostać wujkiem. Zalana łzami ciotka Petunia, zadzwoniła do niego w środku nocy, zaskakując go wiadomością, że Dudley niebawem zostanie ojcem. Fakt, że Marietta jest w ciąży ukrywali przed wszystkimi równe dwa miesiące, by przeczekać największe ryzyko poronienia. Gdy ciąża Marietty wkroczyła w trzynasty tydzień, szczęśliwi przyszli rodzice postanowili podzielić się tym faktem z najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Tak więc gdy tylko opadły emocje, a na nieszczęście Harry’ego miało to miejsce o drugiej w nocy, Petunia Dursley postanowiła powiadomić o wszystkim siostrzeńca.
 
Ginny słysząca radosną nowinę, uświadomiła Harry’ego, że dziecko Wielkiego De urodzi się mniej więcej w tym samym czasie co potomek państwa Malfoy. Wybraniec ziewnął przeciągle i podrapał się w głowę myśląc o gigantycznej wyprawce jaką przyjdzie mu kupić. W końcu nie wszyscy jeszcze wiedzieli, że on i Ginny również spodziewają się dziecka. Co prawda ich potomek spędził w brzuchu swojej mamy dopiero niespełna dziesięć tygodni i z tego względu radosną nowiną nie podzielili się jeszcze z nikim, ale gdyby dziewczyny się postarały, to mogłyby urodzić w tym samym czasie. Ginny widocznie pomyślała to samo, bo z ogromną ckliwością zaczęła gładzić swój, jeszcze płaski brzuch.

 
Draco i Hermiona żyli własnym życiem, od czasu do czasu spotykając się z przyjaciółmi i rozprawiając o losach Ludzi Lodu, które oboje znali już na pamięć. W Malfoy Manor, ku skrywanej rozpaczy Hermiony i mniej starannie ukrytej złości Draco, rządy przejęła Narcyza. Dowiedziawszy się, że Hermiona ponownie oczekuje dziecka, przyjechała natychmiast, nie zważając na nieśmiałe protesty Lucjusza. Teraz nic nie mogło zagrozić dziedzicowi majątku, nazwiska i wszystkiego! Tym razem Narcyza dopilnuje, żeby wszystko poszło jak trzeba! Lucjusz Malfoy, ze źle skrywanym wyrazem ulgi, stwierdził, że nie będzie burzył życia dzieci dodatkowo swoją obecnością i czym prędzej wrócił do domu cieszyć się odrobiną swobody.

Młodzi państwo Malfoy szybko się zorientowali, jak bardzo byli szczęśliwi, że udało im się unikać częstych wizyt Narcyzy w czasie długiej choroby Draco. Teraz jednak z równym powodzeniem mogliby próbować powstrzymać wiatr. Narcyza była nieubłagana i nie chciała się ugiąć nawet wtedy, gdy bardzo delikatnie zasugerowali jej, że nocować mogłaby u siebie w domu. Tego, że chcieliby odpocząć chociaż w nocy już nie dodali. Odpowiedź starszej pani Malfoy była krótka - nie. Jeżeli Hermiona będzie potrzebowała pomocy w środku nocy, to przecież Narcyza musi być pod ręką. Na nic zdały się nieśmiałe protesty i zapewnienia, pani Malfoy wprowadziła się na dobre.

Ależ ona wszystkimi komenderowała! Była taka dobra, miła i troskliwa, i pragnęła wyłącznie ich dobra. Mało brakowało, a zagłaskałaby ich na śmierć. W oczach służby pojawiał się coraz częściej wyraz desperacji. Ogryzek, który do tej pory ubóstwiał swoją byłą panią, czmychał teraz gdzie pieprz rośnie zawsze wtedy, gdy Narcyza pojawiała się w zasięgu jego wyłupiastego wzroku. Albert, już i tak prawie łysy, rwał sobie po kryjomu włosy z głowy, i błogosławił chwile, gdy Narcyza Malfoy udawała się na spoczynek. Szybko opracował przebiegły system dodawania do jej porannej herbaty kilku kropel eliksiru na sen, co dawało domownikom kilka dodatkowych chwil wytchnienia. Niestety nie mieli ich codziennie, bo wszystkim zależało na tym, aby Narcyza nie zorientowała się, że jej senność nie wynika ze wzmożonej aktywności, a jest efektem ukartowanego spisku. Zbyt wysoko cenili jej pomoc, żeby narażać ją na przykrości.

Niestety Hermiona z trudem znosiła nadmiar opieki teściowej. Narcyza zabraniała jej wstawać z łóżka, nie mówiąc już o tym, by mogła wyjść na dwór, zaczerpnąć trochę świeżego powietrza... W końcu Hermiona doznała olśnienia i postanowiła raz jeszcze skorzystać z pomocy Cecylii i Alexandra. Idąc ich przykładem, Draconowi udało się podstępem wyprawić uczynną matkę do jej posiadłości. Miał tylko nadzieję, że ojciec nie będzie miał mu za złe tego, że trochę nakłamał, sugerując, że przedłużająca się nieobecność Narcyzy w domu, będzie doskonałym powodem dla wszystkich jej przyjaciółek aby zadbać o wygody Lucjusza.

Gdy Narcyza pakując się pospiesznie, deportowała się do domu, przyszli rodzice zapadli każde w swoim fotelu i śmiali się z ulgą.

– To na pewno będzie ogromny chłopiec – przepowiadał Draco, pieszcząc wzrokiem kształty Hermiony, które ona usiłowała ukryć pod obszerną sukienką.

Hermiona spoważniała.

– Nie wierzysz, że to będą bliźniaki, prawda?

– Nie. Za dużą wagę przykładasz do historii Ludzi Lodu. Przecież Gabriel podkreślał aby tego nie robić. To jest nasze życie, Hermiono. Tylko nasze.

– Może masz racje, ale jakoś tak czuję, że i tym razem nasze losy się splotą. To zabrzmi pewnie jak herezja, ale jak myślę o naszych dzieciach, nie umiem się pozbyć pewnego wspomnienia. Pamiętasz? Wtedy w lesie, w Grastensholm, doznałam takiego dziwnego, przemożnego uczucia, że ktoś jest w pobliżu.

Draco przyglądał jej się rozbawiony.

– Pamiętam, ale myślę, że ponosi cię fantazja.

– Nie, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale wtedy nie mogłam się uwolnić od myśli o czarownicy Sol. Ona musiała tam być, Draco. Zjawiła się przed nami.

– I myślisz, że miejsce było zaczarowane?

– Albo pobłogosławione. Zaszłam przecież w ciążę, tak samo jak Cecylia!

– Tak, to prawda.

Hermiona nie dokończyła swojej myśli, która była zadziwiająco podobna do wątpliwości jakie targały przed laty Cecylią.

Napotkała wzrok Draco i zrozumiała, że on myśli o tym samym. Czarownica Ludzi Lodu obecna przy poczęciu? Kim w takim razie będą te dzieci?

Wstał i stanął za jej fotelem, jakby chciał ją chronić. Ale jak zdołałby ją ochronić przed atakiem od wewnątrz?

– To niemożliwe. Przecież byliśmy na badaniach. USG wyraźnie wskazuje jedno dziecko, dorodnego chłopca.

Hermiona odpowiedziała porywczo:

– To tylko maszyna, może się mylić!

– Ale...

– Są takie zjawiska jak intuicja i ja w nią wierzę!

Nie denerwuj się, przecież wiesz, że też chciałbym dwójkę dzieci – roześmiał się Draco, pozwalając sobie na chwilowe zatopienie się w marzeniach. Gdyby mieć tak chłopca i dziewczynkę? Od razu! Cóż za cudowna opcja.

– Wiem, kochany, wiem. Mógłbyś poprosić Ogryzka o odrobinę tej krajanki z melasy, którą przysłał mi Hagrid? Jakoś naszła mnie ogromna ochota na słodycze.

Draco skierował się w stronę wyjścia postanawiając wyręczyć Ogryzka, dochodzącego do siebie po wizycie Narcyzy, którą co prawda ubóstwiał, ale się od niej odzwyczaił.

– Możesz też przynieść trochę kiszonych ogórków, które podrzuciła wczoraj Petunia, są przepyszne!

Draco przyzwyczajony już do zachcianek żony, odwrócił się tylko i z rozbrajającym uśmiechem zapytał:

– Czy coś jeszcze ci przynieść?

– Nie, już wystarczy. Chociaż… może ze dwie pomarańcze, co?
Jak sobie życzysz – puścił do żony oczko i wymaszerował z pokoju.

Hermionie nagle zmienił się nastrój. Pomyślała o dziecku, które utraciła. Wiedziała, że to był chłopiec. Pamiętała jak bardzo zdenerwowała się na Draco, gdy przypadkowo ujawnił tę informację, która sprawiła, że mała istotka stała się bardziej rzeczywista. Hermiona wierzyła, że gdzieś pośród aniołów jest mu lepiej. Jej stan sprawiał, że zrobiła się ostatnio nadwrażliwa. Wybuchnęła płaczem. Tak bardzo było jej żal straconego dziecka. Była pewna, że mogłaby go pokochać. Poczęty przypadkiem przez ludzi, którzy nic dla siebie nie znaczyli. I nawet nie dane mu było ujrzeć dziennego światła! Biedny mały robaczek!

Rozumiała, że w obecnej sytuacji lepiej się stało, że jej pierwszy synek odszedł. Gdyby teraz urodziła syna, a miała już przedtem jednego, mogłyby powstać poważne komplikacje z dziedziczeniem i podobnymi sprawami. Mimo że Draco uznałby to pierwsze dziecko za własne. Nie byłoby to jednak sprawiedliwe wobec drugiego syna, który byłby przecież prawdziwym pierworodnym dziedzicem rodu Malfoyów. I na odwrót: gdyby dali wszystko drugiemu synowi, pierwszy odczułby to jako krzywdę.

***

W pewien mroźny, styczniowy wieczór Malfoy Manor nawiedził deszcz sów. Marietta, która pozostawała w ścisłym kontakcie z Hermioną i Ginny, zwróciła się z rozpaczliwą prośbą o pomoc. Wszystko wskazywało na to, że jej poród rozpocznie się lada moment, a Dudleya nie ma w domu. Była na izbie przyjęć, ale odesłano ją do innego szpitala, na drugim końcu miasta, twierdząc, że z pewnością panikuje, bo termin porodu ma przecież za prawie trzy tygodnie. Draco bardzo się zirytował. Wiedział, że szpital ma obowiązek przewieźć ciężarną karetką do kolejnego szpitala, ale widać ktoś nie dopełnił procedur. Hermiona, sama czując się niewyraźnie obawiała się, że na boksowanie ze szpitalem jest za późno i poleciła sprowadzić Mariettę do Malfoy Manor, w którym Hermiona przez ostatnie dni była pod stałą opieką położnika. Draco nie zwlekając ani chwili, deportował się do mieszkania Marietty, którą miał przewieźć taksówką.

Hermiona, umówiona wcześniej z Ginny, że da znać jak któraś z nich poczuje, że to już usiadła przy stole z zamiarem napisania krótkiej wiadomości. Nie zdążyła umoczyć pióra, gdy przed nią zmaterializował się srebrny jeleń wykrzykując wiadomość, że Ginny ma mocne, nieregularne skurcze, a w Świętym Mungu mają komplet pacjentek i nie ma kto się zająć panią Potter, która zaczęła dopiero przecież trzydziesty szósty tydzień ciąży i czy oni mogliby skorzystać z pomocy lekarza wynajętego do opieki nad Hermioną.

Pani Malfoy zaskoczona i lekko rozbawiona wizją dwóch porodów krewnych Harry’ego Pottera w jednym czasie, wysłała niezwłocznie swoje tak.

Emocje dawały jej się we znaki i poczuła się trochę zmęczona. Zawołała Alberta i poleciła mu obudzenie doktora, który musi sprowadzić jeszcze przynajmniej jedną położna, bo ich dom chwilowo zamienia się w porodówkę.  Kamerdyner z kamienną miną rozdzielił pracę między skrzaty domowe, a sam pobiegł na piętro budzić doktora. W tym samym czasie na podjazd Malfoy Manor zajechał Błędny Rycerz, z którego wyszli zieloni na twarzy Draco i Marietta. Hermiona darowała sobie reprymendę jaka cisnęła jej się na usta, rozumiała, że podróż czarodziejskim środkiem lokomocji była konieczna, bo czas porodu potomka Wielkiego De właśnie nadszedł.

W pośpiechu zaprowadzili Mariettę do uprzednio przygotowanego pokoju i oddali ją w ręce położnej, która przed sekundą wyszła z kominka i od razu zabrała się do pracy. Zaraz po niej, w salonie państwa Malfoy, pojawili się zaniepokojeni Potterowie i chwilę później rodzina Weasleyów. Rąk do pracy nie brakowało, więc Ginny bez trudu rozgościła się w sypialni obok pokoju Marietty.

Nie wiadomo czy sprawił to nagły wysiłek, zdenerwowanie czy tak po prostu miało być, ale nieoczekiwanie okazało się, że to chyba już, również dla Hermiony. Dzieci mają, jak wiadomo, w zwyczaju przychodzić na świat w nocy, kiedy sprawia to wszystkim najwięcej kłopotu. Akcja na piętrze w Malfoy Manor rozkręcała się w zadziwiającym tempie. Godzinę po przyjeździe Marietty, do Malfoy Manor wpadł zdyszany Dudley z depczącą mu po piętach Petunią i zdenerwowanym Vernonem Dursleyem, których w bliżej nieokreślony sposób, sprowadził Ron. Nie obeszło się bez napomnienia przez Percy’ego, że niezarejestrowane świstokliki są nielegalne, ale pani Weasley szybko ucięła zapędy starszego syna stwierdzeniem, że przypomni mu to, gdy będzie się rodziło jego dziecko.

Hermiona i Draco zdążyli wielokrotnie już przebyć drogę od poczucia bezpieczeństwa do lęku i zwątpienia, i teraz oczekiwali rozwiązania jakby w odrętwieniu. Wyglądało na to, że dziecko Hermiony będzie wyjątkowo duże. Krzyki i przekleństwa dobiegające z pokoju Ginny, nie dodawały jej otuchy. Mężczyźni nie wiedząc co mają robić, zostali chwilowo wyproszeni za drzwi. Pani Weasley, kobieta, która urodziła i wychowała siedmioro dzieci i była niewątpliwie mistrzynią organizacji, zarządziła przeniesienie rodzących do jednego pokoju. Wszyscy zgodnie zastanawiali się dlaczego wcześniej na to nie wpadli, bezradnie patrząc na lekarza, który uwijał się jak w ukropie biegając między pokojami gdy chciał zrobić najprostsze badanie.

Marietta, Ginny i Hermiona z ulgą przyjęły fakt, że nie muszą być już same, każda w swoim pokoju. Były ze sobą tak blisko, że chętnie mogły dzielić się tym wyjątkowym wydarzeniem, a i ich partnerom było wyraźnie raźniej, gdy widzieli, że nie tylko oni są bliscy omdlenia, bo koledzy również nie czuli się zbyt pewnie. Wielokrotnie wpadano w popłoch, bo rozwiązanie każdej z nich, na przemian zdawało się tuż, tuż. Były to jednak fałszywe alarmy. Właściwy czas nadszedł dopiero po wielu godzinach.

Lekarz w tym czasie sprowadził sobie pomoc w postaci dwóch kolejnych położnych, aby każda rodząca miała osobistą opiekę. Sam dyżurował przez cały czas w pokoju, bo szczególnie stan Ginny nie bardzo mu się podobał...

Nagle czuwający za drzwiami mężczyźni usłyszeli rozdzierający krzyk. Przedtem słychać było tylko ciche pojękiwanie lub wybuchy śmiechu. Coraz silniejsze bóle dziewczyny znosiły w milczeniu, zaciskając zęby lub maskowały żartami i trochę wymuszonym śmiechem.

Teraz znowu zaległa cisza, słyszeli tylko pospieszne kroki. Postanowili wejść do środka, nie ważne która z nich teraz rodziła, czuli że powinni przy tym być. Wiedzieli, że miejsce każdego z nich jest przy głowie rodzącej i tego się trzymali, żadnego z nich nie kusiła perspektywa zobaczenia czegoś więcej. Nie byli pewni czy umieliby to znieść z godnością jaka przystoi prawdziwemu mężczyźnie.

Patrzyli z podziwem na zgrany zespół jaki stworzyły wszystkie trzy położne, których różdżki śmigały tylko w powietrzu.
I oto...W ciszy rozległo się żałosne, skrzypliwe kwilenie, jakby ktoś próbował wprawić w ruch zardzewiałe koło.

Krew zaczęła gwałtownie pulsować w żyłach Harry'ego, który zdał sobie sprawę, że to właśnie jego dzieciątko przychodzi a świat. Dzielnie trzymał rękę Ginny, która wkładała wszystkie siły w produktywne parcie.

Moje dziecko, pomyślał, z trudem przełykając ślinę. Nowy mały człowiek. Prawdziwy Potter.

– Gratuluję córeczki, panie Potter – powiedziała położna, podając różdżkę Harry’emu, który z fascynacją w oczach delikatnie przyłożył ją do pulsującej pępowiny, aby ją odciąć.

Magiczna chwila została przerwana krzykiem Hermiony. Teraz przyszła kolej na Draco, który na przemian modlił się do chrześcijańskiego Boga i wzywał Merlina. Powrócił myślami do tamtego dnia, kiedy Hermiona zwierzyła mu się ze swoich podejrzeń, że chyba spodziewa się dziecka, ich dziecka. Nie mógł w to uwierzyć, bo zawsze wyobrażał sobie, że ze względu na swoje dawniejsze przejścia nie będzie w stanie spłodzić potomka. Zwłaszcza po chorobie, kiedy jego ciało od pasa w dół było sparaliżowane. Dzięki ci, dobry Boże, za ten cud!

Jego rozmyślania przerwał mocny uścisk Hermiony, która ze wszystkich sił starała się nie krzyczeć. Dziedzic Malfoy Manor pchał się na świat. Draco zakręciło się w głowie. Lekarz zareagował natychmiast sadzając go na krześle i dając jakiś parujący eliksir do wypicia.

Nagle zrobił się szum i do Marietty podbiegły dwie położne i lekarz. Przy Hermionie została tylko jedna kobieta, która teraz złożyła w ramionach Draco maleńkie zawiniątko i poprosiła go o opuszczenie pokoju.

Na Salazara, węzełek leciutki jak piórko. Tam chyba niczego nie ma!

Przyglądał się niepewnie.

Biały jak śnieg lok włosów. Ciemnoczerwona twarzyczka. Dwie niewiarygodnie małe, wymachujące rączki.

– Mała księżniczka, panie Malfoy. Córeczka.

Draco znowu przełknął ślinę. Jego córeczka! Dziewczynka.

Delikatne ukłucie zawodu pojawiło się w sercu i natychmiast zniknęło. Bo gdy już trzymał tę małą istotkę w ramionach, ogarnęło go uczucie więzi z nią, czułość i odpowiedzialność. Zalała go wielka fala miłości. Śmiał się i czuł, że wzrok znowu mu się mąci.

– A Hermiona była taka gruba, a urodziła taką kruszynkę! Prawie nic! Ale za to jakie nic! – oznajmił z dumą jaką może czuć tylko prawdziwy ojciec. Znowu musiał podziwiać swoją nowo narodzoną córeczkę.

Szybkim krokiem podszedł do nich lekarz, który chwilowo opuścił Mariettę.

– O nie, panie Malfoy! To jeszcze nie koniec! Będzie jeszcze coś!

– Co?

Idź szybko do pani Malfoy – powiedział lekarz do położnej.

Bliźnięta? Dwie małe dziewczynki! Hermiona miała jednak racje! Będą bliźniaki!

Położna wyrwała mu dziecko i pobiegła do rodzącej. Draco stał z pustymi rękami i wsłuchiwał się w żałosne kwilenie.

Ale kiedy ja ją trzymałem, to nie płakała, pomyślał. Może czuła się bezpieczna u mnie, swego tatusia?

Chciał w każdym razie wierzyć, że tak było.

Na korytarz został wyproszony również Harry i Dudley, coś wyraźnie szło nie tak. Państwo Dursley i państwo Weasley okrążyli Harry’ego i jego maleńką córeczkę.

Za drzwiami zaległa cisza, która była gorsza niż wszystkie krzyki.

Nagle dziecięce głosiki zmieszały się ze sobą. Dzieci! Ich dzieci!

Jeszcze raz dzięki, dobry Boże!

Teraz Dudley i Draco nie mogli już stać posłusznie za drzwiami. Jeden przez drugiego wpadli do pokoju.

– Zaraz, chwileczkę – zawołała położna, która skończyła ogarniać wymęczoną Ginny. - No dobrze, proszę! Zapraszam też pana Pottera, dziecko trzeba przystawić do piersi, a poza tym kontakt „skóra do skóry” jest bardzo istotny i szkoda by było nie skorzystać.

Draco podszedł do Hermiony. Zobaczył przed sobą zmęczone, lecz rozjarzone oczy żony. Ich położna także się śmiała. Narodziny bliźniąt to zawsze nadzwyczajne wydarzenie, pomyślał Draco zaglądając do obszernej kuwetki.
Ale… – zdziwił się Draco.
– Trojaczki, panie Malfoy. Dziewczynka i dwóch chłopców, jest czego gratulować.
– Ale... one nie są takie same! – zawołał Draco nie wiedząc co więcej mógłby powiedzieć.
Faktycznie, chłopcy mieli ciemne, lśniące włosy, układające się w loki, podczas gdy włosy dziewczynki były całkowicie proste. Rysy twarzy też się różniły, ale tylko odrobinę. Oboje z Hrmioną myśleli o tym samym: o zaczarowanym miejscu w lesie, gdzie dzieci zostały poczęte. A może naprawdę przewrotna czarownica Sol, roześmiana szelmowsko, tam była? I sprawiła im taką wspaniałą niespodziankę!
Ale to tylko taka nic nie znacząca myśl, która przyszła im do głowy.
 
Wszystkie dzieci były zdrowe i dobrze zbudowane. Cała szóstka, bo gdy emocje już opadły, okazało się, że Marietta urodziła bliźnięta, dziewczynkę i chłopca. Nie wiedzieli, czy błąd w odczycie USG, zarówno tym magicznym jak i mugolskim, był przypadkowym zbiegiem okoliczności, czy też oznaczał coś o czym jeszcze nie wiedzieli.
 

– Ale zamieszanie – posumował niesamowitą noc lekarz, który przywitał na świecie, prawie jednocześnie, sześć nowych istnień.
 
 
***
pięć lat później
 
­
– Mamusiu, mamusiu, czy to prawda, że Lily i Bruno pójdą z nami do Hogwartu? – emocjonowała się mała Adrianne. William i Marcus przysłuchiwali się z boku siostrze i szeptali między sobą.

– A skąd ty młoda damo o tym wiesz? – zapytała rozbawiona Hermiona, wiedziała, że przed jej córką nic się nie ukryje.

– Sandy mi powiedziała. Babcia Petunia była u nich i opowiadała, że dziadek Vernon jest bardzo dumny!

– Niemożliwe, taki mugol jak Vernon Dursley jest dumny z małych czarodziejów w rodzinie? – kpiącym głosem zapytał Draco, który podszedł do żony i dzieci siedzących na kocu w cieniu rozłożystej jabłoni.

– Draco! – skarciła go Hermiona. – Zważaj na słowa przy dzieciach.

– Mugol to niemagiczny czarodziej, tak   mamusiu? – zapytał William.

– Aleś ty głupi Willy, jak czarodziej może być niemagiczny? – obruszyła się Adrianne.

– Nie wolno się przezywać, tatusiu, ona go przezywa – w obronie brata stanął Marcus.

– Adrianne, nie wolno nazywać brata głupim. Willy, mugol to niemagiczny człowiek. To ktoś kto nie jest czarodziejem.

– Dziadzia Vernon, to największy mugol na świecie – zapewnił Willy, a widząc protest Hermiony, dodał:  – tak mówi wujek Harry!

Wujek Harry ma trochę racji, ale przecież lubicie dziadka Vernona, prawda?

Prawda, ma takie śmieszne wąsy – za całą trójkę zdecydowała Adrianne, – ale i tak wolimy dziadka Lucka, bo pozwala nam latać na miotłach.

– Chyba muszę porozmawiać o tym z waszym dziadkiem – powiedział Draco. – Nie wiecie gdzie go znajdę?

– Poszedł z dziadkiem Gregiem na ryby. Wyglądają bardzo głupio mocząc długie kije w wodzie. Dlaczego tak robią, tatusiu? – zaciekawił się Marcus.

– Chodźcie ze mną, smyki. Wszystko wam wyjaśnię.

Dzieci chętnie poderwały się z koca i pobiegły w stronę domu, już od progu wołając Ogryzka, który z pewnością naszykuje im sporą wałówkę domowych przysmaków. Hermiona z uśmiecham przyjęła całusa, którego złożył na jej policzku Draco, w pośpiechu goniąc za trojaczkami. Była szczęśliwa.

Harry i Ginny oczekiwali właśnie drugiego dziecka, i przedmiotem żartów stał się fakt, że i tym razem pani Potter nie będzie rodziła sama, ponieważ Ron i Lavender również spodziewali się dziecka. Dursleyowie utrzymywali bliski kontakt z rodziną Harry’ego przez co zaprzyjaźnili się również z Malfoyami. Marietta dbała o to, aby jej bliźniaki wychowywały się razem z dziećmi, które tej samej styczniowej nocy, przyszły na świat. Całkiem niedawno zaskoczyły ją wyjątkowe zdolności jakie przejawiały maluchy. Swoimi wątpliwościami podzieliła się właśnie z Hermioną, która doradziła jej zwierzenie się Dudleyowi, który magię trochę znał i akceptował. Największe obawy wzbudzała oczywiście reakcja Vernona, który finalnie zaskoczył wszystkich pękając z dumy. Przecież to oczywiste, że jego wnuki są genialne i nic w tym dziwnego, że są czarodziejami, stwierdził najnormalniej w świecie, wprawiając wszystkich w prawdziwe osłupienie. Zapowiedział, że Lily i Bruno z pewnością będą najlepsi w tym całym Hogwarcie, bo tęgi umysł odziedziczyły po dziadku. Nikt nie odważył się tego skomentować.
 

Szach i mat, Kochani :)
 


 
 
 
 
 

 
 

 

 

41 komentarzy:

  1. A więc pierwsza? Jak to możliwe?
    Zacznę od tego, że zawsze śledziłam Twoją historię z zapartym tchem ale dopiero teraz zdecydowałam się ujawnić.
    Dziękuję Ci za całą tą opowieść, za jej blaski i cienie oraz czas, który poświęciłaś nam, wszystkim czytelnikom.
    Dziękuję, że powołałaś do życia tę historię.
    Dziękuję, że jesteś. Szach i mat, kochana!
    Dziękuję, dziękuję, dziękuję - SzachMATylda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję. Miło mi, że zawsze tu byłaś.
      Szach i Mat ;)

      Usuń
    2. Zawsze tu byłam i jakem zjadacz ciastek przysięgam: ja tu wrócę.

      Usuń
  2. Cudowny epilog a ten po trójny poród jaki emocjonujący jeszcze mam wypieki na twarzy tak coś czułam te trojaczki u Draco i Hermiony ach i bardzo mnie zaskoczyłas reakcją Dursleya nie spodziewałam się błagam nie przestawaj pisać bo aesteś genialna w tworzeniu histotri pozdrawiam Majka villemo linde

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko co dobre się kiedyś kończy, dokładnie tak jest w tym przypadku. Niewątpliwie jest to dobre opowiadanie, zachwyca oryginalnością, a to ważne, bo czasem mam już dosyć tych typowych schematów stosowanych w historiach ff. Bardzo mnie zaintrygowało twoje opowiadanie i jestem z ciebie dumna, dziękuję za napisanie tak świetnej historii.
    Musi być tez trochę krytyki:
    -O literówkach i błędach ortograficznych zapomnimy, bo nie da się tego uniknąć.
    -O innych paru składniowo-stylistycznych pomyleńcach też zapomnimy (zaledwie kilka w całym opowiadaniu)
    Co z tego, że Narcyza nie jest jak moje wyobrażenie Narcyzy, a dzieci narobiło się troszeczkę za dużo? Nic nie zostawia to uszczerbku na tym opowiadaniu. Uwielbiam je, kocham bezgranicznie i mogłabym przeczytać jeszcze ze sto razy.
    Cóż więcej napisać? Komentowałam raczej na bieżąco, a nie chce się powtarzać...więc zakończmy tę rundę.
    Szach i mat Kochana Autorko
    Czytelniczka DP przesyła pozdrowienia i życzy dalszych sukcesów
    PS. Chyba przeczytam o Ludziach Lodu, zachęciłaś mnie, ale najpierw skończę Quo Vadis ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odniosę się tylko do ilości dzieci: 1...2...3... widzisz to? Pamiętasz jak pisałam o furtce w każdym opowiadaniu? Pewien rocznik w Hogwarcie będzie bardzo rozbrykany :P

      Usuń
    2. Ale zapomniałam Ci podziękować... Dziękuję, że byłaś i prawie zawsze komentowałaś. Do SoLL zachęcam naprawdę i mam nadzieję, ze fakt iż znasz już historię Aleksandra i Cecylii, Cię nie zrazi :-)

      Usuń
  4. Przepraszam za błędy pisze na telefonie maja

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chcę dopuścić do świadomości, że to koniec. Tak bardzo zżyłam się z tą historią, że to niemal boli, Nie ważne, że zaczęłam, ją czytać dopiero wczoraj. Tu czas nie ma znaczenia. Nie mniej jednak nie będę się rozklejać, a może powiem kilka sów o epilogu, Pokochałam go podobnie, jak całe opowiadanie, Wiedziałam, że Hermiona będzie w ciąży, ale nie sądziłam, że na świat przyjdzie aż trójka dzieciątek. Nie mniej jednak bardzo mnie to cieszy, Malfoyów nigdy za wiele. Podobało mi się też to, że panie tak zgrały się czasowo. Było to na swój sposób urocze. Mimo ogólnego zachwytu czuję ogromny smutek, że to już koniec. Chciałabym o wiele dłużej cieszyć się tą wspaniałą historią. Naprawdę zbiera mi się na płacz, gdy pomyślę, że to już koniec. Na pewno jeszcze nie raz wrócę do tego odpowiadania. Dziękuję Ci, że stworzyłaś coś tak pięknego.
    http://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że chciałaś przeczytać to opowiadanie. Jest mi niezmiernie miło, że to co stworzyłam wywołało w Tobie emocje :)

      Usuń
  6. Na początku było napisane, że był styczniowy wieczór, gdy Marietta poprosiła o pomoc, a na koniec jest informacja, że dzieci urodziły się w lutym. Niedopatrzenie, czy nie mogłaś się zdecydować? :D

    Jest mi teraz przykro. Cholernie przykro, że to już koniec :< Gdyby nie to, że dalej tworzywa inne opowiadania, byłabym gotowa się załamać :p Ale na szczęście są jeszcze Ślady i Iluzjoniści! ^^

    Epilog jest uroczy, wzdychałam podczas czytania jakbym widziała stado malutkich kociaków :3

    Dziękuję Ci za tę historię, to była piękna przygoda. Cóż można rzecz na koniec? Chyba tylko jedno:

    Szach i Mat, Kochanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście "tworzysz" a nie żadne tworzywa. Autokorekta co dzień mnie zadziwia.

      Usuń
    2. Ach, na początku był luty, ale mnie olśniło, ze wieloraczki rodzą się wczesniej, i tak przeciągnęłam im pobyt w brzuszku, żeby Potterówna nie była mega wcześniakiem. Zapomniałam zmienić na końcu. Juz poprawiam.😊 i... Dziękuję :*

      Usuń
    3. Nie martw się, już niedługo startują Iluzjoniści, a Ślady będą dłuższą historią niż SimK. Uszy do góry :)
      Szach i mat, Kochanie :)

      Usuń
    4. Podniosłaś tym moje uszy do góry :D

      Usuń
  7. I koniec... cudo, cudo, cudo <3
    Nie wiem co mam powiedzieć... bardzo mi się podoba zarówno epilog jak i cała historia. Draco, który był gejem, tego nie spotkałam nigdzie. Hermiona... wszystko mi zagrało ;) Dudley, Harry, Ginny... no bosko :* jedna z moich ulubionych historii <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No i stało sie ;(. Szkoda , ze tak szybko to sie skończyło, ale z drugiej strony bardzo liczę na "ślady", jest to naprawde ciekawa historia i nie moge sie doczekać jej kontynuacji. Co do epilogu , dżizas, jakaś masakra na porodówce ;D narobiło sie tych dzieci jak mrówek ! Poleciłabym zmianę ginekologa, skoro zamiast 3 dzieci widzi jedno , haha ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Epilog był uroczy, chociaz chciałbym sie dowiedzieć jeszcze wiecej na temat relacji Draco i Hermiony, moze zrobisz jakaś miniaturkę , przebitkę z ich poźniejszego zycia , relacji jakie teraz miedzy nimi panują?

      Usuń
    2. Kochana! Skończyłam wreszcie wszystkie rozdziały. Epilog był pełen emocji i przede wszystkim zamieszania z tymi trzema porodami. Bardzo ładnie Ci wyszedł!
      Cała historia jest przyjemna i trzyma w niepewności do końca, jeśli chodzi o stosunki na linii Draco - Hermiona. Odwaliłaś kawał dobrej roboty :)
      Dodatkowe ukłony za fakt, że odwzorowywałaś ją z innej książki, co zdecydowanie nie jest łatwe!
      No i masz taki ladny, dojrzały styl. :) Jak zawsze jestem pełna podziwu!
      Buziaki! :*

      Usuń
    3. Dziękuję! Sama wiesz ile miałam wątpliwości, momentami gdy wrażenie przepisywania książki było zbyt silne, kusiło mnie żeby to rzucić. Jednak chęć zaciekawienia innych SoLL i Wasze komentarze mówiące o tym, ze poboczne wątki są super, sprawiły że dałam radę. Ale nigdy więcej :P Kercia, raz jeszcze dziękuję, że jesteś :)

      Usuń
    4. Lussi, czemu ja dopiero widzę Twój :/ Bardzo Ci dziękuję za komentarze! Miniaturkę mówisz? No może, może, ale tak myślałam o kontynuacji, jakby drugiej części, ale jeszcze nie wiem. Mam trochę niedosyt SoLL, ale z drugiej strony nie chcę pisać w ten sam sposób. Zobaczymy jak to będzie. Śla jeszcze się nie rozkręciły nawet, więc jest na co czekać :) Co do ilości dzieci...nie zapominajcie, że Sol maczała w tym paluszki :)

      Usuń
  9. Bardzo się cieszę, że pod ostatnim rozdziałem nie mogę napisać niczego złego ;)
    Usta wciąż jeszcze składają mi się do głupiego, wielkiego uśmiechu, ale ten rozdział najzwyczajniej w świecie jest przezabawny ;) Reakcje mężów takie prawdziwe, Percy jak zawsze (trochę jak ja, jeśli chodzi o błędy ) wytyka łamanie prawa. Trojaczki u Hermiony - ekstra ;) Teraz tylko człowiek ma ochotę przeczytać losy tych łobuziaków w Hogwarcie. Mam wrażenie, że to świetny materiał na następnych huncwotów :p
    Jeszcze raz muszę to powiedzieć - dziękuję, że to zakończenie wywołało wielkiego banana na mojej twarzy, myślę, że ciężko byłoby o lepsze.
    Dziękuję tez za całą historię, na pewno kiedyś do niej wrócę, bo jest wspaniała, a moja pamięć jest jak sito i juz teraz nie pamiętam połowy rozdziałów - szczerze, dla takiej maniaczki książek to świetna sprawa, bo można Kilka razy przeczytać tę samą historię i za każdym razem dać się tak samo zaskoczyć :)
    P.S. Czy epilog jest na podstawie Sagi? Tam też 3 kobiety rodziły jednocześnie w jednym miejscu? Czy tylko wątek Trojaczkow jest zapozyczony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak pozytywnie odebrałaś te zakończenie. Z książkami również mam podobnie, dlatego 47 tomów SoLL i 7 tomów HP czytam przynajmniej raz w roku, wciąż jednakowo się wzruszając, śmiejąc i złoszcząc. Ciągle odkrywam coś nowego, co mnie zaskakuje :) porody mówisz? Kurczę, na pewno u Cecylii i Aleksandra były bliźniaki, Gabriela i Tristan bodajże (chłopak młodszy), ale coś mi świta, że w sadze był też podwójny poród, nie wiem czy nie Matyldy i Cecylii właśnie, tylko jakoś czas mi nie pasuje, bo ten podwójny poród był na pewno w Grastensholm i Lipowej Aleji (dwa różne domy, nie rodziły obok siebie, tylko w tym samym czasie), a Cecylia przecież mieszkała w Danii...przez Ciebie muszę zacząć SoLL od początku :P

      Usuń
  10. Wspomniałam w komentarzu do innego Twojego tekstu, że pierwsze zerknięcie na "Szach i Mat Kochanie" zasugerowało mi nieco homofobiczną wymowę tego ficka i, jak okazało się po lekturze, nie pomyliłam się. Ja go przynajmniej tak odbieram. Przyznam, że niektóre dyskusje natury ogólnej między Hermioną a Draco wypadły nawet dość interesująco, ale momentami miałam ochotę wytargać Granger za kudły, kiedy tak drążyła życiorys Draco, usiłując potwierdzić swoją teorię, że jakieś okoliczności spowodowały jego "nienaturalne skłonności".

    Wiem, to dramione, i Granger vel Malfoy usiłuje dopomóc szczęściu i zawalczyć o coś więcej niż tylko przyjaźń męża, ale jej zachowanie jest chwilami okropne. To włażenie z butami w duszę Draco, odkrywanie wszelkich przeżyć i emocji w nadziei, że uda się go "naprawić" - to takie przeciąganie liny. Draco natomiast jest totalnie niewiarygodny. Zachowuje się przez większość czasu jak nie on, jakby przepraszał, że żyje. Chwilami jedynie pokazuje swój malfoyowski charakter, ale i tak w bardzo niewielkim stopniu. Obydwoje zresztą nie przekonują mnie, choć Hermiona zachowała więcej cech dla niej charakterystycznych. Może dlatego tak mi nie pasuje Draco, bo czytałam mnóstwo świetnych drarry, gdzie jego kreacje jako geja, nawet tego przegiętego, choć bardzo różnorodne, w znakomitej większości były bardzo trafne, wiarygodne i nie tchnęły sztucznością.

    W tym tekście wygląda na to, że Tobie, Autorko, po prostu zabrakło jakiegoś świeżego pomysłu na realizację zamierzonego tematu, trudnego zresztą; zabrakło przekonujących i autentycznych w swoich poglądach i przekonaniach bohaterów. Dlaczego się upieram, że taka a nie inna jest wymowa tekstu? Jest wiele fragmentów, które nasuwają mi takie przekonanie, ale zobrazuję to jednym cytatem z rozmowy Hermiony i Draco:

    "– Tak – przyznała cicho. – Zawsze wierzyłam, że jesteś właśnie taki. Wierzyłam, że od początku byłeś, że tak powiem, normalny. Och jak głupio brzmią te słowa. Czym jest normalność? To jest takie… niesprawiedliwe! Przepraszam, że myślałam, że czułam w takich kategoriach. Nazywałam siebie normalną, bo nie rozumiałam, że normalność, to nie zawsze to co nam się wydaje najprostsze. Zawsze byłeś normalny! Odmienność nie oznacza czegoś negatywnego. To tak bardzo błędne rozumowanie. Myślę jednak, Draco, że te trudne lata były dla mnie pożyteczne. Nauczyły mnie tolerancji. Zrozumienia dla różnorodności. Zobaczyłam świat waszymi oczyma, poznałam nienawiść, głupotę i niechęć otoczenia i zrozumiałam waszą bezsilność.

    – Masz rację. Ja jestem wyjątkiem. Niewielu jest takich, którzy mogą się zmienić. Nie wolno nam zapominać, że większość z nich na zawsze z tym pozostanie, że muszą żyć ze swoimi uczuciami. Jedynym ratunkiem dla nich jest zaakceptować siebie. W przeciwnym razie życie ich przemieni się w piekło wstydu i poczucia winy."

    c.d. poniżej
    Margot

    OdpowiedzUsuń
  11. c.d.
    Niby Hermiona wspomina tu o błędnym rozumieniu normalności, ale już sam fakt, że odmienność Draco uważała w jakiś sposób za nienormalną i że uczyła się tolerancji, świadczy, że w jakimś tam stopniu nie akceptowała go. Tak zresztą było i było to widoczne w tekście. Draco z kolei wspomina o przemianach, o tym, że nie wszyscy mogą, są w stanie się zmienić. Czy w ogóle powinni? Wiem, w przypadku Draco były to traumatyczne przeżycia, które w jakiś sposób wpłynęły na niego (zaraz dojdziemy do stwierdzenia "wypaczyły"), ale tak naprawdę chodzi o to, że nikogo nie powinno się zmieniać na siłę, próbować mu udowodnić, że jest inny niż myśli lub niż my myślimy. Przynajmniej w zakresie orientacji seksualnej. Dlatego mam bardzo mieszane odczucia względem tego tekstu.

    Jako slaszerka z krwi i kości, i osoba, której główną życiową maksymą jest: "żyj i daj żyć innym"!, mocno się zmagałam z wydźwiękiem tej opowieści i zapewne bym jej nawet nie dokończyła, ale broni ją ogólnie interesująca treść i wątki poboczne. I znów, naciągane niektóre z nich niemiłosiernie (o Dursleyach mowa rzecz jasna i tym grupowym porodzie), ale napisane ciekawie, dobrym językiem, płynnie i chwilami naprawdę wciągające. Nie jest to rzecz jasna bezbłędny tekst, ale nie wygląda też jakoś bardzo źle od tej strony, zatem się nie czepiam. Nie wypowiem się w żaden sposób o powiązaniu z "Sagą o Ludziach Lodu", bo jej nie znam, ale jeśli odrzuci się najbardziej karkołomne treści, cała reszta jest naprawdę niezłą lekturą na wolny wieczór.

    Przepraszam za mało pozytywny komentarz, ale jest to moja osobista opinia.

    Pozdrawiam i przyznaję, iż cieszę się, że inne Twoje teksty zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu :)
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co mnie przepraszać, bo to Twoja opinia. Mam jednak wrażenie, że zapomniałaś o kilku ważnych szczegółach: po pierwsze, wątek główny w większości jest zapożyczony o czym pisałam na początku, więc jego wydźwięk jest tożsamy z czasami więcej niż średniowiecza, a tam nikt o tolerancji nie słyszał; po drugie, zakładasz że każdy tekst z wątkiem homoseksualnym powinien być peanem tolerancji, co jest niezgodne z rzeczywistością; po trzecie-właśnie ze względu na rzeczywistość postanowiłam się podeprzeć tekstem Pani Sandemo, bo sama z siebie wyznaję taką samą zasadę co Ty i nie mam siły tłumaczyć innym, że nic im do tego jak ktoś żyje, do czasu aż nie krzywdzi innych; po czwarte- charaktery postaci w tym opowiadaniu, szczególnie Draco i Hermiony, są całkowicie niekanoniczne o czym też ostrzegam, bo nie każdy to lubi, więc trudno by było szukać w nich rozsądnej i światłej Granger, oraz aroganckiego Malfoya-to zdecydowanie nie ten tekst. Dziękuję Ci za komentarz i dogłębną analizę, ale wydaje mi się, że przez pryzmat tolerancji wyparłaś fakt istnienia ludzi o całkiem odmiennych poglądach i dlatego drażni Cię niepewny, zacofany stosunek Hermiony. Nie wszyscy są "poprawni" i tacy jak byśmy oczekiwali, wystarczy spojrzeć na demonstracje (których by nie było, gdyby panował inny kanon normalności). Mam też prośbę, w moich tekstach są/będą poruszane różne tematy z różnych stron, ale błagam, nie odnoś ich (w tym opinii postaci)personalnie do mnie, bo jakbym chciała pisać tylko to co myślę, to tu za duża sielanka by trwała :P

      Usuń
  12. Przepraszam raz jeszcze. Odebrałaś mój komentarz nieco generalnie, jako ogólne podejście do kanoniczności bądź jej braku w fanfikach. Tak nie jest. Mam dogłębną świadomość tego, że w wielu pozycjach bohaterowie są niekanoniczni, czasem wręcz zupełnie inni niż ich pierwowzory i ja to w większości przypadków akceptuję. Ba, mnie się to na ogół podoba. Gdybym szukała kanoniczności, to nie przeczytałabym pewnie więcej niż jedno opowiadanie fanfiction.

    Mnie tu raczej zabrakło przekonania u bohaterów, ich autentyzmu. Hermiona jest raczej konserwatywna w poglądach (mówię o tej z opowieści) i tak naprawdę jej rozchwianie nie wydaje się wiarygodne. Spojrzenie ma takie jakie ma, ale dla Draco, dla swojego uczucia do niego, stara się pokazać z innej strony. Tyle, że i tak przemyca te swoje poglądy, bo usiłuje w homoseksualizmie Draco doszukać się drugiego dna. Na siłę, do wywiercenia dziury. Nie przyjmuje go z całym bogactwem inwentarza, nie jest subtelna w swoich poczynaniach. Posunęła się przecież nawet do tego, że wypytywała Narcyzę o dzieciństwo Draco.
    Wiem, przedstawiłaś świat czarodziejski jako środowisko bardzo nietolerancyjne (cóż, nie musimy daleko szukać odniesień), zatem Hermiona się tam idealnie wpasowała. Draco ze swoim rozchwianiem emocjonalnym, wycofaniem - też do pewnego stopnia. Tyle, że on też nie wydaje się autentyczny w swoich zachowaniach, a postawa ukrytego królika z Malfoyem kłóci się najbardziej.

    Pewnie faktycznie zapędziłam się w mojej obronie tolerancji odrobinę za daleko, ale czerwona latarnia migała mi przez większość czasu przed oczami. W slashu też niejednokrotnie gdzieś tam pojawiają się elementy nietolerancji, ale zazwyczaj jest to miotający się wściekle Ronald czy jakiś inny szczekacz, a w tym tekście mamy wręcz do czynienia z polowaniem na czarownice (czarodziejów w tym przypadku rzecz jasna) i to chyba najmocniej zaważyło na takim, a nie innym odbiorze. Zbyt silnie odniosłam tematykę tekstu do rzeczywistości, co na ogół mi się nie zdarza. Ale, z drugiej strony, każdy może mieć swoje spojrzenie i ja je po prostu opisałam.

    Co do personalnego odbierania bohaterów - każdy z nas ma takie cechy, które u nich lubi i takie, które go denerwują. Na ogół to w komentarzach podkreślamy, ale to chyba właśnie o to autorom chodzi, prawda? Wiadomo, że jesteśmy różni, zatem też różnie odbieramy przeczytane zdania.

    Mam nadzieję, że któryś kolejny mój komentarz nie wyda Ci się już taki okropny, o ile odważę się go napisać. ;)

    Pozdrawiam ciepło.
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ ja absolutnie ( na tyle na ile mogę) zabraniam Ci nie pisać komentarzy. Nie jestem autorką, która oczekuje tylko poklasku. Komentarzem wyżej chciałam tylko sprostować zdanie jakie sobie wyrobiłaś po lekturze SiMK. Co do charakteru postaci, to się zgadzam, ale dlatego ich bronię, bo wiem jak dużym podobieństwem do pierwowzoru są obarczeni. Napisać opowiadanie wykorzystując w dużej mierze czyjś tekst, nie niszcząc klimatu pierwowzoru i jednocześnie wpasować się w inny świat, było mi niesamowicie trudno i mam świadomość, że nie wyszło idealnie. Co do Hermiony, ona owszem nie jest delikatna i wyrozumiała, bo jakby taka była, to nie walczyłaby o miłość Draco w sensie romantycznym, bo przecież rozumiałaby, że na takie sprawy nie ma się wpływu. Ale znowu, mało jest takich "nawiedzonych" co wiedzą lepiej? Na ich tle, Granger wypada naprawdę subtelnie, choć całkowicie niekanonicznie. Właśnie o to mi chodziło, żeby ukazać świat, który mamy za ścianą, bo nie wszyscy są świadomi siebie, odważni na tyle by powiedzieć"tak, jestem inny, ale to nie znaczy że gorszy", nie każdego najbliższa rodzina po prostu akceptuje, nie próbuje tłumaczyć, naprawiać, szukać winy...świat nie jest czarno biały, a świat czarodziejów pod tym względem niewiele się różni w moim odczuciu, bo czytając książki, wiele razy podnosiło mi się ciśnienie. Dziękuję Ci za wyrażenie opinii, moich odpowiedzi nie traktuj jako atak, bo to tylko rozmowa :)

      Usuń
  13. No tak, teraz widzę, że Ty również miałaś świadomość tego, jak kreujesz świat w swoim ficku, jakimi cechami obdarzasz bohaterów, i że Tobie właśnie o coś takiego chodziło. Może ja nie wyłapałam właściwego charakteru tekstu. Swoją drogą, pewnie nieznajomość SoLL też mi tutaj nie pomogła. Wtedy pewnie zrozumiałabym więcej. Tak czy inaczej, SiMK nie zostanie moim faworytem, ale zawsze to jakieś nowe fanfikowe doświadczenie.

    Wracając jeszcze do kanoniczności, to ja akurat ogromnie się cieszę, że jest fanfiction. Zaspokaja ono mój niedosyt po lekturze całej sagi HP. Uzupełnia i wzbogaca w wielu przypadkach to, co Rowling spłyciła lub najzwyczajniej w świecie schrzaniła pisząc losy Pottera i spółki.
    Stąd też, nawet czytając ff już ponad 6 lat, nie mam dość i zapewne długo mieć nie będę. Dopóki będzie jakakolwiek szansa znaleźć choć jedno sensowne opowiadanie z gatunku tych, które czytam,, ja zapewne pozostanę w gronie odbiorców ff.

    Nie potraktowałam Twojej odpowiedzi jako atak. Jesteśmy dorosłymi osobami, wyrażamy w kulturalny sposób swoje poglądy i absolutnie mamy prawo do własnego zdania. Masz już moje zdecydowanie pozytywne komentarze do innych tekstów, wiesz zatem, że to nie czepianie się na siłę z mojej strony. Podobnie jak ja wiem, że odpowiadasz mi merytorycznymi argumentami i bardzo to cenię.:)
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kocham kanon, choć widzę w nim mnóstwo niedoskonałości. Z tego też względu, kocham ff, tylko tu ciężko odróżnić ziarno od plew. Na szczęście jest taki ogrom opowiadań, że każdy powinien bez większych trudności, znaleźć coś dla siebie. Niektóre ficki pokochałam dopiero za drugim podejściem ( Ukochana Polityka), w innych coś bym zmieniła ( Trójkąt Równoboczny), jeszcze inne skradły me serce po kilku rozdziałach (Nowe szanse), a w niektórych zakochałam się od razu i wybaczyłam natychmiast wszystkie niedociągnięcia (CKS, Adwokat miłości, Ratunek i przebaczenie itd.). Wolę zdecydowanie życie dorosłe, z małymi przebitkami ich szkolnych losów, co też widać w tym co piszę. Jakieś niecałe dziesięć lat temu, przeczytałam swoje pierwsze ff, pamiętam, że siedziałam wtedy w pracy i przez chwilę zastanawiałam się, co to jest? Czy coś przegapiłam? A potem wpadłam po uszy czytając, ale jakoś tak wyszło, że zapomniałam o tych opowiadaniach. Do ff wróciłam półtora roku temu, gdy byłam z młodszą córką w szpitalu. Miałam przy sobie Czarę Ognia i Zakon Feniksa i Internet :P od tamtej pory trochę zgłębiłam już temat :) co do SoLL, świat ukazany w niej, choć mocno ograniczany przez normy przeszłości, świetnie w moim odczuciu pokazuje również świat obecny i jego mankamenty. Właśnie wróciłam z majówki, z rodzinnych okolic i tam spojrzenie na rzeczywistość zatrzymało się kilkadziesiąt lat temu i choć młodzi ludzie z tym walczą, to przez szacunek do starszych i dla świętego spokoju, niewiele się zmienia.

      Usuń
  14. Nie znam dwóch: Nowe Szanse i CKS (cokolwiek to oznacza, bo ten skrót akurat mi nic nie mówi);) Z wymienionych przez Ciebie, Ukochana polityka jest w ścisłej czołówce, Ratunek i przebaczenie również ujął mnie za serce. Do Trójkąta równobocznego napisałam na mirriel tasiemcowy komentarz, w którym zawarłam moje za i przeciw. Niektóre teksty rzucam po max dwóch rozdziałach, bo wiem, że nie ma sensu brnąć dalej, a kilka z nich zostawiłam sobie w komputerze, bo może kiedyś spróbuję dać im tę drugą szansę.

    Z racji na wiek i zwykłe życiowe doświadczenie, zdecydowanie wolę teksty z dorosłego życia, również z przebłyskami z Hogwartu mogą być, jak najbardziej, choć czasem trafi się rodzynek z czasów szkolnych, który bardzo mi się podoba.

    Całą przygodę z fanfiction ogólnie zaczęłam już dobre kilkanaście lat temu. Wtedy były to fanfiki do sagi Zmierzch, na które gdzieś trafiłam. Nie przeczytałam tego zbyt wiele, bo aż tak mnie ten fandom nie wciągnął, ale kiedyś trafiłam na tłumaczenie slashowego ficka z Edwardem i Jasperem, który bardzo mi się spodobał. Tak po nitce do kłębka, zaczęłam szukać innych tekstów męsko-męskich i znalazłam w necie forum drarry. Wsiąkłam na zabój w ten pairing, z czasem dołożyłam jeszcze snarry i jakieś pojedyncze inne, a teraz kurczy się koszmarnie rynek tych opowiadań, musiałam zatem się przemóc i zerknąć na hetero. Ponieważ dramione to jedyny akceptowalny duet - jestem w tym od kilku miesięcy i mocno mnie wchłania ;)

    Wiem, co masz na myśli z tym spojrzeniem na rzeczywistość. Również byłam na wypadzie majówkowym w miejscach, które może nie wyglądają, ale funkcjonują tak, jakby czas tam się zatrzymał, gdzie podejście do rzeczywistości jest takie, jak kilkadziesiąt lat temu.
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CKS to Czekolada kontra Stal od Poem, chyba już usunięta z Internetu. Nowe szanse są bardziej o nowym pokoleniu, dramione tam się tylko przewija, ale są naprawdę fajnie napisane (choć pierwsze rozdziały miały trochę potknięć). Mogę Ci polecić, o ile nie znasz Cudowną Parodię bliskości, Dragon Bridge (?), Życie jest jak sport ekstremalny, Bieg ku przyszłości, Ciemna strona dobra, I postanowiła umrzeć, W chmurach miłości...nie wszystkie są jednakowo dobre, ale w każdym znalazłam coś, co kazało mi czytać dalej :)

      Usuń
    2. Cudowna Parodia Bliskości jest genialna, ale strasznie kuleje tłumaczenie, bo aktualizacje są niezmiernie rzadko. W oryginale tego nie przeczytam, mój angielski jest za słaby, zatem mogę tylko mieć nadzieję, że zostanie kiedyś ukończone.Dragon's Bridge - czytam,świetne, ale też jeszcze daleka droga do końca, bo oryginał ma chyba ponad 60 rozdziałów. Bieg ku przyszłości czytałam, nie padłam na kolana, ale przebrnęłam. W chmurach miłości czytam, nawet komentowałam, czekam na aktualizację ;) Pozostałych nie znam, może się dokopię jakoś i mam nadzieję, że to nie angsty, bo tytuły tak trochę sugerują...
      Dzięki za polecanki :)
      Margot

      Usuń
    3. Nie lubię smutnych zakończeń, ani ponurych opowiadań, naprawdę niewiele przypada mi do gustu, więc nie ma obawy. Co do tłumaczeń, racja, wolno to idzie. W chmurach miłości powinno być lada moment, bo wczoraj odesłałam rozdział Kerci :)

      Usuń
  15. Okej... Chwila... Wow. Nigdy. NIGDY nie czytałam czegoś podobnego. Draco Gej? Wow dziewczyno jesteś niesamowita. Czytałam wiele opowiadań, ale nigdy o tej tematyce. No nie o tematyce Dramione. Nie wliczam w to opowiadań o Harrym i Draco lub o innych, chociaż przyznam, że nigdy tematyki gejowskiej potterowskiej nie czytałam ;)
    Ale to opowiadanie po prostu... Och po prostu było niesamowite!! Nie potrafię napisać jakie emocje mną targały bo było ich tak wiele!!!
    Nie wiem co więcej napisać :)
    Aha! Jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie! Co prawda nie mam tak wielkiego talentu jak Ty, ale może Ci się spodoba Tak więc zapraszam na www.if-tomorrow-never-comes-dramione.blogspot.com byłoby miło jakbyś wpadła i oceniła moje bezsensowne bazgroły ;)
    Pozdrawiam gorąco ;*
    P.S. Idę czytać kolejne Twoje dzieła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jesteś zadowolona :) wpadnę i na pewno skomentuję jak znajdę tylko chwilkę wolnego :)

      Usuń